[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Martwiłem się o załogę, że ich zawiodę.Wpadłem w panikę.Ruby pogładziła palcem jego brwi. To był tylko sen.Masz tu trochę swojej whisky.Pomoże ci sięuspokoić. Jesteś bardzo miła  powiedział, kiedy włożyła mu szklankęw dłoń. Czemu miałabym nie być?  spytała, zaskoczona. Na pewno zle o mnie myślisz.Wiesz już, dlaczego mama musiałaoddać w zastaw tyle rzeczy? %7łeby spłacić długi, jakie zaciągnąłeś na uczelni.Ale to nie zmienia faktu, że teraz jesteś pilotem Królewskich Sił Powietrznych i że maszmedal za odwagę. Skumałem się z kilkoma kolesiami.Mieli trochę forsy  powiedział ze smutkiem w głosie. Chciałem mieć to, co oni: ładne ubrania,samochód.Wydawałem mnóstwo kasy na wódę.Grywaliśmy w karty.Minimalną stawką był funciak. Było, minęło  pocieszała go Ruby. A na ten medal wcale nie zasłużyłem.Krótko po tym, jak wystartowałem, pojawił się ten cholerny Heinkel.Gna prosto na mnie.Wiedziałem, że mnie trafili, ale lecę dalej, żeby dokończyć zadanie.Miałem zestrzelić każdą szwabską maszynę.I wtedy leci ten Heinkel, a za nim następne.Było ich chyba ze sześć.Kiedy wróciłem do bazy, okazało się, żenad łokciem siedzi mi kula. Wzruszył ramionami, po czym dodał z ironią w głosie:  Nawet nic nie poczułem, a oni i tak dali mi medal.Chodzi o to  mówił w nagłym przypływie złości  że medal za odwagępowinien dostać każdy pilot z naszej załogi, do cholery. Jego twarzprzybrała smutny, ale poirytowany wyraz. Czemu, do diabła, w tymdomu jest tak cicho? Dziwnie tu jakoś.I gdzie, do licha ciężkiego, podziałsię ten kot? Nie ma tu nikogo oprócz nas.Wszyscy wyszli.A Tygryska widziałam na drzewie jakiś czas temu. Skrzywił się. Byłem wściekły jak cholera, kiedy mama napisała mi w liście, żeoddała kota. Będzie tu czekał, aż wrócisz  odparła Ruby pocieszająco. A ty? Ty też tu będziesz, jak wrócę? Pod warunkiem, że wrócisz niedługo.Kiedy wojna się skończy,przyjedzie twoja matka, a my będziemy musiały poszukać sobie innegomiejsca.Czy przed wyjazdem możesz mi dać adres twojej matki? Mam go w szafce, w bazie.Wyślę ci go. Odetchnął z zadowoleniem. Jak to dobrze, że jesteś.Dzięki tobie w tym domu jest przyjemnie i ciepło.Taki był młody i bezbronny.Tyle wycierpiał.Ruby poczuła nagłąochotę, by pocałować go w policzek.Zrobiła to z czułością, jak siostra, naco zareagował dość nieoczekiwanie.Natychmiast pochwycił ją i oddałpocałunek.Nie był to bynajmniej pocałunek, jakim brat obdarza siostrę. Max!  Już miała go odepchnąć, ale zawahała się.Przecież to dlatakich jak ona ryzykował od miesięcy własne życie.Setki razy śmierć zaglądała mu w oczy.Impuls nakazywał jej wierzyć, iż oddaje się w zamianza jego poświęcenie.Prosił o tak niewiele.Rękoma oplotła mu szyję. Jesteś taka śliczna  mówił ochrypłym głosem. Pragnę cię, odkąd się poznaliśmy. Szczupłymi dłońmi pieścił jej ciało.W jego dotyku dało się wyczuć desperacką próbę wyrwania się z koszmaru, w jaki zmieniło się jego życie, jak gdyby kształty i sekrety kobiecego ciała miały przynieść mu ukojenie.Ona z kolei zastanawiała się, czychodzi mu jedynie o kontakt fizyczny z kobietą.Pozwoliła, by zdjął z niejubranie, a jednocześnie z niepokojem myślała o tym, że lada chwila może wrócić Beth.Max zamilkł.Zanurzywszy się w jej wnętrzu, jęknął tylko z rozkoszy.Ruby delikatnie gładziła go po twarzy, udając, iż oddaje pieszczotyi odwzajemnia jego namiętność.Jednym uchem nasłuchiwała, czy nienadchodzi Beth z dziećmi.Tak bardzo zależało jej, żeby Max na chwilkęzapomniał o ciężkich czasach, w jakich przyszło im żyć. Było cudownie  szepnął potem, trzymając ją w ramionach.Przyjadę po ciebie któregoś dnia. Miał łagodny wyraz twarzy, na którejmalowały się emocje.Chciał pocałować ją jeszcze raz.Wtedy na parterzeodezwały się głosy.Oboje podskoczyli. Lepiej już pójdę. Ruby pośpiesznie naciągnęła na siebie ubranie.Zatrzymała się przy drzwiach. Masz rację, Max.Było cudownie. Tego wieczoru syreny zawyły o siódmej.Atak trwał nieprzerwanie aż dowczesnych godzin pierwszego dnia świąt.Zapowiadało się na to, że kolacja upłynie w minorowych nastrojach,ale przez wzgląd na dzieci, które nigdy przedtem nie dostały aż tylu prezentów, wszyscy usilnie starali się zachować pogodę ducha.Radość okazała się zarazliwa i pod koniec posiłku wszyscy rzeczywiście byli jużw dobrych nastrojach. Skoro Bóg uznał za stosowne, by nas ocalić, powinniśmy się weselić, a nie smucić  zauważył Charles.Max Hart wyjechał 26 grudnia, w drugi dzień świąt.Powrót do bazyw Kent mógł zabrać mu kilka dni.Znajomy Charlesa zaproponował, żeodwiezie młodego pilota do Manchesteru, skąd będzie mógł wyruszyćw dalszą drogę pociągiem.Jednak nikt nie był w stanie przewidzieć, cobędzie dalej.Nastały niepewne czasy.O ósmej rano zajechał samochód.Wszyscy zebrali się przed domem,żeby się pożegnać.Max uściskał dzieci, ucałował kobiety i podał rękęCharlesowi. To były najlepsze święta w moim życiu  powiedział i westchnąłz zadowoleniem. Do zobaczenia w przyszłym roku, a może wcześniej  zawołałaConnie, kiedy Max oddalał się w stronę furtki, ciągle machając. Postaraj się przyjechać wcześniej  krzyknęła Beth.Ruby przycisnęła tylko dłonie do twarzy.Nie wiedziała, co powiedzieć.Max wsiadał już do samochodu.Pobiegła ścieżką za nim. Uważaj na siebie, Max  zawołała. Nigdy cię nie zapomnę.Machając zawzięcie, patrzyła, jak samochód odjeżdża i znika za zakrętem.Max wyjechał.Nigdy więcej go nie zobaczyła.Nie przysłał adresu matki.Rozdział 8W kwietniu Greta poszła do szkoły. Dlaczego ja nie mogę pójść?  pytała rozzłoszczona Heather. Bo jesteś jeszcze za mała.Musisz zaczekać do przyszłego roku.Ruby bardzo brakowało w domu obecności starszej córki.Z zadowoleniem natomiast przyjęła fakt, iż nie przyprowadzano już Roya Deacona.Rozpoczynał naukę w tym samym czasie, co Greta.Martwiła się o córkę. Jej ukochane dziecko znajdowało się teraz w obcych rękach.Greta byłaodrobinę nerwowa i nieśmiała.Czy spotka się to z wyrozumiałością?A może będą jej dokuczać? Niech tylko spróbują, a Ruby natychmiast pójdzie tam i zrobi awanturę.Heather tez wpadła w przygnębienie.Martwiła się, że bez niej Greta nie da sobie rady.Ruby oznajmiła w końcu Beth, iż dopełniła swego patriotycznegoobowiązku, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi innych matek i poprosiła,by nie przyprowadzano jej żadnych nowych milusińskich. Będzie, jak chcesz, Ruby  odparła Beth bez wahania. A takprzy okazji: co się dzieje z Charlesem? Pojęcia nie mam.Zapytam go.Charles od paru dni włóczył się po domu niczym chore szczenię.GdyRuby spytała, co go tak smuci, odrzekł, że Wendy poznała kogoś.Był podporucznikiem marynarki. Facet nosi mundur  wyjaśnił ponurym głosem. Cywile są dziśw niełasce. Już ja go wyleczę  obiecała Connie. Charles podoba mi się odsamego początku, a mundury nie robią na mnie żadnego wrażenia.Przecież nie można ich nosić przez całe życie.Czasem trzeba je zdejmować,choćby tylko do snu.Charles został całkowicie wyleczony i za trzy miesiące ogłoszonoślub. Byle jak najszybciej  objaśniła to Connie z uśmiechem. Charles uważa, że nierozsądnie byłoby czekać, skoro jest wojna i lada dzieńktóreś z nas może zginąć.Ruby uznała ten tok myślenia za nieco chorobliwy.Jednak cieszył jąfakt, iż nadal będą mieszkać na piętrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl