[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł się bardzo zmęczony.W głowie mu się roiło od różnych fantazji, które,gdyby chciał, mógłby wprowadzić w życie.Ale powziął już inne, znacznie lepszeplany.- Nie przewiduję w tym względzie żadnych problemów.Martin ma więcejpieniędzy, niż potrzebuje.Jestem głęboko przekonany, że przy Lizzie będziezajęty, wyciągając ją z opałów, w które zapewne będzie nieustannie wpadać przezswą naiwność.Próbował zajrzeć Caroline w oczy; zastanawiał się, czy są szarozielone, czyzielonoszare, ale nie był w stanie tego od razu sprawdzić, bo uparcie skrywała jepod na wpół przymkniętymi powiekami.- Cieszę się, że podoba ci się mój fular, skarbie, ale czy jeszcze o czymśchcesz ze mną rozmawiać? Padam z nóg - dodał przepraszająco, modląc się, żebyCaroline nie miała mu już nic więcej do powiedzenia.- Och, oczywiście, że musisz być zmęczony.Nie, to już wszystko.Maks wychwycił tęskną nutę pobrzmiewającą w jej głosie i właściwie jązinterpretował.Odprowadzając Caroline do drzwi, rzekł z uśmiechem:- Jak już dojdę do siebie po wyczynach twoich sióstr, odwiedzę cię.powiedzmy dziś po południu? Zabiorę cię na przejażdżkę.Chciałbym z tobąomówić pewne sprawy.- Już w sieni, widząc jej pytające spojrzenie, dodał: -- 129 -SRChodzi o twój bal.- Och, prawie o nim zapomniałam.Wziął od Hillshawa płaszcz Caroline i narzucił jej na ramiona.Bal na cześćsióstr Twinning miał się odbyć w Twyford House w następnym tygodniu.- Porozmawiamy o tym o trzeciej po południu - zapowiedział Maks, po czymucałowawszy dłoń najstarszej panny Twinning, sprowadził ją po schodach dopowozu.Rozdział dwunastySara zmarszczyła nos na widok zimnej grzanki.Odsunąwszy talerz,odchyliła się w krześle i popatrzyła na starszą siostrę, siedzącą po drugiej stronieniewielkiego stołu w przytulnej jadalni.Urodziwa, okolona miedzianymi lokamitwarz Caroline była tego dnia blada, a z szarozielonych oczu, zazwyczajbłyszczących wesołością, wyzierał smutek.Sarę ogarnęły wyrzuty sumienia.Czyżby Maks się pogniewał, a Caroline im o tym nie powiedziała?Wstały wcześnie, jak przystało na dziarskie panny nielubiące długo sięwylegiwać w łóżku i zgromadziły się w jadalni, by omówić wydarzeniapoprzedniego wieczoru.Ich smutne miny zdradzały, że bal maskowy nie należał doudanych.Sara dobrze wiedziała, co jest przyczyną jej przygnębienia; zdążyła takżepoznać powody złego humoru młodszych sióstr, nie miała jednak pojęcia, czymmożna wyjaśnić ponury nastrój Caroline.Doskonale bawiła się na balu, a mimo toMaks wyszedł wcześnie.Sara zastanawiała się, czy nie doszło między nimi do kłótni.Jednak gdywidziała ich razem przy pożegnaniu, sprawiali wrażenie pozostających w do-skonałych stosunkach; zapatrzeni w siebie, nie kryli swego szczęścia.Sarapomyślała wtedy, że to do nich niepodobne - zazwyczaj nie uzewnętrzniali uczuć.Pózniej dobry humor Caroline się ulotnił.W drodze powrotnej do domu nie ode-zwała się ani słowem.Od dzieciństwa miały zwyczaj mówienia Caroline o wszystkim, co sięzdarzyło.Wierzyły, że siostra będzie w stanie właściwie ocenić sytuację i ochronićje przed konsekwencjami lekkomyślnego postępowania.Tego ranka, gdyopowiedziały jej o swym planie i o zamianie strojów, Caroline zbladła, a potemzachowała się inaczej niż zwykle.Cichym, lecz stanowczym tonem oznajmiła,żeby zaczekały, aż powiadomi o ich poczynaniach księcia.Wypiła zaledwie łykkawy, wstała od stołu, kazała przygotować powóz i wyjechała do Delmere House.- 130 -SRWróciła półtorej godziny pózniej.Cierpliwie czekały w jadalni, wiedząc, żenie należy lekceważyć poleceń Caroline.Prawdę mówiąc, pogrążone wniewesołych rozmyślaniach, nie zdawały sobie sprawy z upływającego czasu.Caroline weszła do pokoju, spokojnie zajęła miejsce przy stole i sięgnęła pofiliżankę kawy, podaną przez Arabellę.Wzmocniła się kilkoma łykami parującegonapoju, po czym jednoznacznie dała do zrozumienia, co myśli o wybrykach nabalu.Wcześniej nie przyszło im do głowy, że ktoś mógł zauważyć Harrietwychodzącą z balu w dominie Arabelli, i wyciągając narzucające się wnioski,powiadomić o tym Maksa.Teraz z przerażeniem zdały sobie sprawę, jak bliskiebyły wywołania skandalu.Pozostało im okazanie skruchy.Caroline podsumowałaswą wypowiedz:- Sądzę, że nie musimy nic robić w tej sprawie.Dzięki temu, że Arabellawzbudziła ogromne zainteresowanie jako polska hrabina, Maria Pawlowska,wszyscy wiedzą, że nie uciekła z balu.Mogłybyśmy teraz wybrać się naprzejażdżkę, ale nie mam ochoty.Nie próbowały się z nią spierać; posłusznie kiwnęły głowami.- Maks uważa, że powinnyśmy zachowywać się tak, jakby nic się nie stało -odezwała się po chwili milczenia Caroline.- Błagam, nie wymyślajcie żadnych niedorzecznych opowieści.Bello,przypuszczam, że będziesz musiała przyznać, że zamieniłaś się dominami z HarrietJenkins, ale to może zostać uznane za niewinną zabawę.I pamiętajcie, żeby udaćodpowiednie zaskoczenie, kiedy usłyszycie, że Harriet uciekła z balu z sirRalphem.- Zamyśliła się, wyraznie zaniepokojona, po czym zapytała: - Czy pannyCrowbridge będą umiały trzymać język za zębami?Dziewczęta pospieszyły z zapewnieniami o dyskrecji sióstr Crowbridge.- Przecież zrobiłyśmy to wszystko właśnie ze względu na Amandę -powiedziała Lizzie.Caroline nie była o tym przekonana, lecz nie było jej dane zastanawiać sięnad tym dłużej.Jej rozmyślania przerwała Arabella.Sądząc po tym, że Carolineużyła zdrobniałej formy jej imienia, najgorsze miały za sobą.- Czy Maks jest na nas bardzo zły?Caroline nie odpowiedziała od razu, pozostawiając siostry w niepewności.- Odniosłam wrażenie, że skoro jest po wszystkim i nikomu nie stała siękrzywda, zamierza przymknąć oko na ten wybryk.Na waszym miejscu niewchodziłabym mu jednak w drogę.- 131 -SROdetchnęły z wyrazną ulgą.Mimo swej reputacji książę Twyford sprawiał namłodych podopiecznych wrażenie człowieka, który nie puści żadnego występkupłazem i gotów jest uciec się do drakońskich kar.Dowiedziawszy się, że opiekunnie zamierza ich ukarać, Lizzie i Arabella serdecznie wyściskały Caroline,dziękując jej za okazaną pomoc, i wyszły z pokoju.Sara przypuszczała, że siostryzaszyją się teraz w jakimś zakamarku, by zastanawiać się nad stanem swych uczuć.Co dziwne, Sara nie odczuwała takiej potrzeby.Podczas niezliczonychbezsennych nocy doszła do wniosku, że nie potrafi żyć bez Darcy'ego Hamiltona.Poprzedniego wieczoru miała ochotę poprosić go, by zabrał ją z balu w jakieś od-osobnione miejsce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Czuł się bardzo zmęczony.W głowie mu się roiło od różnych fantazji, które,gdyby chciał, mógłby wprowadzić w życie.Ale powziął już inne, znacznie lepszeplany.- Nie przewiduję w tym względzie żadnych problemów.Martin ma więcejpieniędzy, niż potrzebuje.Jestem głęboko przekonany, że przy Lizzie będziezajęty, wyciągając ją z opałów, w które zapewne będzie nieustannie wpadać przezswą naiwność.Próbował zajrzeć Caroline w oczy; zastanawiał się, czy są szarozielone, czyzielonoszare, ale nie był w stanie tego od razu sprawdzić, bo uparcie skrywała jepod na wpół przymkniętymi powiekami.- Cieszę się, że podoba ci się mój fular, skarbie, ale czy jeszcze o czymśchcesz ze mną rozmawiać? Padam z nóg - dodał przepraszająco, modląc się, żebyCaroline nie miała mu już nic więcej do powiedzenia.- Och, oczywiście, że musisz być zmęczony.Nie, to już wszystko.Maks wychwycił tęskną nutę pobrzmiewającą w jej głosie i właściwie jązinterpretował.Odprowadzając Caroline do drzwi, rzekł z uśmiechem:- Jak już dojdę do siebie po wyczynach twoich sióstr, odwiedzę cię.powiedzmy dziś po południu? Zabiorę cię na przejażdżkę.Chciałbym z tobąomówić pewne sprawy.- Już w sieni, widząc jej pytające spojrzenie, dodał: -- 129 -SRChodzi o twój bal.- Och, prawie o nim zapomniałam.Wziął od Hillshawa płaszcz Caroline i narzucił jej na ramiona.Bal na cześćsióstr Twinning miał się odbyć w Twyford House w następnym tygodniu.- Porozmawiamy o tym o trzeciej po południu - zapowiedział Maks, po czymucałowawszy dłoń najstarszej panny Twinning, sprowadził ją po schodach dopowozu.Rozdział dwunastySara zmarszczyła nos na widok zimnej grzanki.Odsunąwszy talerz,odchyliła się w krześle i popatrzyła na starszą siostrę, siedzącą po drugiej stronieniewielkiego stołu w przytulnej jadalni.Urodziwa, okolona miedzianymi lokamitwarz Caroline była tego dnia blada, a z szarozielonych oczu, zazwyczajbłyszczących wesołością, wyzierał smutek.Sarę ogarnęły wyrzuty sumienia.Czyżby Maks się pogniewał, a Caroline im o tym nie powiedziała?Wstały wcześnie, jak przystało na dziarskie panny nielubiące długo sięwylegiwać w łóżku i zgromadziły się w jadalni, by omówić wydarzeniapoprzedniego wieczoru.Ich smutne miny zdradzały, że bal maskowy nie należał doudanych.Sara dobrze wiedziała, co jest przyczyną jej przygnębienia; zdążyła takżepoznać powody złego humoru młodszych sióstr, nie miała jednak pojęcia, czymmożna wyjaśnić ponury nastrój Caroline.Doskonale bawiła się na balu, a mimo toMaks wyszedł wcześnie.Sara zastanawiała się, czy nie doszło między nimi do kłótni.Jednak gdywidziała ich razem przy pożegnaniu, sprawiali wrażenie pozostających w do-skonałych stosunkach; zapatrzeni w siebie, nie kryli swego szczęścia.Sarapomyślała wtedy, że to do nich niepodobne - zazwyczaj nie uzewnętrzniali uczuć.Pózniej dobry humor Caroline się ulotnił.W drodze powrotnej do domu nie ode-zwała się ani słowem.Od dzieciństwa miały zwyczaj mówienia Caroline o wszystkim, co sięzdarzyło.Wierzyły, że siostra będzie w stanie właściwie ocenić sytuację i ochronićje przed konsekwencjami lekkomyślnego postępowania.Tego ranka, gdyopowiedziały jej o swym planie i o zamianie strojów, Caroline zbladła, a potemzachowała się inaczej niż zwykle.Cichym, lecz stanowczym tonem oznajmiła,żeby zaczekały, aż powiadomi o ich poczynaniach księcia.Wypiła zaledwie łykkawy, wstała od stołu, kazała przygotować powóz i wyjechała do Delmere House.- 130 -SRWróciła półtorej godziny pózniej.Cierpliwie czekały w jadalni, wiedząc, żenie należy lekceważyć poleceń Caroline.Prawdę mówiąc, pogrążone wniewesołych rozmyślaniach, nie zdawały sobie sprawy z upływającego czasu.Caroline weszła do pokoju, spokojnie zajęła miejsce przy stole i sięgnęła pofiliżankę kawy, podaną przez Arabellę.Wzmocniła się kilkoma łykami parującegonapoju, po czym jednoznacznie dała do zrozumienia, co myśli o wybrykach nabalu.Wcześniej nie przyszło im do głowy, że ktoś mógł zauważyć Harrietwychodzącą z balu w dominie Arabelli, i wyciągając narzucające się wnioski,powiadomić o tym Maksa.Teraz z przerażeniem zdały sobie sprawę, jak bliskiebyły wywołania skandalu.Pozostało im okazanie skruchy.Caroline podsumowałaswą wypowiedz:- Sądzę, że nie musimy nic robić w tej sprawie.Dzięki temu, że Arabellawzbudziła ogromne zainteresowanie jako polska hrabina, Maria Pawlowska,wszyscy wiedzą, że nie uciekła z balu.Mogłybyśmy teraz wybrać się naprzejażdżkę, ale nie mam ochoty.Nie próbowały się z nią spierać; posłusznie kiwnęły głowami.- Maks uważa, że powinnyśmy zachowywać się tak, jakby nic się nie stało -odezwała się po chwili milczenia Caroline.- Błagam, nie wymyślajcie żadnych niedorzecznych opowieści.Bello,przypuszczam, że będziesz musiała przyznać, że zamieniłaś się dominami z HarrietJenkins, ale to może zostać uznane za niewinną zabawę.I pamiętajcie, żeby udaćodpowiednie zaskoczenie, kiedy usłyszycie, że Harriet uciekła z balu z sirRalphem.- Zamyśliła się, wyraznie zaniepokojona, po czym zapytała: - Czy pannyCrowbridge będą umiały trzymać język za zębami?Dziewczęta pospieszyły z zapewnieniami o dyskrecji sióstr Crowbridge.- Przecież zrobiłyśmy to wszystko właśnie ze względu na Amandę -powiedziała Lizzie.Caroline nie była o tym przekonana, lecz nie było jej dane zastanawiać sięnad tym dłużej.Jej rozmyślania przerwała Arabella.Sądząc po tym, że Carolineużyła zdrobniałej formy jej imienia, najgorsze miały za sobą.- Czy Maks jest na nas bardzo zły?Caroline nie odpowiedziała od razu, pozostawiając siostry w niepewności.- Odniosłam wrażenie, że skoro jest po wszystkim i nikomu nie stała siękrzywda, zamierza przymknąć oko na ten wybryk.Na waszym miejscu niewchodziłabym mu jednak w drogę.- 131 -SROdetchnęły z wyrazną ulgą.Mimo swej reputacji książę Twyford sprawiał namłodych podopiecznych wrażenie człowieka, który nie puści żadnego występkupłazem i gotów jest uciec się do drakońskich kar.Dowiedziawszy się, że opiekunnie zamierza ich ukarać, Lizzie i Arabella serdecznie wyściskały Caroline,dziękując jej za okazaną pomoc, i wyszły z pokoju.Sara przypuszczała, że siostryzaszyją się teraz w jakimś zakamarku, by zastanawiać się nad stanem swych uczuć.Co dziwne, Sara nie odczuwała takiej potrzeby.Podczas niezliczonychbezsennych nocy doszła do wniosku, że nie potrafi żyć bez Darcy'ego Hamiltona.Poprzedniego wieczoru miała ochotę poprosić go, by zabrał ją z balu w jakieś od-osobnione miejsce [ Pobierz całość w formacie PDF ]