[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć miał ochotę niegrzecznie odmówić, poprzedniego dnia nie jadłkolacji i już skręcało go w żołądku, kiedy czuł unoszące się znad tacy za-pachy.Ta dziewczyna, Amy, najwyrazniej to dostrzegła.Na jej twarzygościł złośliwy uśmieszek, kiedy przyglądała się, jak sięga po tacę.- Tak, proszę jeść, wasza lordowska mość.Nie chciałabym patrzeć,jak opuszcza pan posiłek.- Amy - zagrzmiała panna Victorine niczym guwernantka.- Możedobrze by ci zrobiło, jakbyś udała się na górę i trochę odpoczęła.Niespałaś całą noc i najwyrazniej jesteś już trochę rozdrażniona.Choć wyraznie było widać, że Amy miała ochotę zaprotestować,wymamrotała tylko:- Tak, proszę pani.Spojrzała na niego surowo, jakby chciała powiedzieć, żeby niepróbował żadnych sztuczek, bo się zemści.On jednak dokładnie wiedział, co powiedzieć, żeby wyprowadzić jąz równowagi.- Jak będziesz wracała, przynieś mi trochę gorącej wody i brzytwę.Muszę się ogolić.Spojrzała na niego wyniośle.- Już to omówiłyśmy z panną Victorine.Raz dziennie będziemypanu przynosić miednicę z wodą do mycia i do golenia.43RS - Jak szlachetnie z waszej strony - rzucił sarkastycznie.- To więcej, niż przysługuje większości więzniów, wasza lordowskamość - rzekła i ruszyła po schodach na górę.Złapał się na tym, że ją obserwuje, podziwia krągłości jej sylwetki.Najbardziej podobało mu się jednak, iż wcale nie musiał się z tym kryć.Nie zasługiwała na wrażliwość ani na jakiekolwiek inne subtelnościnależne damom.Nie zasługiwała na nic prócz więzienia i stryczka.I miał zamiar dopilnować, żeby to dostała.- Czy to nie urocza dziewczyna? - Panna Victorine przycisnęła dłoniedo piersi i patrzyła z ewidentną czułością, jak Amy znika na schodach.-Jest cudzoziemką, wiesz? - dodała, sadowiąc się w fotelu bujanym.- To wiele tłumaczy.Z wysiłkiem przysunął do siebie ciężki stół i zapominając o dumie,łapczywie rzucił się na świeże jajka oraz placek rybny i opróżnił do dnaszklankę z kompotem.Babeczki były tak pyszne, jak obiecała pannaVictorine, tak pyszne, jak zapamiętał z dzieciństwa, dlatego zjadł aż trzy.Potem sięgnął po nóż, żeby przekroić kiełbasę.i na moment zatrzymałwzrok na ostrzu.Nóż był stary, cienki od wielokrotnego ostrzenia.iostry.Bardzo ostry, z idealnym szpicem.Rzuciwszy nieświadomej niczego pannie Victorine ukradkowespojrzenie, wsunął nóż pod rękaw.- Tak, kochana Amy pochodzi z uroczego kraju o nazwieBeaumontagne.To górzyste ziemie o surowych zimach, ale lata są tamprzepiękne.Gęste, wiecznie zielone lasy są pełne najróżniejszych ko-lorowych ptaków.Panna Victorine bujała się w fotelu i uśmiechała, lecz nie do niego,44RS ale do jakiegoś dziwnego wytworu swojej wyobrazni.- Skąd pani wie o tym kraju?Jeremyn kojarzył tę nazwę z lekcji geografii, na których wymaganood niego nauczenia się na pamięć położenia wszystkich krajów w Europie.- Byłam tam raz, w młodości.Ojciec dużo podróżował i po tym, jakmoi bracia się pożenili, a ja.Cóż, kiedy było już wiadomo, że nie będęmiała męża, ojciec postanowił pokazać mi najpiękniejsze miejsca na ziemi- rzekła, sięgając po kłębek przędzy i czółenko.Czółenko było długości jego dłoni, szerokie na palec.Wykonano je zkości słoniowej, która po-przecierała się już ze starości.Z jednej jegostrony wystawał ostry czubek.Jeremyn pamiętał go aż za dobrze, gdyżjako siedmiolatek wetknął go sobie między kciuk i palec wskazujący.Bólbył niemal nie do wytrzymania.Do dziś została mu blizna po tamtymzdarzeniu.Panna Victorine strzepnęła maleńki kawałek koronki.- Tylko że nie dojechał za daleko.Po niecałym roku w podróżydostał gorączki i umarł.To było bardzo dawno temu, ale mieszkałam wBeaumontagne przez pół roku, czekając, aż skończy się zima i będę mogławrócić do domu.- Podniosła na niego wzrok i jej spojrzenie wydało musię wyjątkowo przenikliwe jak na osobę, która postradała zmysły.- Odtamtej pory nigdzie stąd nie wyjeżdżałam.Wiesz, gdzie leżyBeaumontagne, mój chłopcze?- Mniej więcej.W Pirenejach, na granicy między Francją iHiszpanią.Jedzenie z nożem w rękawie nie należało najłatwiejszych do zadań,ale nadział kiełbasę na widelec i odgryzał wielkie kęsy.Nie będzie sobie45RS przecież zawracał głowy dobrymi manierami.Nogę miał przykutąkajdanami do ściany.- Na szczęście z twoją znajomością geografii nie jest tak zle - rzekłapanna Victorine i przystąpiła do mozolnego tkania koronek z paciorkami.Zaspokoiwszy apetyt, Jeremyn przyglądał się jej pracy: sprawnieprzesuwającej się przędzy i żylastym, pokrytym plamkami dłoniom.Terazjej mały palec wykrzywił się pod dziwnym kątem i sucha, spękana skóranaciągnęła się boleśnie, ale panna Victorine uparcie tworzyła swojepaciorkowe dzieło, nie zważając na cierpienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl