[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.nie wiem, ile jeszcze będę w stanie znieść.Zielona barwa oczu Elizabeth zdawała się intensywnieć, gdy dziewczynaskupiła wzrok na twarzy Maggie.- Chyba nie chcesz powiedzieć tego, co podejrzewam? Nie myślisz opowrocie do klasztoru?Maggie odwróciła wzrok.Przed oczami stanął jej obraz Andrew Suttona.Obraz zaczął znikać, tak jak sam Andrew zniknął z jej życia.- Sama nie wiem, co myślę.Nie wiem nawet, jaki dzień mamy dzisiaj.Elizabeth podeszła do niej i złapała ją za ramiona.- Posłuchaj mnie, Margaret Warring.Nie pasujesz do klasztornychmurów.Masz zbyt wiele do zaoferowania, za dużo do dania.Nicholaswspominał, że chciałaś mieć dzieci.Nadal możesz je mieć, Maggie.Odpowiedni mężczyzna nie przejmie się skandalem.Będzie mu zależałotylko na tobie.- Potrząsnęła nią łagodnie.- Musisz też pamiętać o bracie.Nicholas cię potrzebuje.Po prostu nie możesz go teraz opuścić.Maggie zadygotała, gdy przeszedł ją dreszcz, któremu towarzyszyłobudzące się uczucie wstydu.- Wiem.Ale czasem.- Czasem to wszystko wydaje się takie trudne.Kiwnęła głową.- Właśnie.Czasem to wszystko wydaje się takie trudne.- Nie możesz uciec, Maggie.Nie możesz drugi raz zrezygnować zeswoich marzeń.Maggie spojrzała na okno.Dostrzegła fragment błękitnego nieba,usłyszała wołania małego gazeciarza namawiającego do zakupu porannejprasy i śmiech dzieci bawiących się na ganku sąsiedniego domu.Toprawda.Poprzednio uciekła przed kłopotami, lecz zapłaciła za to więcej,niż mogła sobie wyobrazić.Tym razem zostanie i będzie walczyć o życie poza klasztornymi murami, nawet gdyby miałoto oznaczać życie w samotności.Odstawiła sherry na marmurowy blat stolika i powoli wstała z sofy.- Mój powóz czeka przed domem.Powiem Eliasowi i Theo, że potrzebnanam ich eskorta do więzienia.Szczupłe ramiona Elizabeth rozluzniły się nieco.- Wezmę tylko szal i spotkamy się w przedpokoju.Maggie obserwowaławychodzącą Elizabeth.Potemwolno odwróciła się ku drzwiom.Przez wiele tygodni rozkoszowała sięnowo odkrytą swobodą, tak pochłonięta podniecającym wirem życiatowarzyskiego, którego bardzo jej dotąd brakowało, że nie rozumiaławłasnego serca i nie uświadomiła sobie, czego naprawdę pragnie.Własnego domu.Męża i kochającej rodziny.Teraz, gdy traciła na towszystko szansę, zrozumiała, ile to znaczyło.Teraz było już za pózno, ale, jak powiedziała Elizabeth, musiałapomyśleć o bracie.Nicholas potrzebował jej bardziej niż kiedykolwiek.Maggie ruszyła w stronę drzwi.Bez względu na cenę, tym razem zostaniei zmierzy się ze smokiem.***Nick oparł się plecami o nierówną, szarą ścianę celi więzienia wNewgate.Na zewnątrz świeciło słońce, lecz wewnątrz wilgotnegopomieszczenia o grubych murach panował przenikliwy chłód.Ravenworth został umieszczony w głównej części budynku więziennego.Bycie hrabią i zamożnym człowiekiem miało swoje dobre strony.Jednak wytarty dywan nie izolował dostatecznie od kamiennej podłogi.Poobijane, drewniane krzesła i podrapany dębowy stół trudno byłoporównywać z wygodami, do jakich przywykł.Nierówny siennik nie za-pewniał ukojenia w nocy, podczas niespokojnego snu. Ale i tak miał lepiej niż inni, złodzieje i mordercy, kieszonkowcy idziwki, którzy stanowili większość osadzonych.I lepiej niż po uwięzieniudziewięć lat temu.Na to wspomnienie coś ścisnęło go w brzuchu.Hamaki na pokładziestatku transportowego rozmieszczone tak blisko siebie, że z trudem mógłoddychać cuchnącym, wilgotnym powietrzem.Zarobaczywiała kasza,gnijące mięso, smród niemytych ciał.Mordercza praca na plantacjitrzciny cukrowej od świtu do nocy, wilgoć i upal.Ale tamte dni minęły inie chciał o nich myśleć.Bez względu na to, co się wydarzyło, nie będzieznosić tego ponownie.Jeśli uznają go za winnego, tym razem go powieszą.Odsunął się od ściany i zbliżył do wąskiej, okratowa-nej szczeliny wmurze służącej za okno.Zimą będzie zatkana szmatami, ale terazzapewniała dostęp świeżego powietrza i widok londyńskich wież,dachów i okien na poddaszach.Nie mógł widzieć domu Elizabeth przy Maddox Street, ale kiedy zamknąłoczy, mógł udawać, że się tam znajduje.%7łe leży obok niej na ogromnymłożu, że jej dotyka, że Elizabeth się uśmiecha i pochyla nad nim, by gopocałować.Potrafiłby wyobrazić sobie o wiele więcej, ale nie chciał, bynie cierpieć jeszcze bardziej z powodu jej nieobecności.Wyjrzał przezzakratowane okno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl