[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cicho! Przestań gadać! Nie chodziłaby sama po sklepie.Nie maprzecież pieniędzy.Tak, tyle wiedziała matka.Nie wiedziała jednak, że Jessie miaładwadzieścia funtów; dziewiętnaście owinięte w kawałek irchy ischowane w kieszonce przyszytej do spodniej halki, a dwudziestegosuwerena trzymała w pogotowiu, ukrytego w rękawiczce.Nie miałatorebki.Tak zdecydowały, by matka była przekonana, że Jessie jest bezpieniędzy.- Uspokój się, mamo.Jesteś przecież w sklepie.- Tak, jestem w sklepie! - syknęła Alice.- Ale czy wiesz, gdzieobie się znajdziemy, jak wrócimy do domu i powiemy mu, że zniknęła?Chyba w piekle! Pamiętasz, co on zrobił tamtemu.Mój Boże! Mogłabymsama zabić ją na miejscu, gdybym ją tu miała pod ręką.Całe tozmartwienie, jakiego mi przysporzyła, wstyd, poniżenie, a teraz to.Chcęz tym wszystkim skończyć, z tymi jego nieobliczalnymi reakcjami.Powiem ci; my obie obchodzimy go tyle, co pies z kulawą nogą.Jaobchodzę go jeszcze mniej niż ty, bo ty przydajesz mu się w sklepie.Aleona.myślał, że ona jest słońcem na niebie, a wiesz dlaczego? Czywiesz dlaczego, Agnes? Dlatego, że ja nie jestem jej matką, a ty niejesteś jej siostrą! Została adoptowana.Jest córką jego ladacznicy.Jej słowa zabrzmiały donośnie, a ci, którzy znajdowali się nieopodal, odwrócili się i spoglądali ze zdziwieniem na tę niemłodą jużkobietę, nachylającą się nad młodszą panną, równie zadziwioną, stojącąz otwartymi z przerażenia ustami. Agnes pierwsza zorientowała się, że są zródłem zainteresowania.Złapała matkę za rękę i wybiegły ze sklepu na ulicę.Tam, zatrzymawszysię, powiedziała: - Majaczy ci się, prawda?Alice Conway potrząsnęła głową.- Nie, moje dziecko.To prawda.To właśnie dlatego to zrobiła.Wróciła do ludzi ze swojego stanu.Tynigdy byś tak się nie zachowała, bo miałabyś, jak ja, szacunek dla siebie.Jak ja, chowałabyś tajemnicę przez lata.Agnes zobaczyła, jak matka podnosi rękę do twarzy, zamyka oczy.Zapytała: - Dobrze się czujesz? Posłuchaj, tam jest kawiarnia, chodzmy inapijmy się herbaty.- Nie, lepiej chodzmy do domu.- Nie ma po co, mamo.I tak już jej nie znajdziemy.- Wiesz, prawda?- Tak, wiem.Ale teraz chodz, usiądzmy.Gdy usiadły przy stoliku, Agnes, wziąwszy głębszy oddech,zapytała: - Czy to prawda, to co powiedziałaś? %7łe.Jessie nie jest mojąsiostrą? Nie jesteś jej matką?- Tak.To szczera prawda.Może teraz.wiesz, zachowywałam siędziwnie przez całe lata.Jedyną pociecłfę znajdowałam w jedzeniu.Cieszę się, że nie zaczęłam pić.- Ale kim w takim razie jest Jessie?- Cóż, nie jest to zbyt skomplikowana historia, ale za to wielemówiąca.On podobno był bardzo zakochany w swojej pierwszej żonie.Po jej śmierci pocieszał się u innej kobiety, żony marynarza.Niewiedziałam o tym, być może nie patrzyłam na niego pod tym kątem.Chciałam jedynie go usidlić, jak on sam mówi, bo miał ten sklep, a jawłaśnie zawiodłam się na kimś, no i moja rodzina wcale się o mnie niemartwiła.Była to dla mnie bajeczna okazja.Potem dowiedziałam się otej jego kobietce, więc zostawiłam go.- Zostawiłaś go?- Tak, odeszłam.Na sześć miesięcy.Powiedziałam, że jadęopiekować się ciotką w Harrogate.Wzięłam cię ze sobą i zabrałam jegotygodniowy utarg.Myślałam, że starczy to nam na jakiś czas.Potemznalazłam pracę jako gospodyni u sklepikarza, opiekowałam siędzieckiem, obsługiwałam klientów, sprzątałam w domu, gotowałam.Tobyło piekło.Tak więc, kiedy pewnego dnia przyjechał i poprosił mnie,bym wróciła, nie protestowałam.Widzisz, jego śliczna kobietka zmarłaprzy porodzie i dziecko, jego dziecko, miało być adoptowane.Jakwróciłam, wyszło szydło z worka.Ludzie myśleli, że to moje dziecko.Arthur zawsze zachowywał się bardzo ostrożnie, jeśli chodzi o swojerozrywki.W każdym razie, był wykończony i przygnębiony.Nic nierobiłam.Nic z tego nie pamiętasz?Agnes potrząsnęła głową i powiedziała: - Jedyną rzeczą, której niemogę sobie wytłumaczyć, jest mój powtarzający się sen, jak pies drapiemnie pazurami w twarz.Matka roześmiała się.- O, dobrze pamiętasz.Dobrze.Był tam pies,szczeniak.Bardzo go lubiłaś.Był tam też chłopiec.On czasem drapał cięw twarz.Raz zadrapał cię do krwi.Dałam mu klapsa i zobaczył to jegoojciec.Rzucił się na mnie i chyba dlatego zdecydowałam się powrócić.Już nie mogłam dłużej tego znieść.Agnes, jesteś moim jedynymdzieckiem, ale jakoś nigdy nie zgadzałyśmy się ze sobą.To była mojawina, byłam zgorzkniała chyba przez całe życie, a szczególnie, gdyzaczął z tą swoją ostatnią.O tak, to był koniec.Czasami miałam ochotępójść do tej jego sypialni obok i zabić go.Naprawdę.Agnes wstała i przysunęła krzesło bliżej matki.Usiadła i, biorąc jąza ręce i patrząc w twarz, powiedziała: - O, tak mi przykro, przepraszamcię.Nie rozumiałam cię.Gdybym tylko wiedziała, nie byłabym taka.-przerwała.- Tak, wiem, co czułaś do mnie.Wiem też, co czuła Jessie.Jąmogłam zrozumieć, bo, nieważne co mówią, ale krew nie woda, zawszestało coś pomiędzy nami.Myślałam, że nie zniosę tej jego gadaniny najej temat.To właśnie dlatego tamtego wieczoru ogarnął go taki szał natego chłopaka.Nie mógł sobie wprost wyobrazić, by ona wróciła doludzi sobie podobnych.- Ale.Jessie.już nie jest taka.wiesz.Jest wyedukowana,uszlachetniona.- O, to tylko pozory, moje dziecko.Szkoła i tak dalej.Ale jej matkąbyła pospolita kobieta.Jestem tego pewna, bo włożyłam dużo starań, bydowiedzieć się, kim ona była.Mój kochany mąż nie był jedynym, którywtedy za nią latał, ale reszta odsunęła się od niej, jak była w ciąży.I, jakmu to kiedyś wykrzyczałam, nawet nie może być pewny, czy Jessie jestjego córką, czy nie.Agnes widziała, jak matka odchyla w tył głowę i otwiera szerokousta, jakby śmiejąc się na głos.Jednak nie usłyszała śmiechu, lecz słowa:- Bałam się tylko wtedy, gdy poszłam po ciebie.Bałam się, że Jessieuciekła.Ale teraz wiem, że znajdę prawdziwą rozkosz, mówiąc mu otym.Tak.Dlaczego nie? Jeżeli znajdzie się na świecie człowiek o dwóchtwarzach, to na pewno będzie on [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Cicho! Przestań gadać! Nie chodziłaby sama po sklepie.Nie maprzecież pieniędzy.Tak, tyle wiedziała matka.Nie wiedziała jednak, że Jessie miaładwadzieścia funtów; dziewiętnaście owinięte w kawałek irchy ischowane w kieszonce przyszytej do spodniej halki, a dwudziestegosuwerena trzymała w pogotowiu, ukrytego w rękawiczce.Nie miałatorebki.Tak zdecydowały, by matka była przekonana, że Jessie jest bezpieniędzy.- Uspokój się, mamo.Jesteś przecież w sklepie.- Tak, jestem w sklepie! - syknęła Alice.- Ale czy wiesz, gdzieobie się znajdziemy, jak wrócimy do domu i powiemy mu, że zniknęła?Chyba w piekle! Pamiętasz, co on zrobił tamtemu.Mój Boże! Mogłabymsama zabić ją na miejscu, gdybym ją tu miała pod ręką.Całe tozmartwienie, jakiego mi przysporzyła, wstyd, poniżenie, a teraz to.Chcęz tym wszystkim skończyć, z tymi jego nieobliczalnymi reakcjami.Powiem ci; my obie obchodzimy go tyle, co pies z kulawą nogą.Jaobchodzę go jeszcze mniej niż ty, bo ty przydajesz mu się w sklepie.Aleona.myślał, że ona jest słońcem na niebie, a wiesz dlaczego? Czywiesz dlaczego, Agnes? Dlatego, że ja nie jestem jej matką, a ty niejesteś jej siostrą! Została adoptowana.Jest córką jego ladacznicy.Jej słowa zabrzmiały donośnie, a ci, którzy znajdowali się nieopodal, odwrócili się i spoglądali ze zdziwieniem na tę niemłodą jużkobietę, nachylającą się nad młodszą panną, równie zadziwioną, stojącąz otwartymi z przerażenia ustami. Agnes pierwsza zorientowała się, że są zródłem zainteresowania.Złapała matkę za rękę i wybiegły ze sklepu na ulicę.Tam, zatrzymawszysię, powiedziała: - Majaczy ci się, prawda?Alice Conway potrząsnęła głową.- Nie, moje dziecko.To prawda.To właśnie dlatego to zrobiła.Wróciła do ludzi ze swojego stanu.Tynigdy byś tak się nie zachowała, bo miałabyś, jak ja, szacunek dla siebie.Jak ja, chowałabyś tajemnicę przez lata.Agnes zobaczyła, jak matka podnosi rękę do twarzy, zamyka oczy.Zapytała: - Dobrze się czujesz? Posłuchaj, tam jest kawiarnia, chodzmy inapijmy się herbaty.- Nie, lepiej chodzmy do domu.- Nie ma po co, mamo.I tak już jej nie znajdziemy.- Wiesz, prawda?- Tak, wiem.Ale teraz chodz, usiądzmy.Gdy usiadły przy stoliku, Agnes, wziąwszy głębszy oddech,zapytała: - Czy to prawda, to co powiedziałaś? %7łe.Jessie nie jest mojąsiostrą? Nie jesteś jej matką?- Tak.To szczera prawda.Może teraz.wiesz, zachowywałam siędziwnie przez całe lata.Jedyną pociecłfę znajdowałam w jedzeniu.Cieszę się, że nie zaczęłam pić.- Ale kim w takim razie jest Jessie?- Cóż, nie jest to zbyt skomplikowana historia, ale za to wielemówiąca.On podobno był bardzo zakochany w swojej pierwszej żonie.Po jej śmierci pocieszał się u innej kobiety, żony marynarza.Niewiedziałam o tym, być może nie patrzyłam na niego pod tym kątem.Chciałam jedynie go usidlić, jak on sam mówi, bo miał ten sklep, a jawłaśnie zawiodłam się na kimś, no i moja rodzina wcale się o mnie niemartwiła.Była to dla mnie bajeczna okazja.Potem dowiedziałam się otej jego kobietce, więc zostawiłam go.- Zostawiłaś go?- Tak, odeszłam.Na sześć miesięcy.Powiedziałam, że jadęopiekować się ciotką w Harrogate.Wzięłam cię ze sobą i zabrałam jegotygodniowy utarg.Myślałam, że starczy to nam na jakiś czas.Potemznalazłam pracę jako gospodyni u sklepikarza, opiekowałam siędzieckiem, obsługiwałam klientów, sprzątałam w domu, gotowałam.Tobyło piekło.Tak więc, kiedy pewnego dnia przyjechał i poprosił mnie,bym wróciła, nie protestowałam.Widzisz, jego śliczna kobietka zmarłaprzy porodzie i dziecko, jego dziecko, miało być adoptowane.Jakwróciłam, wyszło szydło z worka.Ludzie myśleli, że to moje dziecko.Arthur zawsze zachowywał się bardzo ostrożnie, jeśli chodzi o swojerozrywki.W każdym razie, był wykończony i przygnębiony.Nic nierobiłam.Nic z tego nie pamiętasz?Agnes potrząsnęła głową i powiedziała: - Jedyną rzeczą, której niemogę sobie wytłumaczyć, jest mój powtarzający się sen, jak pies drapiemnie pazurami w twarz.Matka roześmiała się.- O, dobrze pamiętasz.Dobrze.Był tam pies,szczeniak.Bardzo go lubiłaś.Był tam też chłopiec.On czasem drapał cięw twarz.Raz zadrapał cię do krwi.Dałam mu klapsa i zobaczył to jegoojciec.Rzucił się na mnie i chyba dlatego zdecydowałam się powrócić.Już nie mogłam dłużej tego znieść.Agnes, jesteś moim jedynymdzieckiem, ale jakoś nigdy nie zgadzałyśmy się ze sobą.To była mojawina, byłam zgorzkniała chyba przez całe życie, a szczególnie, gdyzaczął z tą swoją ostatnią.O tak, to był koniec.Czasami miałam ochotępójść do tej jego sypialni obok i zabić go.Naprawdę.Agnes wstała i przysunęła krzesło bliżej matki.Usiadła i, biorąc jąza ręce i patrząc w twarz, powiedziała: - O, tak mi przykro, przepraszamcię.Nie rozumiałam cię.Gdybym tylko wiedziała, nie byłabym taka.-przerwała.- Tak, wiem, co czułaś do mnie.Wiem też, co czuła Jessie.Jąmogłam zrozumieć, bo, nieważne co mówią, ale krew nie woda, zawszestało coś pomiędzy nami.Myślałam, że nie zniosę tej jego gadaniny najej temat.To właśnie dlatego tamtego wieczoru ogarnął go taki szał natego chłopaka.Nie mógł sobie wprost wyobrazić, by ona wróciła doludzi sobie podobnych.- Ale.Jessie.już nie jest taka.wiesz.Jest wyedukowana,uszlachetniona.- O, to tylko pozory, moje dziecko.Szkoła i tak dalej.Ale jej matkąbyła pospolita kobieta.Jestem tego pewna, bo włożyłam dużo starań, bydowiedzieć się, kim ona była.Mój kochany mąż nie był jedynym, którywtedy za nią latał, ale reszta odsunęła się od niej, jak była w ciąży.I, jakmu to kiedyś wykrzyczałam, nawet nie może być pewny, czy Jessie jestjego córką, czy nie.Agnes widziała, jak matka odchyla w tył głowę i otwiera szerokousta, jakby śmiejąc się na głos.Jednak nie usłyszała śmiechu, lecz słowa:- Bałam się tylko wtedy, gdy poszłam po ciebie.Bałam się, że Jessieuciekła.Ale teraz wiem, że znajdę prawdziwą rozkosz, mówiąc mu otym.Tak.Dlaczego nie? Jeżeli znajdzie się na świecie człowiek o dwóchtwarzach, to na pewno będzie on [ Pobierz całość w formacie PDF ]