[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taka zapłata.Oczywiście Harry'ego także przestano lubić.Prości ludzie są jednak zmienni.To mnie obwiniano wwiększym stopniu niż jego.Wieśniacy wiedzieli, że Harry był postrzelony na punkcie innowacji rolniczych,lecz we mnie widzieli obronę przed jego zapędami.Teraz zaś ja goniłam za zyskiem i na mnie spoczywała caławina.Winiono mnie nawet za to, że mam zły wpływ na Harry'ego.Krótką mieli pamięć ludzie w Acre.Przecież nie ponosiłam odpowiedzialności za wszystkie niedorzeczne pomysły gospodarskie Harry'ego.Pogoda dostroiła się do nastroju ogólnego przygnębienia.Burze śnieżne, mrozne mgły, porywistewiatry i deszcze towarzyszyły okresowi kocenia się owiec.Tego roku straciliśmy więcej jagniąt niż przez kilkaostatnich sezonów.Po części z powodu pogody, a po części dlatego, że nikt nie chciał zostawać po godzinach,aby doglądać zwierząt, dostając w nagrodę jedynie mój uśmiech czy poklepanie po ramieniu.Dopókipilnowałam, pracowali dobrze; sprawdzali, czy pępowina została odgryziona i czy jagnię nie zostało odrzuconeprzez matkę.Kiedy jednak nie nadzorowałam robotników, czym prędzej biegli do Acre, nie dbając o owce iswoje zajęcie.Zapowiadał się zatem mniejszy dochód z owiec, niż przewidywałam.A strata spodziewanych pieniędzykazała mi jeszcze mocniej trwać przy swych zamiarach bez względu na to, czy się do mnie uśmiechano czy nie.RLTMusieliśmy trzymać więcej sztuk inwentarza w zabudowaniach, nie starczało więc siana i zimowej pa-szy.Mając do wyboru wybicie stada albo dokupienie paszy, postanowiłam kupić karmę.Ceny jednak były nie-botyczne, a nie miałam gwarancji, że odzyskam pieniądze.Moglibyśmy mówić o szczęściu, gdyby udało sięzachować stan inwentarza z tego roku.Każde zimne mroczne popołudnie spędzałam za biurkiem.Kiedy o zmierzchu Stride wnosił świece,głowa mi pękała.Wyglądało na to, że nie osiągamy wystarczających dochodów.Pożyczka od pana Llewellynaokazała się trudniejsza do spłacenia, niż sądziłam.Nasze wydatki przewyższały dochody.Przy takimoprocentowaniu nie mogłam sobie pozwolić na zakup wysokiej jakości ziarna siewnego.Musiałam pożyczyćpieniądze na ten cel.Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam prawdziwy strach.Nie strach przed skokiem przez wysokąprzeszkodę, przed polowaniem czy znajomy strach przed brutalnymi mężczyznami.To był strach czystozawodowy, handlowy.Czarne cyfry na białym papierze były nieubłagane.Nawet świadomość, że pod biurkiemspoczywa ciężka kasetka z pieniędzmi, nie pocieszała mnie.Zawierała dużo pieniędzy, lecz ja potrzebowałamwięcej.Wideacre potrzebowała więcej.Bałam się sprytnych ludzi z Londynu.Bałam się znów zaciągnąć długi.Lecz musiałam tak postąpić.Chroniłam Harry'ego przed kłopotami związanymi z naszymi interesami.Nie chciałam go przerażać.Abyłam zbyt dumna, by przyznać się do własnego strachu.Harry nie mógł jednakże uniknąć nienawiściwieśniaków, narastającej w ciągu całej mroznej zimy.Z nas trojga tylko Celia nie straciła szacunku mieszkańców Acre.Rozumieli na swój dziwny sposób, żenie należy jej winić za puste miski, nędzną strawę.Głupcy, wydawali się nie dostrzegać eleganckichwełnianych płaszczy i modnych czepków.Widzieli tylko jej bladą zaniepokojoną twarz skrytą pod jedwabnąfalbanką, widzieli, że zawsze jest skora do otwarcia pugilaresu, aby wesprzeć rodzinę w ciężkim położeniu lubkupić dziecku kołderkę na zimne noce.Kiedy w styczniu chwyciły ostrzejsze mrozy i ziemia zamarzła nakamień, Celia codziennie wysyłała swój powóz z garncem parującego gulaszu gotowanego w dworskiej kuchnidla tych rodzin wiejskich, które przez cały tydzień nie miały mięsa w ustach.Zauważyłam z kwaśną miną, żeCelię za to błogosławiono.Zaczynała poznawać Acre, moją wioskę i mieszkańców, moich ludzi.Zaczynała nawiązywać przyjazniei jak dobra pani poznawać problemy poddanych.Kto z kim się żeni.Kto pije.Kto bije swoje dzieci.Która zkobiet jest w ciąży.I pierwsza dowiedziała się o śmierci dziecka Daisy Sower. Beatrice, musimy coś zrobić oznajmiła, wkraczając bez pukania do mego biura.Weszła do domu prosto ze stajni drzwiami w zachodnim skrzydle, w ubraniu podróżnym, z derką naramionach, a podchodząc do kominka, strzepywała czarne skórzane rękawiczki.Zauważyłam, naglezaszokowana, jak zmieniła się od śmierci mamy.Szybszy krok, dzwięczniejszy głos, zdecydowanie w gestach.Stanęła plecami do ognia, grzejąc się przy moim kominku i przygotowując do wygłoszenia wykładu na tematmoich ludzi. Co mamy zrobić? spytałam ostro. Coś w sprawie trudnych warunków życia w Acre zaczęła żarliwie. Tak dalej być nie może,Beatrice.Jest wiele rodzin w potrzebie.Umarło maleńkie dziecko Daisy Sower i jestem pewna, że stało się takRLTdlatego, iż Daisy nie miała dość pokarmu.Mieli w domu tak mało jedzenia, że z pewnością karmiła przedewszystkim męża i starsze dzieci, a o sobie zapominała.Niemowlę chudło coraz bardziej, aż zmarło, Beatrice.Straszliwa strata.Takie śliczne dziecko! głos Celii przeszedł w szloch.Odwróciła się do kominka i potarłaoczy dłońmi. Czy naprawdę nie moglibyśmy zatrudnić więcej ludzi? spytała. A może chociaż dać wsi trochęziarna? Wideacre jest bogata, dlaczego więc w Acre ma być taka bieda? Może przedstawić ci parę liczb? zaproponowałam twardo. Wideacre wydaje ci się bogata, bodotychczas siedziałaś w czterech ścianach i nie zajmowałaś się finansami.Prowadzenie gospodarstwa należy poczęści do twoich obowiązków, Celio.Wiesz, że nigdy nie miałam uwag do wydatków kuchni.Kiwnęła głową.Lekkie zagniewanie z mojej strony wyprowadziło ją z równowagi.Zbyt dobrzepamiętała budzącego grozę lorda Haveringa, kiedy pijany wrzeszczał na nią.Bała się podniesionego głosu czynawet ostrego tonu.A ja tak właśnie się odezwałam. Bardzo dobrze, że okazujesz wsi królewskie miłosierdzie, że posyłasz zupę i koce, lecz musimyspłacać pożyczki hipoteczne i długi.Nie żyjemy w rajskim ogrodzie.W tym roku straciliśmy parę tuzinówjagniąt, a kocenie się też idzie nie najlepiej.Jeśli wiosna będzie mokra, będą problemy ze zbożem.Nie możnamnie prosić o wspieranie wioski.Naszej posiadłości nie stać na to.Podpisałam kontrakt z majstremparafialnym i to on zatrudnia dla nas robotników.I tak w większości pochodzą oni z Acre, pracują więc namiejscu, lecz za rozsądne wynagrodzenie.Celia skinęła głową. Mówią, że płace w parafii nie wystarczają na utrzymanie rodziny odezwała się cicho. Może i tak przerwałam jej niecierpliwie. To nie moja wina, że kobiety nie mogą nastarczyć.Janie namawiam do rozrzutności.A płace ustala sędzia pokoju albo przełożeni kościoła.Ja nie jestem w staniepłacić więcej i postąpiłabym niedorzecznie podnosząc płace.Celia wyglądała na zmieszaną.Myślała jednak wciąż o dziecku Daisy Sower.Bezpłodna Celia. Ale to biedne dziecko. powiedziała. Ile dzieci ma Daisy Sower? przerwałam szorstko. Pięcioro? Sześcioro? Więc nic dziwnego, żenie może nastarczyć.Powinna przestać rodzić dzieci, a wtedy przekona się, że doskonale sobie da radę.Oddajesz im wszystkim niedzwiedzią przysługę, zachęcając do trwania przy starych zwyczajach, Celio!Celia zapłoniła się, potem zbladła, przestraszona tonem mego głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Taka zapłata.Oczywiście Harry'ego także przestano lubić.Prości ludzie są jednak zmienni.To mnie obwiniano wwiększym stopniu niż jego.Wieśniacy wiedzieli, że Harry był postrzelony na punkcie innowacji rolniczych,lecz we mnie widzieli obronę przed jego zapędami.Teraz zaś ja goniłam za zyskiem i na mnie spoczywała caławina.Winiono mnie nawet za to, że mam zły wpływ na Harry'ego.Krótką mieli pamięć ludzie w Acre.Przecież nie ponosiłam odpowiedzialności za wszystkie niedorzeczne pomysły gospodarskie Harry'ego.Pogoda dostroiła się do nastroju ogólnego przygnębienia.Burze śnieżne, mrozne mgły, porywistewiatry i deszcze towarzyszyły okresowi kocenia się owiec.Tego roku straciliśmy więcej jagniąt niż przez kilkaostatnich sezonów.Po części z powodu pogody, a po części dlatego, że nikt nie chciał zostawać po godzinach,aby doglądać zwierząt, dostając w nagrodę jedynie mój uśmiech czy poklepanie po ramieniu.Dopókipilnowałam, pracowali dobrze; sprawdzali, czy pępowina została odgryziona i czy jagnię nie zostało odrzuconeprzez matkę.Kiedy jednak nie nadzorowałam robotników, czym prędzej biegli do Acre, nie dbając o owce iswoje zajęcie.Zapowiadał się zatem mniejszy dochód z owiec, niż przewidywałam.A strata spodziewanych pieniędzykazała mi jeszcze mocniej trwać przy swych zamiarach bez względu na to, czy się do mnie uśmiechano czy nie.RLTMusieliśmy trzymać więcej sztuk inwentarza w zabudowaniach, nie starczało więc siana i zimowej pa-szy.Mając do wyboru wybicie stada albo dokupienie paszy, postanowiłam kupić karmę.Ceny jednak były nie-botyczne, a nie miałam gwarancji, że odzyskam pieniądze.Moglibyśmy mówić o szczęściu, gdyby udało sięzachować stan inwentarza z tego roku.Każde zimne mroczne popołudnie spędzałam za biurkiem.Kiedy o zmierzchu Stride wnosił świece,głowa mi pękała.Wyglądało na to, że nie osiągamy wystarczających dochodów.Pożyczka od pana Llewellynaokazała się trudniejsza do spłacenia, niż sądziłam.Nasze wydatki przewyższały dochody.Przy takimoprocentowaniu nie mogłam sobie pozwolić na zakup wysokiej jakości ziarna siewnego.Musiałam pożyczyćpieniądze na ten cel.Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam prawdziwy strach.Nie strach przed skokiem przez wysokąprzeszkodę, przed polowaniem czy znajomy strach przed brutalnymi mężczyznami.To był strach czystozawodowy, handlowy.Czarne cyfry na białym papierze były nieubłagane.Nawet świadomość, że pod biurkiemspoczywa ciężka kasetka z pieniędzmi, nie pocieszała mnie.Zawierała dużo pieniędzy, lecz ja potrzebowałamwięcej.Wideacre potrzebowała więcej.Bałam się sprytnych ludzi z Londynu.Bałam się znów zaciągnąć długi.Lecz musiałam tak postąpić.Chroniłam Harry'ego przed kłopotami związanymi z naszymi interesami.Nie chciałam go przerażać.Abyłam zbyt dumna, by przyznać się do własnego strachu.Harry nie mógł jednakże uniknąć nienawiściwieśniaków, narastającej w ciągu całej mroznej zimy.Z nas trojga tylko Celia nie straciła szacunku mieszkańców Acre.Rozumieli na swój dziwny sposób, żenie należy jej winić za puste miski, nędzną strawę.Głupcy, wydawali się nie dostrzegać eleganckichwełnianych płaszczy i modnych czepków.Widzieli tylko jej bladą zaniepokojoną twarz skrytą pod jedwabnąfalbanką, widzieli, że zawsze jest skora do otwarcia pugilaresu, aby wesprzeć rodzinę w ciężkim położeniu lubkupić dziecku kołderkę na zimne noce.Kiedy w styczniu chwyciły ostrzejsze mrozy i ziemia zamarzła nakamień, Celia codziennie wysyłała swój powóz z garncem parującego gulaszu gotowanego w dworskiej kuchnidla tych rodzin wiejskich, które przez cały tydzień nie miały mięsa w ustach.Zauważyłam z kwaśną miną, żeCelię za to błogosławiono.Zaczynała poznawać Acre, moją wioskę i mieszkańców, moich ludzi.Zaczynała nawiązywać przyjazniei jak dobra pani poznawać problemy poddanych.Kto z kim się żeni.Kto pije.Kto bije swoje dzieci.Która zkobiet jest w ciąży.I pierwsza dowiedziała się o śmierci dziecka Daisy Sower. Beatrice, musimy coś zrobić oznajmiła, wkraczając bez pukania do mego biura.Weszła do domu prosto ze stajni drzwiami w zachodnim skrzydle, w ubraniu podróżnym, z derką naramionach, a podchodząc do kominka, strzepywała czarne skórzane rękawiczki.Zauważyłam, naglezaszokowana, jak zmieniła się od śmierci mamy.Szybszy krok, dzwięczniejszy głos, zdecydowanie w gestach.Stanęła plecami do ognia, grzejąc się przy moim kominku i przygotowując do wygłoszenia wykładu na tematmoich ludzi. Co mamy zrobić? spytałam ostro. Coś w sprawie trudnych warunków życia w Acre zaczęła żarliwie. Tak dalej być nie może,Beatrice.Jest wiele rodzin w potrzebie.Umarło maleńkie dziecko Daisy Sower i jestem pewna, że stało się takRLTdlatego, iż Daisy nie miała dość pokarmu.Mieli w domu tak mało jedzenia, że z pewnością karmiła przedewszystkim męża i starsze dzieci, a o sobie zapominała.Niemowlę chudło coraz bardziej, aż zmarło, Beatrice.Straszliwa strata.Takie śliczne dziecko! głos Celii przeszedł w szloch.Odwróciła się do kominka i potarłaoczy dłońmi. Czy naprawdę nie moglibyśmy zatrudnić więcej ludzi? spytała. A może chociaż dać wsi trochęziarna? Wideacre jest bogata, dlaczego więc w Acre ma być taka bieda? Może przedstawić ci parę liczb? zaproponowałam twardo. Wideacre wydaje ci się bogata, bodotychczas siedziałaś w czterech ścianach i nie zajmowałaś się finansami.Prowadzenie gospodarstwa należy poczęści do twoich obowiązków, Celio.Wiesz, że nigdy nie miałam uwag do wydatków kuchni.Kiwnęła głową.Lekkie zagniewanie z mojej strony wyprowadziło ją z równowagi.Zbyt dobrzepamiętała budzącego grozę lorda Haveringa, kiedy pijany wrzeszczał na nią.Bała się podniesionego głosu czynawet ostrego tonu.A ja tak właśnie się odezwałam. Bardzo dobrze, że okazujesz wsi królewskie miłosierdzie, że posyłasz zupę i koce, lecz musimyspłacać pożyczki hipoteczne i długi.Nie żyjemy w rajskim ogrodzie.W tym roku straciliśmy parę tuzinówjagniąt, a kocenie się też idzie nie najlepiej.Jeśli wiosna będzie mokra, będą problemy ze zbożem.Nie możnamnie prosić o wspieranie wioski.Naszej posiadłości nie stać na to.Podpisałam kontrakt z majstremparafialnym i to on zatrudnia dla nas robotników.I tak w większości pochodzą oni z Acre, pracują więc namiejscu, lecz za rozsądne wynagrodzenie.Celia skinęła głową. Mówią, że płace w parafii nie wystarczają na utrzymanie rodziny odezwała się cicho. Może i tak przerwałam jej niecierpliwie. To nie moja wina, że kobiety nie mogą nastarczyć.Janie namawiam do rozrzutności.A płace ustala sędzia pokoju albo przełożeni kościoła.Ja nie jestem w staniepłacić więcej i postąpiłabym niedorzecznie podnosząc płace.Celia wyglądała na zmieszaną.Myślała jednak wciąż o dziecku Daisy Sower.Bezpłodna Celia. Ale to biedne dziecko. powiedziała. Ile dzieci ma Daisy Sower? przerwałam szorstko. Pięcioro? Sześcioro? Więc nic dziwnego, żenie może nastarczyć.Powinna przestać rodzić dzieci, a wtedy przekona się, że doskonale sobie da radę.Oddajesz im wszystkim niedzwiedzią przysługę, zachęcając do trwania przy starych zwyczajach, Celio!Celia zapłoniła się, potem zbladła, przestraszona tonem mego głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]