[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dzikuski powiedziała z pogardą Siuan, ale w jej głosie nie było przekonania.205 W takim razie porozmawiajmy o Aes Sedai.Nie zostałam wyniesiona na TronAmyrlin dlatego, że jestem najsilniejsza.To najmądrzejsze kobiety są wybierane doKomnaty, na ambasadorów albo na doradczynie, te najbardziej uzdolnione w każdymrazie, a nie te, które dysponują największą siłą. Lepiej nie było mówić, czego dotyczy-ły te talenty, aczkolwiek Siuan z pewnością również posiadała te akurat umiejętności. Komnata? Komnata może mnie posłać po herbatę.Mogą kazać mi pozamiatać,kiedy już skończą obrady.Egwene oparła się na siedzeniu i rzuciła pióro na blat stołu.Miała ochotę potrzą-snąć tą kobietą.Siuan nie przestała działać wtedy, gdy w ogóle już nie potrafiła przeno-sić, więc dlaczego teraz zaczynała upadać na duchu? Egwene już miała jej powiedziećo eodrin i Faolain tym powinna ją jakoś ożywić i skłonić do aprobaty gdy na-gle przez szparę w rozchylonych klapach wejścia zauważyła przejeżdżającą konno ko-bietę o oliwkowej karnacji, w szerokim, szarym kapeluszu, który ją chronił od słońca.Sprawiała wrażenie całkowicie pochłoniętej własnymi myślami. Siuan, to Myrelle. Wypuściła zabezpieczenie i wybiegła na zewnątrz. Myrel-le! zawołała.Siuan potrzebowała jakiegoś sukcesu, żeby pozbyć się wrażenia, że jeststale oszukiwana, i to mogło być dokładnie to.Myrelle zaliczała się do towarzystwa She-riam i najwyrazniej posiadała prywatne tajemnice.Myrelle ściągnęła wodze srokatego wałacha, rozejrzała się dookoła i wzdrygnęła nawidok Egwene.Sądząc z wyrazu jej twarzy, Zielona siostra nie zorientowała się, przezjaką część obozu właśnie przejeżdża.Na plecach jej jasnoszarej sukni do konnej jazdywisiał cienki płaszcz od kurzu. Matko powiedziała z wahaniem jeżeli mi wybaczysz, ja. Nie wybaczę ci przerwała jej Egwene, sprawiając, że tamta zadygotała.Nie mia-ła już wątpliwości, że Myrelle dowiedziała się od Sheriam o zdarzeniach ubiegłej nocy. Chcę się z tobą rozmówić.I to zaraz.Siuan też wyszła na zewnątrz, ale zamiast popatrzeć na siostrę zsiadającą niepewniez konia, spojrzała na rząd namiotów, w stronę zwalistego, siwiejącego mężczyzny w po-wyginanym napierśniku nałożonym na ka5an w jaskrawych barwach, prowadzące-go wysokiego bułanka w jej stronę.Jego pojawienie się stanowiło niespodziankę.LordBryne zazwyczaj porozumiewał się z Komnatą za pomocą posłańca i jego rzadkie wi-zyty na ogół dobiegały końca, zanim Egwene dowiedziała się o jego przybyciu.Siuanprzybrała wyraz takiego opanowania, że niemalże zapominało się o jej młodzieńczejtwarzy, widząc tylko oblicze Aes Sedai.Bryne, zerknąwszy przelotnie na Siuan, ukłonił się, z oszczędną gracją manipulującmieczem.Postarzały mężczyzna, zaledwie średniego wzrostu, ale nosił się w taki sposób,że zdawał się wyższy, niż był w rzeczywistości.Nie było w nim nic porywczego, pot naszerokiej twarzy sprawiał, że wyglądał jak robotnik fizyczny.206 Matko, czy mogę z tobą porozmawiać? W cztery oczy?Myrelle odwróciła się, jakby chciała odejść, a Egwene warknęła: Zostań tutaj! Dokładnie tu, gdzie jesteś! Myrelle otwarła usta.Zdawała się zdu-miona zarówno własnym posłuszeństwem, jak i stanowczym tonem Egwene, ale na jejtwarzy powoli pojawiła się gorzka rezygnacja, którą szybko skryła za fasadą chłodu.Bryne nawet nie zamrugał, ale Egwene była pewna, że wie co nieco na temat jej sy-tuacji.Podejrzewała zresztą, że tego człowieka mało co jest w stanie zadziwić albo wy-trącić z równowagi.Natomiast sam jego widok sprawiał, że Siuan gotowała się do wal-ki, bo to wyraznie ona wszczynała większość ich kłótni.I tym razem z miejsca wsparłapięści na biodrach i utkwiła w nim wzrok, nieugięte spojrzenie, pod wpływem któregokażdemu zrobiłoby się nieswojo, nawet gdyby to nie był wzrok Aes Sedai.Nieoczekiwa-nie przyszła jej z pomocą Myrelle.Tak to w każdym razie wyglądało. Zamierzałam cię poprosić o przybycie tego popołudnia, lordzie Bryne.Proszę cięo to teraz. Wyraznie zamierzała go o coś wypytać. Wtedy będziemy mogli poroz-mawiać.A teraz zechciej mi wybaczyć.Zamiast przyjąć odprawę, powiedział: Matko, jeden z moich patroli znalazł coś tuż przed świtem, coś, co moim zdaniempowinnaś zobaczyć osobiście.Eskorta może być gotowa za. Nie ma takiej potrzeby przerwała mu prędko. Myrelle, będziesz nam towa-rzyszyć.Siuan, czy zechcesz poprosić kogoś, żeby przyprowadził mojego konia? Bez-zwłocznie.Jazda w towarzystwie Myrelle będzie lepsza niż konfrontacja z nią tutaj, o ile tewszystkie wnioski naprędce sklecone przez Siuan rzeczywiście na coś wskazywały, a po-za tym po drodze będzie mogła zadać Bryne owi swoje pytania, jednak nie tylko to skła-niało ją do pośpiechu.Wypatrzyła właśnie Lelaine kroczącą ku niej między rzędami na-miotów, z Takimą u boku.Z jednym wyjątkiem wszystkie kobiety, które były Zasiadają-cymi przed obaleniem Siuan, przyłączyły się albo do Romandy, albo do Lelaine.Więk-szość nowo wybranych Zasiadających działała na własną rękę, co zdaniem Egwene byłotrochę lepsze.Ale tylko trochę.Nawet z tej odległości było widać napięcie w ramionach Lelaine.Wyglądała na go-tową przejść po wszystkim, co jej stanie na drodze.Siuan, która też ją dostrzegła, wy-padła z namiotu, nie zatrzymując się nawet po to, by dygnąć, ale brakowało jej czasu,by wymknąć się niepostrzeżenie; żeby to osiągnąć, musiałaby chyba dosiąść konia lor-da Bryne a.Lelaine stanęła przed Egwene, ale to nie w niej, ale w Garecie Bryne utkwiła ostrei podejrzliwe spojrzenie; zastanawiała się, co on tutaj robi.Jak się jednak okazało, miałatu ważniejszą sprawę do załatwienia. Muszę porozmawiać z Amyrlin powiedziała tytułem wstępu, zwracając się doMyrelle. Zaczekaj; z tobą porozmawiam pózniej. Bryne ukłonił się, niezbyt nisko,207i poprowadził konia tam, gdzie wskazała.Mężczyzni, którzy mieli odrobinę rozumu, ażnazbyt prędko uczyli się, że spory z Aes Sedai, a zwłaszcza Zasiadającymi, bynajmniejnie wychodzą im na dobre.Zanim Lelaine zdążyła otworzyć usta, pojawiła się tam Romanda, tak władcza, żeEgwene z początku nawet nie zauważyła towarzyszącej jej Varilin, a także szczupłeji rudowłosej Zasiadającej Szarych, o kilka cali wyższej od większości mężczyzn.Jedy-ną niespodzianką było to, że Romanda nie zjawiła się tam prędzej.Ona i Lelaine obser-wowały się nawzajem niczym para jastrzębi, żadna nie pozwalała zbliżyć się drugiej doEgwene w pojedynkę.Obie kobiety w jednym momencie otoczyła łuna saidara i każdautkała wokół ich piątki własne zabezpieczenie przeciwko podsłuchiwaniu.Ich spojrze-nia zwarły się; ich doskonale chłodne i opanowane twarze były wyzywające, a jednakżadna nie wypuściła zabezpieczenia.Egwene ugryzła się w język.W publicznym miejscu to najsilniejsza siostra decydo-wała o tym, czy rozmowa ma być strzeżona, a protokół mówił, że to Amyrlin podej-muje taką decyzję, jeżeli jest obecna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Dzikuski powiedziała z pogardą Siuan, ale w jej głosie nie było przekonania.205 W takim razie porozmawiajmy o Aes Sedai.Nie zostałam wyniesiona na TronAmyrlin dlatego, że jestem najsilniejsza.To najmądrzejsze kobiety są wybierane doKomnaty, na ambasadorów albo na doradczynie, te najbardziej uzdolnione w każdymrazie, a nie te, które dysponują największą siłą. Lepiej nie było mówić, czego dotyczy-ły te talenty, aczkolwiek Siuan z pewnością również posiadała te akurat umiejętności. Komnata? Komnata może mnie posłać po herbatę.Mogą kazać mi pozamiatać,kiedy już skończą obrady.Egwene oparła się na siedzeniu i rzuciła pióro na blat stołu.Miała ochotę potrzą-snąć tą kobietą.Siuan nie przestała działać wtedy, gdy w ogóle już nie potrafiła przeno-sić, więc dlaczego teraz zaczynała upadać na duchu? Egwene już miała jej powiedziećo eodrin i Faolain tym powinna ją jakoś ożywić i skłonić do aprobaty gdy na-gle przez szparę w rozchylonych klapach wejścia zauważyła przejeżdżającą konno ko-bietę o oliwkowej karnacji, w szerokim, szarym kapeluszu, który ją chronił od słońca.Sprawiała wrażenie całkowicie pochłoniętej własnymi myślami. Siuan, to Myrelle. Wypuściła zabezpieczenie i wybiegła na zewnątrz. Myrel-le! zawołała.Siuan potrzebowała jakiegoś sukcesu, żeby pozbyć się wrażenia, że jeststale oszukiwana, i to mogło być dokładnie to.Myrelle zaliczała się do towarzystwa She-riam i najwyrazniej posiadała prywatne tajemnice.Myrelle ściągnęła wodze srokatego wałacha, rozejrzała się dookoła i wzdrygnęła nawidok Egwene.Sądząc z wyrazu jej twarzy, Zielona siostra nie zorientowała się, przezjaką część obozu właśnie przejeżdża.Na plecach jej jasnoszarej sukni do konnej jazdywisiał cienki płaszcz od kurzu. Matko powiedziała z wahaniem jeżeli mi wybaczysz, ja. Nie wybaczę ci przerwała jej Egwene, sprawiając, że tamta zadygotała.Nie mia-ła już wątpliwości, że Myrelle dowiedziała się od Sheriam o zdarzeniach ubiegłej nocy. Chcę się z tobą rozmówić.I to zaraz.Siuan też wyszła na zewnątrz, ale zamiast popatrzeć na siostrę zsiadającą niepewniez konia, spojrzała na rząd namiotów, w stronę zwalistego, siwiejącego mężczyzny w po-wyginanym napierśniku nałożonym na ka5an w jaskrawych barwach, prowadzące-go wysokiego bułanka w jej stronę.Jego pojawienie się stanowiło niespodziankę.LordBryne zazwyczaj porozumiewał się z Komnatą za pomocą posłańca i jego rzadkie wi-zyty na ogół dobiegały końca, zanim Egwene dowiedziała się o jego przybyciu.Siuanprzybrała wyraz takiego opanowania, że niemalże zapominało się o jej młodzieńczejtwarzy, widząc tylko oblicze Aes Sedai.Bryne, zerknąwszy przelotnie na Siuan, ukłonił się, z oszczędną gracją manipulującmieczem.Postarzały mężczyzna, zaledwie średniego wzrostu, ale nosił się w taki sposób,że zdawał się wyższy, niż był w rzeczywistości.Nie było w nim nic porywczego, pot naszerokiej twarzy sprawiał, że wyglądał jak robotnik fizyczny.206 Matko, czy mogę z tobą porozmawiać? W cztery oczy?Myrelle odwróciła się, jakby chciała odejść, a Egwene warknęła: Zostań tutaj! Dokładnie tu, gdzie jesteś! Myrelle otwarła usta.Zdawała się zdu-miona zarówno własnym posłuszeństwem, jak i stanowczym tonem Egwene, ale na jejtwarzy powoli pojawiła się gorzka rezygnacja, którą szybko skryła za fasadą chłodu.Bryne nawet nie zamrugał, ale Egwene była pewna, że wie co nieco na temat jej sy-tuacji.Podejrzewała zresztą, że tego człowieka mało co jest w stanie zadziwić albo wy-trącić z równowagi.Natomiast sam jego widok sprawiał, że Siuan gotowała się do wal-ki, bo to wyraznie ona wszczynała większość ich kłótni.I tym razem z miejsca wsparłapięści na biodrach i utkwiła w nim wzrok, nieugięte spojrzenie, pod wpływem któregokażdemu zrobiłoby się nieswojo, nawet gdyby to nie był wzrok Aes Sedai.Nieoczekiwa-nie przyszła jej z pomocą Myrelle.Tak to w każdym razie wyglądało. Zamierzałam cię poprosić o przybycie tego popołudnia, lordzie Bryne.Proszę cięo to teraz. Wyraznie zamierzała go o coś wypytać. Wtedy będziemy mogli poroz-mawiać.A teraz zechciej mi wybaczyć.Zamiast przyjąć odprawę, powiedział: Matko, jeden z moich patroli znalazł coś tuż przed świtem, coś, co moim zdaniempowinnaś zobaczyć osobiście.Eskorta może być gotowa za. Nie ma takiej potrzeby przerwała mu prędko. Myrelle, będziesz nam towa-rzyszyć.Siuan, czy zechcesz poprosić kogoś, żeby przyprowadził mojego konia? Bez-zwłocznie.Jazda w towarzystwie Myrelle będzie lepsza niż konfrontacja z nią tutaj, o ile tewszystkie wnioski naprędce sklecone przez Siuan rzeczywiście na coś wskazywały, a po-za tym po drodze będzie mogła zadać Bryne owi swoje pytania, jednak nie tylko to skła-niało ją do pośpiechu.Wypatrzyła właśnie Lelaine kroczącą ku niej między rzędami na-miotów, z Takimą u boku.Z jednym wyjątkiem wszystkie kobiety, które były Zasiadają-cymi przed obaleniem Siuan, przyłączyły się albo do Romandy, albo do Lelaine.Więk-szość nowo wybranych Zasiadających działała na własną rękę, co zdaniem Egwene byłotrochę lepsze.Ale tylko trochę.Nawet z tej odległości było widać napięcie w ramionach Lelaine.Wyglądała na go-tową przejść po wszystkim, co jej stanie na drodze.Siuan, która też ją dostrzegła, wy-padła z namiotu, nie zatrzymując się nawet po to, by dygnąć, ale brakowało jej czasu,by wymknąć się niepostrzeżenie; żeby to osiągnąć, musiałaby chyba dosiąść konia lor-da Bryne a.Lelaine stanęła przed Egwene, ale to nie w niej, ale w Garecie Bryne utkwiła ostrei podejrzliwe spojrzenie; zastanawiała się, co on tutaj robi.Jak się jednak okazało, miałatu ważniejszą sprawę do załatwienia. Muszę porozmawiać z Amyrlin powiedziała tytułem wstępu, zwracając się doMyrelle. Zaczekaj; z tobą porozmawiam pózniej. Bryne ukłonił się, niezbyt nisko,207i poprowadził konia tam, gdzie wskazała.Mężczyzni, którzy mieli odrobinę rozumu, ażnazbyt prędko uczyli się, że spory z Aes Sedai, a zwłaszcza Zasiadającymi, bynajmniejnie wychodzą im na dobre.Zanim Lelaine zdążyła otworzyć usta, pojawiła się tam Romanda, tak władcza, żeEgwene z początku nawet nie zauważyła towarzyszącej jej Varilin, a także szczupłeji rudowłosej Zasiadającej Szarych, o kilka cali wyższej od większości mężczyzn.Jedy-ną niespodzianką było to, że Romanda nie zjawiła się tam prędzej.Ona i Lelaine obser-wowały się nawzajem niczym para jastrzębi, żadna nie pozwalała zbliżyć się drugiej doEgwene w pojedynkę.Obie kobiety w jednym momencie otoczyła łuna saidara i każdautkała wokół ich piątki własne zabezpieczenie przeciwko podsłuchiwaniu.Ich spojrze-nia zwarły się; ich doskonale chłodne i opanowane twarze były wyzywające, a jednakżadna nie wypuściła zabezpieczenia.Egwene ugryzła się w język.W publicznym miejscu to najsilniejsza siostra decydo-wała o tym, czy rozmowa ma być strzeżona, a protokół mówił, że to Amyrlin podej-muje taką decyzję, jeżeli jest obecna [ Pobierz całość w formacie PDF ]