[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczury.Na domiar złego przyjdzie miborykać się ze szczurami.Przynajmniej miałyzrozumiałe motywy.Siedziałem w głębokiej ciszy, zastanawiającsię, jakim cudem w środku letniego dniawylądowałem w ciemnym lochu.Najwyrazniejuciekłem zbyt pózno i ukryłem się w zbytoczywistym miejscu.Byłem ciekaw, czy Keevawiedziała o rejestrującym amulecie w moimmieszkaniu, czy nieświadomie podładowywała godla MacDuina od czasu do czasu.Nie mogłemnawet uwierzyć, że upadła tak nisko.Nierozumiałem tego.Jeśli grała przeciw mnie, todlaczego kłopotała się, by ratować moją dupę,kiedy te dwa elfie cioły przyplątały się po razpierwszy?Oparłem się pokusie, żeby sprawdzić, czy moiporywacze nie zapomnieli zamknąć drzwi.Wątpliwe, by nawet te elfy były tak durne.Musiałem czekać, aż się okaże, co MacDuin dlamnie przygotował.Miałem tylko nadzieję, że to niepotrwa długo.W składzie nie było właściwiezimno, ale oślizgłe, wilgotne powietrze wydawałosię coraz bardziej uciążliwe.Nie bardzo podobałmi się pomysł grzebania w stertach śmieci wposzukiwaniu czegoś cuchnącego i ciepłego, czymmógłbym się okręcić.Zdumiewało mnie też, że Gethin, syn GerdyAlfheim, był w Bostonie.Jakie byłoprawdopodobieństwo czegoś takiego?Wystarczająco małe, żeby wykluczyć przypadek.Pomyślałem o Corcanie Sidhe, pół elfie, półwróżce, dokładnie jak dzieciak Gerdy.Wszystkiedzieci z międzygatunkowych związków poza tymidwoma umarły.Do tego MacDuin interesował sięobydwoma.Gerda Alfheim sądziła, że jej syn jestbezpieczny.Co to miało niby znaczyć, skoroposłała go tam, gdzie MacDuin sobie życzył?Dealle Sidhe miała stare związki z Niemcami, tobyło całkiem jasne.Adopcja była u fata dosyćpowszechna.A kto lepiej zaopiekuje sięupośledzonym umysłowo dzieckiem niż ten, ktojuż jedno takie wychowuje?Na korytarzu rozbrzmiały kroki i moi strażnicyprzestali rozmawiać.Kroki były długie izdecydowane.Nie musiałem się specjalnie wysilać,żeby je rozpoznać.Odsunięto zasuwy, otwartodrzwi.Ukazał się MacDuin ze swoimi irytującouśmiechniętymi przydupasami.Patrzyliśmy na siebie w ciszy.MacDuin miałna sobie swój zwykły czarny garnitur, ale tutaj, wbezpiecznych murach Gildii, albo po prostu, byzrobić na mnie wrażenie, nie ukrywał swoichskrzydeł za pomocą uroków.Rozkładały się zanim, ich opalizująca powierzchnia migotałazłotymi i srebrnymi refleksami w świetle pochodni.Starałem się nie okazywać, że jestem podwrażeniem, ale nie było to trudne.Widywałem teskrzydła już przedtem. Zadasz sobie trud wyjaśnienia, dlaczegomnie porwałeś, Lorcan?Skrzywił się w lekkim uśmieszku. Przyszedłem sprawdzić, czy jesteśbezpieczny.Jesteś fata.I zawsze mogę powiedzieć,że aresztowałem cię za utrudnianie śledztwa. Nawet komisarz w to nie uwierzy.Jego uśmiech się poszerzył. Nie spodziewam się, że uwierzy.Zrobiło mi się zimno. Co to ma znaczyć?Leniwie uniósł brwi. Powiedzmy, że komisarz i ja mamy pewneporozumienia i ty nie jesteś w nich stawką.To zdecydowanie nie brzmiało dobrze.Postanowiłem blefować. Będą mnie szukać, a to jest miejsce, odktórego zaczną.Rozmawiałem przez telefon, kiedytwoje matołki mnie zwinęły. Kłamie.Nie miał czasu nic powiedzieć wtrącił elf, który prowadził samochód.Wyszczerzył się i pochylił do mnie. Nawet niewiedział, co go trafiło.Zwróciłem na niego oczy. Nie zmuszaj mnie, żebym znowu cię ugryzł.W uśmiechu Lorcana pojawił się cieńszczerego zakłopotania. Powinieneś był trzymać się od tego z daleka,Connor. Odwrócił się do maga. Na razietrzymajcie go tutaj.Za dzień czy dwa okaże się,czy jest użyteczny.Ruszył do wyjścia. Wiem o Niemczech.Lorcan przytrzymał drzwi i zmierzył mniebadawczym spojrzeniem. Co takiego wiesz o Niemczech? Byłeś tam zeszłej jesieni. Bez znaczenia.Wielu ludzi wie, że tambyłem jesienią. Odwrócił się i gestem kazałkierowcy zamknąć drzwi. Wiem o Gerdzie Alfheim.To go trafiło.Zamarł na dłuższą chwilę, zanimznowu się do mnie odwrócił.Popatrzył spokojnie,jakby przetrawiał to, co powiedziałem. To trochę komplikuje sytuację.Nieprzypuszczałem, że dotrzesz tak blisko.Miałemnadzieję, że kiedy będzie po wszystkim, twojespiskowe teorie zostaną uznane za desperackiepróby znalezienia alibi.A teraz możeszsprowokować niepotrzebne pytania. Chcesz mnie tym przygwozdzić? Myślisz, żeGerda Alfheim będzie milczeć, kiedy ja wylądujęw więzieniu?Wzruszył ramionami. Na twoim miejscu nie liczyłbym na Gerdę,Connor.Ktoś się nią zajmie we właściwym czasie.Zrobiłem krok naprzód.MacDuin uniósł tylkobrwi. Lorcan, nie wierzysz chyba, że to, co chceszzrobić, może w czymś pomóc.Nie będziesz wstanie tego kontrolować.Nikt nie będzie. Nie jesteś pierwszym, który mnie lekceważy,Connor.Nie po to pracowałem nad przekonaniemMaeve o mojej szczerości, żeby twoje żałosnewścibstwo wszystko mi zepsuło.Znowu się odwrócił. Jak tyś to zrobił, Lorcan? Dealle Sidhe wie,co chcesz zrobić, czy jest tak samo zaślepionaswoimi ambicjami politycznymi jak ty?Spojrzał na mnie ze zdumieniem, a potem wjego oczach pojawił się błysk rozbawienia.Zachichotał. Jak zwykle.Zdaje ci się, że znasz wszystkieodpowiedzi, a tymczasem jesteś tym samymaroganckim głupcem co zawsze.Będziesz gnił wtej celi, nie mając najmniejszego pojęcia, co się tudzieje.I bardzo mi się to podoba. Odwrócił się napięcie i wyszedł na korytarz.Jeden z pacanówzatrzasnął celę.Przyznałem obu punkty zadramatyzm.Kopnąłem jeszcze w drzwi, by teżzasłużyć na punkty za teatralność.Co przegapiłem? Meryl mówiła, że zaklęcie,które znalazła, pozwoli uwolnić stare moce.Skoropochodziło z Brązowej Księgi Cenchosa ,musiało chodzić o moce Fomorian.Jedyny powód,dla którego MacDuin chciałby uwolnić cośtakiego, to wywołanie chaosu.Tak samo jak wczasie wojny.Wątpiłem, by ktokolwiek z żyjącychmiał pojęcie, jak przeciwstawić się zdolnościomFomorian [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Szczury.Na domiar złego przyjdzie miborykać się ze szczurami.Przynajmniej miałyzrozumiałe motywy.Siedziałem w głębokiej ciszy, zastanawiającsię, jakim cudem w środku letniego dniawylądowałem w ciemnym lochu.Najwyrazniejuciekłem zbyt pózno i ukryłem się w zbytoczywistym miejscu.Byłem ciekaw, czy Keevawiedziała o rejestrującym amulecie w moimmieszkaniu, czy nieświadomie podładowywała godla MacDuina od czasu do czasu.Nie mogłemnawet uwierzyć, że upadła tak nisko.Nierozumiałem tego.Jeśli grała przeciw mnie, todlaczego kłopotała się, by ratować moją dupę,kiedy te dwa elfie cioły przyplątały się po razpierwszy?Oparłem się pokusie, żeby sprawdzić, czy moiporywacze nie zapomnieli zamknąć drzwi.Wątpliwe, by nawet te elfy były tak durne.Musiałem czekać, aż się okaże, co MacDuin dlamnie przygotował.Miałem tylko nadzieję, że to niepotrwa długo.W składzie nie było właściwiezimno, ale oślizgłe, wilgotne powietrze wydawałosię coraz bardziej uciążliwe.Nie bardzo podobałmi się pomysł grzebania w stertach śmieci wposzukiwaniu czegoś cuchnącego i ciepłego, czymmógłbym się okręcić.Zdumiewało mnie też, że Gethin, syn GerdyAlfheim, był w Bostonie.Jakie byłoprawdopodobieństwo czegoś takiego?Wystarczająco małe, żeby wykluczyć przypadek.Pomyślałem o Corcanie Sidhe, pół elfie, półwróżce, dokładnie jak dzieciak Gerdy.Wszystkiedzieci z międzygatunkowych związków poza tymidwoma umarły.Do tego MacDuin interesował sięobydwoma.Gerda Alfheim sądziła, że jej syn jestbezpieczny.Co to miało niby znaczyć, skoroposłała go tam, gdzie MacDuin sobie życzył?Dealle Sidhe miała stare związki z Niemcami, tobyło całkiem jasne.Adopcja była u fata dosyćpowszechna.A kto lepiej zaopiekuje sięupośledzonym umysłowo dzieckiem niż ten, ktojuż jedno takie wychowuje?Na korytarzu rozbrzmiały kroki i moi strażnicyprzestali rozmawiać.Kroki były długie izdecydowane.Nie musiałem się specjalnie wysilać,żeby je rozpoznać.Odsunięto zasuwy, otwartodrzwi.Ukazał się MacDuin ze swoimi irytującouśmiechniętymi przydupasami.Patrzyliśmy na siebie w ciszy.MacDuin miałna sobie swój zwykły czarny garnitur, ale tutaj, wbezpiecznych murach Gildii, albo po prostu, byzrobić na mnie wrażenie, nie ukrywał swoichskrzydeł za pomocą uroków.Rozkładały się zanim, ich opalizująca powierzchnia migotałazłotymi i srebrnymi refleksami w świetle pochodni.Starałem się nie okazywać, że jestem podwrażeniem, ale nie było to trudne.Widywałem teskrzydła już przedtem. Zadasz sobie trud wyjaśnienia, dlaczegomnie porwałeś, Lorcan?Skrzywił się w lekkim uśmieszku. Przyszedłem sprawdzić, czy jesteśbezpieczny.Jesteś fata.I zawsze mogę powiedzieć,że aresztowałem cię za utrudnianie śledztwa. Nawet komisarz w to nie uwierzy.Jego uśmiech się poszerzył. Nie spodziewam się, że uwierzy.Zrobiło mi się zimno. Co to ma znaczyć?Leniwie uniósł brwi. Powiedzmy, że komisarz i ja mamy pewneporozumienia i ty nie jesteś w nich stawką.To zdecydowanie nie brzmiało dobrze.Postanowiłem blefować. Będą mnie szukać, a to jest miejsce, odktórego zaczną.Rozmawiałem przez telefon, kiedytwoje matołki mnie zwinęły. Kłamie.Nie miał czasu nic powiedzieć wtrącił elf, który prowadził samochód.Wyszczerzył się i pochylił do mnie. Nawet niewiedział, co go trafiło.Zwróciłem na niego oczy. Nie zmuszaj mnie, żebym znowu cię ugryzł.W uśmiechu Lorcana pojawił się cieńszczerego zakłopotania. Powinieneś był trzymać się od tego z daleka,Connor. Odwrócił się do maga. Na razietrzymajcie go tutaj.Za dzień czy dwa okaże się,czy jest użyteczny.Ruszył do wyjścia. Wiem o Niemczech.Lorcan przytrzymał drzwi i zmierzył mniebadawczym spojrzeniem. Co takiego wiesz o Niemczech? Byłeś tam zeszłej jesieni. Bez znaczenia.Wielu ludzi wie, że tambyłem jesienią. Odwrócił się i gestem kazałkierowcy zamknąć drzwi. Wiem o Gerdzie Alfheim.To go trafiło.Zamarł na dłuższą chwilę, zanimznowu się do mnie odwrócił.Popatrzył spokojnie,jakby przetrawiał to, co powiedziałem. To trochę komplikuje sytuację.Nieprzypuszczałem, że dotrzesz tak blisko.Miałemnadzieję, że kiedy będzie po wszystkim, twojespiskowe teorie zostaną uznane za desperackiepróby znalezienia alibi.A teraz możeszsprowokować niepotrzebne pytania. Chcesz mnie tym przygwozdzić? Myślisz, żeGerda Alfheim będzie milczeć, kiedy ja wylądujęw więzieniu?Wzruszył ramionami. Na twoim miejscu nie liczyłbym na Gerdę,Connor.Ktoś się nią zajmie we właściwym czasie.Zrobiłem krok naprzód.MacDuin uniósł tylkobrwi. Lorcan, nie wierzysz chyba, że to, co chceszzrobić, może w czymś pomóc.Nie będziesz wstanie tego kontrolować.Nikt nie będzie. Nie jesteś pierwszym, który mnie lekceważy,Connor.Nie po to pracowałem nad przekonaniemMaeve o mojej szczerości, żeby twoje żałosnewścibstwo wszystko mi zepsuło.Znowu się odwrócił. Jak tyś to zrobił, Lorcan? Dealle Sidhe wie,co chcesz zrobić, czy jest tak samo zaślepionaswoimi ambicjami politycznymi jak ty?Spojrzał na mnie ze zdumieniem, a potem wjego oczach pojawił się błysk rozbawienia.Zachichotał. Jak zwykle.Zdaje ci się, że znasz wszystkieodpowiedzi, a tymczasem jesteś tym samymaroganckim głupcem co zawsze.Będziesz gnił wtej celi, nie mając najmniejszego pojęcia, co się tudzieje.I bardzo mi się to podoba. Odwrócił się napięcie i wyszedł na korytarz.Jeden z pacanówzatrzasnął celę.Przyznałem obu punkty zadramatyzm.Kopnąłem jeszcze w drzwi, by teżzasłużyć na punkty za teatralność.Co przegapiłem? Meryl mówiła, że zaklęcie,które znalazła, pozwoli uwolnić stare moce.Skoropochodziło z Brązowej Księgi Cenchosa ,musiało chodzić o moce Fomorian.Jedyny powód,dla którego MacDuin chciałby uwolnić cośtakiego, to wywołanie chaosu.Tak samo jak wczasie wojny.Wątpiłem, by ktokolwiek z żyjącychmiał pojęcie, jak przeciwstawić się zdolnościomFomorian [ Pobierz całość w formacie PDF ]