[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I może zaÅ›wiadczyć, że mówimy prawdÄ™.On wkrótce tu przyjedzie.Twarz Anniki siÄ™ rozjaÅ›niÅ‚a.- Powinien przyjechać - mruknÄ…Å‚ rektor.- Bo doktor Parkinson zÅ‚ożyÅ‚ na wasdoniesienie w policji.A jutro rano caÅ‚a sprawa bÄ™dzie w gazetach.Jeden z profesorów uczestniczÄ…cych w rozmowie powiedziaÅ‚ zÅ‚oÅ›liwie:- ZÅ‚ożyÅ‚ w policji doniesienie w sprawie kradzieży korony, której nikt nie widziaÅ‚?Parkinson udaÅ‚, że nie sÅ‚yszy.NastÄ™pnego dnia gazety krzyczaÅ‚y wielkimi tytuÅ‚ami: Sensacyjne odkrycie nazachodnim wybrzeżu. Pracownik nauki oskarża studentów o kradzież. NiezwykÅ‚ej war-toÅ›ci zabytek zaginÄ…Å‚.Gdzie znajduje siÄ™ korona króla Cadallana? Czy historia królewskiejkorony okaże siÄ™ blefem? I tak dalej.Studenci zostali wezwani do komisariatu na pierwsze przesÅ‚uchania.ZÅ‚ożyliodpowiednie oÅ›wiadczenia, przedstawili, co mieli do powiedzenia, i zostali zwolnieni.Poproszono ich tylko, by nie opuszczali miasta.Wracali do domu w milczeniu ze zwieszonymi gÅ‚owami, z rÄ™kami w kieszeniach.Przez dÅ‚uższy czas żadne nie byÅ‚o w stanie nic powiedzieć.W koÅ„cu Tone wybuchnęła:- On chyba oszalaÅ‚! Co on chce osiÄ…gnąć?- Mnie ciekawi co innego - powiedziaÅ‚ Martin.- Ja chciaÅ‚bym wiedzieć, jak on siÄ™ ztego wszystkiego wykaraska?- On po prostu wygrywa bezczelnoÅ›ciÄ… - stwierdziÅ‚ Jørgen.- Bardzo bym chciaÅ‚, żebyoni przeprowadzili próbÄ™, dali mu do odczytania podobny tekst, zapisany tego samegorodzaju runami.Nie odczytaÅ‚by ani sÅ‚owa! SÅ‚yszeliÅ›cie, co on powiedziaÅ‚ rektorowi o nas? Kompletnie siÄ™ we wszystkim pogubili.Ja musiaÅ‚em nimi pokierować, rzecz jasna, a onikorzystali z mojej wiedzy fachowej jak maÅ‚e dzieci.Z trudem nadążali za moimiobjaÅ›nieniami.WidziaÅ‚ kto kiedy podobnÄ… bezczelność!- Kiedy tylko przyjedzie Ron, Parkinson bÄ™dzie skoÅ„czony - pocieszaÅ‚a ich Annika.- On nie wierzy, że Ron siÄ™ jeszcze pokaże! I wÅ‚aÅ›nie na to liczy - powiedziaÅ‚ Jørgen,nie zdajÄ…c sobie sprawy, jak bezlitoÅ›nie gasi nadziejÄ™ Anniki.Nagle na rogu ulicy zderzyli siÄ™ z jakimÅ› mÅ‚odym czÅ‚owiekiem.- Czy to naprawdÄ™ wy? - rozlegÅ‚ siÄ™ znajomy gÅ‚os.- A ja wydzwaniam do was przezcaÅ‚e przedpoÅ‚udnie.Już zaczÄ…Å‚em myÅ›leć, że wciąż jeszcze siedzicie w Steinheia.- Knut! - woÅ‚ali jedno przez drugie uradowani.Zciskali go i obejmowali.Wkrótce potem, w pobliskiej kawiarni, Knut wysÅ‚uchiwaÅ‚ ich gorÄ…czkowych pytaÅ„.RozpoczÄ…Å‚ Martin.- PowinniÅ›my wszystko rozważyć spokojnie i po kolei - rzekÅ‚.- Po pierwsze: Czy Ronjest draniem?- Ron draniem? Nic podobnego! To najbardziej godny zaufania czÅ‚owiek na Å›wiecie!Annika jaÅ›niaÅ‚a jak sÅ‚oÅ„ce.- Powiedz mi jednak.- pytaÅ‚ dalej Martin.- Czy on naprawdÄ™ jest taki chory?- OczywiÅ›cie, że jest! Stary, ty nie masz pojÄ™cia, ile czasu on spÄ™dziÅ‚ w różnychszpitalach!Martin i Annika wymienili spojrzenia.Martin już chciaÅ‚ zapytać o zdrowiepsychiczne, gdy Knut oÅ›wiadczyÅ‚:- ZresztÄ… on w tym roku nie przyjedzie do Steinheia.- Wiemy o tym - potwierdziÅ‚ Jørgen.- Już tam byÅ‚.Knut zmarszczyÅ‚ brwi.- Co chcesz przez to powiedzieć?- To, że byÅ‚ w Steinheia razem z nami, i to przez caÅ‚y czas.ZalegÅ‚a bardzo dÅ‚uga cisza.- Nie bardzo to rozumiem - westchnÄ…Å‚ Knut.- Ron nie mógÅ‚ być w Steinheia! Ciotkami dopiero co opowiadaÅ‚a, że dostaÅ‚a od niego list.Z Hiszpanii.PoczuÅ‚ siÄ™ na tyle dobrze, żemógÅ‚ tam pojechać, i ciepÅ‚y klimat zdziaÅ‚aÅ‚ podobno cuda!- Ależ on byÅ‚ w Steinheia! - upieraÅ‚a siÄ™ Tone.- MusiaÅ‚by mieć zdolność bardzoszybkiego przenoszenia siÄ™ z miejsca na miejsce.Martin stwierdziÅ‚, że twarz Anniki zrobiÅ‚a siÄ™ biaÅ‚a.Dziewczyna w zamyÅ›leniupocieraÅ‚a nadgarstek.- Knut - rzekÅ‚ zdÅ‚awionym gÅ‚osem.- Jak wyglÄ…da Ron? On siÄ™ nazywa RonaldFletcher, prawda?- OczywiÅ›cie, Ronald Fletcher.I pochodzi z Edynburga.Nie widziaÅ‚em go wprawdzieod kilku lat, ale jest wysoki, chudy.- Wysoki? - spytaÅ‚a Tone sceptycznie.- Mnie siÄ™ zdawaÅ‚o, że raczej niski, nawet dośćniski.Mniej wiÄ™cej taki jak ja.Szczerze mówiÄ…c tylko Annika musiaÅ‚a na niego patrzeć podgórÄ™.Choć ona czyniÅ‚a to z tym wiÄ™kszÄ… radoÅ›ciÄ….- Ron może mieć teraz jakieÅ› sześćdziesiÄ…t pięć lat - mówiÅ‚ dalej Knut.- SzpakowatewÅ‚osy.Sprawia wrażenie trochÄ™ roztargnionego, nosi okulary.A poza tym ma dÅ‚ugi, wÄ…ski nosi niebieskie oczy krótkowidza.Nagle Knut stwierdziÅ‚, że przy stoliku zrobiÅ‚o siÄ™ cicho jak makiem zasiaÅ‚.AnnikapodniosÅ‚a talerzyk z drożdżowym ciastkiem, byÅ‚a nienaturalnie blada.- I chÄ™tnie mówi po galijsku? - zapytaÅ‚ Martin.- Owszem.- Takim dziwnym, trudno zrozumiaÅ‚ym dialektem?- Trudno mi to ocenić.Nie jestem celtologiem.Z nami rozmawia wyÅ‚Ä…cznie ponorwesku.Angielskiego nie chce używać.Annika, nie masz chyba zamiaru zemdleć?Martin podaÅ‚ jej pospiesznie szklankÄ™ wody.Przerażona spojrzaÅ‚a mu w oczy.- Może miaÅ‚eÅ› racjÄ™, Martin - szepnęła pobladÅ‚ymi wargami.- Może on naprawdÄ™ byÅ‚poszuki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- I może zaÅ›wiadczyć, że mówimy prawdÄ™.On wkrótce tu przyjedzie.Twarz Anniki siÄ™ rozjaÅ›niÅ‚a.- Powinien przyjechać - mruknÄ…Å‚ rektor.- Bo doktor Parkinson zÅ‚ożyÅ‚ na wasdoniesienie w policji.A jutro rano caÅ‚a sprawa bÄ™dzie w gazetach.Jeden z profesorów uczestniczÄ…cych w rozmowie powiedziaÅ‚ zÅ‚oÅ›liwie:- ZÅ‚ożyÅ‚ w policji doniesienie w sprawie kradzieży korony, której nikt nie widziaÅ‚?Parkinson udaÅ‚, że nie sÅ‚yszy.NastÄ™pnego dnia gazety krzyczaÅ‚y wielkimi tytuÅ‚ami: Sensacyjne odkrycie nazachodnim wybrzeżu. Pracownik nauki oskarża studentów o kradzież. NiezwykÅ‚ej war-toÅ›ci zabytek zaginÄ…Å‚.Gdzie znajduje siÄ™ korona króla Cadallana? Czy historia królewskiejkorony okaże siÄ™ blefem? I tak dalej.Studenci zostali wezwani do komisariatu na pierwsze przesÅ‚uchania.ZÅ‚ożyliodpowiednie oÅ›wiadczenia, przedstawili, co mieli do powiedzenia, i zostali zwolnieni.Poproszono ich tylko, by nie opuszczali miasta.Wracali do domu w milczeniu ze zwieszonymi gÅ‚owami, z rÄ™kami w kieszeniach.Przez dÅ‚uższy czas żadne nie byÅ‚o w stanie nic powiedzieć.W koÅ„cu Tone wybuchnęła:- On chyba oszalaÅ‚! Co on chce osiÄ…gnąć?- Mnie ciekawi co innego - powiedziaÅ‚ Martin.- Ja chciaÅ‚bym wiedzieć, jak on siÄ™ ztego wszystkiego wykaraska?- On po prostu wygrywa bezczelnoÅ›ciÄ… - stwierdziÅ‚ Jørgen.- Bardzo bym chciaÅ‚, żebyoni przeprowadzili próbÄ™, dali mu do odczytania podobny tekst, zapisany tego samegorodzaju runami.Nie odczytaÅ‚by ani sÅ‚owa! SÅ‚yszeliÅ›cie, co on powiedziaÅ‚ rektorowi o nas? Kompletnie siÄ™ we wszystkim pogubili.Ja musiaÅ‚em nimi pokierować, rzecz jasna, a onikorzystali z mojej wiedzy fachowej jak maÅ‚e dzieci.Z trudem nadążali za moimiobjaÅ›nieniami.WidziaÅ‚ kto kiedy podobnÄ… bezczelność!- Kiedy tylko przyjedzie Ron, Parkinson bÄ™dzie skoÅ„czony - pocieszaÅ‚a ich Annika.- On nie wierzy, że Ron siÄ™ jeszcze pokaże! I wÅ‚aÅ›nie na to liczy - powiedziaÅ‚ Jørgen,nie zdajÄ…c sobie sprawy, jak bezlitoÅ›nie gasi nadziejÄ™ Anniki.Nagle na rogu ulicy zderzyli siÄ™ z jakimÅ› mÅ‚odym czÅ‚owiekiem.- Czy to naprawdÄ™ wy? - rozlegÅ‚ siÄ™ znajomy gÅ‚os.- A ja wydzwaniam do was przezcaÅ‚e przedpoÅ‚udnie.Już zaczÄ…Å‚em myÅ›leć, że wciąż jeszcze siedzicie w Steinheia.- Knut! - woÅ‚ali jedno przez drugie uradowani.Zciskali go i obejmowali.Wkrótce potem, w pobliskiej kawiarni, Knut wysÅ‚uchiwaÅ‚ ich gorÄ…czkowych pytaÅ„.RozpoczÄ…Å‚ Martin.- PowinniÅ›my wszystko rozważyć spokojnie i po kolei - rzekÅ‚.- Po pierwsze: Czy Ronjest draniem?- Ron draniem? Nic podobnego! To najbardziej godny zaufania czÅ‚owiek na Å›wiecie!Annika jaÅ›niaÅ‚a jak sÅ‚oÅ„ce.- Powiedz mi jednak.- pytaÅ‚ dalej Martin.- Czy on naprawdÄ™ jest taki chory?- OczywiÅ›cie, że jest! Stary, ty nie masz pojÄ™cia, ile czasu on spÄ™dziÅ‚ w różnychszpitalach!Martin i Annika wymienili spojrzenia.Martin już chciaÅ‚ zapytać o zdrowiepsychiczne, gdy Knut oÅ›wiadczyÅ‚:- ZresztÄ… on w tym roku nie przyjedzie do Steinheia.- Wiemy o tym - potwierdziÅ‚ Jørgen.- Już tam byÅ‚.Knut zmarszczyÅ‚ brwi.- Co chcesz przez to powiedzieć?- To, że byÅ‚ w Steinheia razem z nami, i to przez caÅ‚y czas.ZalegÅ‚a bardzo dÅ‚uga cisza.- Nie bardzo to rozumiem - westchnÄ…Å‚ Knut.- Ron nie mógÅ‚ być w Steinheia! Ciotkami dopiero co opowiadaÅ‚a, że dostaÅ‚a od niego list.Z Hiszpanii.PoczuÅ‚ siÄ™ na tyle dobrze, żemógÅ‚ tam pojechać, i ciepÅ‚y klimat zdziaÅ‚aÅ‚ podobno cuda!- Ależ on byÅ‚ w Steinheia! - upieraÅ‚a siÄ™ Tone.- MusiaÅ‚by mieć zdolność bardzoszybkiego przenoszenia siÄ™ z miejsca na miejsce.Martin stwierdziÅ‚, że twarz Anniki zrobiÅ‚a siÄ™ biaÅ‚a.Dziewczyna w zamyÅ›leniupocieraÅ‚a nadgarstek.- Knut - rzekÅ‚ zdÅ‚awionym gÅ‚osem.- Jak wyglÄ…da Ron? On siÄ™ nazywa RonaldFletcher, prawda?- OczywiÅ›cie, Ronald Fletcher.I pochodzi z Edynburga.Nie widziaÅ‚em go wprawdzieod kilku lat, ale jest wysoki, chudy.- Wysoki? - spytaÅ‚a Tone sceptycznie.- Mnie siÄ™ zdawaÅ‚o, że raczej niski, nawet dośćniski.Mniej wiÄ™cej taki jak ja.Szczerze mówiÄ…c tylko Annika musiaÅ‚a na niego patrzeć podgórÄ™.Choć ona czyniÅ‚a to z tym wiÄ™kszÄ… radoÅ›ciÄ….- Ron może mieć teraz jakieÅ› sześćdziesiÄ…t pięć lat - mówiÅ‚ dalej Knut.- SzpakowatewÅ‚osy.Sprawia wrażenie trochÄ™ roztargnionego, nosi okulary.A poza tym ma dÅ‚ugi, wÄ…ski nosi niebieskie oczy krótkowidza.Nagle Knut stwierdziÅ‚, że przy stoliku zrobiÅ‚o siÄ™ cicho jak makiem zasiaÅ‚.AnnikapodniosÅ‚a talerzyk z drożdżowym ciastkiem, byÅ‚a nienaturalnie blada.- I chÄ™tnie mówi po galijsku? - zapytaÅ‚ Martin.- Owszem.- Takim dziwnym, trudno zrozumiaÅ‚ym dialektem?- Trudno mi to ocenić.Nie jestem celtologiem.Z nami rozmawia wyÅ‚Ä…cznie ponorwesku.Angielskiego nie chce używać.Annika, nie masz chyba zamiaru zemdleć?Martin podaÅ‚ jej pospiesznie szklankÄ™ wody.Przerażona spojrzaÅ‚a mu w oczy.- Może miaÅ‚eÅ› racjÄ™, Martin - szepnęła pobladÅ‚ymi wargami.- Może on naprawdÄ™ byÅ‚poszuki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]