[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie próbował zniszczyć cię,zanim tego dokonasz.Wyposażyłem cię w środki, dzięki którym jesteś w stanie zdobyć teodpowiedzi i pokonać Meeksa.Użyj ich.Jesteś inteligentnym człowiekiem.Jesteś człowiekiem,który spędził swe życie rządząc życiem innych  jako prawnik, czy jako władca.Teraz samwydaj sobie rozkazy!Bezgłośnie, nie oglądając się, doszedł do skraju polany. Miło mi było z tobą podróżować, panie  rzekł  ale to już skończone.Są inne miejsca, doktórych muszę się udać i inne spotkania, na które muszę się stawić.Będę myślał o tobie.Sądzę,że któregoś dnia jeszcze się spotkamy. Dirk, poczekaj!  zawołał za nim Ben, walcząc z zawrotami głowy, gdy zrywał się narówne nogi. Nigdy nie czekam, panie  odpowiedział kot, prawie całkowicie już skryty w cieniu. Pozatym nic więcej nie mogę już dla ciebie zrobić.Zrobiłem tyle, ile byłem w stanie.Powodzenia! Dirk! Pamiętaj, co ci powiedziałem.I spróbuj słuchać kotów. Dirk, do licha! Do widzenia.I po tych słowach Dirk na dobre zniknął w lesie.Ben Holiday długo wpatrywał się w miejsce, w którym kot zniknął między drzewami, jakbyoczekując, że może jeszcze powróci.Oczywiście, nie wrócił.Gdzieś w głębi siebie Ben był tegoświadom od samego początku.Gdy w końcu się z tym pogodził, przestał wypatrywać i poczuł, żewzbiera w nim paniczny lęk.Był sam  po raz pierwszy od chwili, kiedy został wyrzucony zeSterling Silver.Sam  a wszystko wróżyło mu jak najgorzej.Był pozbawiony tożsamościi medalionu, i nie miał pojęcia, jak odzyskać jedno czy drugie.Opuścił go obrońca  Dirk zeSkraju Lasu.Willow zniknęła z czarnym jednorożcem, nie przekonawszy się o prawdziwejtożsamości Bena.Jego przyjaciele rozproszyli się Bóg wie gdzie.Meeks udał się po księgii wkrótce powróci, żeby z nim skończyć.Ben siadł więc i siedział tak, czekając, co się wydarzy.Był oszołomiony.Nie mógł spokojnie myśleć.Próbował zastanawiać się, co robić dalej, leczwszystko zdawało się walić w gruzy.Myśli o tym, co chce i czego nie może uczynić kotłowałysię w głowie.Wstał, poruszając się mechanicznie i patrząc przed siebie martwymi oczami. Doszedł nad brzeg strumyka.Jeszcze raz rozejrzał się z nadzieją, że dojrzy gdzieś Dirka, leczzobaczył tylko pusty las.Poczuł, że ogarnia go poczucie bezsilności i rezygnacji.Klęknął nadstrumieniem i spryskał sobie twarz wodą, przecierając oczy.Woda była lodowata.Benem ażzatrzęsło.Pochlapał się nią jeszcze raz, tym razem ramiona i całą głowę, pozwalając, by chłódwyzwolił w nim nową energię.Siadł, wpatrując się w strumień.Woda ciekła mu po twarzy. Przeanalizuj to krok po kroku  zażądał od siebie samego. Masz dostęp do wszystkichodpowiedzi.Tak przecież powiedział Dirk.Ale jak, do licha, one brzmią?!Ledwie oparł się ogarniającej go potężnej chęci, by zerwać się do biegu, skryć się gdzieśmiędzy drzewami.Zmusił się jednak do pozostania na miejscu, chód robienie czegokolwiekwydało mu się w tej chwili lepsze, niż bezczynne siedzenie i oczekiwanie.Sytuacja wymagałachyba jednak czegoś innego niż beztroskiego biegania po lesie.Wymagała zastanowienia.Musiałw końcu pojąć, co się stało i co się dzieje wokół niego teraz.Wszystko połączone jest, niczym ogniwa łańcucha  tak powiedział Dirk.Wszystkieproblemy Bena były ogniwami jednego łańcucha, były połączone.Wystarczy przeciąć jednoogniwo, a łańcuch opadnie.W porządku.Zrobi to.Przetnie, co będzie do przecięcia.Ale któreogniwo należy przeciąć?Siedział nad strumieniem, wpatrując się w swoje pomarszczone odbicie w wodzie.Spoglądała na niego zniekształcona twarz Bena Holidaya.Była to jednak jego własna twarz, a nietwarz obcego, którą widzieli inni.Co sprawia, że tamci widzą go inaczej? Maska  takpowiedział Dirk.Próbował to zgłębić, wpatrując się przez dłuższą chwilę z napięciem we własneodbicie, a potem zwracając spojrzenie na jakąś kępę dzikich kwiatów, które rosły o kilka metrówprzed nim.Patrzał nic nie widząc.Magia ułudy  rzekł Dirk.Lecz czyja? Kto wywołuje owe złudzenia?Władca Rzek powiedział, że to własna magia Bena.Chciał mu pomóc.Faktycznie, próbował,lecz pomóc nie potrafił.Czary, które to sprawiły, były dziełem samego Bena  tak twierdziłWładca Rzek  i Ben był jedyną osobą, która mogła je złamać.Lecz cóż to były za czary?Znowu próbował to rozgryzć.Bezowocnie.Nie potrafił.Nic nie przychodziło mu do głowy.Zakołysał się na piętach, przycupnięty nad brzegiem strumienia w cieniu gór, i pozwolił przezchwilę swym myślom biec nieskrępowanie.Wszystko zaczęło się w jego sypialni w SterlingSilver, gdy stanął przed nim Meeks.To wtedy utracił medalion i rozpoczęło się całe pasmo jegonieszczęść.Poczuł ból rozdrapywanych wspomnień i na próżno usiłował się go pozbyć.Straciłmedalion, tożsamość, swą magię i swe królestwo.Tak, to łańcuch nieszczęść, który trzebaprzerwać.Przypomniał sobie uczucie przerażenia, jakie opanowało go, gdy zauważył utratęmedalionu.Wspomnienia zmąciła nagła myśl.Czarodziejskie istoty mówiły mu już kiedyś coś o strachu. Przemówiły do niego tylko raz, dawno temu, gdy wszedł we mgły w poszukiwaniu pyłu Io.Byłoto w początkach jego pobytu w Landover, w czasach gdy musiał walczyć o uznanie swojegoprawa do tronu  tak jak czynił to teraz.Cóż mu powiedziały?  Strach kryje się za różnymimaskami.Musisz nauczyć się je rozpoznawać, nim znowu przyjdzie ci stawie im czoła.Zmarszczył brwi.Zastanawiał się wtedy, co mogą znaczyć te słowa.I oto teraz znowuprzyłapał się na rozmyślaniu nad nimi.Wtedy sądził, że odnoszą się do jego starcia z %7łelaznymMarkiem.Lecz cóż, jeśli miały się odnosić do tego, co spotkało go teraz  do lęku, któregodoznał w chwili utraty medalionu?Czy czarodziejskie istoty mogły już wtedy przewidzieć, co się stanie? A może było to poprostu ogólne ostrzeżenie, po prostu.A magia tej krainy?Z zażenowaniem sięgnął pod tunikę i wydobył spod niej swój obecny medalion  medalion,który dał mu Meeks.Na jego powierzchni widniał chropawy wizerunek czarnoksiężnika.Od tegowszystko się zaczęło: pytania, tajemnice, cały ten nawał zdarzeń, który prawie odwiódł go odzdrowych zmysłów i wpędził w sidła strachu i wątpliwości.Już dziesiątki razy zastanawiał sięnad tym, jak mogło się to stać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl