[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpierwtrzeba ich przygotować.Jak bÄ™dziemy na nowym miejscu, to ja pójdÄ™ do Urubu i umówiÄ™ siÄ™z nimi. Dobrze niech i tak bÄ™dzie.Jutro zwijamy obóz.NastÄ™pnego dnia spakowaliÅ›my manatki, zaÅ‚adowaliÅ›my je na muÅ‚y i wyruszyliÅ›my nanowe miejsce, zakÅ‚adać nowe acampamento.Krokodyle jezioroDżungla, w którÄ… teraz zagÅ‚Ä™biliÅ›my siÄ™ prowadzeni przez NekÄ™, byÅ‚a jeszcze bardziejgrozna i ponura.Miejscami byÅ‚a tak gÄ™sta, spleciona lianami i konarami, że na ziemi panowaÅ‚półmrok.MiÄ™dzy bardzo wysokimi, pięćdziesiÄ™ciometrowymi rzadko rosnÄ…cymi drzewami,roÅ›nie las znacznie niższy, bardzo gÄ™sty, spleciony konarami i gÄ™stwÄ… lian, tworzÄ…c jakbysklepienie nie przepuszczajÄ…ce Å›wiatÅ‚a.Daje on osÅ‚onÄ™ licznym gatunkom palm niskopien-nych, paprociom drzewiastym i maÅ‚ym drzewkom, pod którymi roÅ›nie gÄ…szcz krzewów.Zdrzew zwieszajÄ… siÄ™ fantastycznych ksztaÅ‚tów pasożytnicze dziwolÄ…gi roÅ›linne, kwiaty i wi-szÄ…ce paprocie, których liÅ›cie spÅ‚ywajÄ… aż do ziemi.Pod tym Å›wiatem drzew wyrastajÄ… trawy,trzciny i kwiaty, a wreszcie pod nimi mchy i różne peÅ‚zajÄ…ce roÅ›linki, grzybki i pleÅ›nie.Chwilami przedzieraliÅ›my siÄ™ przez taki gÄ…szcz, że mrok panowaÅ‚ tu zupeÅ‚ny.Ciężkie, dusznepowietrze przesycone oszaÅ‚amiajÄ…cym zapachem storczyków, wyglÄ…daÅ‚o jak opar nad bagni-skiem.Najmniejszy powiew nie orzezwiaÅ‚, żaden promyk nie oÅ›wietlaÅ‚ wnÄ™trza ponurego jakprzedsionek piekieÅ‚.Ciszy nie mÄ…ciÅ‚y gÅ‚osy ptaków, czasem tylko rozlegaÅ‚ siÄ™ dziwny, przej-mujÄ…cy dreszczem skrzek.Nogi nasze tonęły w grubej warstwie wilgotnych traw i gnijÄ…cychliÅ›ci.Prowadzeni przez Indian przeciskaliÅ›my siÄ™ wÄ…skimi Å›cieżkami w gÅ‚Ä™bokim milczeniu,w jakimÅ› trwożnym oczekiwaniu, jakby w obawie naruszenia spokoju istotom zamieszkujÄ…-cym te ostÄ™py.Nic siÄ™ jednak nie staÅ‚o.Nie natrafiliÅ›my na żadnÄ… żywÄ… istotÄ™ ani na żadneÅ›lady.SzliÅ›my, a raczej wlekliÅ›my siÄ™ noga za nogÄ… jak Å›limaki, bezustannie przecinajÄ…czaroÅ›la, trawy i trzciny, zalewajÄ…c siÄ™ potem, mdlejÄ…c prawie z wysiÅ‚ku i upaÅ‚u.Wreszcie gÄ…szcza zaczynajÄ… siÄ™ przerzedzać, trafiajÄ… siÄ™ coraz częściej przerwy, drzewaustÄ™pujÄ… miejsca krzakom i zaroÅ›lom bananowym.Teraz zamiast wysokich drzew rosnÄ…wspaniaÅ‚e palmy obwieszone kiÅ›ciami owoców.Nagle trawy i zaroÅ›la ginÄ… i przed nami roz-tacza siÄ™ rozlegÅ‚y, aż kÅ‚ujÄ…cy oczy od blasku widok na rozlegÅ‚e jezioro.Jezioro ma parÄ™ kilo-metrów dÅ‚ugoÅ›ci i owalny ksztaÅ‚t.Brzegi zarastajÄ… trawy, zaroÅ›la i palmy, caÅ‚e lasy palm.RosnÄ… pojedynczo i grupami.GÅ‚adkie, nie marszczone nawet najlżejszym powiewem lustro jeziora aż zaprasza do kÄ…pieli, ale tysiÄ…ce krokodyli czyniÄ… je niedostÄ™pnym.BÅ‚otniste,częściowo poroÅ›niÄ™te trawÄ… brzegi zapeÅ‚nione sÄ… nieprzeliczonymi stadami najrozmaitszychptaków.SÄ… tu różowe flamingi, piÄ™kne, dostojne czaple z przepysznymi czubami na gÅ‚owach,czerwonaki i setki innych o różnych ksztaÅ‚tach i upierzeniu, brodzÄ…cych po pÅ‚ytkiej wodzielub w pobliskich zaroÅ›lach.CaÅ‚ość wyglÄ…da jak bajkowy obraz wyczarowany fantazjÄ… mala-rza.StaliÅ›my ocierajÄ…c pot z czoÅ‚a i podziwiajÄ…c ten nowy cud natury. PiÄ™knie tu jest  zawoÅ‚aÅ‚em urzeczony widokiem krajobrazu. PrzepiÄ™knie  potwierdziÅ‚ Pelc  ale wydaje mi siÄ™, że nie bardzo tu zdrowo i nie-zbyt bezpiecznie.Patrz na legiony tych krokodyli.Gdyby byÅ‚y mÄ…drzejsze, nie wyszlibyÅ›mystÄ…d żywi.A co ty na to Antonio?  zwróciÅ‚ siÄ™ do Ferreiry.Ferreira wzruszyÅ‚ ramionami uÅ›miechajÄ…c siÄ™. WyglÄ…da to jak raj na ziemi, tylko my do niego nie pasujemy.ZabiÅ‚a nas cywilizacja.DÅ‚ugo tu nie wytrzymamy. Trzeba jednak znalezć jakieÅ› porzÄ…dne miejsce na zaÅ‚ożenie acampamento  zade-cydowaÅ‚ Pelc. ChÅ‚opcy  zawoÅ‚aÅ‚  poszukajcie dobrego miejsca na zaÅ‚ożenie obozu.Po przeszukaniu okolic jeziora, caboclos wynalezli niewielki wzgórek porosÅ‚y palmami,na którym postanowiono zaÅ‚ożyć obóz.Szybko oczyszczono teren, wyciÄ™to krzaki i trzciny,rozpalono dwa duże ogniska i nim zapadÅ‚a noc siedzieliÅ›my przy wesoÅ‚o trzaskajÄ…cym ogniuu stóp palm, do pni których uwiÄ…zano hamaki.Miejsce zawiÄ…zania posmarowaÅ‚em kreolinÄ…,żeby odstraszyć ciekawskie mrówki i inne robaki.UstrzeliliÅ›my parÄ™ dzikich indyków i nie-wielkiego jelonka, który przyszedÅ‚ pić wodÄ™.Caboclos zÅ‚owili dwumetrowego jaszczura, któ-rego miÄ™so jest prawdziwym przysmakiem.Neka i inni Indianie naznosili owoców, orze-szków palmowych, tak że kolacja przeszÅ‚a wszelkie oczekiwania.Na jej zakoÅ„czenie Pelc daÅ‚każdemu po kieliszku cachaça, co znakomicie poprawiÅ‚o nastrój.DÅ‚ugo w noc siedzieliÅ›myprzy ogniskach Å›piewajÄ…c piosenki przy akompaniamencie rozklekotanej gaity  harmonii,zapewne ku wielkiemu zdumieniu mieszkaÅ„ców jeziora, którzy sÅ‚uchali nas w milczeniu.Kiedy jednak ucichÅ‚y Å›piewy i okrzyki, a w obozie zapanowaÅ‚a cisza, caÅ‚a okolica zaczęłarozbrzmiewać najrozmaitszymi gÅ‚osami.Dżungla rozpoczęła swój nocny koncert [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl