[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakobraz Matta przy telefonie nie dawał jej spokoju.Matt Eveldene zdecydowanie nie jest płotką.Spał zle, jak zawsze po tragedii.Na stażu łudził się, żew końcu mu to spowszednieje, ale tak się nie stało.Nieodpowiedzialny młody kierowca uznał, że fajniebędzie kolegów przewiezć autobusem po grzbietachwydm.Taki ból, ból, który nigdy nie zelżeje&Jak jego smutek po stracie brata.Pomyślał o kobiecie, która prawdopodobnie śpi zaścianą i o rozpaczy, jaka jej przypadła w udziale.Należało jej wtedy pomóc.Jeszcze jeden powód smutku.Matka.Zamknięta w domu przypominającymmauzoleum, bojąca się opuścić męża, bojąca sięwłasnego cienia.Może ona wcale się nie boi? Możewszędzie towarzyszy jej rozpacz, więc po co uciekać?Przywiózł ją tutaj pod nieobecność ojca, ale okazała siękompletnie bierna.Siedziała na werandzie i patrzyła naocean, a tuż przed powrotem męża spakowała sięi wyjechała.Namawiał ją do poszukania pomocy, zamówił wizytęu psychologa, ale nic z tego nie wyszło.Kelly by potrafiła? Może Jess?Kolejny powód bezsenności.Jeżeli powie matceo wnuku, sprawi jej radość, lecz jednocześnie obudzifurię ojca.Kelly jest wyjątkowo silna, ale ojcu nikt sięnie przeciwstawi.W końcu nadszedł świt.Matt opuścił ramię, byprzywitać się z psami& ale ich tam nie było.Zdrajcy,pomyślał, przypominając sobie, że wieczorem niewybiegły mu naprzeciw.Są u Kelly.Tuż za ścianą, przy jej łóżku.Obłęd.Przed pracąpójdzie na plażę.Na falach odzyska jasność myślenia.Gdy wyszedł na werandę, poniżej domu zauważyłsamotnego surfera.Na piasku, na straży siedziały dwapsy.Przeniósł wzrok tam, gdzie powinny stać dwiedeski.Ta krótsza zniknęła.Trzeba nie ladaumiejętności&Obserwował ją przez dłuższą chwilę.Zastanawiał sięteż, jaka była, gdy poznał ją Jess.Wolna istota,pomyślał.Może się nie zmieniła.Dlaczego odpowiadamu jej obraz jako istoty wolnej? Kogoś, kto nigdy niezaakceptuje takiego życia? Jednak nie powinna pływaćsama.Z niezadowoleniem dostrzegł surferów nieopodalobu cypli.Obowiązywała niepisana zasada, że surferzymają mieć na oku innych znajdujących się w zasięguwzroku.Zatem Kelly nie pływa sama.Zauważyła go i do niego pomachała.Nie mógł sięoprzeć.Do pracy jedzie dopiero za dwie godziny,a Kelly już tam pływa.I psy czekają.Potrzebowała tego jak powietrza.Surfowanierozładowywało napięcie, było jej ucieczką.Pływałaz przyjaciółmi, pływała z Jessem, ale ich obecność jejnie przeszkadzała.Z Mattem też się dobrze pływało, bopotrafił uszanować milczenie.Gadatliwi surferzy doprowadzali ją do rozpaczy.Okej, leżąc na desce pod koniec pływania, możnaroztrząsać problemy świata, ale rozmawiać, zamiastpływać?Matt bez słowa podpłynął do niej, na powitaniepodniósł ramię, po czym skoncentrował się na fali.Niepływał jak zawodowiec, ale wykazywał dużą sprawność.Mimo że miał starą długą deskę, świetnie się na niejprezentował.Myślała, że jego jedyną miłością jestmedycyna, ale nie miałby takiej muskulatury, gdyby niecodzienne zmagania z falami.Zamyślona przegapiła piękną falę, którą Matt złapałi w kilka sekund, prześliznąwszy się przez zielony tunel,znalazł się przy niej. Jak będziesz marnować takie fale, to ci odbiorędeskę! zawołał.Roześmiała się.Drugiej fali nie przegapiła.Poczuławtedy, że nagle coś między nimi się zmieniło.Coś się wyjaśniło.To jest brat twojego męża, stryjJessa.Ale i ktoś więcej.Powinna się tego bać, ale się niebała.Aapała kolejne fale, obok niej płynął Matt i to jejnie przeszkadzało.W tej chwili ogarnął ją błogi spokój.Jednak na Matta czekali pacjenci. Zostań, jeśli chcesz powiedział, ale pokręciłagłową.Prawdę mówiąc, zmęczyła się. Zostawimydeski pod wydmą? Nikt tu się nie kręci.Możesz&możemy popływać jutro.Obietnica. Jutro krótka jest twoja rzekła z uśmiechem. O nie.Nie jestem taki dobry jak ty.Teraz winę mogęzwalać na deskę i niech tak zostanie.Roześmiała się.Mogłabym go wziąć za rękę,pomyślała, ale szybko z tego zrezygnowała.Nie jesteśmałolatą, a Matt musi jechać do roboty. Uśmiechasz się, bo& ? zapytał, a ona sięzaczerwieniła. Taa& Ja też.On też? Naprawdę? To niestosowne wykrztusiła. Masz rację.W porządku, postanowione. Za czterdzieści minut mam być na bloku.Hm.Obietnica pobrzmiewająca w tym zdaniusprawiła, że odebrało jej dech. Idz pierwszy pod prysznic.Chyba że ciśnienie wodywystarczy na dwa prysznice. Nie wystarczy. Idz już.Zrobię śniadanie. W szpitalu napiję się kawy. Nie możesz pływać przez dwie godziny, a potemoperować z pustym żołądkiem.Chcesz zemdleć przystole? To zle wygląda. Wobec tego dla mnie grzanka.Kelly?Taki wysoki, taki ogorzały i prawie nagi.Och& Grzanka powtórzyła. Jazda pod prysznic.Zimny, chociaż skuteczniejszy byłby lodowaty.Ubierał się starannie.W garniturze udzielał konsultacji,ale nie operował, jednak z jakiegoś powodu uznał, żemusi pokazać się Kelly w garniturze.Jeżeli nie będziemiał na sobie marynarki oraz krawata, bez trudu&Nie! Szedł do kuchni, żałując, że nie dał Kelly dozrozumienia, że on zje u siebie, a ona u siebie.No alenic nie powiedział.Dobiegł go zapach smażonegoboczku.Z jego kuchni!Krzątała się owinięta ręcznikiem.Miała bosezapiaszczone stopy i mokre włosy.Znieruchomiał,podążając wzrokiem za jej ciałem.Nie, nie.Pacjenci czekają! Ale należy zjeść śniadanie.Traktuj to jak coś naturalnego.Ledwie wszedł do kuchni, podała mu talerz z jajkamina bekonie i smażonymi pomidorami. Marzenie każdego faceta wykrztusił. Uwodzenie bekonem powiedziała z udawanąskromnością. Tego matki nie uczą. Fakt przyznał. Podejrzewam, że na pewno nietwoja. No nie. Jej uśmiech nieco przygasł. Ale byłamna tylu obozowiskach, że wiem, że sycący posiłek popływaniu to pewna droga do męskiego serca.Do lunchui tak mnie zapomnisz.Zobaczysz.Dziewczyna w bufeciepoda ci z uśmiechem twoją ulubioną kanapkę z indykiemi zmienisz front.Pomyślał o Tildzie, bufetowej, grubej blondynce popięćdziesiątce.Jeszcze raz spojrzał na bose stopy Kellyi mokry kosmyk włosów spadający na biust& Wygrałaś przyznał niepewnym głosem. Miłość jest bardziej kapryśna, niż się wydaje rzuciła pogodnym tonem, krojąc dla siebie bekon. Mam rozumieć, że po Jessiem nikt się w tobie niezakochał? Nie wypadło to swobodnie. Jasne, że się zakochiwali.Mam na swoim koncieniezliczone śniadania. Kelly&Odwróciła się.Za jej plecami skwierczał bekon. Nie interesują mnie przygody odparła. Ojciecbył rozpustnikiem, zmieniał kobiety jak rękawiczki.Jajestem matką.To dla mnie najważniejsze. Jess dorasta. Ale dalej musi szanować matkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Jednakobraz Matta przy telefonie nie dawał jej spokoju.Matt Eveldene zdecydowanie nie jest płotką.Spał zle, jak zawsze po tragedii.Na stażu łudził się, żew końcu mu to spowszednieje, ale tak się nie stało.Nieodpowiedzialny młody kierowca uznał, że fajniebędzie kolegów przewiezć autobusem po grzbietachwydm.Taki ból, ból, który nigdy nie zelżeje&Jak jego smutek po stracie brata.Pomyślał o kobiecie, która prawdopodobnie śpi zaścianą i o rozpaczy, jaka jej przypadła w udziale.Należało jej wtedy pomóc.Jeszcze jeden powód smutku.Matka.Zamknięta w domu przypominającymmauzoleum, bojąca się opuścić męża, bojąca sięwłasnego cienia.Może ona wcale się nie boi? Możewszędzie towarzyszy jej rozpacz, więc po co uciekać?Przywiózł ją tutaj pod nieobecność ojca, ale okazała siękompletnie bierna.Siedziała na werandzie i patrzyła naocean, a tuż przed powrotem męża spakowała sięi wyjechała.Namawiał ją do poszukania pomocy, zamówił wizytęu psychologa, ale nic z tego nie wyszło.Kelly by potrafiła? Może Jess?Kolejny powód bezsenności.Jeżeli powie matceo wnuku, sprawi jej radość, lecz jednocześnie obudzifurię ojca.Kelly jest wyjątkowo silna, ale ojcu nikt sięnie przeciwstawi.W końcu nadszedł świt.Matt opuścił ramię, byprzywitać się z psami& ale ich tam nie było.Zdrajcy,pomyślał, przypominając sobie, że wieczorem niewybiegły mu naprzeciw.Są u Kelly.Tuż za ścianą, przy jej łóżku.Obłęd.Przed pracąpójdzie na plażę.Na falach odzyska jasność myślenia.Gdy wyszedł na werandę, poniżej domu zauważyłsamotnego surfera.Na piasku, na straży siedziały dwapsy.Przeniósł wzrok tam, gdzie powinny stać dwiedeski.Ta krótsza zniknęła.Trzeba nie ladaumiejętności&Obserwował ją przez dłuższą chwilę.Zastanawiał sięteż, jaka była, gdy poznał ją Jess.Wolna istota,pomyślał.Może się nie zmieniła.Dlaczego odpowiadamu jej obraz jako istoty wolnej? Kogoś, kto nigdy niezaakceptuje takiego życia? Jednak nie powinna pływaćsama.Z niezadowoleniem dostrzegł surferów nieopodalobu cypli.Obowiązywała niepisana zasada, że surferzymają mieć na oku innych znajdujących się w zasięguwzroku.Zatem Kelly nie pływa sama.Zauważyła go i do niego pomachała.Nie mógł sięoprzeć.Do pracy jedzie dopiero za dwie godziny,a Kelly już tam pływa.I psy czekają.Potrzebowała tego jak powietrza.Surfowanierozładowywało napięcie, było jej ucieczką.Pływałaz przyjaciółmi, pływała z Jessem, ale ich obecność jejnie przeszkadzała.Z Mattem też się dobrze pływało, bopotrafił uszanować milczenie.Gadatliwi surferzy doprowadzali ją do rozpaczy.Okej, leżąc na desce pod koniec pływania, możnaroztrząsać problemy świata, ale rozmawiać, zamiastpływać?Matt bez słowa podpłynął do niej, na powitaniepodniósł ramię, po czym skoncentrował się na fali.Niepływał jak zawodowiec, ale wykazywał dużą sprawność.Mimo że miał starą długą deskę, świetnie się na niejprezentował.Myślała, że jego jedyną miłością jestmedycyna, ale nie miałby takiej muskulatury, gdyby niecodzienne zmagania z falami.Zamyślona przegapiła piękną falę, którą Matt złapałi w kilka sekund, prześliznąwszy się przez zielony tunel,znalazł się przy niej. Jak będziesz marnować takie fale, to ci odbiorędeskę! zawołał.Roześmiała się.Drugiej fali nie przegapiła.Poczuławtedy, że nagle coś między nimi się zmieniło.Coś się wyjaśniło.To jest brat twojego męża, stryjJessa.Ale i ktoś więcej.Powinna się tego bać, ale się niebała.Aapała kolejne fale, obok niej płynął Matt i to jejnie przeszkadzało.W tej chwili ogarnął ją błogi spokój.Jednak na Matta czekali pacjenci. Zostań, jeśli chcesz powiedział, ale pokręciłagłową.Prawdę mówiąc, zmęczyła się. Zostawimydeski pod wydmą? Nikt tu się nie kręci.Możesz&możemy popływać jutro.Obietnica. Jutro krótka jest twoja rzekła z uśmiechem. O nie.Nie jestem taki dobry jak ty.Teraz winę mogęzwalać na deskę i niech tak zostanie.Roześmiała się.Mogłabym go wziąć za rękę,pomyślała, ale szybko z tego zrezygnowała.Nie jesteśmałolatą, a Matt musi jechać do roboty. Uśmiechasz się, bo& ? zapytał, a ona sięzaczerwieniła. Taa& Ja też.On też? Naprawdę? To niestosowne wykrztusiła. Masz rację.W porządku, postanowione. Za czterdzieści minut mam być na bloku.Hm.Obietnica pobrzmiewająca w tym zdaniusprawiła, że odebrało jej dech. Idz pierwszy pod prysznic.Chyba że ciśnienie wodywystarczy na dwa prysznice. Nie wystarczy. Idz już.Zrobię śniadanie. W szpitalu napiję się kawy. Nie możesz pływać przez dwie godziny, a potemoperować z pustym żołądkiem.Chcesz zemdleć przystole? To zle wygląda. Wobec tego dla mnie grzanka.Kelly?Taki wysoki, taki ogorzały i prawie nagi.Och& Grzanka powtórzyła. Jazda pod prysznic.Zimny, chociaż skuteczniejszy byłby lodowaty.Ubierał się starannie.W garniturze udzielał konsultacji,ale nie operował, jednak z jakiegoś powodu uznał, żemusi pokazać się Kelly w garniturze.Jeżeli nie będziemiał na sobie marynarki oraz krawata, bez trudu&Nie! Szedł do kuchni, żałując, że nie dał Kelly dozrozumienia, że on zje u siebie, a ona u siebie.No alenic nie powiedział.Dobiegł go zapach smażonegoboczku.Z jego kuchni!Krzątała się owinięta ręcznikiem.Miała bosezapiaszczone stopy i mokre włosy.Znieruchomiał,podążając wzrokiem za jej ciałem.Nie, nie.Pacjenci czekają! Ale należy zjeść śniadanie.Traktuj to jak coś naturalnego.Ledwie wszedł do kuchni, podała mu talerz z jajkamina bekonie i smażonymi pomidorami. Marzenie każdego faceta wykrztusił. Uwodzenie bekonem powiedziała z udawanąskromnością. Tego matki nie uczą. Fakt przyznał. Podejrzewam, że na pewno nietwoja. No nie. Jej uśmiech nieco przygasł. Ale byłamna tylu obozowiskach, że wiem, że sycący posiłek popływaniu to pewna droga do męskiego serca.Do lunchui tak mnie zapomnisz.Zobaczysz.Dziewczyna w bufeciepoda ci z uśmiechem twoją ulubioną kanapkę z indykiemi zmienisz front.Pomyślał o Tildzie, bufetowej, grubej blondynce popięćdziesiątce.Jeszcze raz spojrzał na bose stopy Kellyi mokry kosmyk włosów spadający na biust& Wygrałaś przyznał niepewnym głosem. Miłość jest bardziej kapryśna, niż się wydaje rzuciła pogodnym tonem, krojąc dla siebie bekon. Mam rozumieć, że po Jessiem nikt się w tobie niezakochał? Nie wypadło to swobodnie. Jasne, że się zakochiwali.Mam na swoim koncieniezliczone śniadania. Kelly&Odwróciła się.Za jej plecami skwierczał bekon. Nie interesują mnie przygody odparła. Ojciecbył rozpustnikiem, zmieniał kobiety jak rękawiczki.Jajestem matką.To dla mnie najważniejsze. Jess dorasta. Ale dalej musi szanować matkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]