[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zrobiłaś to umyślnie.Laura potrząsnęła głową, nie mogąc wydusić słowa.Musiałaś to zrobić umyślnie.Nikt nie jest aż tak niezdarny.Może to ty jesteś pechowy i przewracasz się częściej od innych -odparła przez palce.- Nie.Powiem inaczej.- Wstał, podniósł krzesło i usiadł na nimostrożnie.- Przez wiele lat nie spadłem na tyłek tyle razy, ile wtym krótkim czasie, odkąd tu jesteś.Laura zapanowała nad sobą i opuściła ręce.Wciąż unikającspojrzeniem Jasona, zwróciła się do Ginny:-Czy mogę teraz coś zrobić?Nie - odpowiedział Jason.- Mamy do omówienia pewien pro-blem.Problem? - spytała Laura, spoglądając na niego.Tak.Potrzebne są małe negocjacje na temat mojego czasu.-Obdarzył ją nadzwyczaj czarującym uśmiechem.Pamiętasz, jak Matt mówił, że do jaskiń możesz wejść tylko wmoim towarzystwie? A ja jestem bardzo zajęty.Spojrzeniem nakazał milczenie uśmiechającym się członkomrodziny.- Prowadzę ranczo.Przerabiam stodołę.Dużo pracujęfizycznie.Nie zapominaj o dziewczynach, wujku.Słusznie.Opiekuję się także dziewczynami.- Zaczął się znówodchylać do tyłu, ale szybko postawił krzesło z powrotem nacztery nogi.- Ile godzin dziennie będziesz siedzieć w jaski-niach?Laurze nie podobał się jego szelmowski uśmiech i błysk woczach.SR - Jakieś dwie godziny najwyżej- odparła.Więc nie będzie chyba nadużyciem, jeżeli poproszę, żebyś teżprzez jakieś dwie godziny pomagała mi na ranczu.Wujku! To moja koleżanka.Jason!- ostro zaprotestowała Ginny.- Laura jest naszym go-ściem.Nie możesz jej prosić.- Urwała widząc, jakim spojrze-niem Matt ogarnia Jasona i Laurę.Na miłość boską, proszę tylko o przysługę za przysługę, a niepracę niewolniczą - oburzył się Jason: - Taki handel zamiennyna godziny nikomu nie zaszkodzi.Niech będzie - zgodziła się Laura, zaskakując wszystkich;Doskonałe wiedział, że ta kobieta wiele da za możliwość opisujaskiń.Gdyby dłużej z nim dyskutowała i ustalała warunki, po-zwoliłaby mu zakosztować smaku zwycięstwa.A to ona chciałatriumfować.-Pokaż ręce - poprosił Jason.Nie chciała, żeby jej dotykał, i próbowała się odsunąć, ale byłszybszy i chwycił jej dłonie.Podobały mu się.Były długie i szczupłe, ale silne, nie tak wyde-likacone jak te, z jakimi najczęściej miał do czynienia.Lauramiała krótkie, nie pomalowane paznokcie.Najwyrazniej niestroniła od ciężkiej pracy.-Mogą być - orzekł.- Trzymałaś kiedyś w ręku młotek?- Tak-odparła.Wiedząc, że wszyscy na nich patrzą, bała sięuciec od niego wzrokiem.Musiała zachować niewzruszony wy-raz twarzy, udawać obojętność, choć dotyk jego kciuka, prze-suwającego się po wnętrzu jej dłoni i po nadgarstkach, przypra-wiał ją o dreszcze.SRPotrafisz wbić prosto gwózdz?Jak strzałę.Pamiętała, jak kiedyś ona dotykała jego.W tej chwili niemalczuła, jak jej palce wędrowały.Musi przestać myśleć o tamtejnocy!-Hmm.A więc jesteśmy umówieni.Będę ci towarzyszył w ja-skiniach w zamian za niewielką pomoc w robocie.Przytrzymał jej dłonie chwilę dłużej, niż to było potrzebne.Odetchnęła, gdy w końcu je puścił.Lauro, czy zabrałaś ze sobą kostium kąpielowy? Pytanie Ginnywyrwało ją z zadumy.Austin mi o tym przypomniał - odparła.-Zwietnie - powiedziała Ginny z uśmiechem. Bo po kolacjichodzimy nad rzekę popływać. Uśmiechnęła się jeszcze sze-rzej, gdy Laura zerknęła na jej duży brzuch.- Ja tylko moczę nogi i patrzę.To przyjemne zakończeniegorącego dnia.Laura czuła na sobie wzrok Jasona, ale nie odwzajemniła sięspojrzeniem.Pragnęła, żeby sobie poszedł, bo chciała poznaćbliżej rodziców Austina.Kiedy Matt spytał, ile ma lat i czy po-chodzi z Teksasu, wybawił ją z opresji Austin.Gina jest zupełnie taka jak ja, tato.Nie sądzę, synu - rzekł Matt ze śmiechem.- Zdaje mi się, żelekcję uświadomienia mamy już za sobą.Austin zaczerwienił się aż po koniuszki uszu.- Taatoo! - jęknął i spojrzał z wyrzutem na Ginny, jakby to byłajej wina, że ojciec go zawstydził.Ale nie mógł się złościć naGinny, która przecież tak go kochała.- Ona jest taka jak ja, tato, bo też poszła na studia przed czasem.Była małym geniuszem.Jest geniuszem.-SRSpeszony potarł czoło.- Powiedz im, Lauro, ile miałaś lat, kiedyposzłaś na studia.Nie miałam dziesięciu lat, tak jak Austin, tylko piętnaście, cho-ciaż powinnam pójść wcześniej.-Musiała uważać, co o sobiepowie, bo słuchał jej także Jason.Najmniejsze potknięcie i mo-że sobie przypomnieć. Austin jest chyba najmłodszym stu-dentem, jakiego przyjęto na Uniwersytet Teksański.Dlaczego czekałaś, aż ukończysz piętnaście lat?- spytał Jason, ani trochę nie zbity z tropu wiadomością;że ma do czynienia z następnym geniuszem.W końcuumysł nie ma nic wspólnego z pociągającą kobiecością.- Moi rodzice uważali, że trzynastolatka nie jest na tyle emo-cjonalnie dojrzała, żeby poradzić sobie na studiach.- Laurawzruszyła ramionami.- Byłam innego zdania, ale miałam nie-wiele do powiedzenia.Jason wstał.- Mógłbym siedzieć tutaj i gawędzić cały dzień, ale muszę sięzająć dziewczynami - powiedział, ruszając do wyjścia.MijającLaurę oparł ręce na jej ramionach i lekko się nachylił.- Nie ru-szaj się, bo znów zwalisz mnie z nóg.Nie ruszyła się, aż wyszedł.Zastanawiała się, kim są owe dziewczyny" i ile ich miał.W jej umyśle powstał raptem obrazcałego haremu czekającego na Jasona.Nie zdziwiłaby się, gdy-by tak było naprawdę.-Nie daj się Jasonowi - rzekła Ginny, gdy zamknęłysię za nim drzwi.- Lubi się przekomarzać.- I to tak, że doprowadza człowieka do szaleństwa -dodałMatt, również kierując się w stronę wyjścia.- Mam robotę wpiwnicy.- W progu zatrzymał się i spytał:-Austinie, czy nie obiecałeś Ginny, że wypielisz jej ogródek ziołowy?SRKiedy syn nie okazał chęci ruszenia się z miejsca, zdecydowa-nym gestem wskazał drzwi i zaczekał, aż Austin niechętniewyjdzie z kuchni.Nie obiecywałem, że będę pielił dzisiaj, tato.Nie? No to ja cię proszę, żebyś zrobił to dzisiaj.Poza tym Ginnyi Laura muszą się lepiej poznać.Ginny i Laura, które słyszały tę rozmowę, uśmiechnęły się dosiebie.Pewnie chcesz mi powiedzieć - zaczęła Ginny - dlaczego tak nielubisz Jasona.Nie to, że nie lubię.Wiem o nim dostatecznie dużo, żeby mu nieufać.Ginny odrzuciła głowę w tył i roześmiała się.-Mądra dziewczyna.- Potem spoważniała i dodała: - No dobra,wal kawę na ławę.Znasz Jasona lepiej, niż nam się wydaje.Laura nie mogła tego pojąć.Przy kimś innym poczułaby sięurażona, nawet zła, ale w uśmiechu i błyszczących oczach Gin-ny Bolt było naprawdę coś ujmującego.Chociaż z takimi rudy-mi włosami Ginny pewnie nikomu, także Jasonowi, nie dawałasię nabrać.Laura polubiła Ginny od pierwszego wejrzenia, ale nie byłajeszcze gotowa zwierzyć się ze swoich uczuć, podzielić się zkimkolwiek wspomnieniami z doznanego upokorzenia.W Austin nie ma kobiety między osiemnastym a pięćdziesiątymrokiem życia, która nie znałaby Jasona van der Bollena - wyja-śniła.- Chociażby z plotek i kroniki towarzyskiej.To prawda - przyznała Ginny.- Ale on ostatnio nie bywa w Au-stin.Mieszka tutaj.Laura rozejrzała się i aż ją zemdliło na myśl o przeby-SRwaniu z nim pod jednym dachem.Jej przestrach musiał się od-bić w oczach.Jason nie mieszka z nami, chociaż czasami na towygląda, bo spędza tu dużo czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Zrobiłaś to umyślnie.Laura potrząsnęła głową, nie mogąc wydusić słowa.Musiałaś to zrobić umyślnie.Nikt nie jest aż tak niezdarny.Może to ty jesteś pechowy i przewracasz się częściej od innych -odparła przez palce.- Nie.Powiem inaczej.- Wstał, podniósł krzesło i usiadł na nimostrożnie.- Przez wiele lat nie spadłem na tyłek tyle razy, ile wtym krótkim czasie, odkąd tu jesteś.Laura zapanowała nad sobą i opuściła ręce.Wciąż unikającspojrzeniem Jasona, zwróciła się do Ginny:-Czy mogę teraz coś zrobić?Nie - odpowiedział Jason.- Mamy do omówienia pewien pro-blem.Problem? - spytała Laura, spoglądając na niego.Tak.Potrzebne są małe negocjacje na temat mojego czasu.-Obdarzył ją nadzwyczaj czarującym uśmiechem.Pamiętasz, jak Matt mówił, że do jaskiń możesz wejść tylko wmoim towarzystwie? A ja jestem bardzo zajęty.Spojrzeniem nakazał milczenie uśmiechającym się członkomrodziny.- Prowadzę ranczo.Przerabiam stodołę.Dużo pracujęfizycznie.Nie zapominaj o dziewczynach, wujku.Słusznie.Opiekuję się także dziewczynami.- Zaczął się znówodchylać do tyłu, ale szybko postawił krzesło z powrotem nacztery nogi.- Ile godzin dziennie będziesz siedzieć w jaski-niach?Laurze nie podobał się jego szelmowski uśmiech i błysk woczach.SR - Jakieś dwie godziny najwyżej- odparła.Więc nie będzie chyba nadużyciem, jeżeli poproszę, żebyś teżprzez jakieś dwie godziny pomagała mi na ranczu.Wujku! To moja koleżanka.Jason!- ostro zaprotestowała Ginny.- Laura jest naszym go-ściem.Nie możesz jej prosić.- Urwała widząc, jakim spojrze-niem Matt ogarnia Jasona i Laurę.Na miłość boską, proszę tylko o przysługę za przysługę, a niepracę niewolniczą - oburzył się Jason: - Taki handel zamiennyna godziny nikomu nie zaszkodzi.Niech będzie - zgodziła się Laura, zaskakując wszystkich;Doskonałe wiedział, że ta kobieta wiele da za możliwość opisujaskiń.Gdyby dłużej z nim dyskutowała i ustalała warunki, po-zwoliłaby mu zakosztować smaku zwycięstwa.A to ona chciałatriumfować.-Pokaż ręce - poprosił Jason.Nie chciała, żeby jej dotykał, i próbowała się odsunąć, ale byłszybszy i chwycił jej dłonie.Podobały mu się.Były długie i szczupłe, ale silne, nie tak wyde-likacone jak te, z jakimi najczęściej miał do czynienia.Lauramiała krótkie, nie pomalowane paznokcie.Najwyrazniej niestroniła od ciężkiej pracy.-Mogą być - orzekł.- Trzymałaś kiedyś w ręku młotek?- Tak-odparła.Wiedząc, że wszyscy na nich patrzą, bała sięuciec od niego wzrokiem.Musiała zachować niewzruszony wy-raz twarzy, udawać obojętność, choć dotyk jego kciuka, prze-suwającego się po wnętrzu jej dłoni i po nadgarstkach, przypra-wiał ją o dreszcze.SRPotrafisz wbić prosto gwózdz?Jak strzałę.Pamiętała, jak kiedyś ona dotykała jego.W tej chwili niemalczuła, jak jej palce wędrowały.Musi przestać myśleć o tamtejnocy!-Hmm.A więc jesteśmy umówieni.Będę ci towarzyszył w ja-skiniach w zamian za niewielką pomoc w robocie.Przytrzymał jej dłonie chwilę dłużej, niż to było potrzebne.Odetchnęła, gdy w końcu je puścił.Lauro, czy zabrałaś ze sobą kostium kąpielowy? Pytanie Ginnywyrwało ją z zadumy.Austin mi o tym przypomniał - odparła.-Zwietnie - powiedziała Ginny z uśmiechem. Bo po kolacjichodzimy nad rzekę popływać. Uśmiechnęła się jeszcze sze-rzej, gdy Laura zerknęła na jej duży brzuch.- Ja tylko moczę nogi i patrzę.To przyjemne zakończeniegorącego dnia.Laura czuła na sobie wzrok Jasona, ale nie odwzajemniła sięspojrzeniem.Pragnęła, żeby sobie poszedł, bo chciała poznaćbliżej rodziców Austina.Kiedy Matt spytał, ile ma lat i czy po-chodzi z Teksasu, wybawił ją z opresji Austin.Gina jest zupełnie taka jak ja, tato.Nie sądzę, synu - rzekł Matt ze śmiechem.- Zdaje mi się, żelekcję uświadomienia mamy już za sobą.Austin zaczerwienił się aż po koniuszki uszu.- Taatoo! - jęknął i spojrzał z wyrzutem na Ginny, jakby to byłajej wina, że ojciec go zawstydził.Ale nie mógł się złościć naGinny, która przecież tak go kochała.- Ona jest taka jak ja, tato, bo też poszła na studia przed czasem.Była małym geniuszem.Jest geniuszem.-SRSpeszony potarł czoło.- Powiedz im, Lauro, ile miałaś lat, kiedyposzłaś na studia.Nie miałam dziesięciu lat, tak jak Austin, tylko piętnaście, cho-ciaż powinnam pójść wcześniej.-Musiała uważać, co o sobiepowie, bo słuchał jej także Jason.Najmniejsze potknięcie i mo-że sobie przypomnieć. Austin jest chyba najmłodszym stu-dentem, jakiego przyjęto na Uniwersytet Teksański.Dlaczego czekałaś, aż ukończysz piętnaście lat?- spytał Jason, ani trochę nie zbity z tropu wiadomością;że ma do czynienia z następnym geniuszem.W końcuumysł nie ma nic wspólnego z pociągającą kobiecością.- Moi rodzice uważali, że trzynastolatka nie jest na tyle emo-cjonalnie dojrzała, żeby poradzić sobie na studiach.- Laurawzruszyła ramionami.- Byłam innego zdania, ale miałam nie-wiele do powiedzenia.Jason wstał.- Mógłbym siedzieć tutaj i gawędzić cały dzień, ale muszę sięzająć dziewczynami - powiedział, ruszając do wyjścia.MijającLaurę oparł ręce na jej ramionach i lekko się nachylił.- Nie ru-szaj się, bo znów zwalisz mnie z nóg.Nie ruszyła się, aż wyszedł.Zastanawiała się, kim są owe dziewczyny" i ile ich miał.W jej umyśle powstał raptem obrazcałego haremu czekającego na Jasona.Nie zdziwiłaby się, gdy-by tak było naprawdę.-Nie daj się Jasonowi - rzekła Ginny, gdy zamknęłysię za nim drzwi.- Lubi się przekomarzać.- I to tak, że doprowadza człowieka do szaleństwa -dodałMatt, również kierując się w stronę wyjścia.- Mam robotę wpiwnicy.- W progu zatrzymał się i spytał:-Austinie, czy nie obiecałeś Ginny, że wypielisz jej ogródek ziołowy?SRKiedy syn nie okazał chęci ruszenia się z miejsca, zdecydowa-nym gestem wskazał drzwi i zaczekał, aż Austin niechętniewyjdzie z kuchni.Nie obiecywałem, że będę pielił dzisiaj, tato.Nie? No to ja cię proszę, żebyś zrobił to dzisiaj.Poza tym Ginnyi Laura muszą się lepiej poznać.Ginny i Laura, które słyszały tę rozmowę, uśmiechnęły się dosiebie.Pewnie chcesz mi powiedzieć - zaczęła Ginny - dlaczego tak nielubisz Jasona.Nie to, że nie lubię.Wiem o nim dostatecznie dużo, żeby mu nieufać.Ginny odrzuciła głowę w tył i roześmiała się.-Mądra dziewczyna.- Potem spoważniała i dodała: - No dobra,wal kawę na ławę.Znasz Jasona lepiej, niż nam się wydaje.Laura nie mogła tego pojąć.Przy kimś innym poczułaby sięurażona, nawet zła, ale w uśmiechu i błyszczących oczach Gin-ny Bolt było naprawdę coś ujmującego.Chociaż z takimi rudy-mi włosami Ginny pewnie nikomu, także Jasonowi, nie dawałasię nabrać.Laura polubiła Ginny od pierwszego wejrzenia, ale nie byłajeszcze gotowa zwierzyć się ze swoich uczuć, podzielić się zkimkolwiek wspomnieniami z doznanego upokorzenia.W Austin nie ma kobiety między osiemnastym a pięćdziesiątymrokiem życia, która nie znałaby Jasona van der Bollena - wyja-śniła.- Chociażby z plotek i kroniki towarzyskiej.To prawda - przyznała Ginny.- Ale on ostatnio nie bywa w Au-stin.Mieszka tutaj.Laura rozejrzała się i aż ją zemdliło na myśl o przeby-SRwaniu z nim pod jednym dachem.Jej przestrach musiał się od-bić w oczach.Jason nie mieszka z nami, chociaż czasami na towygląda, bo spędza tu dużo czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]