[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może się zdarzyć i w przyszłości, że inni342RSmężczyzni też będą tak na nią patrzeć, nie miała jednak zamiaruzaczynać z kimś, kogo nie będzie darzyć zaufaniem.Caroline znieruchomiała, wciągając muślinową suknię naramiona.Zaufanie.Zaufała mu, czego się zupełnie nie spodziewała poich pierwszym spotkaniu.- Pozwól, pomogę ci - powiedział i podniósł się, by wręczyć jejspinki do włosów i zapiąć suknię z tyłu.Pociągnięcie materiału w połączeniu ze świadomością, żezaledwie centymetry od niej znajduje się bardzo przystojny i bardzoobnażony mężczyzna; sprawiły, że serce zaczęło żywiej bić jej wpiersi.%7łar, który poczuła, i nowy przypływ pożądania, rozzłościły ją.Na litość boską, przeistoczyła się w jakąś zachłanną i rozwiązłąrozpustnicę.Była z nim zaledwie dwa razy i nie miała zamiaru jeszczeraz poddać się tej słabości.Niech już nadejdzie przyszły tydzień.Imszybciej wyjedzie z Wiltshire, tym szybciej wyrzuci go z pamięci.- Dziękuję - powiedziała, gdy skończył.Odwrócił ją.Położył jej ręce na ramionach i pochylił głowę, byją pocałować.Czując miękki, lecz władczy dotyk, poczuła takżedreszcz podniecenia, który spłynął do koniuszków jej palców u stóp.Dobrze, może sobie być władczy do chwili, kiedy wrócą do domu.Potem nastąpi ostateczne rozstanie.Upięła włosy i zaczekała, aż się ubrał, udając cały czas, że jej wogóle nie pociąga, i że nie świerzbią jej palce, by jeszcze raz godotknąć i rozpiąć wszystkie guziki, które właśnie zapiął.Kiedy obojedoprowadzili się do jako takiego wyglądu, zeszli w dół po drabinie.343RSTrzymał ją za rękę, kiedy z tyłu okrążyli stajnię i weszli na podjazd.Zanim uwolniła rękę, sam ją puścił.- Wracamy do żywych szarad, jak sądzę - powiedział cicho iodgarnął jej kosmyk włosów za ucho.Caroline zatrzęsła się w duchu.Błogi nastrój, który ją ogarniał,musiał ustąpić.Inaczej wszyscy członkowie rodziny bez wyjątkudomyśla się, co robili.-I do krów.- Tak.Skoro o nich mowa.Tuzin sztuk, które kupiłem,powinien dotrzeć jutro rano do Powella.Zechcesz mi towarzyszyć,żeby posłuchać, jak zamierzam przeprowadzić projekt?- Sądzę, że zdołam to jakoś wcisnąć w swój rozkład zajęć.Uśmiechnął się.- Wspaniale.- Znów delikatnie ją pocałował.Powinna byłaodmówić.Co się z nią dzieje?Podczas gdy on ukrył się w cieniu kolumienek przy wejściu, onawpadła do domu.Po schodach wbiegła do sypialni po szal i na dół dosalonu.Tak, jak się spodziewała, nikt jej nie szukał.Zamiast tego wszyscy zastanawiali się, czy ktoś nie powinienpójść poszukać Zachary'ego, czy raczej posłać po doktora, który bycoś poradził na jego częste bóle głowy.Anne odsunęła swój fotel iusiadła na kanapie obok Caroline.- Nie mogłaś znalezć szala? - zapytała.- Pochłonął mnie widok za oknem - skłamała Caroline.- Księżycjest w pełni i rzuca wyjątkowo malownicze cienie na łąkę i staw.344RSAnne pokiwała głową.- A widziałaś może jeszcze coś malowniczego na zewnątrz?Caroline miała nadzieję, że nie pokryła się rumieńcem.- Na polu błyszczy rosa.- Och, nie, myślałam przecież o lordzie Zacha-rym.Gdzieśposzedł na przechadzkę.Może do tych swoich krów.- Annewestchnęła z żalem.- Wolałam już, kiedy zamierzał zostaćżołnierzem.- A ja nie.Na litość boską, wolałabyś, żeby pojechał i dał sięzabić, tylko dlatego, że do twarzy mu w czerwonym mundurze?- Pewnie, że nie.Musisz jednak przyznać, że armia przynosiwięcej chwały niż stada dojnych krów.Caroline nie mogła się z tym zgodzić.To, co ją pociągało wZacharym, to był blask w jego oczach, a nie zajęcie, któremu sięakurat oddawał.Nie mogła jednak powiedzieć tego na głos.- Papa był kiedyś żołnierzem, a teraz uprawia ziemię i wolę gotakim, jaki jest teraz.- Tylko tyle mogła powiedzieć.Zachary wszedł do salonu.Zapanowała gwałtowna kakofoniadzwięków.Wszystkie naraz chciały się dowiedzieć, czy poczuł się jużlepiej i czy napije się whisky, herbaty, czy może mleka z miodem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Może się zdarzyć i w przyszłości, że inni342RSmężczyzni też będą tak na nią patrzeć, nie miała jednak zamiaruzaczynać z kimś, kogo nie będzie darzyć zaufaniem.Caroline znieruchomiała, wciągając muślinową suknię naramiona.Zaufanie.Zaufała mu, czego się zupełnie nie spodziewała poich pierwszym spotkaniu.- Pozwól, pomogę ci - powiedział i podniósł się, by wręczyć jejspinki do włosów i zapiąć suknię z tyłu.Pociągnięcie materiału w połączeniu ze świadomością, żezaledwie centymetry od niej znajduje się bardzo przystojny i bardzoobnażony mężczyzna; sprawiły, że serce zaczęło żywiej bić jej wpiersi.%7łar, który poczuła, i nowy przypływ pożądania, rozzłościły ją.Na litość boską, przeistoczyła się w jakąś zachłanną i rozwiązłąrozpustnicę.Była z nim zaledwie dwa razy i nie miała zamiaru jeszczeraz poddać się tej słabości.Niech już nadejdzie przyszły tydzień.Imszybciej wyjedzie z Wiltshire, tym szybciej wyrzuci go z pamięci.- Dziękuję - powiedziała, gdy skończył.Odwrócił ją.Położył jej ręce na ramionach i pochylił głowę, byją pocałować.Czując miękki, lecz władczy dotyk, poczuła takżedreszcz podniecenia, który spłynął do koniuszków jej palców u stóp.Dobrze, może sobie być władczy do chwili, kiedy wrócą do domu.Potem nastąpi ostateczne rozstanie.Upięła włosy i zaczekała, aż się ubrał, udając cały czas, że jej wogóle nie pociąga, i że nie świerzbią jej palce, by jeszcze raz godotknąć i rozpiąć wszystkie guziki, które właśnie zapiął.Kiedy obojedoprowadzili się do jako takiego wyglądu, zeszli w dół po drabinie.343RSTrzymał ją za rękę, kiedy z tyłu okrążyli stajnię i weszli na podjazd.Zanim uwolniła rękę, sam ją puścił.- Wracamy do żywych szarad, jak sądzę - powiedział cicho iodgarnął jej kosmyk włosów za ucho.Caroline zatrzęsła się w duchu.Błogi nastrój, który ją ogarniał,musiał ustąpić.Inaczej wszyscy członkowie rodziny bez wyjątkudomyśla się, co robili.-I do krów.- Tak.Skoro o nich mowa.Tuzin sztuk, które kupiłem,powinien dotrzeć jutro rano do Powella.Zechcesz mi towarzyszyć,żeby posłuchać, jak zamierzam przeprowadzić projekt?- Sądzę, że zdołam to jakoś wcisnąć w swój rozkład zajęć.Uśmiechnął się.- Wspaniale.- Znów delikatnie ją pocałował.Powinna byłaodmówić.Co się z nią dzieje?Podczas gdy on ukrył się w cieniu kolumienek przy wejściu, onawpadła do domu.Po schodach wbiegła do sypialni po szal i na dół dosalonu.Tak, jak się spodziewała, nikt jej nie szukał.Zamiast tego wszyscy zastanawiali się, czy ktoś nie powinienpójść poszukać Zachary'ego, czy raczej posłać po doktora, który bycoś poradził na jego częste bóle głowy.Anne odsunęła swój fotel iusiadła na kanapie obok Caroline.- Nie mogłaś znalezć szala? - zapytała.- Pochłonął mnie widok za oknem - skłamała Caroline.- Księżycjest w pełni i rzuca wyjątkowo malownicze cienie na łąkę i staw.344RSAnne pokiwała głową.- A widziałaś może jeszcze coś malowniczego na zewnątrz?Caroline miała nadzieję, że nie pokryła się rumieńcem.- Na polu błyszczy rosa.- Och, nie, myślałam przecież o lordzie Zacha-rym.Gdzieśposzedł na przechadzkę.Może do tych swoich krów.- Annewestchnęła z żalem.- Wolałam już, kiedy zamierzał zostaćżołnierzem.- A ja nie.Na litość boską, wolałabyś, żeby pojechał i dał sięzabić, tylko dlatego, że do twarzy mu w czerwonym mundurze?- Pewnie, że nie.Musisz jednak przyznać, że armia przynosiwięcej chwały niż stada dojnych krów.Caroline nie mogła się z tym zgodzić.To, co ją pociągało wZacharym, to był blask w jego oczach, a nie zajęcie, któremu sięakurat oddawał.Nie mogła jednak powiedzieć tego na głos.- Papa był kiedyś żołnierzem, a teraz uprawia ziemię i wolę gotakim, jaki jest teraz.- Tylko tyle mogła powiedzieć.Zachary wszedł do salonu.Zapanowała gwałtowna kakofoniadzwięków.Wszystkie naraz chciały się dowiedzieć, czy poczuł się jużlepiej i czy napije się whisky, herbaty, czy może mleka z miodem [ Pobierz całość w formacie PDF ]