[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za to zdaje sobie sprawę, ile przezwyciężenia isamozaparcia musi kosztować Panią każdorazowa wyprawa do Massabielle.157Bernadetta cicho odmawia różaniec.Potem z uśmiechem pełnym ufności zwraca się doswego otoczenia. Pani dziś nie przyszła i dodaje po małej chwili w formie wyjaśnienia: Prawdopodobnie zbyt się wczoraj przemęczyła.Jest to jedno z jej określeń, którymi potrafi Niewidzialną udostępnić ludzkiejwyobrazni, nadać jej realny kształt.Kto na własne uszy usłyszy takie jej powiedzenie ipatrzy przy tym w jej ciemnobrązowe, spokojne oczy dziecka, nie może dłużej wątpić wjej prawdomówność.I wczorajsze wypadki połykanie ziemi, krztuszenie się i wymioty nie wydają się już takie strasznie kompromitujące.Pani miała widocznie, cośniepojętego na myśli i zażądała od swej wybranki czegoś, co jednak przechodziło jej siły.Trzeba więc odczekać dalszego ciągu.Oświadczenie Bernadetty przechodzi z ust do ust iniektóre z kobiet mają już znowu łzy wzruszenia w oczach.Tylko że nikt nie troszczy sięo wilgotne miejsce na ziemi w prawym kącie groty.Oczu Bourriette a nie przeszywają już olśniewające błyskawice.Lecz zamiastciemnoszarej, gęstej mgły, pozostały przed oczyma już tylko lekkie jasne chmurki, przezktóre dokładnie rozróżnia otaczające go przedmioty.Jest przekonany, że to przyłożenieowej wilgotnej ziemi z groty Massabielle sprawiło ten cud.Do lekarza oczywiście już niepójdzie.Ten by go niewątpliwie zachwiał w tej pewności i zaszkodziłby przez todalszemu cudownemu procesowi uzdrowienia.A Bourriette postanawia ponowić zabieg.Wprawdzie powiedział już kilku znajomym, jak to mu nagle wrócił wzrok, leczprzeważnie wyśmiali go pogardliwie.Właściwie, to zrozumienie znalazł tylko u dwu lubtrzech swoich dawnych towarzyszy pracy.Ci kamieniarze lub brukarze to solidarna izżyta kompania.Są to wprawdzie ludzie bardzo biedni i zniszczeni ciężką pracą.Gdyjednak uda się któremu z nich wygrać los na loterii, co zdarzyło się ostatnio, natenczasstawia swoim kolegom hojne kolejki, aż już mu nic z szczęśliwego ambo czy terno niepozostanie.Brukarze i kamieniarze z Bigorre nie są wcale pobożniejsi od resztytamtejszej ludności.Jednak jeśli jeden z nich miałby doznać cudu, uważaliby to zawyrazny przywilej i własność całego ich klanu.Gdy więc upośledzony inwalidaopowiedział o doniosłym wydarzeniu, starzy towarzysze popatrzyli po sobie z uznaniem.Około godziny trzeciej po południu udaje się Bourriette do Massabielle, aby sobiestamtąd przynieść nowy zapas wilgotnej ziemi.W grocie zastaje już gromadkę kobiet.Stoją pochylone nad wąską smużką wody, wypływającej z wilgotnego miejsca w grocie iżłobiącej sobie w piasku drogę ku rzece Savy.Pasemko to nie większe od wąskiej strużki,jaka powstaje po nagłym ulewnym deszczu letnim i spływa po ogrodowej ścieżce.Leczpłynie szybko i zdecydowanie, jakby świadome swego kierunku i wciąż od nowazasilane. A co to znowu? pyta zdziwiony Bourriette. Odmawiałyśmy nasz różaniec odpowiada jedna z kobiet i nagłe zaczęła płynąć tawoda.Nie zauważyłyśmy jej przedtem.158 Sapristi gwizdnął między zębami Bourriette nie wygląda mi to wcale na wodęzaskórną, ale na prawdziwe zródełko.Oczy starej wieśniaczki z Omex zajaśniały radością. Przecież Najświętsza Panienka powiedziała Bernadetcie: Niech pani idzie do zródłaumyć się i napić no i macie zródło. Na Boga jedynego, to żadna woda gruntowa, lecz zródło woła z uniesieniemBourriette i pędzi do młyna Savy po Antoniego Nicolau.Wiadomo, że każdy szanujący się młynarz zna się na trzech rzeczach dobrze, a to: naziarnie, na koniach lub osłach, no i naturalnie na wodzie.Gdy zajdzie tego potrzeba,potrafi dobry młynarz zbudować sobie tamę na rzeczce, spiętrzyć wodę czy złapać zródło.Nicolau schyla się nad nikłą smużką wody i fachowo poczyna szukać palcami jejpoczątku.Wreszcie oświadcza: To co mówi Bernadetta, zawsze ma ręce i nogi.To jest żyła, która płynie ze skały. A więc jednak Najświętsza Panna uczyniła cud! krzyczy przeszywającym głosemjedna z kobiet. Nie jestem żadnym uczonym fachowcem mówi Antoni a złapanie zródła nie jesttakie łatwe.Składa się na nie zwykle kilka poszczególnych żył, które trzeba sprowadzićdo jednego łożyska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Za to zdaje sobie sprawę, ile przezwyciężenia isamozaparcia musi kosztować Panią każdorazowa wyprawa do Massabielle.157Bernadetta cicho odmawia różaniec.Potem z uśmiechem pełnym ufności zwraca się doswego otoczenia. Pani dziś nie przyszła i dodaje po małej chwili w formie wyjaśnienia: Prawdopodobnie zbyt się wczoraj przemęczyła.Jest to jedno z jej określeń, którymi potrafi Niewidzialną udostępnić ludzkiejwyobrazni, nadać jej realny kształt.Kto na własne uszy usłyszy takie jej powiedzenie ipatrzy przy tym w jej ciemnobrązowe, spokojne oczy dziecka, nie może dłużej wątpić wjej prawdomówność.I wczorajsze wypadki połykanie ziemi, krztuszenie się i wymioty nie wydają się już takie strasznie kompromitujące.Pani miała widocznie, cośniepojętego na myśli i zażądała od swej wybranki czegoś, co jednak przechodziło jej siły.Trzeba więc odczekać dalszego ciągu.Oświadczenie Bernadetty przechodzi z ust do ust iniektóre z kobiet mają już znowu łzy wzruszenia w oczach.Tylko że nikt nie troszczy sięo wilgotne miejsce na ziemi w prawym kącie groty.Oczu Bourriette a nie przeszywają już olśniewające błyskawice.Lecz zamiastciemnoszarej, gęstej mgły, pozostały przed oczyma już tylko lekkie jasne chmurki, przezktóre dokładnie rozróżnia otaczające go przedmioty.Jest przekonany, że to przyłożenieowej wilgotnej ziemi z groty Massabielle sprawiło ten cud.Do lekarza oczywiście już niepójdzie.Ten by go niewątpliwie zachwiał w tej pewności i zaszkodziłby przez todalszemu cudownemu procesowi uzdrowienia.A Bourriette postanawia ponowić zabieg.Wprawdzie powiedział już kilku znajomym, jak to mu nagle wrócił wzrok, leczprzeważnie wyśmiali go pogardliwie.Właściwie, to zrozumienie znalazł tylko u dwu lubtrzech swoich dawnych towarzyszy pracy.Ci kamieniarze lub brukarze to solidarna izżyta kompania.Są to wprawdzie ludzie bardzo biedni i zniszczeni ciężką pracą.Gdyjednak uda się któremu z nich wygrać los na loterii, co zdarzyło się ostatnio, natenczasstawia swoim kolegom hojne kolejki, aż już mu nic z szczęśliwego ambo czy terno niepozostanie.Brukarze i kamieniarze z Bigorre nie są wcale pobożniejsi od resztytamtejszej ludności.Jednak jeśli jeden z nich miałby doznać cudu, uważaliby to zawyrazny przywilej i własność całego ich klanu.Gdy więc upośledzony inwalidaopowiedział o doniosłym wydarzeniu, starzy towarzysze popatrzyli po sobie z uznaniem.Około godziny trzeciej po południu udaje się Bourriette do Massabielle, aby sobiestamtąd przynieść nowy zapas wilgotnej ziemi.W grocie zastaje już gromadkę kobiet.Stoją pochylone nad wąską smużką wody, wypływającej z wilgotnego miejsca w grocie iżłobiącej sobie w piasku drogę ku rzece Savy.Pasemko to nie większe od wąskiej strużki,jaka powstaje po nagłym ulewnym deszczu letnim i spływa po ogrodowej ścieżce.Leczpłynie szybko i zdecydowanie, jakby świadome swego kierunku i wciąż od nowazasilane. A co to znowu? pyta zdziwiony Bourriette. Odmawiałyśmy nasz różaniec odpowiada jedna z kobiet i nagłe zaczęła płynąć tawoda.Nie zauważyłyśmy jej przedtem.158 Sapristi gwizdnął między zębami Bourriette nie wygląda mi to wcale na wodęzaskórną, ale na prawdziwe zródełko.Oczy starej wieśniaczki z Omex zajaśniały radością. Przecież Najświętsza Panienka powiedziała Bernadetcie: Niech pani idzie do zródłaumyć się i napić no i macie zródło. Na Boga jedynego, to żadna woda gruntowa, lecz zródło woła z uniesieniemBourriette i pędzi do młyna Savy po Antoniego Nicolau.Wiadomo, że każdy szanujący się młynarz zna się na trzech rzeczach dobrze, a to: naziarnie, na koniach lub osłach, no i naturalnie na wodzie.Gdy zajdzie tego potrzeba,potrafi dobry młynarz zbudować sobie tamę na rzeczce, spiętrzyć wodę czy złapać zródło.Nicolau schyla się nad nikłą smużką wody i fachowo poczyna szukać palcami jejpoczątku.Wreszcie oświadcza: To co mówi Bernadetta, zawsze ma ręce i nogi.To jest żyła, która płynie ze skały. A więc jednak Najświętsza Panna uczyniła cud! krzyczy przeszywającym głosemjedna z kobiet. Nie jestem żadnym uczonym fachowcem mówi Antoni a złapanie zródła nie jesttakie łatwe.Składa się na nie zwykle kilka poszczególnych żył, które trzeba sprowadzićdo jednego łożyska [ Pobierz całość w formacie PDF ]