[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czary" Doolittle'a sprawiły, że rana na brzuchu prawie nie bolała, chyba że zgięłam się jakoś niefortunnie, ale iwtedy ból był raczej stępiony i dawał się wytrzymać.Doktor obiecywał też, że blizny będą niemal niewidoczne i niewiem dlaczego, ale mu uwierzyłam.Moje udo nie miało tyle szczęścia.Wampir odgryzł mi kawałek ciała i pomimowysiłków lekarza szrama w tym miejscu miała przypominać mi zdarzenie już do końca życia.Prawdę powiedziawszy,wcale się tym nie przejmowałam.Byłam wdzięczna, że w ogóle zostało mi jeszcze parę lat do przeżycia.Na końcu korytarza znajdowało się ogromne pomieszczenie o rozmiarach sali gimnastycznej.Wypełniały je różnegorodzaju urządzenia, starannie rozmieszczone na kamiennej podłodze.Niektóre z nich były dziełem ludzkiej techniki, innemagii, a kilka ze sprzętów stanowiło ich zagmatwane połączenie.Jakaś żylasta, dość szczupła kobieta w moim wieku siedziała na wyściełanym, kwadratowym łóżku polowym obokdrzwi.Przypominało trochę zbyt duże posłanie dla psa.Kobieta chrupała głośno słone krakersy.Była prawdopodobnieszczurołakiem.Przedstawiciele tej rasy musieli nieustannie coś jeść.Spojrzała na mnie przez kaskadę cienkich, ciemnych warkoczyków.Na końcu każdego z nich znajdował siędrewniany koralik.-Tak? - spytała.Jestem przyjacielem, powiedziałam w myślach.-Mam spotkanie - wyjaśniłam.-Tak? - powtórzyła się, nie okazując mi większego zainteresowania.Wzruszyłam tylko ramionami i przeszłam obok niej.Nie zatrzymywała mnie.Basen znajdował się przy lewej ścianie, w połowie schowany za dużą kamienną płytą, na której ktoś narysował kredąkabalistyczne symbole.Znaki wyglądały na bzdurne: zniekształcone veve, które powinny mieć czerwony kolor; dwasymbole egipskie, jeden znad Nilu, drugi z Kanopy, i jeszcze coś, co trochę przypominało japoński znak smoka.Szłam skrajem tego marnotrawstwa przestrzeni, zbliżając się do basenu.Miał jakieś dwa i pół metra wysokości ikształt sześcianu.Przez szklane ściany widziałam wypełniającą go nieprzezroczystą, zielonkawą ciecz, w której dało sięzauważyć kontur wiszącego bez ruchu ludzkiego ciała.Zapukałam w szybę.Ciało poruszyło się i Curran wypłynął z pluskiem.Zdjął maskę tlenową i uchwycił się krawędzi,żeby utrzymać głowę na powierzchni.Oczywiście w wyniku tego ruchu cała reszta jego ciała przylgnęła do szyby.Właśnie o to mi chodziło.Oto miałam przed sobą Władcę Bestii w całym jego nagim majestacie, zanurzonego wbłotnistej, zielonej wodzie.Jego nowa skóra była bardzo blada, a cienkie blond włosy na głowie i brwi nad oczami tylko nieco dłuższe niżporanny męski zarost.-Dziękuję - powiedziałam, patrząc mu w oczy.-Proszę bardzo - odrzekł.Czułam się zakłopotana i walczyłam z ochotą, żeby zacząć przestępować z nogi na nogę.-Odchodzę - rzuciłam w końcu.--Kiedy?-Zaraz po naszej rozmowie.-Doolittle cię wypuścił? - spytał zdziwiony.Wspomnienie podstarzałego doktora patrzącego na mnie z wielkim oburzeniem sprawiło, że się uśmiechnęłam.-W zasadzie nie miał wyboru.Rozdział siódmy j 11-Możesz zostać, jeśli chcesz.- Curran otarł krople spadające z podbródka.-Nie, dziękuję.Doceniam wszystko, co dla mnie zrobiliście, i twoją propozycję, ale już czas na mnie.-Czekają miejsca, w których musisz być, i ludzie, których musisz spotkać? - rzucił ze zrozumieniem.-Właśnie, coś w tym stylu.-Jesteś pewna, że nie chcesz do mnie dołączyć? Woda jest świetna.Zaskoczył mnie tą propozycją i przez chwilę gapiłam się na niego jak niemowa.Curran roześmiał się, każda sekundarozmowy ze mną sprawiała mu wielką radość.-Och, co? Nie.- zdołałam wydukać.-Nie wiesz, co tracisz - powiedział z zagadkowym wyrazem twarzy.Robił mi propozycję, czy tylko bawił się ze mną? Prawdopodobnie to drugie.Skoro tak, to dobrze, dołączę dozabawy.Spojrzałam wymownie na jego ciało, skupiając wzrok nieco poniżej torsu.-Nie, dziękuję - odparłam z przekąsem.- Dokładnie wiem, co tracę.Curran wyszczerzył zęby w uśmiechu.Przybrałam poważną minę.-Przyszłam porozmawiać o Dereku.Curran wzruszył ramionami, nadal trzymając się krawędzi basenu.-Zwolniłem go z przysięgi krwi.-Wiem - powiedziałam.- Ale on upiera się, że zostaje, a ja tego nie chcę.Próbowałam mu wyjaśnić, że wykonujęniebezpieczną pracę za niewielkie pieniądze i że przebywanie ze mną może zagrażać jego zdrowiu.-A co on na to? - spytał Curran.-Powiedział: Tak, ale dostaję za to kurczaki".Curran wybuchnął śmiechem i zanurkował jakdelfin, a kiedy się wynurzył, obiecał:-Porozmawiam z nim.-A mógłbyś to zrobić raczej wcześniej niż pózniej? - poprosiłam.- Derek zamierza odwiezć mnie do domu.-Nie ma sprawy - rzucił.- Powiedz Key, tej, która siedzi przy drzwiach, żeby przysłała go do mnie.-Dzięki.- Kamień spadł mi z serca.Odwróciłam się, by odejść.-Jak to zrobiłaś, że przeszłaś przez ogień? - Dobiegło mnie zachowane na koniec pytanie Currana.O, kurde.-Nie mam pojęcia - zmyślałam na poczekaniu.- Po prostu uśmiechnęło się do mnie szczęście.Jak sam wiesz, choć bardzochciałam, nie mogłam się wydostać z kręgu.Myślę, że kiedy tam wchodziłam, Olathe była cholernie zajęta spuszczaniemmi sufitu na głowę.-Rozumiem - odparł Curran, ale nie mogłam stwierdzić, czy uwierzył w to, co usłyszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Czary" Doolittle'a sprawiły, że rana na brzuchu prawie nie bolała, chyba że zgięłam się jakoś niefortunnie, ale iwtedy ból był raczej stępiony i dawał się wytrzymać.Doktor obiecywał też, że blizny będą niemal niewidoczne i niewiem dlaczego, ale mu uwierzyłam.Moje udo nie miało tyle szczęścia.Wampir odgryzł mi kawałek ciała i pomimowysiłków lekarza szrama w tym miejscu miała przypominać mi zdarzenie już do końca życia.Prawdę powiedziawszy,wcale się tym nie przejmowałam.Byłam wdzięczna, że w ogóle zostało mi jeszcze parę lat do przeżycia.Na końcu korytarza znajdowało się ogromne pomieszczenie o rozmiarach sali gimnastycznej.Wypełniały je różnegorodzaju urządzenia, starannie rozmieszczone na kamiennej podłodze.Niektóre z nich były dziełem ludzkiej techniki, innemagii, a kilka ze sprzętów stanowiło ich zagmatwane połączenie.Jakaś żylasta, dość szczupła kobieta w moim wieku siedziała na wyściełanym, kwadratowym łóżku polowym obokdrzwi.Przypominało trochę zbyt duże posłanie dla psa.Kobieta chrupała głośno słone krakersy.Była prawdopodobnieszczurołakiem.Przedstawiciele tej rasy musieli nieustannie coś jeść.Spojrzała na mnie przez kaskadę cienkich, ciemnych warkoczyków.Na końcu każdego z nich znajdował siędrewniany koralik.-Tak? - spytała.Jestem przyjacielem, powiedziałam w myślach.-Mam spotkanie - wyjaśniłam.-Tak? - powtórzyła się, nie okazując mi większego zainteresowania.Wzruszyłam tylko ramionami i przeszłam obok niej.Nie zatrzymywała mnie.Basen znajdował się przy lewej ścianie, w połowie schowany za dużą kamienną płytą, na której ktoś narysował kredąkabalistyczne symbole.Znaki wyglądały na bzdurne: zniekształcone veve, które powinny mieć czerwony kolor; dwasymbole egipskie, jeden znad Nilu, drugi z Kanopy, i jeszcze coś, co trochę przypominało japoński znak smoka.Szłam skrajem tego marnotrawstwa przestrzeni, zbliżając się do basenu.Miał jakieś dwa i pół metra wysokości ikształt sześcianu.Przez szklane ściany widziałam wypełniającą go nieprzezroczystą, zielonkawą ciecz, w której dało sięzauważyć kontur wiszącego bez ruchu ludzkiego ciała.Zapukałam w szybę.Ciało poruszyło się i Curran wypłynął z pluskiem.Zdjął maskę tlenową i uchwycił się krawędzi,żeby utrzymać głowę na powierzchni.Oczywiście w wyniku tego ruchu cała reszta jego ciała przylgnęła do szyby.Właśnie o to mi chodziło.Oto miałam przed sobą Władcę Bestii w całym jego nagim majestacie, zanurzonego wbłotnistej, zielonej wodzie.Jego nowa skóra była bardzo blada, a cienkie blond włosy na głowie i brwi nad oczami tylko nieco dłuższe niżporanny męski zarost.-Dziękuję - powiedziałam, patrząc mu w oczy.-Proszę bardzo - odrzekł.Czułam się zakłopotana i walczyłam z ochotą, żeby zacząć przestępować z nogi na nogę.-Odchodzę - rzuciłam w końcu.--Kiedy?-Zaraz po naszej rozmowie.-Doolittle cię wypuścił? - spytał zdziwiony.Wspomnienie podstarzałego doktora patrzącego na mnie z wielkim oburzeniem sprawiło, że się uśmiechnęłam.-W zasadzie nie miał wyboru.Rozdział siódmy j 11-Możesz zostać, jeśli chcesz.- Curran otarł krople spadające z podbródka.-Nie, dziękuję.Doceniam wszystko, co dla mnie zrobiliście, i twoją propozycję, ale już czas na mnie.-Czekają miejsca, w których musisz być, i ludzie, których musisz spotkać? - rzucił ze zrozumieniem.-Właśnie, coś w tym stylu.-Jesteś pewna, że nie chcesz do mnie dołączyć? Woda jest świetna.Zaskoczył mnie tą propozycją i przez chwilę gapiłam się na niego jak niemowa.Curran roześmiał się, każda sekundarozmowy ze mną sprawiała mu wielką radość.-Och, co? Nie.- zdołałam wydukać.-Nie wiesz, co tracisz - powiedział z zagadkowym wyrazem twarzy.Robił mi propozycję, czy tylko bawił się ze mną? Prawdopodobnie to drugie.Skoro tak, to dobrze, dołączę dozabawy.Spojrzałam wymownie na jego ciało, skupiając wzrok nieco poniżej torsu.-Nie, dziękuję - odparłam z przekąsem.- Dokładnie wiem, co tracę.Curran wyszczerzył zęby w uśmiechu.Przybrałam poważną minę.-Przyszłam porozmawiać o Dereku.Curran wzruszył ramionami, nadal trzymając się krawędzi basenu.-Zwolniłem go z przysięgi krwi.-Wiem - powiedziałam.- Ale on upiera się, że zostaje, a ja tego nie chcę.Próbowałam mu wyjaśnić, że wykonujęniebezpieczną pracę za niewielkie pieniądze i że przebywanie ze mną może zagrażać jego zdrowiu.-A co on na to? - spytał Curran.-Powiedział: Tak, ale dostaję za to kurczaki".Curran wybuchnął śmiechem i zanurkował jakdelfin, a kiedy się wynurzył, obiecał:-Porozmawiam z nim.-A mógłbyś to zrobić raczej wcześniej niż pózniej? - poprosiłam.- Derek zamierza odwiezć mnie do domu.-Nie ma sprawy - rzucił.- Powiedz Key, tej, która siedzi przy drzwiach, żeby przysłała go do mnie.-Dzięki.- Kamień spadł mi z serca.Odwróciłam się, by odejść.-Jak to zrobiłaś, że przeszłaś przez ogień? - Dobiegło mnie zachowane na koniec pytanie Currana.O, kurde.-Nie mam pojęcia - zmyślałam na poczekaniu.- Po prostu uśmiechnęło się do mnie szczęście.Jak sam wiesz, choć bardzochciałam, nie mogłam się wydostać z kręgu.Myślę, że kiedy tam wchodziłam, Olathe była cholernie zajęta spuszczaniemmi sufitu na głowę.-Rozumiem - odparł Curran, ale nie mogłam stwierdzić, czy uwierzył w to, co usłyszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]