[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W tym momencie Pierce miał ochotę podbiec i wyłączyć jejmikrofon, ale zszokowany nie był w stanie zrobić nawet kroku.- To ten, co kupiłfarmę za miastem - ciągnęła Shanni.- Pierce jest architektem, znalazł ogłoszenie osprzedaży farmy i kupił ją.Nie wiedział, że ten teren miała wykupić wielkakorporacja i zbudować tam fabrykę.W rezultacie fabryka powstała gdzie indziej, awy nie zarobiliście.Pierce nie miał o tym wszystkim pojęcia, nie możecie go o towinić!Gwar w sklepie powoli zamierał.Ludzie stojący najbliżej Pierce'a wpatrywalisię w niego i dzieci bez skrępowania, reszta z wyczekiwaniem patrzyła na Shanni.- A potem zaprosił na farmę swoją przybraną siostrę z czwórką dzieci.Maureen była wtedy w ciąży i wiedziała już, że niedługo umrze.Zamilkła na chwilę, a wtedy młody sprzedawca podszedł do niej z groznąminą, ale starsza kobieta chwyciła go za ramię.- Zostaw ją, Dwayne, chcę to usłyszeć - oznajmiła.- W takich okolicznościach - ciągnęła Shanni - na farmie pojawiła się Maureenz dziećmi.Była w rozpaczliwej sytuacji, ale to już inna sprawa.Nie osądzajmy jej,zmarła kilka miesięcy temu.- To wiemy! - krzyknął ktoś z tłumu.- Więc powinniście się wstydzić! - zawołała.- Skoro sami nie chcieliściepoznać rodziny Pierce'a, ja wam o nich opowiem.Te dzieci.są wspaniałe.Wendyma tylko jedenaście lat, a opiekuje się rodzeństwem jak mała matka.Każde z nich -Wendy, Bryce, Donald i Abby - troskliwie opiekowało się chorą matką i sobąnawzajem.A teraz zostali sami.Opieka społeczna wiedziała, że Maureen jest ciężkochora, i rozumiem, że była zaniepokojona.Maureen bała się, że po jej śmierci dziecizostaną rozdzielone i dlatego błagała Pierce'a o pomoc.Nie był ojcem tych dzieci,46SRale miał wielką farmę i wielkie serce.Dlatego ożenił się z Maureen i adoptowałdzieci, żeby ich nie rozdzielono.Zapadła cisza.Ludzie nie sądzili, że tak właśnie to wygląda.Pierce pomyślałzgryzliwie, że pewnie woleliby bardziej pikantną wersję o zaniedbanych dzieciach iojcu rozbijającym się sportowym samochodem.- Wiecie, ja wychowywałam się w mieście - podjęła znowu Shanni.- Kiedymiałam siedem lat, moja mama ciężko zachorowała i przez kilka miesięcymusieliśmy z tatą radzić sobie sami.Pamiętam z tamtego okresu wspaniałych ludzi,naszych sąsiadów, którzy zorganizowali pomoc i przynosili nam posiłki.Nawetteraz, po tylu latach, wzrusza mnie ich troska.A co z wami? - spytała smutno.- Czystaraliście się jakoś pomóc tej rodzinie? Donosiliście tylko opiece społecznej.Awczoraj ktoś stwierdził, że całonocna opieka nad chorym dzieckiem to za mało, ipostanowił zapewnić Pierce'owi dodatkowe atrakcje.- Shanni! - Pierce zrobił krok do przodu, ale Wendy go powstrzymała.- Niech to powie, tato.Niech wiedzą, co się stało.- Ktoś przeciął łańcuch i wpuścił byka do ogrodu - mówiła Shanni drżącymgłosem.- Pewnie liczył, że to Pierce zejdzie na dół, strzelił więc kilka razy zwiatrówki i rozjuszył zwierzę.Ale Pierce musiał zajmować się chorą Bessy, a więcDonald postanowił sam powstrzymać byka.- Teraz w tłumie zaszumiało.Wszyscyposykiwali z oburzeniem i w ostrych słowach mówili, co o tym myślą.- Jestem starąprzyjaciółką rodziny Pierce'a i przyjechałam mu pomóc.Na szczęście byłam nadole.Usłyszałam Donalda i zdążyłam dobiec, zanim byk zaszarżował.Mam terazranę w ramieniu, ale wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby mnie tam nie było iwściekły byk miał przeciwko sobie tylko drobnego siedmiolatka.- Shanni, daj spokój! - Pierce zdecydowanie ruszył w jej kierunku.- Już kończę - zapewniła go.- Zresztą i tak jutro wyjeżdżamy.Ale za dwatygodnie wrócicie i nie chcę, żebyś żył w miejscu, gdzie wszyscy sąsiedzi sąprzeciw tobie.Dlatego postanowiłam wyjaśnić sytuację.Dziękuję za uwagę - zwró-ciła się do tłumu.- To już wszystko.Dwayne, możesz znowu ogłaszać promocję na47SRproszek do prania.Odłożyła mikrofon i stanęła przed Pierce'em.- Musiałam to powiedzieć - szepnęła.- Kiedy usłyszałam od doktora, co ludziew miasteczku o tobie myślą, strasznie się rozzłościłam.Pomyślałam, że musząpoznać prawdę.Możemy wracać, czy jesteś na mnie wściekły?- Jestem wściekły.W tej chwili podeszła do nich kobieta, która powstrzymała Dwayne'a.- Jak pani ramię? - spytała przejęta.Zobaczył, że wokół nich zgromadziło się kilka osób, wszyscy mieli pobladłetwarze.- Niedługo się zagoi - odparła Shanni.- Proszę dziś nie gotować, przyniosę wam lunch.Dora zwróciła się do kobietyobok - możesz zrobić ciasto?- Ależ nie muszą panie.- Przeciwnie, musimy.I szkoda, że robimy to tak pózno.Wracali do domu w milczeniu.Shanni siedziała z przodu, dzieci z tyłu i niktnic nie mówił.Pierce uśmiechnął się pod nosem.Zachowywała się jak lwica walcząca oswoje młode.Ten cały Mike miał szczęście, że skończyło się tylko na wiadrzewody.- Co cię tak śmieszy? - spytała podejrzliwie.- Myślałem o twoim byłym chłopaku.W sumie dlaczego po prostu nie dałaśmu w twarz?- To nie dałoby mi takiej satysfakcji - przyznała z uśmiechem.- Shanni.- odezwał się po chwili.- Jestem ci bardzo wdzięczny.- Dlatego to zrobiłam - przyznała z zadowoleniem.- Wiesz, pomyślałam sobie,że jeśli chcesz wyjechać do tego zamku nad zatoką, to może mnie nie potrzebujesz.Doktor wspominał, że to świetnie przygotowany ośrodek, pewnie więc będą mielifachową opiekę do dzieci.Ja mogłabym zostać tutaj, zająć się farmą, trochę48SRmalować.no i pilnować byka - zakończyła.- A jeśli tam też będą byki? - spytała Abby poważnie.- Kto wtedy uratujeDonalda? Musisz z nami jechać.- Musisz - potwierdził Pierce.- Sama widzisz, że jesteś niezbędna.Farmą sięnie przejmuj, znajdę kogoś, kto się nią zajmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- W tym momencie Pierce miał ochotę podbiec i wyłączyć jejmikrofon, ale zszokowany nie był w stanie zrobić nawet kroku.- To ten, co kupiłfarmę za miastem - ciągnęła Shanni.- Pierce jest architektem, znalazł ogłoszenie osprzedaży farmy i kupił ją.Nie wiedział, że ten teren miała wykupić wielkakorporacja i zbudować tam fabrykę.W rezultacie fabryka powstała gdzie indziej, awy nie zarobiliście.Pierce nie miał o tym wszystkim pojęcia, nie możecie go o towinić!Gwar w sklepie powoli zamierał.Ludzie stojący najbliżej Pierce'a wpatrywalisię w niego i dzieci bez skrępowania, reszta z wyczekiwaniem patrzyła na Shanni.- A potem zaprosił na farmę swoją przybraną siostrę z czwórką dzieci.Maureen była wtedy w ciąży i wiedziała już, że niedługo umrze.Zamilkła na chwilę, a wtedy młody sprzedawca podszedł do niej z groznąminą, ale starsza kobieta chwyciła go za ramię.- Zostaw ją, Dwayne, chcę to usłyszeć - oznajmiła.- W takich okolicznościach - ciągnęła Shanni - na farmie pojawiła się Maureenz dziećmi.Była w rozpaczliwej sytuacji, ale to już inna sprawa.Nie osądzajmy jej,zmarła kilka miesięcy temu.- To wiemy! - krzyknął ktoś z tłumu.- Więc powinniście się wstydzić! - zawołała.- Skoro sami nie chcieliściepoznać rodziny Pierce'a, ja wam o nich opowiem.Te dzieci.są wspaniałe.Wendyma tylko jedenaście lat, a opiekuje się rodzeństwem jak mała matka.Każde z nich -Wendy, Bryce, Donald i Abby - troskliwie opiekowało się chorą matką i sobąnawzajem.A teraz zostali sami.Opieka społeczna wiedziała, że Maureen jest ciężkochora, i rozumiem, że była zaniepokojona.Maureen bała się, że po jej śmierci dziecizostaną rozdzielone i dlatego błagała Pierce'a o pomoc.Nie był ojcem tych dzieci,46SRale miał wielką farmę i wielkie serce.Dlatego ożenił się z Maureen i adoptowałdzieci, żeby ich nie rozdzielono.Zapadła cisza.Ludzie nie sądzili, że tak właśnie to wygląda.Pierce pomyślałzgryzliwie, że pewnie woleliby bardziej pikantną wersję o zaniedbanych dzieciach iojcu rozbijającym się sportowym samochodem.- Wiecie, ja wychowywałam się w mieście - podjęła znowu Shanni.- Kiedymiałam siedem lat, moja mama ciężko zachorowała i przez kilka miesięcymusieliśmy z tatą radzić sobie sami.Pamiętam z tamtego okresu wspaniałych ludzi,naszych sąsiadów, którzy zorganizowali pomoc i przynosili nam posiłki.Nawetteraz, po tylu latach, wzrusza mnie ich troska.A co z wami? - spytała smutno.- Czystaraliście się jakoś pomóc tej rodzinie? Donosiliście tylko opiece społecznej.Awczoraj ktoś stwierdził, że całonocna opieka nad chorym dzieckiem to za mało, ipostanowił zapewnić Pierce'owi dodatkowe atrakcje.- Shanni! - Pierce zrobił krok do przodu, ale Wendy go powstrzymała.- Niech to powie, tato.Niech wiedzą, co się stało.- Ktoś przeciął łańcuch i wpuścił byka do ogrodu - mówiła Shanni drżącymgłosem.- Pewnie liczył, że to Pierce zejdzie na dół, strzelił więc kilka razy zwiatrówki i rozjuszył zwierzę.Ale Pierce musiał zajmować się chorą Bessy, a więcDonald postanowił sam powstrzymać byka.- Teraz w tłumie zaszumiało.Wszyscyposykiwali z oburzeniem i w ostrych słowach mówili, co o tym myślą.- Jestem starąprzyjaciółką rodziny Pierce'a i przyjechałam mu pomóc.Na szczęście byłam nadole.Usłyszałam Donalda i zdążyłam dobiec, zanim byk zaszarżował.Mam terazranę w ramieniu, ale wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby mnie tam nie było iwściekły byk miał przeciwko sobie tylko drobnego siedmiolatka.- Shanni, daj spokój! - Pierce zdecydowanie ruszył w jej kierunku.- Już kończę - zapewniła go.- Zresztą i tak jutro wyjeżdżamy.Ale za dwatygodnie wrócicie i nie chcę, żebyś żył w miejscu, gdzie wszyscy sąsiedzi sąprzeciw tobie.Dlatego postanowiłam wyjaśnić sytuację.Dziękuję za uwagę - zwró-ciła się do tłumu.- To już wszystko.Dwayne, możesz znowu ogłaszać promocję na47SRproszek do prania.Odłożyła mikrofon i stanęła przed Pierce'em.- Musiałam to powiedzieć - szepnęła.- Kiedy usłyszałam od doktora, co ludziew miasteczku o tobie myślą, strasznie się rozzłościłam.Pomyślałam, że musząpoznać prawdę.Możemy wracać, czy jesteś na mnie wściekły?- Jestem wściekły.W tej chwili podeszła do nich kobieta, która powstrzymała Dwayne'a.- Jak pani ramię? - spytała przejęta.Zobaczył, że wokół nich zgromadziło się kilka osób, wszyscy mieli pobladłetwarze.- Niedługo się zagoi - odparła Shanni.- Proszę dziś nie gotować, przyniosę wam lunch.Dora zwróciła się do kobietyobok - możesz zrobić ciasto?- Ależ nie muszą panie.- Przeciwnie, musimy.I szkoda, że robimy to tak pózno.Wracali do domu w milczeniu.Shanni siedziała z przodu, dzieci z tyłu i niktnic nie mówił.Pierce uśmiechnął się pod nosem.Zachowywała się jak lwica walcząca oswoje młode.Ten cały Mike miał szczęście, że skończyło się tylko na wiadrzewody.- Co cię tak śmieszy? - spytała podejrzliwie.- Myślałem o twoim byłym chłopaku.W sumie dlaczego po prostu nie dałaśmu w twarz?- To nie dałoby mi takiej satysfakcji - przyznała z uśmiechem.- Shanni.- odezwał się po chwili.- Jestem ci bardzo wdzięczny.- Dlatego to zrobiłam - przyznała z zadowoleniem.- Wiesz, pomyślałam sobie,że jeśli chcesz wyjechać do tego zamku nad zatoką, to może mnie nie potrzebujesz.Doktor wspominał, że to świetnie przygotowany ośrodek, pewnie więc będą mielifachową opiekę do dzieci.Ja mogłabym zostać tutaj, zająć się farmą, trochę48SRmalować.no i pilnować byka - zakończyła.- A jeśli tam też będą byki? - spytała Abby poważnie.- Kto wtedy uratujeDonalda? Musisz z nami jechać.- Musisz - potwierdził Pierce.- Sama widzisz, że jesteś niezbędna.Farmą sięnie przejmuj, znajdę kogoś, kto się nią zajmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]