[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, był przy niej przez cały czas i przez cały czas dziękowała za to losowi.Zaczęło się od czystego pożądania.Któregoś razu Nathan odprowadził jądo domu i jakoś tak się stało, że spojrzeli na siebie i nagle bez słowa zaczęlisię całować jak opętani, zdzierając z siebie wzajemnie ubrania.Dopiero po-tem Patricia uświadomiła sobie, jak nieprzytomnie się w nim zakochała.Co za szczęście, że się spotkali! Nie była teraz sama.Teraz nie, ale.Ale tamtej nocy, gdy zmarła Andy.Zalali się wtedy niezle.Wrócili do domu o drugiej, poszli spać.Jakiś czaspotem Patricię obudził koszmarny ból głowy, wstała i poszła do łazienki łyk-nąć aspirynę.Wróciła do sypialni, półprzytomnie zwaliła się na łóżko i nimponownie zasnęła, poczuła, że coś jest nie tak.Aóżko było puste.A jeśli jej się zdawało?Była przecież kompletnie pijana, nie dałaby głowy, czy coś jej się nieprzywidziało.Nie wyczuła ciepła drugiego ciała, jego ciężaru na materacu, alemoże to jej się tylko przyśniło? Kiedy ponownie obudziła się nad ranem, Na-than spał obok, jakby spędził tak całą noc. Myślałam o biednej Andy wyznała.103TL RPrzyciągnął ją do siebie. Nie możemy w kółko rozpamiętywać tego, co się stało powiedział ła-godnie. To i tak niczego nie zmieni. Wiem, ale nie potrafię zapomnieć. To oczywiste.Ktoś musiałby być zupełnie bez serca, żeby nie przejąćsię śmiercią bliskiej osoby.Jesteśmy ludzmi, cierpimy i smucimy się, to na-turalne.Była mu wdzięczna za tyle zrozumienia, za to, że nie zbagatelizował jej lę-ków. %7łal mi jej. szepnęła. Teraz już nikt nie może jej skrzywdzić.Jest bezpieczna w rękach Bo-ga. Wierzysz w to? Naprawdę wierzysz? Czy wierzę w Boga? Tak.I w to, że po śmierci nic nam nie zagraża, żejesteśmy wolni od cierpienia i lęku? Tak przekonywał.Delikatnie odgarnąłjej włosy z twarzy. Kiedy przypomnisz sobie Andy, pomyśl, że ona jest już wniebie i czuwa nad nami.Odwrócił ją tyłem do siebie, przytulił się.Przez krótki jak mgnienie okamoment miała ochotę się odsunąć. Trochę potrwa, zanim pogodzimy się z tym, co się stało wymruczał,po czym ziewnął. Zwłaszcza Nikki będzie potrzebowała dużo czasu.Niesprawiła dziś na mnie wrażenia osoby..która dobrze się czuje? podsunęła.Milczał przez chwilę. Zrównoważonej psychicznie rzekł wreszcie. Musimy wszyscy miećna nią oko.Gdybyś zauważyła coś dziwnego, koniecznie mi o tym powiedz.Odsunęła się odrobinę. Co masz na myśli? Po prostu coś dziwnego. No tak, ale. Cśśś. Położył dłoń na jej ustach. Dość już o tym. Kiedy nie mogę nie myśleć o. Zaraz przestaniesz myśleć mruknął.Obrócił ją ku sobie, pocałowałw szyję, w dekolt, między piersiami. My żyjemy.i musimy czuć& że żyjemy mówił, nie przestając całować jej ciała. Nathan, pro.Nie słuchał.104TL RPrzesunął się niżej, wsunął głowę między jej uda, chciwy dotyk jego ustrozpalił ją w jednej chwili.Przeszyło ją pożądanie, wczepiła palce w jego wło-sy, zapomniała o wszystkim. Och, Nathan, zrób. Co? Zrób to.Kolejny dzień.Detektyw Massey leżał na łóżku, obserwując, jak drobiny kurzu tańczą wsnopie światła wpadającego przez rozsunięte zasłony do jego dość obskurne-go mieszkanka przy autostradzie 1-10.Pracował w Dzielnicy Francuskiej, ale oczywiście nie mógł sobie pozwolićna mieszkanie na zabytkowej starówce.Stara jak świat klimatyzacja rzęziła, jednak nie zwracał na to uwagi.Grunt, żeby nie padła.Lato powoli miało się ku końcowi, lecz znowu nadcho-dziła fala upału.Morderczego upału, jak go nazywano w Nowym Orleanie.Cholera, czeka go pewnie więcej roboty, bo ludziom przy takiej pogodziezupełnie odbijało.Przynajmniej łatwo było wtedy ustalić sprawcę.Kiedy ko-goś ponosiło, nie myślał o zachowaniu ostrożności, zostawiał dużo śladów,nie zważał na obecność świadków.To raczej nie był okres obfitujący w morderstwa dokonywane z zimnąkrwią.Kolejny cholerny dzień.Massey zwlókł się z łóżka i poszedł do kuchni.Tak, kupno naprawdę po-rządnego ekspresu do kawy to była dobra inwestycja.Włączał się automa-tycznie o szóstej czterdzieści pięć i kiedy Massey wstawał o siódmej, kawa jużna niego czekała i pozwalała mu oprzytomnieć.Nalał sobie pełen kubek, po-szukał papierosów, zapalił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tak, był przy niej przez cały czas i przez cały czas dziękowała za to losowi.Zaczęło się od czystego pożądania.Któregoś razu Nathan odprowadził jądo domu i jakoś tak się stało, że spojrzeli na siebie i nagle bez słowa zaczęlisię całować jak opętani, zdzierając z siebie wzajemnie ubrania.Dopiero po-tem Patricia uświadomiła sobie, jak nieprzytomnie się w nim zakochała.Co za szczęście, że się spotkali! Nie była teraz sama.Teraz nie, ale.Ale tamtej nocy, gdy zmarła Andy.Zalali się wtedy niezle.Wrócili do domu o drugiej, poszli spać.Jakiś czaspotem Patricię obudził koszmarny ból głowy, wstała i poszła do łazienki łyk-nąć aspirynę.Wróciła do sypialni, półprzytomnie zwaliła się na łóżko i nimponownie zasnęła, poczuła, że coś jest nie tak.Aóżko było puste.A jeśli jej się zdawało?Była przecież kompletnie pijana, nie dałaby głowy, czy coś jej się nieprzywidziało.Nie wyczuła ciepła drugiego ciała, jego ciężaru na materacu, alemoże to jej się tylko przyśniło? Kiedy ponownie obudziła się nad ranem, Na-than spał obok, jakby spędził tak całą noc. Myślałam o biednej Andy wyznała.103TL RPrzyciągnął ją do siebie. Nie możemy w kółko rozpamiętywać tego, co się stało powiedział ła-godnie. To i tak niczego nie zmieni. Wiem, ale nie potrafię zapomnieć. To oczywiste.Ktoś musiałby być zupełnie bez serca, żeby nie przejąćsię śmiercią bliskiej osoby.Jesteśmy ludzmi, cierpimy i smucimy się, to na-turalne.Była mu wdzięczna za tyle zrozumienia, za to, że nie zbagatelizował jej lę-ków. %7łal mi jej. szepnęła. Teraz już nikt nie może jej skrzywdzić.Jest bezpieczna w rękach Bo-ga. Wierzysz w to? Naprawdę wierzysz? Czy wierzę w Boga? Tak.I w to, że po śmierci nic nam nie zagraża, żejesteśmy wolni od cierpienia i lęku? Tak przekonywał.Delikatnie odgarnąłjej włosy z twarzy. Kiedy przypomnisz sobie Andy, pomyśl, że ona jest już wniebie i czuwa nad nami.Odwrócił ją tyłem do siebie, przytulił się.Przez krótki jak mgnienie okamoment miała ochotę się odsunąć. Trochę potrwa, zanim pogodzimy się z tym, co się stało wymruczał,po czym ziewnął. Zwłaszcza Nikki będzie potrzebowała dużo czasu.Niesprawiła dziś na mnie wrażenia osoby..która dobrze się czuje? podsunęła.Milczał przez chwilę. Zrównoważonej psychicznie rzekł wreszcie. Musimy wszyscy miećna nią oko.Gdybyś zauważyła coś dziwnego, koniecznie mi o tym powiedz.Odsunęła się odrobinę. Co masz na myśli? Po prostu coś dziwnego. No tak, ale. Cśśś. Położył dłoń na jej ustach. Dość już o tym. Kiedy nie mogę nie myśleć o. Zaraz przestaniesz myśleć mruknął.Obrócił ją ku sobie, pocałowałw szyję, w dekolt, między piersiami. My żyjemy.i musimy czuć& że żyjemy mówił, nie przestając całować jej ciała. Nathan, pro.Nie słuchał.104TL RPrzesunął się niżej, wsunął głowę między jej uda, chciwy dotyk jego ustrozpalił ją w jednej chwili.Przeszyło ją pożądanie, wczepiła palce w jego wło-sy, zapomniała o wszystkim. Och, Nathan, zrób. Co? Zrób to.Kolejny dzień.Detektyw Massey leżał na łóżku, obserwując, jak drobiny kurzu tańczą wsnopie światła wpadającego przez rozsunięte zasłony do jego dość obskurne-go mieszkanka przy autostradzie 1-10.Pracował w Dzielnicy Francuskiej, ale oczywiście nie mógł sobie pozwolićna mieszkanie na zabytkowej starówce.Stara jak świat klimatyzacja rzęziła, jednak nie zwracał na to uwagi.Grunt, żeby nie padła.Lato powoli miało się ku końcowi, lecz znowu nadcho-dziła fala upału.Morderczego upału, jak go nazywano w Nowym Orleanie.Cholera, czeka go pewnie więcej roboty, bo ludziom przy takiej pogodziezupełnie odbijało.Przynajmniej łatwo było wtedy ustalić sprawcę.Kiedy ko-goś ponosiło, nie myślał o zachowaniu ostrożności, zostawiał dużo śladów,nie zważał na obecność świadków.To raczej nie był okres obfitujący w morderstwa dokonywane z zimnąkrwią.Kolejny cholerny dzień.Massey zwlókł się z łóżka i poszedł do kuchni.Tak, kupno naprawdę po-rządnego ekspresu do kawy to była dobra inwestycja.Włączał się automa-tycznie o szóstej czterdzieści pięć i kiedy Massey wstawał o siódmej, kawa jużna niego czekała i pozwalała mu oprzytomnieć.Nalał sobie pełen kubek, po-szukał papierosów, zapalił [ Pobierz całość w formacie PDF ]