[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przecież uwierzył pan w ich informacje o trzech bombach itrzech osobach z identycznymi czerwonymi plecakami.Kunze przestał na moment jeść i pochylił się do przodu,zaciekawiony, co na to Wurth.8 4Zastępca dyrektora spojrzał na Maggie, przeniósł wzrok na Kunzego iwreszcie na senatora Fostera, który sączył martini, ale uniósł brwi, byokazać, że także oczekuje odpowiedzi.- W chwili obecnej uważają, że eksplozje ograniczyły się dotrzeciego piętra, tyle że dzień po Zwięcie Dziękczynienia w centrumhandlowym były prawdziwe tłumy.Szacują, że od stu pięćdziesięciudo dwustu tysięcy ludzi.Sądząc z siły wybuchu każdego z plecaków.- Wurth wzruszyłramionami, wiedział tyle, co oni.- Nikt dotąd nie policzył ciał, jeśli towłaśnie chcecie ode mnie usłyszeć, ale powiem wam, że wstępneraporty pokazują, że jest zle, bardzo zle.ROZDZIAA OSIEMNASTYMall of AmericaAsante stracił okazję.Nie znosił sytuacji, w których czuł siębezradny.Patrzył na tę młodą kobietę, która znalazła się poza jego zasięgiem.Wcisnęła się głębiej w tłum ludzi, którzy zwartą grupą parli donajbliższego wyjścia z centrum.Asante nie rozpoznał młodegomężczyzny, który do niej machał.W każdym razie to nie był DixonLee.Tutaj, na dole, umundurowani policjanci z bronią krzyczeli naludzi, żeby podnieśli ręce.Mieli na sobie kuloodporne kamizelki i8 5niebieskie dżinsy, odznaki były dobrze widoczne, przypięte doramion albo ud.Przy bocznym wejściu usiłowali zrobić przejście dlastrażaków i ratowników.Prawdziwych ratowników.Asante powściągnął chęć zdjęcia z głowy czapki i schowania jej doworka.Zostawił ją i jak papuga powtarzał za policjantami, żebyzrobić mu przejście.Tyle że Asante kierował się w przeciwną stronę.Po raz drugi w ciągu godziny śpieszył do tylnego wyjścia dla pracow-ników.Maszerował żwawo, ale nie biegł, jednych odpychał podrodze, przez większe grupy się przeciskał.Wyjście służbowe niebyło oznakowane, więc w pobliżu nikt się nie tłoczył.Wyśliznął sięprzez ciężkie drzwi.Alarm, który wcześniej wyłączył, milczał,chociaż w całym tym chórze alarmów, gwizdków i syren nie miało towiększego znaczenia.Błyskawicznie skręcił za pojemniki na śmieci i ukrywał się tam,póki dobrze się nie rozejrzał.Potem wciąż w czapce, żeby dodać sobieanimuszu, ruszył przez parking.Panował taki chaos, że niespodziewał się, by ktoś zwrócił na niego uwagę.Znieg zaczął mocniejpadać.Wiatr się wzmógł.Pogoda okazała się nieoczekiwanymsprzymierzeńcem.Zanim dotarł do samochodu, włączył bezprzewodową słuchawkę iwystukał kilka cyfr na miniaturowym komputerze przymocowanymdo nadgarstka.Po paru sekundach odezwał się głos, tym razem kobiecy, spokojny ipełen gotowości:8 6- Tak? "Asante posłużył się panelem dotykowym komputera.- Przesyłam dwa zdjęcia.- Zciągnąwszy rękawiczkę, przesuwałpalcem po ekranie.Na ruchomych schodach zrobił telefonem paręzdjęć.- Ta kobieta mogła być wcześniej z Kurierem Numer Trzy -ciągnął.- Pewnie dlatego to od niej pochodzi sygnał.- Postukał wklawisze i znów dotknął ekranu, żeby wysłać zdjęcia, jego palcedziałały sprawnie, bez wahania.- Chcę, żebyście mi powiedzieli, kimsą ci ludzie.Znajdzcie wszystko, co możliwe na ich temat.Zacznijcieod kobiety.Chcę znać wszystkie podstawowe informacje: kartykredytowe, prawo jazdy, paszport, hipoteka, przyjmowane leki,rodzice, rodzeństwo.- Nie ma sprawy.- Dam wam znać, kiedy i które zdjęcia wypuścić, jak planowaliśmy.- Zrobione.Coś jeszcze?- Muszę złapać samolot.Danko niech śledzi sygnał GPS KurieraNumer Trzy.- Otworzył stronę, która pokazywała zielone mrugająceświatełko.Okazało się, że sygnał w dalszym ciągu nadawany był zwnętrza centrum handlowego.Asante wsiadł do samochodu i baczniesię rozglądał, patrząc na drugą stronę ulicy.Zastanawiał się, czy możejednak nie wykończyć tej kobiety tutaj.- Sir, chyba mogę zrobić coś więcej.- Słucham?8 7- Mam ostatnie wiadomości tekstowe pochodzące od nadawcy tegosygnału.Właśnie mam je przed sobą.Powiem Danko, dokąd udaje sięobiekt naszego zainteresowania.Oczywiście.Jak mógł zapomnieć.Uśmiechnął się.Jednak sprawanie była taka beznadziejna.- Dokąd?- Do szpitala St.Mary.Podczas naszej rozmowy szukał w google'uwskazówek, jak tam dotrzeć.Prawdę mówiąc.- kobieta urwała namoment - mam dostęp do wszystkich SMS-ów wysyłanych iotrzymywanych przez nadawcę tego sygnału.ROZDZIAA DZIEWITNASTYMall of AmericaBloomington, Minnesota8 8Nick Morrelli szedł za prowadzącym go ochroniarzem do głównegowejścia centrum handlowego.Strzepał śnieg z płaszcza i przeczesałwłosy ręką w rękawiczce.Zimowe buty.Powinien był włożyć zimowe buty.Pakując się w pośpiechu, nie pomyślał o nich.W Omaha nie padałśnieg.Towarzyszący mu mężczyzna, który na lotnisku przedstawił sięjako Jerry Yarden, twierdził stanowczo, że śnieżyca odpuszcza.Brzmiało to tak, jakby kilkunastocentymetrowa warstwa śniegu naziemi zupełnie nie przeszkadzała w chodzeniu.No, ale w końcu byliw Minnesocie.- Za jakąś godzinę przestanie padać - powiedział Yarden.Nick z trudem dotrzymywał mu kroku.Choć przewyższał go prawieo głowę, to Yarden razniej maszerował przez parking centrumhandlowego.Ale miał wysokie buty.W końcu Nick zwolnił i pozwolił, by Yarden szedł przodem aż dokolejnej policyjnej blokady.Ta była już trzecia.Podczas gdy Yardensię legitymował, Nick podszedł do niego ostrożnie.W skórzanychmokasynach miał pełno śniegu.Bał się, że się poślizgnie i zrobi zsiebie głupka.Czekał na swoją kolej, a potem bez słowa pokazałpolicjantowi przy wejściu do budynku odznakę i dokument z firmyochroniarskiej potwierdzający jego tożsamość.Policjant miał odznakęprzypiętą do spodni na udzie.Na ramieniu z kolei nosił walkie-talkie.Był ubrany w czarną wełnianą czapkę i kuloodporną kamizelkę, zprzodu na jednym i na drugim widniały białe litery układające się w8 9słowo Policja".W jednej ręce trzymał broń, drugą wziął od Nickadokumenty i podniósł je na wysokość oczu, żeby nie pochylać głowyi nie stracić z widoku nic, co dzieje się wokół niego.Spojrzał na Nicka surowo, nie tylko porównując zdjęcie z osobą,ale jakby chciał się przekonać, czy zdołałby tego faceta złamać,znalezć w nim jakąś słabość, odkryć oszustwo, nim puści go dalej.Nick chciał mu powiedzieć, że docenia jego skrupulatność, ale tymsamym dałby do zrozumienia, że spodziewał się dość pobieżnejkontroli.A zatem zachował milczenie i przyjął z powrotemdokumenty wyłącznie ze skinieniem głowy.Gdy tylko policjant ichprzepuścił, natychmiast przestał się nimi interesować, skupiony nakolejnym ewentualnym zagrożeniu.Chociaż wszystkie bomby, jak przypuszczano, wybuchły natrzecim piętrze, nawet na parterze nie brakowało śladów eksplozji.Zogromnego świątecznego wieńca smętnie zwisały rozmaite śmieci.Na choince stojącej w centralnej części atrium prócz ozdób wisiałyjakieś strzępy i połyskiwały odłamki.Tutaj, na dole, spryskiwacze nie zostały uruchomione, a mimo topanowała przejmująca wilgoć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Przecież uwierzył pan w ich informacje o trzech bombach itrzech osobach z identycznymi czerwonymi plecakami.Kunze przestał na moment jeść i pochylił się do przodu,zaciekawiony, co na to Wurth.8 4Zastępca dyrektora spojrzał na Maggie, przeniósł wzrok na Kunzego iwreszcie na senatora Fostera, który sączył martini, ale uniósł brwi, byokazać, że także oczekuje odpowiedzi.- W chwili obecnej uważają, że eksplozje ograniczyły się dotrzeciego piętra, tyle że dzień po Zwięcie Dziękczynienia w centrumhandlowym były prawdziwe tłumy.Szacują, że od stu pięćdziesięciudo dwustu tysięcy ludzi.Sądząc z siły wybuchu każdego z plecaków.- Wurth wzruszyłramionami, wiedział tyle, co oni.- Nikt dotąd nie policzył ciał, jeśli towłaśnie chcecie ode mnie usłyszeć, ale powiem wam, że wstępneraporty pokazują, że jest zle, bardzo zle.ROZDZIAA OSIEMNASTYMall of AmericaAsante stracił okazję.Nie znosił sytuacji, w których czuł siębezradny.Patrzył na tę młodą kobietę, która znalazła się poza jego zasięgiem.Wcisnęła się głębiej w tłum ludzi, którzy zwartą grupą parli donajbliższego wyjścia z centrum.Asante nie rozpoznał młodegomężczyzny, który do niej machał.W każdym razie to nie był DixonLee.Tutaj, na dole, umundurowani policjanci z bronią krzyczeli naludzi, żeby podnieśli ręce.Mieli na sobie kuloodporne kamizelki i8 5niebieskie dżinsy, odznaki były dobrze widoczne, przypięte doramion albo ud.Przy bocznym wejściu usiłowali zrobić przejście dlastrażaków i ratowników.Prawdziwych ratowników.Asante powściągnął chęć zdjęcia z głowy czapki i schowania jej doworka.Zostawił ją i jak papuga powtarzał za policjantami, żebyzrobić mu przejście.Tyle że Asante kierował się w przeciwną stronę.Po raz drugi w ciągu godziny śpieszył do tylnego wyjścia dla pracow-ników.Maszerował żwawo, ale nie biegł, jednych odpychał podrodze, przez większe grupy się przeciskał.Wyjście służbowe niebyło oznakowane, więc w pobliżu nikt się nie tłoczył.Wyśliznął sięprzez ciężkie drzwi.Alarm, który wcześniej wyłączył, milczał,chociaż w całym tym chórze alarmów, gwizdków i syren nie miało towiększego znaczenia.Błyskawicznie skręcił za pojemniki na śmieci i ukrywał się tam,póki dobrze się nie rozejrzał.Potem wciąż w czapce, żeby dodać sobieanimuszu, ruszył przez parking.Panował taki chaos, że niespodziewał się, by ktoś zwrócił na niego uwagę.Znieg zaczął mocniejpadać.Wiatr się wzmógł.Pogoda okazała się nieoczekiwanymsprzymierzeńcem.Zanim dotarł do samochodu, włączył bezprzewodową słuchawkę iwystukał kilka cyfr na miniaturowym komputerze przymocowanymdo nadgarstka.Po paru sekundach odezwał się głos, tym razem kobiecy, spokojny ipełen gotowości:8 6- Tak? "Asante posłużył się panelem dotykowym komputera.- Przesyłam dwa zdjęcia.- Zciągnąwszy rękawiczkę, przesuwałpalcem po ekranie.Na ruchomych schodach zrobił telefonem paręzdjęć.- Ta kobieta mogła być wcześniej z Kurierem Numer Trzy -ciągnął.- Pewnie dlatego to od niej pochodzi sygnał.- Postukał wklawisze i znów dotknął ekranu, żeby wysłać zdjęcia, jego palcedziałały sprawnie, bez wahania.- Chcę, żebyście mi powiedzieli, kimsą ci ludzie.Znajdzcie wszystko, co możliwe na ich temat.Zacznijcieod kobiety.Chcę znać wszystkie podstawowe informacje: kartykredytowe, prawo jazdy, paszport, hipoteka, przyjmowane leki,rodzice, rodzeństwo.- Nie ma sprawy.- Dam wam znać, kiedy i które zdjęcia wypuścić, jak planowaliśmy.- Zrobione.Coś jeszcze?- Muszę złapać samolot.Danko niech śledzi sygnał GPS KurieraNumer Trzy.- Otworzył stronę, która pokazywała zielone mrugająceświatełko.Okazało się, że sygnał w dalszym ciągu nadawany był zwnętrza centrum handlowego.Asante wsiadł do samochodu i baczniesię rozglądał, patrząc na drugą stronę ulicy.Zastanawiał się, czy możejednak nie wykończyć tej kobiety tutaj.- Sir, chyba mogę zrobić coś więcej.- Słucham?8 7- Mam ostatnie wiadomości tekstowe pochodzące od nadawcy tegosygnału.Właśnie mam je przed sobą.Powiem Danko, dokąd udaje sięobiekt naszego zainteresowania.Oczywiście.Jak mógł zapomnieć.Uśmiechnął się.Jednak sprawanie była taka beznadziejna.- Dokąd?- Do szpitala St.Mary.Podczas naszej rozmowy szukał w google'uwskazówek, jak tam dotrzeć.Prawdę mówiąc.- kobieta urwała namoment - mam dostęp do wszystkich SMS-ów wysyłanych iotrzymywanych przez nadawcę tego sygnału.ROZDZIAA DZIEWITNASTYMall of AmericaBloomington, Minnesota8 8Nick Morrelli szedł za prowadzącym go ochroniarzem do głównegowejścia centrum handlowego.Strzepał śnieg z płaszcza i przeczesałwłosy ręką w rękawiczce.Zimowe buty.Powinien był włożyć zimowe buty.Pakując się w pośpiechu, nie pomyślał o nich.W Omaha nie padałśnieg.Towarzyszący mu mężczyzna, który na lotnisku przedstawił sięjako Jerry Yarden, twierdził stanowczo, że śnieżyca odpuszcza.Brzmiało to tak, jakby kilkunastocentymetrowa warstwa śniegu naziemi zupełnie nie przeszkadzała w chodzeniu.No, ale w końcu byliw Minnesocie.- Za jakąś godzinę przestanie padać - powiedział Yarden.Nick z trudem dotrzymywał mu kroku.Choć przewyższał go prawieo głowę, to Yarden razniej maszerował przez parking centrumhandlowego.Ale miał wysokie buty.W końcu Nick zwolnił i pozwolił, by Yarden szedł przodem aż dokolejnej policyjnej blokady.Ta była już trzecia.Podczas gdy Yardensię legitymował, Nick podszedł do niego ostrożnie.W skórzanychmokasynach miał pełno śniegu.Bał się, że się poślizgnie i zrobi zsiebie głupka.Czekał na swoją kolej, a potem bez słowa pokazałpolicjantowi przy wejściu do budynku odznakę i dokument z firmyochroniarskiej potwierdzający jego tożsamość.Policjant miał odznakęprzypiętą do spodni na udzie.Na ramieniu z kolei nosił walkie-talkie.Był ubrany w czarną wełnianą czapkę i kuloodporną kamizelkę, zprzodu na jednym i na drugim widniały białe litery układające się w8 9słowo Policja".W jednej ręce trzymał broń, drugą wziął od Nickadokumenty i podniósł je na wysokość oczu, żeby nie pochylać głowyi nie stracić z widoku nic, co dzieje się wokół niego.Spojrzał na Nicka surowo, nie tylko porównując zdjęcie z osobą,ale jakby chciał się przekonać, czy zdołałby tego faceta złamać,znalezć w nim jakąś słabość, odkryć oszustwo, nim puści go dalej.Nick chciał mu powiedzieć, że docenia jego skrupulatność, ale tymsamym dałby do zrozumienia, że spodziewał się dość pobieżnejkontroli.A zatem zachował milczenie i przyjął z powrotemdokumenty wyłącznie ze skinieniem głowy.Gdy tylko policjant ichprzepuścił, natychmiast przestał się nimi interesować, skupiony nakolejnym ewentualnym zagrożeniu.Chociaż wszystkie bomby, jak przypuszczano, wybuchły natrzecim piętrze, nawet na parterze nie brakowało śladów eksplozji.Zogromnego świątecznego wieńca smętnie zwisały rozmaite śmieci.Na choince stojącej w centralnej części atrium prócz ozdób wisiałyjakieś strzępy i połyskiwały odłamki.Tutaj, na dole, spryskiwacze nie zostały uruchomione, a mimo topanowała przejmująca wilgoć [ Pobierz całość w formacie PDF ]