X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To whisky, myślała Kristin.Leżała w ciemnym po�koju i czuła się okropnie.Kiedy zamykała oczy, naty�chmiast zaczynało się kręcić jej w głowie.Zastanawiałasię, jaki zły duch podkusił ją, żeby tak szybko wypićtyle mocnej whisky.Sama siebie upokorzyła i nie pozo�stawało jej nic innego, jak znieść to z godnościąi w milczeniu.Ale w jakiś sposób wcale nie czuła się winna.Z dołudobiegały ją przytłumione głosy i przez chwilę zasta�nawiała się, czy Samson i Delilah zasiedli ostateczniedo stołu z Cole'em i jej siostrą.Tak, Cole Slater był niezwykłym człowiekiem.Na�prawdę niezwykłym.W głowie wirowały jej wszystkie karuzele świata.Powinna właściwie czuć wyrzuty sumienia, że tak sięupiła, ale w głębi serca była z tego zadowolona.Alko�hol bowiem zagłuszył na chwilę cały ból.Nie pamiętałachwil, kiedy umierał ojciec, nie pamiętała, że Matthewzdradził Południe i zaciągnął się do wojska Unii.Wypadły jej nawet z pamięci chwile spędzone z Co�le'em Slaterem.Nie pamiętała gorzkich nauk, jakie dałojej życie.Nie wiedziała, co znaczy lęk, co znaczy pogońza czymś ulotnym, nieuchwytnym, co majaczy wyłącz�nie gdzieś na obrzeżach świadomości.W zadziwiający sposób dzięki whisky osiągnęła cał�kowity spokój umysłu.Zamknęła oczy i zapadła w sen.Kiedy się przebu- 110dziła, pokój zalewało światło księżyca, a ona ciągleczuła błogi spokój.Był z nią w sypialni.Przyszedł bezszelestnie, bezszelestnie zamknął zasobą drzwi.Stał przy nich nieruchomo, ręce wsunął dokieszeni i obserwował śpiącą.Padający mu na twarzblask księżyca podkreślał surowość jego rysów, a jed-nocześnie w widmowym świetle jego oblicze było zdu-miewająco piękne.Stał tak bardzo długo.Na zewnątrzzerwał się wiatr i szeptał cicho w załomach domu.Kri-stin oczyma wyobrazni ujrzała toczone wiatrem kulezielska, tańczące swój słodki taniec Zachodu.Podmu-chy miotały nimi na wszystkie strony, podobnie jak niąmiotał los.Czuła, że sama jest taką kulą - nie znała ce-lu, nie rozumiała sensu.Nie.Cole Slater był wspaniałym mężczyzną - smukłymjak kuguar i drapieżnym jak orzeł.Stał bez ruchu przydrzwiach, ręce trzymał w kieszeniach i słuchał szme-rów wiatru za oknem.Poruszył się.Rozpiął mankiety koszuli, zdjął butyi ściągnął skarpetki.Podszedł boso do łóżka i odłożyłna bok pas z rewolwerem.Popatrzył na Kristin.- Nie śpisz?Skinęła głową i uśmiechnęła się.- Przepraszam za dzisiejszy wieczór.Wyraznie niebyłam w formie.Nie chcę.nie chcę robić więcej takichawantur.Rozpiął koszulę i usiadł na łóżku.Nie spuszczałwzroku z dziewczyny.Wyciągnął rękę i dotknął jej po-liczka.- Ja też nie chcę.Kristin, przeszłaś wiele, ale zacho-wywałaś się znakomicie.Ktoś inny na twoim miejscupoddałby się już dawno. Głos miał łagodny niczym szum wiatru, a spoczy�wające na jej policzku palce były czułe.Nic nie odpo-wiedziała ale cały czas patrzyła mu w oczy i wydawałosię jej, że delikatny wiatr wypełnia jej ciało, przenikaduszę.Czuła w skroniach pulsowanie krwi, aż do bólubyła świadoma samej siebie i obecności mężczyzny.Tak, na pewno jeszcze spała.Tak, na pewno był to sen;czar, który spłynął wraz z blaskiem księżyca.Bujaław chmurach własnej wyobrazni.A jednak działo się tak naprawdę.Naprawdę.Po-chylił się i złożył na jej wargach delikatny pocałunek.W pierwszej chwili był on niczym strumień łagodnegoświatła.Cole smakował jej usta, drażnił je końcem ję�zyka.Pózniej wszedł językiem głębiej, a ona zarzuciłamu ręce na szyję; jego muskularny tors przylegał do jejpiersi.Czuła jego zaborcze i czułe zarazem dłonie naswoim ciele.Palce mężczyzny wędrowały po jej twa�rzy, pózniej zbłądziły na szyję, na ramiona i do miejsca,gdzie pod koronkowum stanikiem rozkosznie kryły siępiersi.Kiedy chciwe usta Cole'a zaczęły pieścić przezcienki materiał sutki, Kristin głośno westchnęła.Wtedyuniósł głowę i ich usta ponownie się spotkały.Kristin załkała bezgłośnym szlochem.Wstał i zdjął z siebie resztę ubrania.Padł na niegopromień księżyca.Mężczyzna prezentował się impo�nująco: był wysoki, i chociaż smukły, to potężnie zbu�dowany.W sinawym świetle miesiąca jego skóra lśniłamiedzianym blaskiem.Zafascynowana dziewczynapatrzyła nań wstrzymując oddech.Jeśli nawet był tosen, dziękowała losowi, że zesłał jej właśnie taki.Pra�gnęła Cole'a.Pragnęła duszą i ciałem, pragnęła go każ�dą cząstką swej istoty.Nie porafiła już dłużej tego się wypierać.Czas przestał dla niej istnieć.Leżała skąpana w po- 112tokach księżycowego światła, a jedyną rzeczywistościąbył ten mężczyzna i pożądanie wyzierające z jegowzroku.Jego oddech stał się gwałtownym wiatrem,miotała nim burza pożądania i zmysłów.Już nie pieściłjej delikatnie.Ssał gwałtownie jej sutki i Kristin myśla-ła, że umrze z rozkoszy Nie dotykał wstydliwie i deli�katnie jej ud, ale szalał między nimi, sięgając językiemjądra jej kobiecości.Jego dotyk wydarł z piersi dziew-czyny głośny krzyk.Cole uklęknął obok Kristin, spoj-rzał na nią zamglonym wzrokiem, od którego zakręciłosię jej w głowie, a następnie oplótł jej smukłymi noga-mi swoje biodra.Pochylił głowę i Kristin chciała coś po-wiedzieć, powstrzymać go, ale nie była w stanie wy-mówić słowa.Pod wpływem tak intymnego i palącego dotyku od-chyliła głowę i żeby nie krzyczeć, aż do krwi zagryzławargi.Straciła jednak kontrolę nad sobą i z jej ust dobyłsię głośny jęk.Szarpnęła ciałem, ścisnęła konwulsyjnieuda i usłyszała jego cichy, dzwięczny śmiech.Chciałauderzyć Cole'a, chciała od niego uciec, ale on był jużna niej, był już w niej, rozpalając białe, oślepiające og-nie.I znów się to stało, wszystko zaczynało się od po-czątku.Objął drapieżnie dłońmi jej pośladki i wprawiłKristin w oszałamiający, poruszający jej każdy nerwrytm.Otoczyła ich jakaś szaleńcza, wirująca mgła.Dziew-czyna zamknęła oczy i wtuliła twarz w jego tors, sma-kując językiem słony pot Cole'a.W mężczyznie nie było już nic czułego.Tylko teoszalałe, pełne żądzy, drapieżne, gorączkowe ruchy,Kristin bała się, że zatraci się w Cole'u bez reszty.Tuliłasię do niego wychodząc mu radośnie naprzeciw.Po-nownie przyszła ekstaza i tak samo jak wtedy wbiłamu paznokcie w plecy i długo drżała pod nim konwul- 113syjnie.Przez jego ciało również przechodziły dreszcze;ogarnął ich wspólny żar spełnienia.Kiedy opuściło gopierwsze uniesienie, przesunął się w bok i zaczął ła�godnie gładzić wzburzone włosy Kristin.Nie wyrzekli ani jednego słowa.Ani jednego!Wiatr za oknem ucichł.Serce wciąż waliło jej w oszalałym tempie.Musiał todoskonale wyczuwać, kiedy trzymał ją w objęciach.Było to wspaniałe uczucie: zapadać w sen z plecamiwtulonymi w tors Cole'a, podczas gdy jego czułe palcespoczywały tuż pod jej pełnymi, wrażliwymi piersia�mi.Nie dbała o to, czy jest dzień, czy noc, czy świeciksiężyc, czy nie.A księżyc cały czas zalewał ich swymsrebrzystym blaskiem.Tak, to zapewne był sen.Ale nie chciała wiedzieć tegona pewno.Zamknęła oczy; już nie wirowało jej w głowie.Zasnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.