[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy znowu zobaczyła jego twarz, coś w niej drgnęło.- Ewelino.Gdybyś wtedy do mnie nie przyszła, ja bym się zabił.- Ale dlaczego?- Nie wiem.To było opętanie.Opętanie - powtórzyła w myślach, kiedy Jarek już sobie poszedł.Opętanie.to dziwne, jakdwoje obcych sobie ludzi może coś nagle połączyć i tak samo nagle rozdzielić.Ona wtedy chybaczuła, że chłopak mówi serio.%7łe jest gotów na wszystko.Po wyjezdzie Jarka zaczęły się trudności w cegielni, nowy mechanik nie dopilnowałmaszyny, którą pan Duda nazywał  dużą , i zatarł się silnik.Praca w fabryczce praktycznie stanęła,co pociągnęło za sobą straty.Ewelina nie była w stanie wywiązać się z zobowiązań wobec swoichklientów, musiała póz wracać zaliczki.Zaczął się bałagan.Bardzo brakowało jej Jarka, ale z drugiejstrony cieszyła się, że mu się ułożyło życie.Co za przyszłość go czekała w tej dziurze.Kłopotytrwały dobre kilka miesięcy, ale potem wszystko zaczęło wracać do normy.Czas biegł szybko naprzód, Ewelina ani się spostrzegła, jak nadszedł rok pański tysiącdziewięćset sześćdziesiąty drugi.Składając jej życzenia noworoczne, Tadeusz powiedział:- I żebyś nie miała więcej kłopotów z cegielnią.Ewelina roześmiała się. - Zabrzmiało to tak, jakbyś mi życzył mniej kłopotów z dzieckiem.Ale masz rację, tonaprawdę moje dziecko, pierworodne i jedyne.- Więc żeby wreszcie wyrosło i dało mamusi żyć! - powiedział.Ewelina popatrzyła naniego.- Myślisz, że to tylko obowiązek? To takie ważne, że mi coś w życiu wyszło.Na każdymkroku znajdziesz tam kawałek mojego serca.- A dla mnie coś pozostało?- No wiesz, Tadeuszu - powiedziała z czułością - ty masz je całe!Na wiosnę przyszło duże zamówienie aż z Krakowa, cegielnia pracowała więc pełną parą.Ewelina znowu wstawała skoro świt i wracała przed wieczorem.Tak było i tego dnia, pojechała docegielni rowerem.Około dziesiątej w suszarni, gdzie Ewelina przebywała, pojawił się pan Ludwig ipowiedział, że przyjechał gajowy Konczanin z ważną wiadomością.Po jego minie poznała, że stałosię coś złego z Tadeuszem.- Zabrali pana leśniczego - powiedział grobowym głosem gajowy.- Jak to, zabrali.Kto?- Milicja.Pokazali papier od prokuratora, założyli kajdanki.Jak pan leśniczy wsiadał do ichgazika, to prosił, żeby pani się nie denerwowała, że to pewnie pomyłka.Biedna Ewelina - pomyślał, widząc przez okno kancelarii zajeżdżający milicyjny gazik.Wiedział, po kogo przyjechali i z jakiej przyczyny.Cegielnia.Od jakiegoś czasu stała się solą woku władz powiatowych, które z kolei naciskały na władze gminne.Po zmianie tonu sekretarzaGRN z Brzezin zorientował się, że wiatr się zmienia na niekorzystny.Cegielnia Eweliny stała sięzbyt widoczna, by można ją było tolerować.Swoje aresztowanie przyjął z pewnego rodzajurozbawieniem, nawet kajdanki go jakoś specjalnie nie zbulwersowały.Tadeusz był po prostuprzygotowany na najgorsze.Przykro mu było ze względu na Ewelinę, bo nie miał złudzeń co dotego, że wszystko, co włożyli w fabryczkę, przepadnie.Doradzał Ewelinie, aby część gotówkiulokować gdzie indziej, ale ona każdy grosz ładowała w unowocześnianie swojego imperium.No idoczekała się.Wyjdą z tego goli i bosi.Ale może warto było się w to bawić, w końcu udało im sięzrobić z tej ruiny coś, co jest dowodem na to, jaką przewagę ma inicjatywa prywatna naduspołecznioną.Gdyby nie zapał Eweliny, do tej pory w wyrobiskach cegielni stałaby woda iporastałyby ją chwasty.To była taka ich drobna potyczka z socjalizmem, którą wygrali.Zwiadczy otym fakt, iż siedzi teraz w celi, do której go dowieziono w kajdankach.Bo jak się ma zachowaćpotwór, któremu przydepnie się ogon? Tadeusz nie sądził, aby ten początkowy cyrk z aresztowaniem, i to w tak widowiskowy sposób, miał oznaczać coś groznego.Po prostu chcą imodebrać dzierżawę i przy okazji zablokować ich ewentualne roszczenia co do zwrotu włożonego wcegielnię majątku.Huknęli więc z góry.Trzeba by powiadomić jakoś Ewelinę, aby nie wpadała wpanikę.Ale nie bardzo wiedział, jak to zrobić.Oprócz niego w celi siedziało jeszcze trzechnieszczęśników, przeciw którym toczyło się śledztwo.Nie zapowiadało się, że któryś z nichwkrótce wyjdzie.Strażnik był wyjątkowo nabzdyczony i chyba cierpiał na bezsenność, bo Tadeuszwidywał go dzień po dniu, zupełnie jakby nie miał zmiennika.Okienko osłonięte blendą,zakratowane i zamknięte na amen, jako droga komunikacji ze światem też więc odpadało.Siedziałtu już kilka dni, a na spacer go nie wyprowadzano, tak samo zresztą jak jego współtowarzyszy, byćmoże w areszcie śledczym coś takiego jak spacer nie było praktykowane.Może chodziło o to, abypozbawiając aresztantów tlenu, zmiękczyć im mózgi.Różne metody walki z wrogiem zna władzaludowa.Starał się - oceniając sytuację realnie - odgadnąć, jakie mogą wysunąć przeciw niemuzarzuty.Był przecież ostrożny.Drewno potrzebne do odbudowy Ewelina kupowała wnadleśnictwie i miała stamtąd wszystkie kwity.Tutaj więc go nie skubną.Podatki też były wporządku.Zabezpieczyli się w ten sposób, że główny księgowy z GRN-u pracował u nich na półetatu.Transport.tutaj mogą się przyczepić, bo czasami Tadeusz pożyczał Ewelinie konie, ale byłoto przestępstwo stosunkowo drobne.Atmosfera w celi była ponura, nikt z nikim nie rozmawiał.Zupełnie inaczej niż poprzednimrazem.Wtedy panowała między więzniami solidarność, mimo że siedziało z nim kilkukryminalistów.Darzyli szacunkiem politycznych.Cwaniaczek z przedmieścia, którego przyłapalina | przemycie, powiedział do Tadeusza:- Ja za wielki szmondak jestem, żeby mnie było stać oddać życie za ojczyznę, ale dla panamajora mam wielkie uszanowanie.Tak, tak, trzecie uwięzienie różniło się od dwóch poprzednich.To | pierwsze.Zauważył jąjeszcze w mieście, kondukt pogrzebowy przechodził ulicą Senatorską.Zapamiętał niebieską bluzkę,od której odbijały jasne włosy.Upięła je do góry, ale niesforne kosmyki wymykały | się spodklamry i wijąc się opadały na kark.Tadeusz zawsze czuł się 1 bezradny wobec tego nagromadzeniakobiecości w jednej osobie.Każdy ruch Karoliny, ręka wędrująca do włosów, uśmiech, skrzywieniewarg powodowały w nim zamęt.Nie umiał sobie poradzić z tym wizerunkiem, który był takzmienny, za każdym razem inny i ponad wszystko intrygujący.Ilekroć jechał do Lechic, odczuwałnapięcie.Wiedział, że ją zobaczy, chociażby z daleka.A kiedy jej właśnie w Lechicach nie było,czuł się głęboko rozczarowany, oczywiście nie | przyznając się do tego przed sobą.Usiłował trzymać się w karbach.W końcu to była żona jego przełożonego i przyjaciela.Nie wolno mu byłomyśleć o niej w sposób prywatny.Ale niestety myślał tak o niej bardzo często.Powtarzał mu sięsen.Karolina stoi nad rwącą rzeką i wrzuca do niej patyki, które woda zaraz unosi, topi w wirach.Tadeusz chce ją ostrzec, że stoi za blisko brzegu, który jest taki urwisty, chce dotknąć jej ramienia,ale brakuje mu odwagi.Gotów jest jednak pospieszyć jej z pomocą, ratować ją z narażeniem życia.Sen wobec tego, co się stało potem, był jak okrutna kpina.Z niego.Z jego uczuć.Kiedy jązobaczył pośród tłumu, przeraził się.Czuł, że jej obecność w kondukcie ma ścisły związek z tym,co się wydarzyło w Lechicach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl