[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i nic więcej.Nie udało mu się dostrzec żadnych drzwi.Zrozumiał, że zapewne został zamknięty w jakiejś celi.Pamiętał, że usiłował sięwyrwać z rąk dwojga złowieszczo wyglądających ludzi, którzy pochwycili go na jednym zniższych poziomów miasta.Pamiętał również, że wysoka czarnowłosa i fioletowooka kobietapoddała go jakiemuś testowi, po którym został ogłuszony przez stojącego za plecami młodegociemnowłosego mężczyznę.- Hej! - wrzasnął ochryple, kiedy przypomniał sobie to wszystko.- Hej! Gdzie jestem?Zatoczywszy się, wstał i czując zawroty głowy, podszedł do najbliższej ściany.Zacząłuderzać pięścią w metalową płytę, pragnąc zwrócić na siebie czyjąś uwagę.Obszedłniewielkie pomieszczenie, ale nigdzie nie ujrzał szpary wskazującej na istnienie drzwi.Zbliżył usta do okratowanej płyty i zawołał:- Niech ktoś powie, o co tutaj chodzi! Nie macie prawa więzić mnie w tej celi!Buńczuczne słowa miały stanowić dowód, że Zekk się nie boi.Chłopak wiedziałjednak, że czasami zdarzają się takie rzeczy, o jakich Jacen i Jaina, wychowani wposzanowaniu prawa i pilnowani od najmłodszych lat, nigdy nie słyszeli.Był pewien, że jego prawa nie będą respektowane, jeżeli znajdzie się ktoś na tyle potężny, kto nie zawaha sięich podeptać.Był zdany na własne siły.Nie miał nikogo, kto mógłby wyciągnąć go ztarapatów albo wysłać oddział wojska, żeby go uwolnić.Niewiele osób zauważy, że zniknął.Nikt nie dowie się, co się z nim stało.- Hej! - krzyknął ponownie, kopiąc ścianę.- Dlaczego jestem uwięziony? Czegochcecie ode mnie? Nagle usłyszał szelest, dobiegający od strony przeciwległej ściany, i odwrócił się napięcie jak użądlony.Przekonał się, że gładka płyta odsunęła się na bok.Zobaczył młodegomężczyznę stojącego w mrocznym otworze w towarzystwie dwóch uzbrojonychszturmowców.Wysoki nieznajomy był odziany w srebrzyste szaty.Miał jasne, równoprzystrzyżone włosy, a na jego nieskazitelnie pięknej twarzy malował się łagodny uśmiech.Zekk jeszcze nigdy nie widział nikogo tak harmonijnie zbudowanego i przystojnego.Młodymężczyzna, od którego emanował niezwykły spokój, sprawiał wrażenie alabastrowegoposągu, wyrzezbionego przez artystę.- Czy przypadkiem trochę nie przesadzasz? - zapytał nieznajomy.Z jego głosupromieniowała siła i charyzma.- Przyszliśmy, kiedy uświadomiliśmy sobie, że odzyskałeśprzytomność.Uderzając tak silnie w ścianę, mogłeś zrobić sobie jakąś krzywdę.Zekk nie pozwolił, by łagodne słowa mężczyzny uśpiły jego czujność.- Chcę wiedzieć, dlaczego tutaj, jestem - odparł.- Wypuśćcie mnie.Moi przyjacielebędą mnie szukali.- Jestem pewien, że nie będą - oznajmił nieznajomy, kręcąc głową.- Wiemy to, bozebraliśmy o tobie wystarczająco dużo informacji.Ale możesz pozbyć się wszelkich obaw.- Mogę.pozbyć się obaw? - zająknął się chłopak.- Jak śmiesz mówić.Urwał, kiedy dotarło do niego znaczenie słów, wypowiedzianych przez mężczyznę.To prawda, przyjaciele nie będą go szukali.Bardzo wątpił, czy Jacen i Jaina w ogólechcieliby pokazywać się w jego towarzystwie po incydencie, jakiego dopuścił się podczasbankietu.- O co ci właściwie chodzi? - zapytał o wiele ciszej.Mężczyzna, odziany w fałdzistą srebrną szatę, gestem dał znak szturmowcom, żebysię nie ruszali, po czym wszedł do celi i zamknął drzwi za sobą.- Widzę, że zostałeś umieszczony w jednym z naszych.najmniej luksusowychapartamentów - powiedział i lekko westchnął.- Postaram się znalezć dla ciebie wygodniejszepomieszczenie tak szybko, jak będzie możliwe.- Kim jesteście? - nalegał Zekk, nadal nie pozwalając sobie na osłabienie czujności.-Dlaczego mnie ogłuszyliście?- Nazywam się Brakiss - rzekł mężczyzna.- Przepraszam cię za.entuzjazm, okazanyprzez moją koleżankę Tamith Kai.Jestem pewien, iż uciekła się do użycia siły tylko dlatego,że się opierałeś.Gdybyś dobrowolnie zechciał zrobić to, o co prosiła, mógłbyś znalezć się tuw przyjemniejszych okolicznościach.- Nie wiedziałem, że zgoda na porwanie może być uważana za coś przyjemnego - prychnął Zekk.- Porwanie? - odparł Brakiss, udając, że jest przerażony.- Nie wyciągaj pochopnychwniosków, dopóki nie usłyszysz wszystkiego, co mam do powiedzenia.- Mam nadzieję, że zaraz zechcesz mi to powiedzieć - mruknął chłopak.- Oczywiście.- Brakiss obdarzył go promiennym uśmiechem.- Chciałbyś może cośzjeść albo wypić?- Po prostu powiedz, o co chodzi.Brakiss złączył dłonie, a iskrząca się srebrzysta szata zamigotała przy tym ruchu jakzmarszczki na powierzchni wody, w której odbija się pochmurne niebo.- Mam dla ciebie pewną informację - zaczął.- Nie wątpię, że sprawi ci przyjemność,chociaż w pierwszej chwili możesz mieć trudności z otrząśnięciem się ze wstrząsu.- Jaką informację? - zapytał chłopak, sceptycznie unosząc brwi i marszcząc czoło.- Czy wiedziałeś o tym, że dysponujesz potencjałem Jedi?Zielone oczy Zekka rozszerzyły się ze zdumienia.- Ja? Potencjałem Jedi? - powtórzył.- Chyba pomyliliście mnie z kimś innym.Brakiss wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Przyznaję, że sami byliśmy tym zaskoczeni.Czy twoi przyjaciele Jacen i Jaina nic cio tym nie mówili? Nie wspominali ani słowem?- Nie mam żadnego potencjału Jedi - wymamrotał Zekk.- Nie mógłbym przecież miećczegoś takiego.- Dlaczego nie? - unosząc brwi, zapytał Brakiss.Sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie.Czekał, aż chłopak zechce odpowiedziećna jego pytanie.W końcu Zekk spuścił głowę i popatrzył na otwarte dłonie.- Ponieważ jestem.najzwyczajniejszym ulicznikiem.Tymczasem rycerze Jedi sąwielkimi obrońcami Nowej Republiki.Są potężni i silni.Brakiss przerwał mu, niecierpliwie kiwnąwszy głową.- Tak, to prawda.ale dysponowanie umiejętnościami Jedi nie ma nic wspólnego ztym, jak żyjesz czy zostałeś wychowany.Moc nie zna żadnych granic społecznych aniekonomicznych.Sam Luke Skywalker był kiedyś przybranym synem zwykłego farmera napustynnej Tatooine.Dlaczego biedny chłopak nie miałby dysponować takim samym potencjałem Jedi jak,powiedzmy, dzieci potężnego polityka, pławiące się w luksusie i nie muszące troszczyć się ozaspokajanie swoich potrzeb? Prawdę mówiąc - zniżywszy głos, ciągnął Brakiss - możliwe,że zawdzięczasz to właśnie faktowi, iż całe twoje życie było jednym pasmem udręki.Twoje umiejętności zostały wyostrzone w większym stopniu niż zdolności tych małychrozpieszczonych bachorów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl