[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylkogłupiec nie dostrzegłby ostrzegawczych błyskóww oczach Henry'ego.- Przyszedłem tu z dobrego serca - zaczął znowu.-Po prostu czegoś się dowiedziałem.Wiem o następnejplotce, którą chce zamieścić pułkownik Mann.Henry zacisnął dłonie w pięści.- Nic mnie to nie obchodzi.LeClaire zaczął oglądać swoje paznokcie.- A ja myślałem, że wręcz przeciwnie.- Więc był pan w błędzie.Proszę wyjść.- Dobrze, dobrze.- Mężczyzna zaczął się wycofywać.- Ale chciałbym wiedzieć, czy ta dziewczyna nierobiła mnie w konia.Wie pan, zawodowa uczciwość.Henry jeszcze mocniej zacisnął pięści, słysząc słowo uczciwość" w ustach mężczyzny.W końcu jednakzwyciężyła w nim ciekawość.Zastanawiał się, czy, mówiąc o dziewczynie, LeClaire miał na myśli Annei o co w ogóle mu chodziło.Jedno było dla niego jasne.Po pierwszej notatce na temat wizyty Anne w SeaCliff Mann szykował coś nowego i chciał zbadać, ilepieniędzy może dostać za milczenie.Usiadł więc i spojrzał na mężczyznę.- Słucham?LeClaire przysunął sobie krzesło i również spoczął,tuż przed jego biurkiem.- Dwa dni temu odwiedziła nas pani Francine Fo-ster, matka Anne Foster.Chciała, żeby pułkownik zamieścił sprostowanie, tak jak w przypadku pannyD'Amber zeszłego lata.Henry słyszał tę historię.Któryś z ludzi pułkownika wypatrzył pannę D'Amber samą z narzeczonym po230północy.Jej ojciec podobno dał sutą łapówkę za sprostowanie, które miało uspokoić przyszłych teściów.Wszyscy wiedzieli, że za odpowiednią sumę możnabyło kupić nie tylko milczenie pułkownika, ale również jego gorliwą współpracę.- Wygląda na to, że panna Foster bierze pana zaidiotę - rzekło zjadliwie uprzejmy LeClaire, coraz bardziej wczuwając się w swoją rolę.-Tak?Mężczyzna uśmiechnął się do niego, ukazując złoty ząb.- Robiła do pana maślane oczy tylko po to, żeby sięzemścić.Według jej matki pojechała do pana, żebymógł jej się pan oświadczyć, a potem odrzucić pańskąpropozycję.- LeClaire spojrzał na niego niczym wąż,który ma zamiar uderzyć.- Niech mi pan powie, panie Owen, czy przyjęła pańskie oświadczyny?Henry wstał tak gwałtownie, że przewrócił krzesło.- Wynoś się stąd! - huknął.- To okrutne, panie Owen, że tak pana urządziła.Pułkownik sam płakał, kiedy opisywał tę historię.Ma sięukazać we wtorek.- LeClaire bawił się coraz lepiej.-Widzi pan, sam jest rozdarty.Nie chciałby pana pogrążyć, ale ma też obowiązki względem czytelników.-Ile?Mężczyzna błysnął złotym zębem, chociaż minanatychmiast mu zrzedła, kiedy zobaczył grymas natwarzy Henry' ego.Stał on nad nim z zaciśniętymi rękami, jakby szykował się do walki.- Ni e wiem, o czym pan mówi - rzucił, wiercąc sięniespokojnie na swoim miejscu.- He Mann chce za wycofanie tej notatki z wtorkowego wydania Saunterings"? - spytał łagodnym głosem Henry.231- Dziesięć tysięcy.Udawał jeszcze, że rozważa tę propozycję.Wyjąłnawet swoją książeczkę czekową.- Mówi pan: dziesięć tysięcy?- To prawdziwa okazja - zapewnił go mężczyzna,uśmiechając się obleśnie.Henry wypisał czek i podał go LeClaire'owi.Tenwziął go i nagle pobladł, widząc, co Henry wypisałw miejscu sumy.- Idz do diabła" - przeczytał.Kiedy uniósł głowę, Henry już chwycił go za klapy,podniósł bez najmniejszego wysiłku i przyparł do ściany tak mocno, że LeClaire zobaczył gwiazdy.- Przekaż ten czek pułkownikowi - syknął Henry.-I powiedz, że jeśli napisze o mnie cokolwiek, to będąto jego ostatnie słowa w druku.To nie grozba, aleobietnica.Do końca życia będzie wystrzegał się prasy.Henry puścił go i wytarł ręce, jakby się czymś pobrudził.LeClaire zaczął się gramolić z podłogi, starając się zachować resztki godności.- Przekażę tę wiadomość.- Koniecznie.- Henry posłał mu pełen obrzydzeniauśmiech, a potem patrzył, jak mężczyzna zaczyna wycofywać się z jego biura.Kiedy zamknął za sobą drzwi, Henry opadł na krzesło i zaczął myśleć, zmarszczywszy czoło.W końcuuznał, że LeClaire nie kłamał.Anne zdołała go raz jeszcze zaskoczyć.19Mi nęły cztery dni od oświadczyn Henry' ego,a Anne wciąż zwlekała z ostateczną odpowiedzią,chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że jej pozycjaw towarzystwie jest zagrożona w najgorszy możliwysposób.Dręczyły ją zarówno słowa Beatrice, jak i jejwłasne wątpliwości.Sytuację pogarszało jeszcze to, żeod dawna nie widziała Henry' ego, co tym bardziejpodkopywało wiarę w jego miłość.Czuła, że bardzopotrzebuje kontaktu z nim.%7łe tylko on może utwierdzić ją w jej uczuciu.Wczoraj dostała od niego jedynie enigmatyczną wiadomość, że zatrzyma się na jakiśczas na Jamestown.I to wszystko.Miała się z nim spotkać w piątek, czyli za całe dwa dni, które w tej chwili wydawały jej się wiecznością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tylkogłupiec nie dostrzegłby ostrzegawczych błyskóww oczach Henry'ego.- Przyszedłem tu z dobrego serca - zaczął znowu.-Po prostu czegoś się dowiedziałem.Wiem o następnejplotce, którą chce zamieścić pułkownik Mann.Henry zacisnął dłonie w pięści.- Nic mnie to nie obchodzi.LeClaire zaczął oglądać swoje paznokcie.- A ja myślałem, że wręcz przeciwnie.- Więc był pan w błędzie.Proszę wyjść.- Dobrze, dobrze.- Mężczyzna zaczął się wycofywać.- Ale chciałbym wiedzieć, czy ta dziewczyna nierobiła mnie w konia.Wie pan, zawodowa uczciwość.Henry jeszcze mocniej zacisnął pięści, słysząc słowo uczciwość" w ustach mężczyzny.W końcu jednakzwyciężyła w nim ciekawość.Zastanawiał się, czy, mówiąc o dziewczynie, LeClaire miał na myśli Annei o co w ogóle mu chodziło.Jedno było dla niego jasne.Po pierwszej notatce na temat wizyty Anne w SeaCliff Mann szykował coś nowego i chciał zbadać, ilepieniędzy może dostać za milczenie.Usiadł więc i spojrzał na mężczyznę.- Słucham?LeClaire przysunął sobie krzesło i również spoczął,tuż przed jego biurkiem.- Dwa dni temu odwiedziła nas pani Francine Fo-ster, matka Anne Foster.Chciała, żeby pułkownik zamieścił sprostowanie, tak jak w przypadku pannyD'Amber zeszłego lata.Henry słyszał tę historię.Któryś z ludzi pułkownika wypatrzył pannę D'Amber samą z narzeczonym po230północy.Jej ojciec podobno dał sutą łapówkę za sprostowanie, które miało uspokoić przyszłych teściów.Wszyscy wiedzieli, że za odpowiednią sumę możnabyło kupić nie tylko milczenie pułkownika, ale również jego gorliwą współpracę.- Wygląda na to, że panna Foster bierze pana zaidiotę - rzekło zjadliwie uprzejmy LeClaire, coraz bardziej wczuwając się w swoją rolę.-Tak?Mężczyzna uśmiechnął się do niego, ukazując złoty ząb.- Robiła do pana maślane oczy tylko po to, żeby sięzemścić.Według jej matki pojechała do pana, żebymógł jej się pan oświadczyć, a potem odrzucić pańskąpropozycję.- LeClaire spojrzał na niego niczym wąż,który ma zamiar uderzyć.- Niech mi pan powie, panie Owen, czy przyjęła pańskie oświadczyny?Henry wstał tak gwałtownie, że przewrócił krzesło.- Wynoś się stąd! - huknął.- To okrutne, panie Owen, że tak pana urządziła.Pułkownik sam płakał, kiedy opisywał tę historię.Ma sięukazać we wtorek.- LeClaire bawił się coraz lepiej.-Widzi pan, sam jest rozdarty.Nie chciałby pana pogrążyć, ale ma też obowiązki względem czytelników.-Ile?Mężczyzna błysnął złotym zębem, chociaż minanatychmiast mu zrzedła, kiedy zobaczył grymas natwarzy Henry' ego.Stał on nad nim z zaciśniętymi rękami, jakby szykował się do walki.- Ni e wiem, o czym pan mówi - rzucił, wiercąc sięniespokojnie na swoim miejscu.- He Mann chce za wycofanie tej notatki z wtorkowego wydania Saunterings"? - spytał łagodnym głosem Henry.231- Dziesięć tysięcy.Udawał jeszcze, że rozważa tę propozycję.Wyjąłnawet swoją książeczkę czekową.- Mówi pan: dziesięć tysięcy?- To prawdziwa okazja - zapewnił go mężczyzna,uśmiechając się obleśnie.Henry wypisał czek i podał go LeClaire'owi.Tenwziął go i nagle pobladł, widząc, co Henry wypisałw miejscu sumy.- Idz do diabła" - przeczytał.Kiedy uniósł głowę, Henry już chwycił go za klapy,podniósł bez najmniejszego wysiłku i przyparł do ściany tak mocno, że LeClaire zobaczył gwiazdy.- Przekaż ten czek pułkownikowi - syknął Henry.-I powiedz, że jeśli napisze o mnie cokolwiek, to będąto jego ostatnie słowa w druku.To nie grozba, aleobietnica.Do końca życia będzie wystrzegał się prasy.Henry puścił go i wytarł ręce, jakby się czymś pobrudził.LeClaire zaczął się gramolić z podłogi, starając się zachować resztki godności.- Przekażę tę wiadomość.- Koniecznie.- Henry posłał mu pełen obrzydzeniauśmiech, a potem patrzył, jak mężczyzna zaczyna wycofywać się z jego biura.Kiedy zamknął za sobą drzwi, Henry opadł na krzesło i zaczął myśleć, zmarszczywszy czoło.W końcuuznał, że LeClaire nie kłamał.Anne zdołała go raz jeszcze zaskoczyć.19Mi nęły cztery dni od oświadczyn Henry' ego,a Anne wciąż zwlekała z ostateczną odpowiedzią,chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że jej pozycjaw towarzystwie jest zagrożona w najgorszy możliwysposób.Dręczyły ją zarówno słowa Beatrice, jak i jejwłasne wątpliwości.Sytuację pogarszało jeszcze to, żeod dawna nie widziała Henry' ego, co tym bardziejpodkopywało wiarę w jego miłość.Czuła, że bardzopotrzebuje kontaktu z nim.%7łe tylko on może utwierdzić ją w jej uczuciu.Wczoraj dostała od niego jedynie enigmatyczną wiadomość, że zatrzyma się na jakiśczas na Jamestown.I to wszystko.Miała się z nim spotkać w piątek, czyli za całe dwa dni, które w tej chwili wydawały jej się wiecznością [ Pobierz całość w formacie PDF ]