[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej rozważania przerwał głos Aleca.- Zgromadzenie młodych poetów- szepnął, wymachując jejprzed nosemprogramem.- Czy to coś takiego jak spęd koni?Albostadogęsi?- Szsz.- uciszyła goKatherine.Lord Napier właśnie zmierzał wstronę podium, a ona chciałago posłuchać.Odchrząknął głośno, zwracając na siebie uwagęwszystkich.- Tytuł mojego wiersza brzmi Konkurencja rzutu dys-kiem".Z chwilą, gdy zaczął czytać, Katherine przygryzła wargi,żeby się nie uśmiechnąć.Jakie to głupie, żeby cały wierszjanes+ifff78usolad-nacs97poświęcać dyscyplinie sportowej.Lecz czego można się byłospodziewać po człowieku, który farbował sobie baki i niepokoiłsię, czy jego kołnierzyki są dobrze wykrochmalone? Powinienuczyć się od Sydneya, który pisał o rzeczach tak ważnych jakmiłość, historia i tragedia.Ale lord Napier nigdy nie miał zbytgłębokich przemyśleń.Zaintonował:Przed rzutemswoje silne ramię pręży,Jak gwiazda błyszczy dysk wksiężyca pełni,Gdy zaś lecąc przedsiebie powietrze tnie,Tłumwydaje z siebieniedościgłe westchnienieOboksiebieusłyszała pytania Aleca:- Co znaczy to niedościgłe westchnienie? Chodzi o to, żepowietrze wydobywa się szybko z ust? Czy że jest to głośnydzwięk? A może to jakiś termin muzyczny dotyczący wyde-chu.- Ciii - szepnęła, walcząc ze sobą, by się nie uśmiechnąć.Ludzie się na nas gapią.Naprawdę tonikt oprócz Sydneya na nich nie patrzył.Skar-cona jego spojrzeniemKatherine usiadła prosto i starała sięWyglądać na zainteresowaną.Szczęśliwie wiersz lorda Napierabył tak krótki, jak jego myśl płytka.Alec przeczekał wmil-czeniu do jego końca i wytrwał przez kolejne dwa.Wtedy miejsce przy podiumzajął najgorszy poeta zgroma-dzenia.Drżącymz emocji głosemwygłosił on wiersz tak po-tworny, że nawet Sydneysię skrzywił.Alec nachylił się dojej ucha.- Czy sformułowania takie jak zawżdy" i kędy" nie wy-szłyjuż z mody wraz z końcemRenesansu?- Zapominasz, że poeci nie przywiązują wagi do modyr odpowiedziała mu szeptem.Kiedy woczach Aleca pojawił siębłysk, pożałowała swojej odpowiedzi, która tylko zachęcała godo dalszych żartów.Odwróciła wzrok z powrotemna podiumi dodała: - Ale onnie jest wcale taki zły.janes+ifff78usolad-nacs98Alec parsknął, ale przynajmniej nic więcej nie powiedział.Do czasu piętnastego wersu, kiedyto poeta przeczytał:O ślicznakusicielko, pięknai mądra,Tyś moimwahaniomprzyniosła kres.Wpatruję się wognie twoichoczu.- I modlę się, by nie spaliły twych rzęs - dokończył Alecszeptem.Nie mogła się powstrzymać, zaśmiała się.I to na głos.Zwróciła tymsamymna siebie uwagę wszystkich zgromadzo-nych.Pąsowa ze wstydu, skuliła się na swoimmiejscu i wyce-dziła przez zaciśnięte zęby doAleca:- Ucisz się, na miłość boską.Ale było już za pózno na zamykanie puszki Pandory.Teraz,kiedy odkrył, jak bardzo bawią ją jego dowcipne uwagi, Aleczaczął zasypywać ją nimi z rosnącą częstotliwością.Wkrótcebyła już wykończona ciągłymwstrzymywaniem śmiechu i pew-na, że jeszcze chwila, a umrze na atakwesołości.- Przypomnij mi, żebymnigdy nie pozwolił temu człowie-kowi zbliżać się do mojego konia - szepnął Alec, kiedy najgor-szy z poetówskończył już czytać swe dzieła.- Jeśli rozkazałby mojemu szlachetnemu rumakowi" Belezie, żeby wędrownymkrokiemprzemierzała Pola Elizejskie" z przygodnie brzęczą-cymi pęcinami" i płomienną grzywą", mogłaby go stratować.Ona nienawidzi, kiedy jej grzywa płonie, a pęciny brzęczą, bowtedy wszystkie inne konie się z niej śmieją.Awłaściwie to jakijest ten wędrownykrok"? Pewniecoś pomiędzykłusema galo-pem.- Przestań, błagamcię - syknęła, daremnie starając się po-skromić jego żarty.- Jak to się skończy, to cię zabiję.Alec rzucił jej diabolicznespojrzenie.- Dokonasz tego za pomocą ostrego miecza Damoklesa",czy może przenikliwego dymu gniewnego Wezuwiusza"?- Lnianego szala Merivale'ów.Uduszę cię nim.- Zerknęław stronę podium.- Opanuj się teraz, bo przedstawiają jużjanes+ifff78usolad-nacs99Sydneya.Postaraj się zachować przyzwoicie, kiedybędzieczy-tał swoje wiersze, dobrze?- Ja jestemnieprzyzwoity? - zaczął bronić się Alec.- Nie-przyzwoite są te wierutne bzdury, jakie ci idioci nazywająpoezją.I jeśli twój Sydney.Uszczypnęła jegodłońtakmocno, jaktylkopotrafiła.- Au! - Spojrzał na nią z pretensją.- Nie mów nic więcej, bo przysięgam, że zanim to sięSkończy, będziesz miał całą dłoń wsiniakach.Gdy zaczęła wycofywać dłoń, Alec złapał ją.- Będę już cicho, ale tylko wtedy, jeśli pozwolisz mi po-trzymać cię za rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Jej rozważania przerwał głos Aleca.- Zgromadzenie młodych poetów- szepnął, wymachując jejprzed nosemprogramem.- Czy to coś takiego jak spęd koni?Albostadogęsi?- Szsz.- uciszyła goKatherine.Lord Napier właśnie zmierzał wstronę podium, a ona chciałago posłuchać.Odchrząknął głośno, zwracając na siebie uwagęwszystkich.- Tytuł mojego wiersza brzmi Konkurencja rzutu dys-kiem".Z chwilą, gdy zaczął czytać, Katherine przygryzła wargi,żeby się nie uśmiechnąć.Jakie to głupie, żeby cały wierszjanes+ifff78usolad-nacs97poświęcać dyscyplinie sportowej.Lecz czego można się byłospodziewać po człowieku, który farbował sobie baki i niepokoiłsię, czy jego kołnierzyki są dobrze wykrochmalone? Powinienuczyć się od Sydneya, który pisał o rzeczach tak ważnych jakmiłość, historia i tragedia.Ale lord Napier nigdy nie miał zbytgłębokich przemyśleń.Zaintonował:Przed rzutemswoje silne ramię pręży,Jak gwiazda błyszczy dysk wksiężyca pełni,Gdy zaś lecąc przedsiebie powietrze tnie,Tłumwydaje z siebieniedościgłe westchnienieOboksiebieusłyszała pytania Aleca:- Co znaczy to niedościgłe westchnienie? Chodzi o to, żepowietrze wydobywa się szybko z ust? Czy że jest to głośnydzwięk? A może to jakiś termin muzyczny dotyczący wyde-chu.- Ciii - szepnęła, walcząc ze sobą, by się nie uśmiechnąć.Ludzie się na nas gapią.Naprawdę tonikt oprócz Sydneya na nich nie patrzył.Skar-cona jego spojrzeniemKatherine usiadła prosto i starała sięWyglądać na zainteresowaną.Szczęśliwie wiersz lorda Napierabył tak krótki, jak jego myśl płytka.Alec przeczekał wmil-czeniu do jego końca i wytrwał przez kolejne dwa.Wtedy miejsce przy podiumzajął najgorszy poeta zgroma-dzenia.Drżącymz emocji głosemwygłosił on wiersz tak po-tworny, że nawet Sydneysię skrzywił.Alec nachylił się dojej ucha.- Czy sformułowania takie jak zawżdy" i kędy" nie wy-szłyjuż z mody wraz z końcemRenesansu?- Zapominasz, że poeci nie przywiązują wagi do modyr odpowiedziała mu szeptem.Kiedy woczach Aleca pojawił siębłysk, pożałowała swojej odpowiedzi, która tylko zachęcała godo dalszych żartów.Odwróciła wzrok z powrotemna podiumi dodała: - Ale onnie jest wcale taki zły.janes+ifff78usolad-nacs98Alec parsknął, ale przynajmniej nic więcej nie powiedział.Do czasu piętnastego wersu, kiedyto poeta przeczytał:O ślicznakusicielko, pięknai mądra,Tyś moimwahaniomprzyniosła kres.Wpatruję się wognie twoichoczu.- I modlę się, by nie spaliły twych rzęs - dokończył Alecszeptem.Nie mogła się powstrzymać, zaśmiała się.I to na głos.Zwróciła tymsamymna siebie uwagę wszystkich zgromadzo-nych.Pąsowa ze wstydu, skuliła się na swoimmiejscu i wyce-dziła przez zaciśnięte zęby doAleca:- Ucisz się, na miłość boską.Ale było już za pózno na zamykanie puszki Pandory.Teraz,kiedy odkrył, jak bardzo bawią ją jego dowcipne uwagi, Aleczaczął zasypywać ją nimi z rosnącą częstotliwością.Wkrótcebyła już wykończona ciągłymwstrzymywaniem śmiechu i pew-na, że jeszcze chwila, a umrze na atakwesołości.- Przypomnij mi, żebymnigdy nie pozwolił temu człowie-kowi zbliżać się do mojego konia - szepnął Alec, kiedy najgor-szy z poetówskończył już czytać swe dzieła.- Jeśli rozkazałby mojemu szlachetnemu rumakowi" Belezie, żeby wędrownymkrokiemprzemierzała Pola Elizejskie" z przygodnie brzęczą-cymi pęcinami" i płomienną grzywą", mogłaby go stratować.Ona nienawidzi, kiedy jej grzywa płonie, a pęciny brzęczą, bowtedy wszystkie inne konie się z niej śmieją.Awłaściwie to jakijest ten wędrownykrok"? Pewniecoś pomiędzykłusema galo-pem.- Przestań, błagamcię - syknęła, daremnie starając się po-skromić jego żarty.- Jak to się skończy, to cię zabiję.Alec rzucił jej diabolicznespojrzenie.- Dokonasz tego za pomocą ostrego miecza Damoklesa",czy może przenikliwego dymu gniewnego Wezuwiusza"?- Lnianego szala Merivale'ów.Uduszę cię nim.- Zerknęław stronę podium.- Opanuj się teraz, bo przedstawiają jużjanes+ifff78usolad-nacs99Sydneya.Postaraj się zachować przyzwoicie, kiedybędzieczy-tał swoje wiersze, dobrze?- Ja jestemnieprzyzwoity? - zaczął bronić się Alec.- Nie-przyzwoite są te wierutne bzdury, jakie ci idioci nazywająpoezją.I jeśli twój Sydney.Uszczypnęła jegodłońtakmocno, jaktylkopotrafiła.- Au! - Spojrzał na nią z pretensją.- Nie mów nic więcej, bo przysięgam, że zanim to sięSkończy, będziesz miał całą dłoń wsiniakach.Gdy zaczęła wycofywać dłoń, Alec złapał ją.- Będę już cicho, ale tylko wtedy, jeśli pozwolisz mi po-trzymać cię za rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]