[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Janka chciała coś mieć, pokonywała przeszkody jakczołg, uparcie i nieprzerwanie, a przy tym pomysłowo.Ale tonie działało na Teresę.-Nie pomogę ci, dlaczego właściwie mam ci pomóc? DzieciLeszka są teraz w żałobie i nie będę zakłócać ich spokoju.Tobietakże nie radzę.Magda nie odzywała się od kilku minut, tylko słuchała.- Pani Janino, o co chodzi z tym obrazem, dlaczego pani takna nim zależy? - spytała, licząc, że zrozumie gwałtownąrozmowę sprzed domu Tomasza.- To proste.To nie jest obraz Leszka ani jego dzieci.Ja jestemjego właścicielką.- Pani? Portretu Leszka? Jak to możliwe? Ma pani jakiśdowód? - Magda zadała wiele pytań, ale Janina odpowiedziałapo kolei na wszystkie. - Jestem właścicielką, mam rachunek z Zakopanego.Wystawiony na moje imię i nazwisko.To ja zamówiłam obrazprzed paru laty.Do Leszka trafił przypadkiem.Pewnie autorzgubił mój adres, a może nie chciał wysyłać go do mnie, zagranicę, bo za drogo.Mogę udowodnić moje prawa i zrobię to,jeśli nie da się inaczej.Teresa wróciła z kuchni i usiadła.- Jeśli to prawda, powinnaś go odzyskać.Ale nie wiem, jakmożna by pomóc nie wywołując skandalu.- Dlatego przyszłam tutaj - powiedziała Janina, którawreszcie została zrozumiana.- Nie chcesz skandalu, więc tozorganizuj.Inaczej nie ręczę za siebie - podniosła głos.- Za dużo ode mnie wymagasz.Mogę spróbowaćporozmawiać z dziećmi Leszka, ale nic więcej.- To spróbuję trochę poczekać.Ale wiesz, że nie jestemcierpliwa.I zawsze osiągam to, czego chcę.Więc się postaraj,bo nie mam za dużo czasu.Magda słuchała rozmowy obu kobiet z wypiekami na twarzy,właściwie to była kłótnia, a Teresa nigdy wcześniej w kłótniachnie brała udziału.Magda chciała zobaczyć płótno wywołujące wstarszej pani takie namiętności.Co na nim było, że Janinagroziła najpierw Tomaszowi, a teraz Teresie? Bo że takichnamiętności nie mógł wywołać wujek Leszek, Magda wiedziałaod dawna.Wujek był otyłym, starszym panem z gęstą czuprynąi brodą, ubranym czysto, ale niedbale.Mimo choroby stale sięuśmiechał i opowiadał wszystkim dowcipy.Ale to wszystko zamało na zachowanie Janki.Więc może to autor płótna był kimśwyjątkowym i na jego pracach można było sporo zyskać,zwłaszcza za granicą? Magda postanowiła to sprawdzić, pójść zTeresą do domu jej siostrzeńca i obejrzeć obraz.Teraz jednakmusida przygotować herbatę.Zaczęła rozstawiać filiżanki.,Janina wstała, podeszła do okna i zgasiła papieros wdoniczce z paprotką.-Zwietny kapuśniak, masz talent do gotowania.Tereso.Szkoda, że tak ci się nie ułożyło.Może to nieprawda, że przezżołądek do serca.-Janko, na ciebie pora - nie wytrzymała Teresa.- Herbatę wypijesz przy następnej wizycie.Madziu, podaj płaszcz paniJaninie.Janina złapała torbę, potrąciła krzesło i ruszyła doprzedpokoju, zanim Magda zdążyła odstawić porcelanę.Zdejmując płaszcz z wieszaka, Janina zrzuciła torebkę Magdy, ztorebki wypadły czekoladki, zabrane z szafki Tomasza.- O, to kasztanki.Nie jadłam ich wieki.Dajcie mi trochę, bozupełnie zapomniałam, jak smakują.- Proszę wziąć całe pudełko, jeszcze w nim sporo zostało -Magda dałaby znacznie więcej, żeby pozbyć się Janiny ioszczędzić babci zdenerwowania.Drzwi mieszkania zamknęłysię, Magda stanęła przy oknie, a kiedy zobaczyła ciemnypłaszcz i czarny kapelusz oddalające się od bramy ogrodu,usiadła na kanapie obok babci i powiedziała z ulgą:- Poszła.Odetchnęły obie.15.Frączak trzymał w rękach butelkę i próbował odczytać zetykiety, czy wybrane wino nadaje się do bitek wołowych wsosie grzybowym, ale nie znał włoskiego i trudno mu byłozrozumieć obco wyglądające słowa.Usłyszał za plecamiznajomy głos:- Wezmy Barolo.Kupiłam je ostatnio i okazało się doskonałedo ciepłej kolacji.Komisarz odwrócił głowę i dostrzegł Magdę Rupertwkładającą do koszyka identyczną, butelkę Barolo Ginestra.- Nie piłam tego wina, ale skoro je znasz, nie będziemyszukać dalej - odpowiedziała druga atrakcyjna kobieta,trzymająca Magdę za łokieć.- Mam wreszcie szczęście - ucieszył się komisarz.- Witam panie.Pani Magdo, proszę mi pomóc, bo niepotrafię zdecydować.Szukam wina na kolację do przyjaciół.Będzie wołowina z grzybami, więc powinno być czerwone i jakżyczyli sobie znajomi - włoskie. - Barolo będzie w sam raz, jeśli nie przeszkadza panu wysokacena.I fakt, że pija je wenecki komisarz policji, Guido Brunetti- uśmiechnęła się.- Dzień dobry panu.Też nie znam włoskiego.Ale trochę rozumiem, a trochę zgaduję, bo dobrze znamfrancuski.- Francuski - wykrzyknął Frączak i ścisnął butelkę, ażpoczerwieniały mu dłonie - język stworzony do miłości.Pasujedo pani - odważnie rzucił komplement i posmutniał.- Znamtylko niemiecki i trochę portugalski.- A portugalski nie kojarzy się panu z gwałtownymiuczuciami? - spytała koleżanka Magdy, zgrabna i ciemnowłosa.- Raczej ze smutkiem.Smutek, nostalgia, czyli fado- wyjaśnił.Szybko dodał:- Wolę miłość francuską - był tego pewien.Dziewczyny się roześmiały.Ciemnowłosa cmoknęłaMagdę w oba policzki.- Magda, skoro wybrałyśmy wino, mogę cię zostawić.Niebędziesz sama, masz doskonałe towarzystwo, %7łegnam was,Bawcie się dobrze - odwróciła się i wyszła ze sklepu, zanimMagda zdążyła zaprotestować.- Została pani porzucona, pani Magdo - Frączak ucieszył się zniespodziewanej okazji.- Więc zapłaćmy za wino i gdzieśusiądzmy.Zapraszam panią na kawę z cynamonem i szarlotkę.Magda wahała się, słabo znała policjanta, rozmowa w czasieprzesłuchania nie była zwyczajną rozmową i nie zostawiła zbytdobrego wspomnienia.Ale komisarz zapraszał z takim zapałemi błyskiem w brunatnych oczach, że zdecydowała się szybko.- Chętnie.Wyszłam z pracy, robiłam zakupy, a w domu będędopiero w porze kolacji.Frączaka ucieszył tłok w kawiarni i ostatni wolny stolik.Usiedli obok siebie na wąskiej kanapie, butelki wstawili podstół.-Lubię kupować tu wino, duży wybór i można wziąć w ręcekażdą butelkę.A obok sklep spożywczy, więc reszta zakupówtrwa krótko.Pod warunkiem, że to nie sobota czy niedziela.- W weekendy tłok jest większy, ale i tak zakupy robi sięszybko - zgodził się.- Jak czuje się pani babcia? Doszła już do siebie? A pani? - zainteresował się i z przyjemnością patrzył naMagdę.- Babcia trochę słabo.Pracuje więcej, piele w ogrodzie isprząta w domu.Potem jest zbyt zmęczona, żeby się smucić.Tak mi powiedziała.Ja trochę lepiej.W pracy zapominam owszystkich problemach  zamilkła.- Właściwie nie wierzę, że Tomasza nie ma - spojrzałaFrączakowi prosto w oczy - wydaje mi się, że wyjechał, a myczekamy na jego powrót.- Rozumiem panią - pokiwał głową - tak często się dzieje,minęło zbyt mało czasu od śmierci pana Ruperta.Nadejdzietaki moment, kiedy poczuje pani żal.A praca na pewno terazpomaga.- Mam coraz więcej zajęć, zbliża się sezon.- A czym się pani zajmuje, skoro pora roku ma dla paniznaczenie? Jest pani ogrodniczką? - już widział Magdę wzłocistym bikini, podlewającą rozkwitłe słoneczniki.- Pracuję w biurze podróży [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl