[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na niebo przesączyła się pierwsza nuta szarości, przywodząc na myślwspomnienia letniego dnia w Einfell, kiedy przyjechały furgony.Zapasykończyły się, więc zżerany głodem Klade wyskoczył na porytą koleinami spodziewając się obfitego transportu Wiśniowej Pociechy czyPorzeczkowego Snu i z rozczarowaniem ujrzał wysiadających z nich mężczyzn z karabinami, ubranych jak żołnierze, choć wyglądali, o umiał235wówczas ocenić uczucia i zachowanie na równienych i nerwowych, jak już dostawcy w rodzaju AbneraRudyego.- Wszystko w - powiedział, podchodząc do nich.- Ja naprawdę nie jestem.Oni jednak już unosili karabiny i odwracali się do Silusa, a jeden,w mundurze udekorowanym największą liczbą błyskotek, zaczął coś bardzo głośno wykrzykiwać.Pieśń się wzburzyła, las rozbrzmiał zagubionymi głosami Ludzi-Cieni, Stalmistrzowie zawyli przy kowadle, a ptakiPana Wrony wzbiły się gęstym obłokiem.Rozwibrowane wzburzenieprzepełniło nawet Silusa, Klade czuł to i widział.niemożliwe! - krzyczał Silus niewyraznie.- Nie mogę pozwolić.Lecz żołnierz pokręcił głową.Chcieli chyba, żeby wszyscy Wybrańcyweszli do ciepłego, pachnącego metalem wnętrza jednego z furgonów.- A ten, o? - zapytał inny żołnierz, obwąchując Klade'a lufą karabinu.- Co to, u licha, za jeden?Silus stanął obok.- Nikt.Przypadkiem się u nas znalazł.Nie można go samego zostawić.- Synu, pokaż rękę.Klade się zawahał.Chwycili go.- No nie, on też ma jechać.Dziś nie był jednak dzień na ale".Popchnięty końcem karabinuKlade zauważył, że spod brązów i zieleni furgonu wyziera niestaranniezamalowany napis.Może to dawny wóz - na tę niemal sięucieszył.Potem z Wielkiego Domu przywleczono Idę, żołnierze prawieją nieśli; Pan Wrona stracił część piór.Stalmistrzowie musieli zostawićwszystkie poza dłońmi.Ostatni przyszedł Kwiat, delikatniegubiąc płatki i szlochając.To wszyscy?Niebawem tak było, jeśli nie liczyć Ludzi-Cieni, którzy wpadli w furię.Paru żołnierzy wysłano do lasu, choć pieśń i tutaj była tak przenikliwa,że musieli słyszeć ją nawet ci na podwórzu.Wrócili z opuszczoną bronią,kręcąc- Panie sierżancie, nie da rady, tam tylko jakieś szmaty-duchy.Ciarychodzą gorsze niż od tej bandy tutaj.236Do furgonu wepchnięto pozostałych Wybrańców.Po krótkim sporzewsiadło dwóch żołnierzy, czule gładzących metalowy ból karabinów.KJade siedział blisko nich, wdychał przesycony strachem oddechi chciał pytać o wojnę.Sam śledził ją dokładnie, jak tylko mógł na podstawie przypadkowych gazet znajdowanych na kolcach ogradzającegoEinfell ogniociernia.się pod Bicester i Swindon,a potem, że wojska Yorkshire dołączyły do nich pod Grantham.Naweton, ze swoją dość, prawdę mówiąc, ograniczoną wiedzą wojskową, widział na strzępach drogocennych map, że po odcięciu Londynu od Preston Wschód nie ma żadnych szans.Zachodnie armaty prawie sięgałytak zwanej stolicy.Do świąt będzie po wszystkim, Klade cieszył się, żepowróci normalność i Słodycz.Ale te święta miały być dwa lata temu.- Zachodniak, tak? - zapytał żołnierz, obejrzawszy od stópdo głów.Klade potwierdził z zapałem, lecz plunął mu między nogi.Furgon, pełen mdłości i pieśni, jeńców na podwórze, gdzieich wyładowano i kazano przestać, do cholery, wyć i mamrotać, i ustawićsię w szereg.Coś dziwnie zadzwoniło Klade przez myślał, żeżołnierze zabrali ze sobą stare żelastwo z Miejsca Spotkań, ale te łańcuchybyły nowe i błyszczące.Tamtejsi w brązowych płaszczach mieli problemz włożeniem w nie dziwacznie ukształtowanych kończyn wybrańców.W odróżnieniu od tych z Miejsca Spotkań, nowe kajdany pasowałyna jak Silus, zraniony niewbitym do końca nitem, znówbełkotał prośby o uwolnienie.Zabrali go, krzyczącego, plującego i krwawiącego.Niebawem na dziedzińcu został tylko Klade i Ida.Choćwydawała się piękna, wiedział, że przez te bruzdy na twarzy i sposóbmówienia bez używania ust boją się jej bardziej niż większościWybrańców.A przywlekli ją tutaj bez peleryny, którą zwykle nosiła.On jest ze mną, powiedziała tylko, nadstawiając do zakucia czarne konary rąk, i choć wiele razy mogli ich rozdzielić, przez następne pracokresyjakby zaakceptowali tę nierozłączność, wożąc ich z miejsca na miejscew budach samochodów, wagonów, i ciężarówek.że tak będzie z tymi kajdanami.Uniosławychudłe, W istocie jednak łańcuchy dawno z nichły.Zawsze tak traktowano takich jak my.Potem napiętnują nas krzyżemz literą C.Klade widział w starych gablotach te i zdawał sobiesprawę, do czego lecz to się wcale nie przez nieskończonepodróże, tłoczne noce i niezliczone godziny w jej,237że nie jest tak a niedługo jeszcze się poprawi, kiedy przyjdą święta,Zachód wygra wojnę i wrócą do Einfell.Z niesmakiem czytał wiadomości o bitwie pod Royston, którą nawet Bristol Morning Post" nazwał znaczącym niepowodzeniem", potemo Drugim Oblężeniu Oksfordu i niekończących się potyczkach na przechodzącym z rąk do rąk kluczowym terenie pomiędzy Leeds a Yorkiem.Mapy były na wagę złota gdyby strażnicy zobaczyli, zabraliby je natychmiast, Klade był bowiem Ale zapamiętałsobie, jak wygląda kraj, i wiedział, że wojska, które połączyły się podGrantham z armią Yorkshire, zostały rozdzielone, a ich mściwe działa niesięgały już Londynu.I wojna, i ich podróże nabrały niespokojnego rytmu.Nigdy na dobrenie ustawały, nigdy się na dobre nie rozkręcały.Ani całkowita klęska, anibezsporne zwycięstwo.Zawsze zajęci, zawsze na coś czekają.Wyzwiska.Zimne pomyje.Nie ma Słodyczy, i jak się boleśnie przekonał, strażnicysię, gdy tylko się o niej wspomni.Idę, bezdzwięcznie wzdychającą, zgrzytającą kośćmi, krwawiącą ze spękanej skóry, często musielinieść do kolejnego biura czy fabryki.Coraz częściej spadało to na niego,bo przy nim najmniej jęczała i oponowała.Hopla.No, Potembetonowa podłoga.Wyciągnięte blaszanki z wodą.Dla Idy i Klade'a takwyglądał Zachodni Wysiłek Wojenny.Nie miał pojęcia, że Ida, zanim się odmieniła, pracowała w cukrowniach a zwykle zabierano ich do takich właśnie fabryk.Ogromnesilosy z się nazwami - Bolts i Kirtlings w Bristolu, FrippEddington gdzie indziej.Choć już nie produkowano tam cukru,w powietrzu wciąż unosił się lepki zapach; delikatna słodycz mieszałasię ze posmakiem nowych procesów chemicznych, tak żeKlade owi dojmująco kojarzyła się ze Słodyczą.Trzcina cukrowa, którą udało się przeszwarcować przez francuskie blokady, była zbyt cenna,by marnować ją na prozaiczne jedzenie.Równie poszukiwanej bawełnyteż nie zużywano już na banalne ubrania.Oba surowce, podobnie jakdrzewną pulpę, opiłki z kopalni i wykwity ze ścian stajni pochłaniał teraz z przemysłów produkcja materiałów wybuchowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Na niebo przesączyła się pierwsza nuta szarości, przywodząc na myślwspomnienia letniego dnia w Einfell, kiedy przyjechały furgony.Zapasykończyły się, więc zżerany głodem Klade wyskoczył na porytą koleinami spodziewając się obfitego transportu Wiśniowej Pociechy czyPorzeczkowego Snu i z rozczarowaniem ujrzał wysiadających z nich mężczyzn z karabinami, ubranych jak żołnierze, choć wyglądali, o umiał235wówczas ocenić uczucia i zachowanie na równienych i nerwowych, jak już dostawcy w rodzaju AbneraRudyego.- Wszystko w - powiedział, podchodząc do nich.- Ja naprawdę nie jestem.Oni jednak już unosili karabiny i odwracali się do Silusa, a jeden,w mundurze udekorowanym największą liczbą błyskotek, zaczął coś bardzo głośno wykrzykiwać.Pieśń się wzburzyła, las rozbrzmiał zagubionymi głosami Ludzi-Cieni, Stalmistrzowie zawyli przy kowadle, a ptakiPana Wrony wzbiły się gęstym obłokiem.Rozwibrowane wzburzenieprzepełniło nawet Silusa, Klade czuł to i widział.niemożliwe! - krzyczał Silus niewyraznie.- Nie mogę pozwolić.Lecz żołnierz pokręcił głową.Chcieli chyba, żeby wszyscy Wybrańcyweszli do ciepłego, pachnącego metalem wnętrza jednego z furgonów.- A ten, o? - zapytał inny żołnierz, obwąchując Klade'a lufą karabinu.- Co to, u licha, za jeden?Silus stanął obok.- Nikt.Przypadkiem się u nas znalazł.Nie można go samego zostawić.- Synu, pokaż rękę.Klade się zawahał.Chwycili go.- No nie, on też ma jechać.Dziś nie był jednak dzień na ale".Popchnięty końcem karabinuKlade zauważył, że spod brązów i zieleni furgonu wyziera niestaranniezamalowany napis.Może to dawny wóz - na tę niemal sięucieszył.Potem z Wielkiego Domu przywleczono Idę, żołnierze prawieją nieśli; Pan Wrona stracił część piór.Stalmistrzowie musieli zostawićwszystkie poza dłońmi.Ostatni przyszedł Kwiat, delikatniegubiąc płatki i szlochając.To wszyscy?Niebawem tak było, jeśli nie liczyć Ludzi-Cieni, którzy wpadli w furię.Paru żołnierzy wysłano do lasu, choć pieśń i tutaj była tak przenikliwa,że musieli słyszeć ją nawet ci na podwórzu.Wrócili z opuszczoną bronią,kręcąc- Panie sierżancie, nie da rady, tam tylko jakieś szmaty-duchy.Ciarychodzą gorsze niż od tej bandy tutaj.236Do furgonu wepchnięto pozostałych Wybrańców.Po krótkim sporzewsiadło dwóch żołnierzy, czule gładzących metalowy ból karabinów.KJade siedział blisko nich, wdychał przesycony strachem oddechi chciał pytać o wojnę.Sam śledził ją dokładnie, jak tylko mógł na podstawie przypadkowych gazet znajdowanych na kolcach ogradzającegoEinfell ogniociernia.się pod Bicester i Swindon,a potem, że wojska Yorkshire dołączyły do nich pod Grantham.Naweton, ze swoją dość, prawdę mówiąc, ograniczoną wiedzą wojskową, widział na strzępach drogocennych map, że po odcięciu Londynu od Preston Wschód nie ma żadnych szans.Zachodnie armaty prawie sięgałytak zwanej stolicy.Do świąt będzie po wszystkim, Klade cieszył się, żepowróci normalność i Słodycz.Ale te święta miały być dwa lata temu.- Zachodniak, tak? - zapytał żołnierz, obejrzawszy od stópdo głów.Klade potwierdził z zapałem, lecz plunął mu między nogi.Furgon, pełen mdłości i pieśni, jeńców na podwórze, gdzieich wyładowano i kazano przestać, do cholery, wyć i mamrotać, i ustawićsię w szereg.Coś dziwnie zadzwoniło Klade przez myślał, żeżołnierze zabrali ze sobą stare żelastwo z Miejsca Spotkań, ale te łańcuchybyły nowe i błyszczące.Tamtejsi w brązowych płaszczach mieli problemz włożeniem w nie dziwacznie ukształtowanych kończyn wybrańców.W odróżnieniu od tych z Miejsca Spotkań, nowe kajdany pasowałyna jak Silus, zraniony niewbitym do końca nitem, znówbełkotał prośby o uwolnienie.Zabrali go, krzyczącego, plującego i krwawiącego.Niebawem na dziedzińcu został tylko Klade i Ida.Choćwydawała się piękna, wiedział, że przez te bruzdy na twarzy i sposóbmówienia bez używania ust boją się jej bardziej niż większościWybrańców.A przywlekli ją tutaj bez peleryny, którą zwykle nosiła.On jest ze mną, powiedziała tylko, nadstawiając do zakucia czarne konary rąk, i choć wiele razy mogli ich rozdzielić, przez następne pracokresyjakby zaakceptowali tę nierozłączność, wożąc ich z miejsca na miejscew budach samochodów, wagonów, i ciężarówek.że tak będzie z tymi kajdanami.Uniosławychudłe, W istocie jednak łańcuchy dawno z nichły.Zawsze tak traktowano takich jak my.Potem napiętnują nas krzyżemz literą C.Klade widział w starych gablotach te i zdawał sobiesprawę, do czego lecz to się wcale nie przez nieskończonepodróże, tłoczne noce i niezliczone godziny w jej,237że nie jest tak a niedługo jeszcze się poprawi, kiedy przyjdą święta,Zachód wygra wojnę i wrócą do Einfell.Z niesmakiem czytał wiadomości o bitwie pod Royston, którą nawet Bristol Morning Post" nazwał znaczącym niepowodzeniem", potemo Drugim Oblężeniu Oksfordu i niekończących się potyczkach na przechodzącym z rąk do rąk kluczowym terenie pomiędzy Leeds a Yorkiem.Mapy były na wagę złota gdyby strażnicy zobaczyli, zabraliby je natychmiast, Klade był bowiem Ale zapamiętałsobie, jak wygląda kraj, i wiedział, że wojska, które połączyły się podGrantham z armią Yorkshire, zostały rozdzielone, a ich mściwe działa niesięgały już Londynu.I wojna, i ich podróże nabrały niespokojnego rytmu.Nigdy na dobrenie ustawały, nigdy się na dobre nie rozkręcały.Ani całkowita klęska, anibezsporne zwycięstwo.Zawsze zajęci, zawsze na coś czekają.Wyzwiska.Zimne pomyje.Nie ma Słodyczy, i jak się boleśnie przekonał, strażnicysię, gdy tylko się o niej wspomni.Idę, bezdzwięcznie wzdychającą, zgrzytającą kośćmi, krwawiącą ze spękanej skóry, często musielinieść do kolejnego biura czy fabryki.Coraz częściej spadało to na niego,bo przy nim najmniej jęczała i oponowała.Hopla.No, Potembetonowa podłoga.Wyciągnięte blaszanki z wodą.Dla Idy i Klade'a takwyglądał Zachodni Wysiłek Wojenny.Nie miał pojęcia, że Ida, zanim się odmieniła, pracowała w cukrowniach a zwykle zabierano ich do takich właśnie fabryk.Ogromnesilosy z się nazwami - Bolts i Kirtlings w Bristolu, FrippEddington gdzie indziej.Choć już nie produkowano tam cukru,w powietrzu wciąż unosił się lepki zapach; delikatna słodycz mieszałasię ze posmakiem nowych procesów chemicznych, tak żeKlade owi dojmująco kojarzyła się ze Słodyczą.Trzcina cukrowa, którą udało się przeszwarcować przez francuskie blokady, była zbyt cenna,by marnować ją na prozaiczne jedzenie.Równie poszukiwanej bawełnyteż nie zużywano już na banalne ubrania.Oba surowce, podobnie jakdrzewną pulpę, opiłki z kopalni i wykwity ze ścian stajni pochłaniał teraz z przemysłów produkcja materiałów wybuchowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]