[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo nastrój, wcześniej bardzo przygnębiający, nagle zmienił się o stoosiemdziesiąt stopni.Azy Olivii obeschły w jednej chwili.W podskokach znalazła się przysamochodzie iszybko zajęła miejsce, nawet się nie obejrzała.Koncentrowała się wyłącznie nastojącym obok niej pudełku.Nawet Polly, jej nieodłączna towarzyszka, została zdegradowanaibezceremonialnie rzucona na drugie siedzenie.- Siadaj tam, Polly - nakazała Olivia.- %7łeby piesek mógł być ze mną.Tak, malutkipieseczku? Wszystko dobrze?Pożegnała się z nami jakby mimochodem.- Pa, pa Mike! Pa, pa Casey! Pa, pa wszyscy! - zatrajkotała.- Powiem wam, jaknazwałam pieska, jak już wymyślę!Cmoknęła nas po kolei, obiecała wysłać nam zdjęcia i odjechała, machając radośniena pożegnanie.Tak mnie zamurowało, że stałam przez chwilę i patrzyłam za oddalającym sięsamochodem, niezdolna w pełni pojąć, co się właściwie przed chwilą wydarzyło.- Oj, mamuś, mamuś - roześmiała się Riley, która w takich momentach zawsze lubiładowcipkować.- Powinnaś widzieć swoją minę! Co za widok! - Zamrugałam.- Serio.Normalnie bezcenny! Naprawdę szykowałaś się na dramatyczne pożegnanie, co?Promienny uśmiech córki wyrwał mnie z otępienia.- A wy nie? - mruknęłam urażona, bo i Riley, i Kieron zaśmiewali się do rozpuku.Zauważyłam, że Mike też się śmieje, więc zrobiłam jeszcze bardziej obrażoną minę.- No bojak to jest, że jakiś cholerny szczeniak okazuje się ważniejszy?!- U ciebie to chyba syndrom pustego gniazda - wymądrzał się John Fulshaw wponiedziałek.Zadzwoniłam do niego złożyć sprawozdanie.Tak naprawdę nie musiałam,miałam na to czas, ale w domu było zdecydowanie za cicho i bardzo potrzebowałam usłyszećjego głos.- W tym problem - ciągnął.- Bardzo dużo z siebie dajesz i zamartwiasz się, żedzieci będą za tobą strasznie tęsknić, prawda? I oczywiście będą - dodał dyplomatycznie.- Napewno.Ale poradzą sobie.Wiesz o tym.Dokonałaś z nimi prawdziwych cudów.Obojedokonaliście.- Może trochę - powiedziałam.- Staraliśmy się.Tylko tyle mogliśmy dla nich zrobić.- Słuchaj, Casey.Właściwie dobrze, że dzwonisz.Poczułam, że na te słowa dłoń zaciska mi się mocniej na słuchawce.Oo.Co się stało?- Mów - nakazałam niespokojnie, modląc się w duchu, żeby nie usłyszeć żadnychzłych wieści.- Co jest?- Zdarzyło się coś bardzo dziwnego - powiedział, ale głos miał pogodny.Odetchnęłam.Ale tylko trochę.- Właściwie nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymśtakim.- Z czym?- Bo widzisz, do ośrodka pomocy społecznej zgłosił się ośmioletni chłopiec.Z tego,co mi wiadomo, przyszedł zupełnie sam.I zażądał, aby umieścić go w rodzinie zastępczej.- I? - Z mocnym biciem serca czekałam na puentę.Doczekałam się.- I co ty na to, Casey? - dokończył ze śmiechem John.Droga Casey, koham cię baaaaaardzo i Ash też.Kohamy twoje buziaki i pszytulanie,ale jak Myk nas całuje to łaskocze brodom.Tensknimy za tobą i myślimy o tobie cały czas,zostaw nasze rysunki na ścianie, koham cię, Olivia Wardhill, lat 7xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxList zajmuje zaszczytne miejsce pod zdjęciem Olivii i Ashtona zrobionym na plaży wpołudniowej Walii.Uśmiecham się za każdym razem, gdy je widzę, bo przypominam sobieich piski i przerażone buzie, gdy po raz pierwszy zobaczyli morze.Minęły dwa lata, oboje radzą sobie doskonale, a moje obawy związane z tym, żezostali rozdzieleni, na szczęście szybko się rozwiały.Nowi opiekunowie okazali się mądrzy iwrażliwi na potrzeby swoich podopiecznych i choć rodzeństwo nie mieszka razem, topozostaje ze sobą w stałym kontakcie, a w chwili, gdy piszę te słowa, nadal łączy ich bardzosilna więz.My też się z nimi widujemy.Odwiedzają nas w czasie ferii i wakacji.I jestem z nich niesamowicie dumna.Co do spraw ujawnionych przez dzieci w czasie, gdy jeszcze z nami mieszkały, toOlivia podczas kolejnych wizyt u psychologa bardzo się otworzyła.Do tej pory nikt z rodzinydzieciaków nie został aresztowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Bo nastrój, wcześniej bardzo przygnębiający, nagle zmienił się o stoosiemdziesiąt stopni.Azy Olivii obeschły w jednej chwili.W podskokach znalazła się przysamochodzie iszybko zajęła miejsce, nawet się nie obejrzała.Koncentrowała się wyłącznie nastojącym obok niej pudełku.Nawet Polly, jej nieodłączna towarzyszka, została zdegradowanaibezceremonialnie rzucona na drugie siedzenie.- Siadaj tam, Polly - nakazała Olivia.- %7łeby piesek mógł być ze mną.Tak, malutkipieseczku? Wszystko dobrze?Pożegnała się z nami jakby mimochodem.- Pa, pa Mike! Pa, pa Casey! Pa, pa wszyscy! - zatrajkotała.- Powiem wam, jaknazwałam pieska, jak już wymyślę!Cmoknęła nas po kolei, obiecała wysłać nam zdjęcia i odjechała, machając radośniena pożegnanie.Tak mnie zamurowało, że stałam przez chwilę i patrzyłam za oddalającym sięsamochodem, niezdolna w pełni pojąć, co się właściwie przed chwilą wydarzyło.- Oj, mamuś, mamuś - roześmiała się Riley, która w takich momentach zawsze lubiładowcipkować.- Powinnaś widzieć swoją minę! Co za widok! - Zamrugałam.- Serio.Normalnie bezcenny! Naprawdę szykowałaś się na dramatyczne pożegnanie, co?Promienny uśmiech córki wyrwał mnie z otępienia.- A wy nie? - mruknęłam urażona, bo i Riley, i Kieron zaśmiewali się do rozpuku.Zauważyłam, że Mike też się śmieje, więc zrobiłam jeszcze bardziej obrażoną minę.- No bojak to jest, że jakiś cholerny szczeniak okazuje się ważniejszy?!- U ciebie to chyba syndrom pustego gniazda - wymądrzał się John Fulshaw wponiedziałek.Zadzwoniłam do niego złożyć sprawozdanie.Tak naprawdę nie musiałam,miałam na to czas, ale w domu było zdecydowanie za cicho i bardzo potrzebowałam usłyszećjego głos.- W tym problem - ciągnął.- Bardzo dużo z siebie dajesz i zamartwiasz się, żedzieci będą za tobą strasznie tęsknić, prawda? I oczywiście będą - dodał dyplomatycznie.- Napewno.Ale poradzą sobie.Wiesz o tym.Dokonałaś z nimi prawdziwych cudów.Obojedokonaliście.- Może trochę - powiedziałam.- Staraliśmy się.Tylko tyle mogliśmy dla nich zrobić.- Słuchaj, Casey.Właściwie dobrze, że dzwonisz.Poczułam, że na te słowa dłoń zaciska mi się mocniej na słuchawce.Oo.Co się stało?- Mów - nakazałam niespokojnie, modląc się w duchu, żeby nie usłyszeć żadnychzłych wieści.- Co jest?- Zdarzyło się coś bardzo dziwnego - powiedział, ale głos miał pogodny.Odetchnęłam.Ale tylko trochę.- Właściwie nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymśtakim.- Z czym?- Bo widzisz, do ośrodka pomocy społecznej zgłosił się ośmioletni chłopiec.Z tego,co mi wiadomo, przyszedł zupełnie sam.I zażądał, aby umieścić go w rodzinie zastępczej.- I? - Z mocnym biciem serca czekałam na puentę.Doczekałam się.- I co ty na to, Casey? - dokończył ze śmiechem John.Droga Casey, koham cię baaaaaardzo i Ash też.Kohamy twoje buziaki i pszytulanie,ale jak Myk nas całuje to łaskocze brodom.Tensknimy za tobą i myślimy o tobie cały czas,zostaw nasze rysunki na ścianie, koham cię, Olivia Wardhill, lat 7xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxList zajmuje zaszczytne miejsce pod zdjęciem Olivii i Ashtona zrobionym na plaży wpołudniowej Walii.Uśmiecham się za każdym razem, gdy je widzę, bo przypominam sobieich piski i przerażone buzie, gdy po raz pierwszy zobaczyli morze.Minęły dwa lata, oboje radzą sobie doskonale, a moje obawy związane z tym, żezostali rozdzieleni, na szczęście szybko się rozwiały.Nowi opiekunowie okazali się mądrzy iwrażliwi na potrzeby swoich podopiecznych i choć rodzeństwo nie mieszka razem, topozostaje ze sobą w stałym kontakcie, a w chwili, gdy piszę te słowa, nadal łączy ich bardzosilna więz.My też się z nimi widujemy.Odwiedzają nas w czasie ferii i wakacji.I jestem z nich niesamowicie dumna.Co do spraw ujawnionych przez dzieci w czasie, gdy jeszcze z nami mieszkały, toOlivia podczas kolejnych wizyt u psychologa bardzo się otworzyła.Do tej pory nikt z rodzinydzieciaków nie został aresztowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]