[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jeśli mu nie uwierzyli, to wszystkie wątpliwości zachowali dla siebie.Uwierzyła mu bez zastrzeżeń agentka, która była przyjaciółką Virginii Cosgrove.- Virginia mówiła mi trochę o tym, co słyszała od Marilyn Warluski.To byłoprzerażające, panie Savich - powiedziała, kiedy wysiadali z odrzutowca w Bar Harbor.- Wystarczy Savich, panno Rodriguez.Mnie też bardzo dotknęła śmierć agentkiCosgrove.- Wszystkich dotknęła, sir.- Agentka Rodriguez zdobyła się na uśmiech.- WystarczyLois, Savich.- Załatwione.Posłuchajcie! - Savich zwrócił się do agentów.- Jeśli zobaczycie ją, albojego, macie nic nie kombinować.- Pokazał im portret pamięciowy.- Niech wam nawet nie przyjdzie do głowy, żeby brać ją żywą.Strzelajcie tak, żeby zabić.Pojadę teraz do sklepufotograficznego.Spotkamy się w komendzie policji.Zastanawiał się, czy Tammy będzie w towarzystwie ghuli.Był zadowolony, że nie matu Sherlock, że została w domu z Seanem.Wszedł do sklepu fotograficznego, Hamlefs Pies, na Wescott Avenue, żeby sprawdzićzgodność informacji przekazanej policji przez pracującego w sklepie chłopaka.Teddi Tyler, który zaznaczył, że jego imię pisze się przez  i , powiedział Savichowi,że kobieta z fotografii była w sklepie wczoraj, póznym popołudniem.Natychmiastzawiadomił o tym policję.- Czego chciała?- Wywołać film.Savich poczuł przyspieszone bicie serca, ale zachował spokój.Sprawa zbliżała się dokońca.- Wywołał pan ten film, panie Tyler?- Tak, sir.Policjanci powiedzieli mi, żebym go wywołał i zatrzymał zdjęcia dla FBI.- Kiedy ma przyjść po fotografie?- Dzisiaj, o drugiej.- Czy ona nie wyglądała na chorą, panie Tyler?- Była tylko trochę blada.Wczoraj było zimno i cała była opatulona.Miała na sobieciepły płaszcz, duży szal i wełnianą czapkę narciarską, ale poznałem ją bez problemu.- Nie powiedział jej pan, że wydaje się panu znajoma?- Ależ skąd.Zachowałem spokój.Savich mógł mieć tylko nadzieję, że zachowanie chłopaka nie wzbudziło czujnościTammy, ale chyba tak nie było, bo Teddi Tyler jeszcze żył.To, co powiedział Savichowi, pokrywało się z tym, co mówił policjantom.- Niech się pan teraz dobrze zastanowi, panie Tyler.Którą ręką podawała panu film?Teddi zmarszczył brwi.- Lewą - odparł po chwili milczenia.- Tak, na pewno lewą ręką.Na lewym ramieniumiała torebkę na długim pasku, z której wyjęła film.To było nieporęczne.- Widział pan jej prawą dłoń? Teddi zamyślił się znowu.- Przykro mi, ale nie przypominam sobie tego.Jestem tylko pewny, że była całaopatulona.Zresztą nic dziwnego, było przecież bardzo zimno.- Dziękuję panu, panie Tyler.Wkrótce przyjdzie tu agent Briggs, który zajmie panamiejsce za ladą.Proszę z nim wszystko uzgodnić.- Teddi Tyler chciał zaprotestować, aleSavich powstrzymał go gestem dłoni.- Pan już jej nie spotka, to absolutnie wykluczone.Onajest bardzo niebezpieczna, nawet dla nas.Teraz proszę mi pokazać fotografie.Teddi podał mu kopertę.Savich podszedł do wystawy.Jak na listopad, dzień byłwyjątkowo słoneczny, chociaż na dworze było tylko sześć stopni.Otworzył kopertę i wyjąłsześć małych fotografii.Obejrzał je po kolei, po czym zrobił to jeszcze raz.Nie potrafił tego zrozumieć.Zdjęcia robione były na plaży, niewątpliwie na Karaibach.Dwa wczesnym rankiem, dwa wpołudnie, a dwa o zachodzie słońca.Nie były dobre - zresztą nic dziwnego, ona miała tylkojedną rękę - ale po co je robiła? Tylko zdjęcia plaży, na żadnym nie było ludzi.O co tuchodzi?- Mówiła coś na temat tych zdjęć? - spytał Teddiego.- Gdzie je robiła?- Tak, powiedziała, że to są fotografie z wakacji i chce je pokazać swojejwspółlokatorce, żeby zobaczyła, jak pięknie jest na Karaibach.Jeśli to prawda, to znaczy, że Marilyn żyje i ma podziwiać widoki z karaibskiej plaży. Powiedział Teddiemu Tylerowi, żeby po przybyciu agenta Briggsa jak najszybciejopuścił sklep.Wierzył, że Briggs będzie wiarygodną osobą w zakładzie fotograficznym -wykonywał już wiele podobnych zadań.Był bystry, szybko oceniał cudze zachowanie.Savichmu ufał.Briggs wiedział, że Tammy jest niebezpieczna, wiedział o niej wszystko, co tylkomożliwe.Mieli jeszcze trzy godziny na zorganizowanie akcji.Trzech agentów obserwowałodom chłopaka Marilyn przy Newport Drive, chociaż Savich wątpił, żeby ktoś się tam pokazał.Wyszedł ze sklepu i po drodze na spotkanie ze swoimi agentami postanowiłzadzwonić do Simona Russa.Już od prawie trzydziestu godzin nie kontaktował się ani z nim,ani z Lily.Wiedział, że wszystko jest w porządku; gdyby tak nie było, Hoyt już by gozaalarmował.Chciał jednak wiedzieć, co się u nich dzieje.Martwił się o Lily.Wiedział, żenad jej bezpieczeństwem czuwał Simon, Hoyt i miejscowa policja, lecz mimo to się martwił.Była jego siostrą i bardzo ją kochał.Miała już dość ciężkich przejść.Im więcej o tym myślał, tym bardziej się niepokoił.Postawił kołnierz skórzanej kurtki i wystukał numer komórki Simona.Nie uzyskałpołączenia.Nie próbował pocieszać się myślą, że wyczerpała się bateria, lecz natychmiastzadzwonił do Clarka Hoyta.23Bar Harbor, MaineClark Hoyt odebrał telefon po trzecim dzwonku.- Savich? Dobrze, że dzwonisz.Nie możemy znalezć Si mona i Lily.Nasi ludzie stalebyli przy nich, ale kiedy Lily chciała pojechać na cmentarz, wszyscy uznali, że tam będąbezpieczni, i zgodziliśmy się puścić ich samych.Jezu, Savich, oni ich dopadli na cmentarzu!Kiedy nie pojawili się po godzinie w Bender's Cafe, moi agenci zawiadomili mnie o tym i zaraz pojechali na cmentarz.Na parkingu znalezliśmy wy najęty samochód Simona i jeden zsamochodów Frasierów.Nie było tam innych aut.Wiemy, że Lily była na grobie córki, boleżały tam żonkile, które przedtem kupowała.Hoyt zamilkł na chwilę.- Clark, znalezliście coś jeszcze?- Trochę krwi na przednich siedzeniach, bardzo niewiele.Więcej krwi było naparkingu.Badamy ją.Spieprzyliśmy to, Savich.Jezu, jak mi przykro.Przysięgam ci, że ichznajdziemy.Savich poczuł skurcz żołądka, ale zdołał zapanować nad głosem.- Czy fakt, że znalezliście samochód Frasierów i samochód Simona, oznacza, żeFrasierowie również zostali porwani? A może należeli do tego spisku i tylko zostawilisamochód na parkingu? Jeśli mają zamiar wrócić, to dlaczego zostawili swój samochód obokauta Simona? To by oznaczało, że są w to wmieszani.- Też tak myślimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl