[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przymuszona naturalną potrzebą, Gisele wzięła lichtarz i wyszła na korytarz.Panował tu nieprzyjemny,wilgotny chłód.Wstrząsnęła się i pomyślała o ciepłymłóżku, ale szła dalej.Ubikacja znajdowała się na samymkońcu korytarza.Gdy wracała, przeciąg zgasił jej świecę.Zrobiło sięciemno i bardzo nieprzyjemnie.Szła po omacku, co kilkakroków dotykając dłonią ściany, gdy nagle korytarz przecięła smuga światła.Z komnaty Avelaine ktoś wyszedł -lecz nie była to ona, tylko Maislin.Owinięty był kocemi niósł zapaloną świecę.W jej świetle było widać jego gołeowłosione nogi.Gisele do tego stopnia zaskoczyło to spotkanie, że wydała stłumiony okrzyk.Maislin odwrócił się, unosząc lichtarz ponad głowę.- Kto tam? - zapytał.- Co robisz o tej porze, giermku, przed komnatą Ave-laine? Czyżbyś właśnie wyszedł od niej? - Gisele odzyskała panowanie nad sobą.Ostatecznie to ona była tu panią i do niej należało zadawanie pytań.Zastępowała Bry-sa, on zaś nie byłby rad, bo konsekwencje takich nocnychwizyt były aż nadto oczywiste.Avelaine musiała usłyszeć tę wymianę zdań, gdyż zadrzwiami rozległ się szelest sitowia.Pomimo zmieszania, Maislin śmiało spoglądał w oczyGisele.- Pani, najdalszy jestem od uchybienia godności ladyAvelaine.Wiem, że na razie jestem tylko giermkiem, alekochamy się i zamierzamy się pobrać, oczywiście, o ile imój pan wyrazi na to zgodę.Anula & IrenascandalousAvelaine, która zdążyła już wyjść na korytarz i stanąću boku kochanka, odezwała się żarliwymi słowy:- To prawda, Gisele.Kocham go i tylko on może zostać moim mężem.Proszę, wstaw się za nami u Brysa.Tak, los Avelaine był w rękach jej brata, bo jako głowarodziny mógł wydać siostrę za kogokolwiek, wedle swojejchęci bądz kaprysu.Gisele nie sądziła, aby Brys odmówił swej zgody, czułasię jednak podrażniona tym, że kiedy ona, torturowanasennymi marami, umierała z niepokoju o męża, tych dwoje zażywało rozkoszy!- Niczego teraz nie rozstrzygniemy - odparła.- Jestnoc i należy się rozejść do swoich komnat.Maislin kiwnął głową i rzuciwszy kochance tkliwespojrzenie, znikł w głębi korytarza, Avelaine zaś położyładłoń na ramieniu Gisele, która też chciała już odchodzić.- Wydaje się, że nastąpił czas na szczere wyznanie -rzekła, wciągając Gisele do swej komnaty.- Jest coś jeszcze, co powinnaś wiedzieć.Ogier przed swoim wyjazdem zjawił się u mnie i wręczył mi list od Brysa.W liścietym twój mąż ujawnia całą prawdę o swoim pochodzeniu.Gisele nie ukrywała zaskoczenia.- A zatem już wiesz.Avelaine potrząsnęła głową.- Mylisz się sądząc, że wiem dopiero od kilku tygodni.Od początku wiedziałyśmy, że nasz ojciec nie jest ojcemBrysa.My, to znaczy ja i moje młodsze siostry.- Wiedziałyście? Ale jakim sposobem?- Po prostu zbyt różnił się od ojca pod względem fizycznym oraz, co najważniejsze, cechami swego charakte-Anula & Irenascandalousru, takimi jak uczciwość, szczerość, prostolinijność i zdolność do współczucia.- Uśmiechnęła się.- Wymyślałyśmy sobie nawet różne opowieści.W jednej z nich Bryswystępował jako podrzucony prostym ludziom w koszykuksiążę Avałonu.Nie wiedziałyśmy nawet, jak blisko jesteśmy prawdy!Gisele również się uśmiechnęła, choć z innego powodu.Po pobycie na dworze Matyldy przestała się łudzić, żeksiążęta i królowie jedynie z racji urodzenia obdarzeni sąjakimiś nadzwyczajnymi zaletami.Byli tylko ludzmi, razcnotliwymi, innym znów razem grzeszącymi.Brys był dobrym, szlachetnym człowiekiem, lecz wynikało to z osobistej zasługi, nie zaś pochodzenia.Musiała zadać przynajmniej jeszcze jedno pytanie.- Co jednak sądzisz, wiedząc to, co już wiesz, o zachowaniu przez Brysa tytułu? Szczególnie w tej nowej sytuacji, gdy Ogier wstąpił do zakonu?- Od dawna chciał zostać zakonnikiem i ziemskie zaszczyty go nie obchodzą, nie można go nimi uszczęśliwiaćna siłę - odparła Avelaine.- Musisz jednak pamiętać, żewyjawiona tajemnica pochodzenia Brysa w niczym niezmieniła mojego stosunku do niego.Mój najstarszy bratjest prawowitym dziedzicem Balleroy i Tichenden.Nie mogła nie zauważyć, iż Avelaine powiedziała mójbrat", nie zaś mój brat przyrodni".- Och, Avelaine.- Wzruszona Gisele zaszlochała.Padły sobie w ramiona i uściskały się.Umysł Gisele ani przez chwilę nie przestał pracować.Odczekała prawie godzinę, by uzyskać pewność, że-Anula & Irenascandalouswszyscy już posnęli.Następnie, wsunąwszy na nogi starebuty Brysa, które dopasowała do stóp za pomocą wepchniętych w noski szmat, i zarzuciwszy na ramiona koc,cicho zeszła na dół do pracowni, gdzie ona i Avelainezwykły szyć.Podeszła do skrzyni i wyjęła z niej habitowej nieszczęsnej zakonnicy, która tak młodo i z tak napozór błahego powodu skończyła życie.Nie bez dreszczuemocji włożyła go - i gotowa była do drogi.Następnie zasiadła do pisania listu.Przepraszała w nimAvelaine i Maislina za swoją nagłą decyzję wyjazdu doojca do l'Aigle, lecz uznała, że tam będzie jej łatwiej przetrzymać rozłąkę z Brysem.Dodała też kilka ciepłych słów,przeznaczonych specjalnie dla zakochanych.Rzecz jasna, nie wybierała się do Normandii, lecz tokłamstwo miało zmylić Maislina, który, była tego pewna,puści się za nią w pogoń.Nim zorientuje się, że zostałwprowadzony w błąd, ona już będzie w ramionach Brysa.Miała nadzieję, że habit zabezpieczy ją przed różnymigroznymi niespodziankami.Kraj był ogarnięty wojną,krzewił się bandytyzm, lecz nawet najgorszy zbir, którynie zawaha się przed morderstwem, na ogół lęka się świętokradztwa.Problemem były psy.Spały zazwyczaj w holu, przezktóry musiała przejść.I rzeczywiście, mimo że starała sięstąpać jak najciszej, kilka z nich uniosło łby.Wyczuły jednak jej zapach i skończyło się na cichych powarkiwa-niach.Nie zauważona przez nikogo dotarła do stajni.Klaczna widok swojej pani ożywiła się i delikatnie musnęła jąchrapami, z których biło miłe ciepło końskiego oddechu.Anula & IrenascandalousGisele wiedziała, jak osiodłać konia, choć robiła to tylkokilka razy w życiu.Kiedy już gotów był do jazdy, wzięłago za uzdę i ruszyła ku drzwiom.Jednak stajenny, wiekowy już człek, miał bardzo płytkisen.Usłyszał hałas, dzwignął się ze swego legowiska nasianie i zobaczył, że kradną mu konia, a złodziejem jestniewiasta.- Hej, ty diablico! Co ty sobie myślisz? Nie pójdzie cize mną tak łatwo! To klacz mojej pani i wara ci od niej!Gisele odwróciła się, trzymając płomień świecy pod samą brodą.Liczyła na to, że ów stary człowiek jest zabobonny i zobaczywszy oświetloną od dołu bladą twarz, pomyśli, że widzi ducha.By jeszcze wzmocnić efekt, zawołała grobowym głosem:- Kim jesteś, śmiertelniku, że ośmielasz się zatrzymywać zjawę biednej zakonnicy, zgasłej tak młodo?Chyba bardzo udatnie odegrała swoją rolę, gdyż stajenny stanął jak wryty, rozdziawił usta i w jednej chwili, niczym rażony gromem, padł na klepisko.Teraz z kolei zlękła się Gisele.Uklękła przy nieruchomymczłowieku i poszukała pulsu.Na szczęście serce starego,choć powoli, ale jednak biło.Miała nadzieję, że stajenny długo pozostanie nieprzytomny, gdy bowiem obudzi się z omdlenia, na pewno postawi na nogi cały zamek.Wyprowadziła klacz na dziedziniec, lecz skierowała sięnie ku bramie, tylko ku tajemnemu przejściu, które pokazałajej niegdyś Avelaine [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Przymuszona naturalną potrzebą, Gisele wzięła lichtarz i wyszła na korytarz.Panował tu nieprzyjemny,wilgotny chłód.Wstrząsnęła się i pomyślała o ciepłymłóżku, ale szła dalej.Ubikacja znajdowała się na samymkońcu korytarza.Gdy wracała, przeciąg zgasił jej świecę.Zrobiło sięciemno i bardzo nieprzyjemnie.Szła po omacku, co kilkakroków dotykając dłonią ściany, gdy nagle korytarz przecięła smuga światła.Z komnaty Avelaine ktoś wyszedł -lecz nie była to ona, tylko Maislin.Owinięty był kocemi niósł zapaloną świecę.W jej świetle było widać jego gołeowłosione nogi.Gisele do tego stopnia zaskoczyło to spotkanie, że wydała stłumiony okrzyk.Maislin odwrócił się, unosząc lichtarz ponad głowę.- Kto tam? - zapytał.- Co robisz o tej porze, giermku, przed komnatą Ave-laine? Czyżbyś właśnie wyszedł od niej? - Gisele odzyskała panowanie nad sobą.Ostatecznie to ona była tu panią i do niej należało zadawanie pytań.Zastępowała Bry-sa, on zaś nie byłby rad, bo konsekwencje takich nocnychwizyt były aż nadto oczywiste.Avelaine musiała usłyszeć tę wymianę zdań, gdyż zadrzwiami rozległ się szelest sitowia.Pomimo zmieszania, Maislin śmiało spoglądał w oczyGisele.- Pani, najdalszy jestem od uchybienia godności ladyAvelaine.Wiem, że na razie jestem tylko giermkiem, alekochamy się i zamierzamy się pobrać, oczywiście, o ile imój pan wyrazi na to zgodę.Anula & IrenascandalousAvelaine, która zdążyła już wyjść na korytarz i stanąću boku kochanka, odezwała się żarliwymi słowy:- To prawda, Gisele.Kocham go i tylko on może zostać moim mężem.Proszę, wstaw się za nami u Brysa.Tak, los Avelaine był w rękach jej brata, bo jako głowarodziny mógł wydać siostrę za kogokolwiek, wedle swojejchęci bądz kaprysu.Gisele nie sądziła, aby Brys odmówił swej zgody, czułasię jednak podrażniona tym, że kiedy ona, torturowanasennymi marami, umierała z niepokoju o męża, tych dwoje zażywało rozkoszy!- Niczego teraz nie rozstrzygniemy - odparła.- Jestnoc i należy się rozejść do swoich komnat.Maislin kiwnął głową i rzuciwszy kochance tkliwespojrzenie, znikł w głębi korytarza, Avelaine zaś położyładłoń na ramieniu Gisele, która też chciała już odchodzić.- Wydaje się, że nastąpił czas na szczere wyznanie -rzekła, wciągając Gisele do swej komnaty.- Jest coś jeszcze, co powinnaś wiedzieć.Ogier przed swoim wyjazdem zjawił się u mnie i wręczył mi list od Brysa.W liścietym twój mąż ujawnia całą prawdę o swoim pochodzeniu.Gisele nie ukrywała zaskoczenia.- A zatem już wiesz.Avelaine potrząsnęła głową.- Mylisz się sądząc, że wiem dopiero od kilku tygodni.Od początku wiedziałyśmy, że nasz ojciec nie jest ojcemBrysa.My, to znaczy ja i moje młodsze siostry.- Wiedziałyście? Ale jakim sposobem?- Po prostu zbyt różnił się od ojca pod względem fizycznym oraz, co najważniejsze, cechami swego charakte-Anula & Irenascandalousru, takimi jak uczciwość, szczerość, prostolinijność i zdolność do współczucia.- Uśmiechnęła się.- Wymyślałyśmy sobie nawet różne opowieści.W jednej z nich Bryswystępował jako podrzucony prostym ludziom w koszykuksiążę Avałonu.Nie wiedziałyśmy nawet, jak blisko jesteśmy prawdy!Gisele również się uśmiechnęła, choć z innego powodu.Po pobycie na dworze Matyldy przestała się łudzić, żeksiążęta i królowie jedynie z racji urodzenia obdarzeni sąjakimiś nadzwyczajnymi zaletami.Byli tylko ludzmi, razcnotliwymi, innym znów razem grzeszącymi.Brys był dobrym, szlachetnym człowiekiem, lecz wynikało to z osobistej zasługi, nie zaś pochodzenia.Musiała zadać przynajmniej jeszcze jedno pytanie.- Co jednak sądzisz, wiedząc to, co już wiesz, o zachowaniu przez Brysa tytułu? Szczególnie w tej nowej sytuacji, gdy Ogier wstąpił do zakonu?- Od dawna chciał zostać zakonnikiem i ziemskie zaszczyty go nie obchodzą, nie można go nimi uszczęśliwiaćna siłę - odparła Avelaine.- Musisz jednak pamiętać, żewyjawiona tajemnica pochodzenia Brysa w niczym niezmieniła mojego stosunku do niego.Mój najstarszy bratjest prawowitym dziedzicem Balleroy i Tichenden.Nie mogła nie zauważyć, iż Avelaine powiedziała mójbrat", nie zaś mój brat przyrodni".- Och, Avelaine.- Wzruszona Gisele zaszlochała.Padły sobie w ramiona i uściskały się.Umysł Gisele ani przez chwilę nie przestał pracować.Odczekała prawie godzinę, by uzyskać pewność, że-Anula & Irenascandalouswszyscy już posnęli.Następnie, wsunąwszy na nogi starebuty Brysa, które dopasowała do stóp za pomocą wepchniętych w noski szmat, i zarzuciwszy na ramiona koc,cicho zeszła na dół do pracowni, gdzie ona i Avelainezwykły szyć.Podeszła do skrzyni i wyjęła z niej habitowej nieszczęsnej zakonnicy, która tak młodo i z tak napozór błahego powodu skończyła życie.Nie bez dreszczuemocji włożyła go - i gotowa była do drogi.Następnie zasiadła do pisania listu.Przepraszała w nimAvelaine i Maislina za swoją nagłą decyzję wyjazdu doojca do l'Aigle, lecz uznała, że tam będzie jej łatwiej przetrzymać rozłąkę z Brysem.Dodała też kilka ciepłych słów,przeznaczonych specjalnie dla zakochanych.Rzecz jasna, nie wybierała się do Normandii, lecz tokłamstwo miało zmylić Maislina, który, była tego pewna,puści się za nią w pogoń.Nim zorientuje się, że zostałwprowadzony w błąd, ona już będzie w ramionach Brysa.Miała nadzieję, że habit zabezpieczy ją przed różnymigroznymi niespodziankami.Kraj był ogarnięty wojną,krzewił się bandytyzm, lecz nawet najgorszy zbir, którynie zawaha się przed morderstwem, na ogół lęka się świętokradztwa.Problemem były psy.Spały zazwyczaj w holu, przezktóry musiała przejść.I rzeczywiście, mimo że starała sięstąpać jak najciszej, kilka z nich uniosło łby.Wyczuły jednak jej zapach i skończyło się na cichych powarkiwa-niach.Nie zauważona przez nikogo dotarła do stajni.Klaczna widok swojej pani ożywiła się i delikatnie musnęła jąchrapami, z których biło miłe ciepło końskiego oddechu.Anula & IrenascandalousGisele wiedziała, jak osiodłać konia, choć robiła to tylkokilka razy w życiu.Kiedy już gotów był do jazdy, wzięłago za uzdę i ruszyła ku drzwiom.Jednak stajenny, wiekowy już człek, miał bardzo płytkisen.Usłyszał hałas, dzwignął się ze swego legowiska nasianie i zobaczył, że kradną mu konia, a złodziejem jestniewiasta.- Hej, ty diablico! Co ty sobie myślisz? Nie pójdzie cize mną tak łatwo! To klacz mojej pani i wara ci od niej!Gisele odwróciła się, trzymając płomień świecy pod samą brodą.Liczyła na to, że ów stary człowiek jest zabobonny i zobaczywszy oświetloną od dołu bladą twarz, pomyśli, że widzi ducha.By jeszcze wzmocnić efekt, zawołała grobowym głosem:- Kim jesteś, śmiertelniku, że ośmielasz się zatrzymywać zjawę biednej zakonnicy, zgasłej tak młodo?Chyba bardzo udatnie odegrała swoją rolę, gdyż stajenny stanął jak wryty, rozdziawił usta i w jednej chwili, niczym rażony gromem, padł na klepisko.Teraz z kolei zlękła się Gisele.Uklękła przy nieruchomymczłowieku i poszukała pulsu.Na szczęście serce starego,choć powoli, ale jednak biło.Miała nadzieję, że stajenny długo pozostanie nieprzytomny, gdy bowiem obudzi się z omdlenia, na pewno postawi na nogi cały zamek.Wyprowadziła klacz na dziedziniec, lecz skierowała sięnie ku bramie, tylko ku tajemnemu przejściu, które pokazałajej niegdyś Avelaine [ Pobierz całość w formacie PDF ]