[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadeszłyteż wieści, że w Kieżmarku pojawili się nieznani przybysze, których cel przyjazdunie był wiadomy.Należało więc zachować ostrożność.Dlatego też Jaksa jeszcze przed podróżą został wezwany przez Czarnego doksiędza Andrzeja na dłuższą rozmowę, w czasie której otrzymał specjalnepolecenia i wskazówki co do ich wykonania.Dowódcą straży przybocznejwielkiego księcia został wyznaczony Mikołaj Małdrzyk herbu Poraj, jegoulubieniec i towarzysz.Wiedział już, że Jaksa ma pozostawać przy nim, toteżRudy, który go znał i zaraz po rozmowie z księdzem odszukał, szybko doszedł zrycerzem do porozumienia co do podziału obowiązków.Skoro więc tylko oporządził się po podróży, wyszedł w obejście zajazdu,dokładnie je sobie obejrzał, a następnie sprawdził, gdzie stoją książęcewierzchowce i kto ma nad nimi pieczę.Potem, zabrawszy ze sobą dwóchzbrojnych pachołków, dosiadł konia i ruszył na objazd najbliższych ulic.Ciasne były i brudne.Kupy śmieci i nawozu co krok zagradzały drogę.Piesi brnęlipoprzez te przeszkody lub, klucząc, starali się je wymijać.Domy były przeważnie drewniane, ubogie i brzydkie.Zdarzały się i byle jakstawiane klęcie z brudnymi, zaśmieconymi podwórkami.Od czasu do czasujakąś okazalszą budowlę otaczała palisada z drewnianymi basztami przywjazdowej bramie lub mur okalał któryś z nielicznych kościołów.W ten sposóbzamożność odgradzała się od biedoty, chroniąc swój dobytek, inwentarz i ludziprzed zbójeckim napadem.Uliczki były kręte i wąskie.Biegły od nich przejścia i zaułki, w których mrocznągłębię strach byłoby zapuszczać się nawet samotrzeć, bo i wierzchowce, idostatnia odzież jezdzców stanowiły zbyt wielką pokusę.Rudy zajrzał także do zajazdu, który zajęli pośledniejsi członkowie książęcegoorszaku.Na szczęście położony był blisko, co pozwalało na szybkie połączeniesię, gdyby zaszła tego potrzeba.Ksiądz Andrzej w swoich poleceniach starał sięprzewidzieć wszystkie możliwości, toteż nakazał, by w razie rozdzielenia orszakui to Jaksa miał na uwadze.Potem przebyli we trójkę jeszcze kilka ulic i znalezli się na przedmieściu, którymwjechali do miasta.Tu zawrócili i inną drogą dotarli do oberży.Ten objazd nieusunął bynajmniej niepokoju nurtującego Jaksę od chwili, kiedy znalazł się wgęstym skupisku zabudowań miasta.Miał wrażenie, że znalazł się w saku, którywystarczyło tylko zacisnąć, by stał się pułapką bez wyjścia.Po powrocie, zanim zasiadł do pozostawionej dla niego wieczerzy, sprawdziłjeszcze posterunki pełniące straż wokół ogrodzenia podwórca i przy samejoberży, w której wielki kniaz, marszałek Rumbold, namiestnicy Giedgowd iRadziwiłł, a ze strony polskiej Zbigniew z Brzezia i Piotr Szafraniec zajęli izby.ROZMOWY ROZPOCZAY SI w południe na gródku.Wielki kniaz udał się tam wtowarzystwie przybyłych z nim panów polskich i litewskich, otoczenie zaśZygmunta również niezbyt liczne stanowili Eberhard Windeck, MikołajGara, Fryderyk, margrabia Miśni, Benedykt de Macray, Zcibor ze Zciborzyc,polski rycerz, wierny Zygmuntowy sługa i dostojnik, bo wojewodasiedmiogrodzki, i wreszcie Fryderyk z Reptki.Trwały zaś do wieczora, nic prócz zmęczenia nie przynosząc obydwu stronom.Wielki kniaz dążył do powstrzymania Zygmunta popierającego Zakon,wskazując na polityczne ryzyko zbytniego angażowania się, jako że wynikrozprawy jest zgoła niewiadomy, a zwycięska Polska czego nie mówiłwyraznie, ale przecież tak, by być zrozumianym na pewno.nie zapomni musojuszu z jej wrogiem.Były to stępione ostrożnymi słowami, ale przecież grozby.Jednocześnie książę przypomniał o zawartym przymierzu, którego moc prawnatrwa i trwać ma jeszcze lat cztery.Prosił i przekonywał, by, mając to na uwadze, król nie sprzeniewierzał sięwłasnemu słowu, potwierdzonemu podpisem.Wreszcie oględnie wyraził mniemanie, że sprawy pieniężne, aczkolwiek mająceswoją wagę, nie powinny decydować o tym, która ze stron ma w sporze rację.Awłaśnie tak się akurat składa, że hojnie sypiącemu złotem Zakonowi królsłuszność przyznaje.To ostatnie napomknienie spotkało się z pomrukiem gniewu królewskiegootoczenia i śmiechem samego Zygmunta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nadeszłyteż wieści, że w Kieżmarku pojawili się nieznani przybysze, których cel przyjazdunie był wiadomy.Należało więc zachować ostrożność.Dlatego też Jaksa jeszcze przed podróżą został wezwany przez Czarnego doksiędza Andrzeja na dłuższą rozmowę, w czasie której otrzymał specjalnepolecenia i wskazówki co do ich wykonania.Dowódcą straży przybocznejwielkiego księcia został wyznaczony Mikołaj Małdrzyk herbu Poraj, jegoulubieniec i towarzysz.Wiedział już, że Jaksa ma pozostawać przy nim, toteżRudy, który go znał i zaraz po rozmowie z księdzem odszukał, szybko doszedł zrycerzem do porozumienia co do podziału obowiązków.Skoro więc tylko oporządził się po podróży, wyszedł w obejście zajazdu,dokładnie je sobie obejrzał, a następnie sprawdził, gdzie stoją książęcewierzchowce i kto ma nad nimi pieczę.Potem, zabrawszy ze sobą dwóchzbrojnych pachołków, dosiadł konia i ruszył na objazd najbliższych ulic.Ciasne były i brudne.Kupy śmieci i nawozu co krok zagradzały drogę.Piesi brnęlipoprzez te przeszkody lub, klucząc, starali się je wymijać.Domy były przeważnie drewniane, ubogie i brzydkie.Zdarzały się i byle jakstawiane klęcie z brudnymi, zaśmieconymi podwórkami.Od czasu do czasujakąś okazalszą budowlę otaczała palisada z drewnianymi basztami przywjazdowej bramie lub mur okalał któryś z nielicznych kościołów.W ten sposóbzamożność odgradzała się od biedoty, chroniąc swój dobytek, inwentarz i ludziprzed zbójeckim napadem.Uliczki były kręte i wąskie.Biegły od nich przejścia i zaułki, w których mrocznągłębię strach byłoby zapuszczać się nawet samotrzeć, bo i wierzchowce, idostatnia odzież jezdzców stanowiły zbyt wielką pokusę.Rudy zajrzał także do zajazdu, który zajęli pośledniejsi członkowie książęcegoorszaku.Na szczęście położony był blisko, co pozwalało na szybkie połączeniesię, gdyby zaszła tego potrzeba.Ksiądz Andrzej w swoich poleceniach starał sięprzewidzieć wszystkie możliwości, toteż nakazał, by w razie rozdzielenia orszakui to Jaksa miał na uwadze.Potem przebyli we trójkę jeszcze kilka ulic i znalezli się na przedmieściu, którymwjechali do miasta.Tu zawrócili i inną drogą dotarli do oberży.Ten objazd nieusunął bynajmniej niepokoju nurtującego Jaksę od chwili, kiedy znalazł się wgęstym skupisku zabudowań miasta.Miał wrażenie, że znalazł się w saku, którywystarczyło tylko zacisnąć, by stał się pułapką bez wyjścia.Po powrocie, zanim zasiadł do pozostawionej dla niego wieczerzy, sprawdziłjeszcze posterunki pełniące straż wokół ogrodzenia podwórca i przy samejoberży, w której wielki kniaz, marszałek Rumbold, namiestnicy Giedgowd iRadziwiłł, a ze strony polskiej Zbigniew z Brzezia i Piotr Szafraniec zajęli izby.ROZMOWY ROZPOCZAY SI w południe na gródku.Wielki kniaz udał się tam wtowarzystwie przybyłych z nim panów polskich i litewskich, otoczenie zaśZygmunta również niezbyt liczne stanowili Eberhard Windeck, MikołajGara, Fryderyk, margrabia Miśni, Benedykt de Macray, Zcibor ze Zciborzyc,polski rycerz, wierny Zygmuntowy sługa i dostojnik, bo wojewodasiedmiogrodzki, i wreszcie Fryderyk z Reptki.Trwały zaś do wieczora, nic prócz zmęczenia nie przynosząc obydwu stronom.Wielki kniaz dążył do powstrzymania Zygmunta popierającego Zakon,wskazując na polityczne ryzyko zbytniego angażowania się, jako że wynikrozprawy jest zgoła niewiadomy, a zwycięska Polska czego nie mówiłwyraznie, ale przecież tak, by być zrozumianym na pewno.nie zapomni musojuszu z jej wrogiem.Były to stępione ostrożnymi słowami, ale przecież grozby.Jednocześnie książę przypomniał o zawartym przymierzu, którego moc prawnatrwa i trwać ma jeszcze lat cztery.Prosił i przekonywał, by, mając to na uwadze, król nie sprzeniewierzał sięwłasnemu słowu, potwierdzonemu podpisem.Wreszcie oględnie wyraził mniemanie, że sprawy pieniężne, aczkolwiek mająceswoją wagę, nie powinny decydować o tym, która ze stron ma w sporze rację.Awłaśnie tak się akurat składa, że hojnie sypiącemu złotem Zakonowi królsłuszność przyznaje.To ostatnie napomknienie spotkało się z pomrukiem gniewu królewskiegootoczenia i śmiechem samego Zygmunta [ Pobierz całość w formacie PDF ]