[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PowróciÅ‚em i zaczÄ…Å‚em ciÄ™ szukać, ale wszyscy przyjaciele albo już nie żyli,albo poszli na wygnanie, ludzie powiadali nawet, że i ty nie żyjesz.- Chcieli mnie ochronić - rzekÅ‚a - tu na poÅ‚udniu Francji Inkwizycja jest wszÄ™-dzie, wyÅ‚apuje nas jak zwierzynÄ™.PrzytaknÄ…Å‚.- Nie byÅ‚o sposobu dowiedzieć siÄ™ czy żyjesz, a przy tym ludzie Inkwizycji mo-gli w każdej chwili odkryć, że syn Arnolda de Vency powróciÅ‚ do Langwedocji, ru-szyÅ‚em wiÄ™c do Paryża, gdzie inkwizytorzy nie zaczÄ™li jeszcze swego dzieÅ‚a.Pojawi-Å‚em siÄ™ tam jako Orlando z Perugii, rycerz wÅ‚oski.PróbowaÅ‚em rzemiosÅ‚a trubadu-ra.NadszedÅ‚ kolejny list od ojca.Do cesarza posÅ‚ano wezwanie o pomoc dla MontSégur.WymieniaÅ‚o siÄ™ tam imiona oblężonych.Ojciec, który dobrze zna nasz krajpisaÅ‚ też w jaki sposób mogÄ™ dostać siÄ™ do twierdzy.Dla ciebie przyÅ‚Ä…czyÅ‚em siÄ™ do 37wyprawy krzyżowej przeciw albigensom.OdnalazÅ‚em ciÄ™ po to, by utracić.ZostaÅ‚ymi tylko moje pieÅ›ni - WstaÅ‚ raptownie.- JeÅ›li jakiÅ› krzyżowiec natknie siÄ™ na nastutaj w lesie i zacznie przepytywać, trudno bÄ™dzie o dobrÄ… odpowiedz.Musimy iśćdo obozu, a to niemal caÅ‚y dzieÅ„ drogi.Diana pomyÅ›laÅ‚a, że gÅ‚os Rolanda jest gÅ‚uchy jak gÅ‚os czÅ‚owieka, który usiÅ‚ujeukryć, także przed samym sobÄ…, swoje uczucia.Przerażona, że trzeba bÄ™dzie znalezć siÄ™ raptem wÅ›ród tysiÄ™cy nieprzyjaciół, czu-Å‚a nieprzepartÄ… ochotÄ™, by uciec od Rolanda i skryć siÄ™ gdzieÅ› samotnie w leÅ›nejgÅ‚uszy.W obronie przed niebezpieczeÅ„stwem powtórzyÅ‚a w myÅ›lach:  Bóg jest zemnÄ… i niczego nie powinnam siÄ™ lÄ™kać.Wiele godzin pózniej, kiedy wÄ™drowali przed siebie dolinÄ… spowitÄ… w cieniu póz-nego popoÅ‚udnia, Diana spojrzaÅ‚a ku szczytom na zachód od Mont Ségur.Na tlenieba rysowaÅ‚y siÄ™ ich czarne sylwetki, ale wierzchoÅ‚ek obleganej Mont Ségur poÅ‚y-skiwaÅ‚ zÅ‚otem w Å›wietle zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.Teraz pierwszy szedÅ‚ Roland, a droga,którÄ… wybraÅ‚, wiodÅ‚a brzegiem maÅ‚ego górskiego strumienia.Ostatnim razem, kiedytu szÅ‚a, byÅ‚ czysty jak Å›wieże wiosenne wody, teraz z odrazÄ… patrzyÅ‚a na pÅ‚ynÄ…cÄ…brunatnÄ… ciecz, która przypominaÅ‚a miejski Å›ciek.DostrzegÅ‚a jakieÅ› postaci wÅ›ród drzew i zamarÅ‚a.- Nie bój siÄ™ - powiedziaÅ‚ Roland.- To obóz Å‚otrzyków, wÄ™drowni kramarze,nierzÄ…dnice i zÅ‚odziejaszki.TrzymajÄ… siÄ™ wojska jak pchÅ‚y psa.CzujÄ…c siÄ™ tylko odrobinÄ™ pewniej, zatrzymaÅ‚a siÄ™, schyliÅ‚a i umazaÅ‚a twarz grud-kÄ… ziemi, sÄ…dzÄ…c, że dziÄ™ki temu nabierze mÄ™skiego wyglÄ…du.UparÅ‚a siÄ™, że wezmieod Rolanda ciężki toboÅ‚ek.Rycerz nie powinien nieść nic oprócz broni.Po kilku krokach natknÄ™li siÄ™ na gÅ‚adkowÅ‚osÄ… dziewczynÄ™ stojÄ…cÄ… po kostki wstrumieniu i spoglÄ…dajÄ…cÄ… na DianÄ™ szklanym wzrokiem.Diana uÅ›wiadomiÅ‚a sobie,że tamta patrzy na niÄ… jak na mężczyznÄ™.Dziewczynka nie mogÅ‚a mieć wiÄ™cej niżtrzynaÅ›cie lat, ale pod podartÄ… sukienczynÄ… rysowaÅ‚ siÄ™ mocno zaokrÄ…glony brzuch.OdchyliÅ‚a stanik sukni, pokazujÄ…c w jakimÅ› teatralnym, zapraszajÄ…cym geÅ›cie, na-brzmiaÅ‚e piersi ciężarnej kobiety.Diana odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™, nie mogÄ…c znieść tego 38widoku.%7Å‚ycie zÅ‚amaÅ‚o jej duszÄ™, czyniÄ…c z niej nie wiÄ™cej niż zwierzÄ…tko.Czy mogÅ‚abyć wiÄ™ksza zbrodnia, niż skazanie tego dziecka na to, by daÅ‚o życie nowej istocie,która znajdzie na tym Å›wiecie tylko cierpienie? UsÅ‚yszaÅ‚a brzÄ™k i odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™.To Roland dobyÅ‚ liwra i rzuciÅ‚ go maÅ‚ej.Przeszli kawaÅ‚ek drogi, nim siÄ™ odezwaÅ‚.- Taki los mógÅ‚ spotkać mojÄ… matkÄ™, gdyby nie uratowaÅ‚ jej Arnold de Vency, zbÄ™kartem jakiegoÅ› krzyżowca w Å‚onie.UsÅ‚yszaÅ‚a w jego gÅ‚osie mÄ™kÄ™ i poczuÅ‚a serdeczny żal.ZnaÅ‚a zródÅ‚o tego bólu.Wdawnych czasach, kiedy zalecaÅ‚ siÄ™ do niej, wyznaÅ‚, że jego naturalnym ojcem niebyÅ‚ Arnold de Vency, lecz jakiÅ› rycerz-krzyżowiec, który zniewoliÅ‚ Adaliz, matkÄ™Rolanda, i opuÅ›ciÅ‚ ciężarnÄ….PeÅ‚en nienawiÅ›ci do wÅ‚asnego pochodzenia, Rolandczasami zdawaÅ‚ siÄ™ nienawidzić także siebie.- Nie mów tak o sobie, Rolandzie, wszyscy mamy sromotny poczÄ…tek niezależ-nie od tego, czy nasi rodzice byli małżonkami, czy nie.Roland popatrzyÅ‚ na niÄ… ze zÅ‚oÅ›ciÄ….- I dlatego wy, Doskonali, pogardzacie ziemskÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ….Czasami nie dziwiÄ™siÄ™, że prawowierni chrzeÅ›cijanie was przeÅ›ladujÄ….PoczuÅ‚a siÄ™ tak, jakby jÄ… uderzyÅ‚.SzÅ‚a za nim w milczeniu, z niepokojem Å‚owiÄ…cuchem wzbierajÄ…ce w oddali dzwiÄ™ki, szorstkie gÅ‚osy ludzkie, rżenie koni, brzÄ™kstali.Kiedy pozostawili za sobÄ… osÅ‚onÄ™ drzew, zatrzymaÅ‚a siÄ™, serce waliÅ‚o z przera-żenia.MiaÅ‚a przed sobÄ… widomÄ… oznakÄ™ wÅ‚adzy szatana.Oto wznosiÅ‚a siÄ™ przed niÄ… wysoka Å›ciana ostrokoÅ‚u.Las sztandarów z pysznychmaterii powiewaÅ‚ nad niÄ… i za niÄ….Na wielu widniaÅ‚y krzyże w kolorze krwistejczerwieni, o ramionach cienkich i wydÅ‚użonych, szerokich i zamkniÄ™tych w kwadra-cie, inne naznaczone ornamentem.ByÅ‚y tu sztandary armii różnych krajów i baro-nii, które przyÅ‚Ä…czyÅ‚y siÄ™ do ogÅ‚oszonej przez papieża krucjaty przeciwko albigen-som, oznaczajÄ…cej wojnÄ™ z wiarÄ…, którÄ… wyznawaÅ‚a Diana.Przed ostrokoÅ‚em krzÄ…tali siÄ™ mężczyzni w heÅ‚mach i herbowych barwach, nie-którzy ćwiczyli wielkie konie bojowe okryte kolorowymi derkami.Palisada zdawaÅ‚asiÄ™ otaczać niezmierzonÄ… pagórkowatÄ… przestrzeÅ„ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl