[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieco dalej stały trzy kamienne krzy\e.Strzegły świętego miejsca, a mo\e tak\e dodawałyotuchy \ywym, którzy wspinali się na wzgórze, by pozdrowić zmarłych.Z tego miejsca roztaczał się wspaniały widok - zatoka Ardmore, niczym szary jedwab,rozpościerała się pod nabrzmiałym burzą niebem.Rytm fal celtyckiego morza, które jak sercebiło dniem i nocą, słychać było wszędzie, a\ po horyzont.Ten szum razem z wiatrem pisałswoją muzykę; ptaki, nie zniechęcone zimową porą, śpiewały do niej pieśni.Promienie słońca wydawały się dziwnie blade; powietrze było wilgotne i chłodne.Trawa przeciskająca się pomiędzy kamieniami miała niezdecydowany, zimowy kolor.Shawn wiedział, \e prawdziwa zima nigdy tutaj nie docierała.Ju\ wkrótce świe\e,zielone pędy miały zacząć torować sobie drogę wśród zeszłorocznych.Pory roku w takich miejscach jak to zachodziły jedna na drugą.Shawn usiadł przy grobie Maude Fitzgerald i poło\ył bratki przy kamiennej płycie, naktórej wyrzezbiono dwa słowa: Mądra kobieta.Jego matka była z domu Fitzgerald, a zatem stara Maude nale\ała w pewnym sensiedo rodziny.Shawn dobrze ją pamiętał - niską, szczupłą kobietę o siwych włosach i bystrychoczach koloru zamglonej zieleni.Pamiętał te\ sposób, w jaki czasami na niego patrzyła, głęboko i spokojnie.Wcale nieczuł przy tym zdenerwowania, a tylko lekki niepokój.Maud zawsze go intrygowała.Jakodziecko często siadywał u jej stóp, kiedy przychodziła do pubu.Nigdy nie męczyło gosłuchanie jej opowieści, a pózniej, po wielu łatach, na podstawie niektórych napisał piosenki.- Jude przysyła ci kwiaty - powiedział.- Ona teraz odpoczywa, bo zasłabła.Ale ju\wszystko jest w porządku, więc nie ma się czym martwić.Chciała trochę odpocząć, więcobiecałem, \e przyniosę ci te kwiaty.Mam nadzieję, \e nie masz mi za złe tych odwiedzin.-Na chwilę umilkł i rozejrzał się wokół.- Teraz ja mieszkam w twojej chatce, a Aidan i Judewprowadzili się do dawnego domu rodziców.Tak to ju\ jest u Gallagherów, zresztą samawiesz.Spodziewają się dziecka i chatka byłaby za mała dla całej rodziny.Babcia Jude, twojakuzynka Agnes Murray, podarowała chatkę Jude w prezencie ślubnym.Zmienił pozycję i usadowił się wygodniej.Nieświadomie zaczął wystukiwać palcamina kolanie rytm uderzeń fal o brzeg.- Lubię mieszkać tutaj, w ciszy i spokoju.Tylko nie wiem, dlaczego nie widziałemjeszcze Lady Gwen.Wiesz, \e pokazała się Brennie O'Toole? Pamiętasz Brennę, najstarszącórkę O'Toole'ów, twoich najbli\szych sąsiadów? Taką rudowłosą.Wiem, wszystkie ichcórki są rude, ale loki Brenny mają w sobie.błysk \aru słonecznego.Odnosi się wra\enie, \eprzy dotyku poparzą palce, ale tak naprawdę są ciepłe i miękkie.Zastanawiał się przez chwilę marszcząc brwi.Odchrząknął i mówił dalej:- Mieszkam ju\ tutaj od prawie pięciu miesięcy, a wcią\ jeszcze nie widziałem Lady.Brenna wpadła tylko naprawić piekarnik, no i Gwen nie tylko jej się pokazała, ale iprzemówiła.- Kobiety to przewrotne stworzenia.Serce Shawna uderzyło mocniej.Nie spodziewał się, \e ktokolwiek mu odpowie wtakim miejscu.Podniósł wzrok i zobaczył mę\czyznę o długich, czarnych włosach,niebieskich, świdrujących oczach i przebiegłym uśmiechu.- Te\ tak uwa\am - powiedział Shawn spokojnie, choć serce po jednym mocnymuderzeniu galopowało mu teraz jak szalone.- A jednak nie potrafimy bez nich \yć, prawda? - Nieznajomy podniósł się zkamiennego krzesła, które stało nieopodal trzech kamiennych krzy\y.Szedł zwinnie po trawiei kamieniach w butach z miękkiej skóry.Usiadł po przeciwnej stronie grobu Maude.Chłodny, porywisty wiatr igrał jego włosami i powiewał krótką czerwoną peleryną,którą niczym król okrywał ramiona.Powietrze stało się jaśniejsze i bardziej przejrzyste.Teraz wszystko - kamienie, trawa,kwiaty - wyglądało jak ostro zarysowana płaskorzezba.Z oddali, dołączając do szumu morzai świstu wiatru, dobiegły dzwięki fujarek i fletów.- Przynajmniej zbyt długo - odparł Shawn.Starał się opanować.Miał nadzieję, \e jegoserce wkrótce tak\e się uspokoi.Mę\czyzna poło\ył dłonie na kolanach.Miał na sobie srebrzysty kaftan i pończochyprzetykane złotą nicią.Na palcu błyszczał srebrny pierścień ze wspaniałym, niebieskimkamieniem.- Wiesz, kim jestem.prawda, Shawnie Gallagher?- Widziałem ilustracje, które Jude namalowała do swojej ksią\ki.Ona świetnie rysuje.- Teraz ma się chyba całkiem niezle, prawda? Ma mę\a i dom.- Tak.Jesteś ksią\ę Carrick.Oczy Carricka błysnęły rozbawieniem.- Czy rozmowa z księciem elfów niepokoi cię, Gallagherze?- Wolałbym przez następne sto lat pozostać w świecie ludzi.Są sprawy, które lepiejzałatwiać tutaj, a nie wśród elfów.Nie zdejmując rąk z kolan Carrick odchylił głowę w tył i zaśmiał się.Jego śmiech byłgłęboki, dzwięczny, intrygujący.- Niektóre z moich dam dworu nie pogardziłyby twoim towarzystwem, jestem tegopewien.Jesteś przystojny i masz talent.Ja jednak mam dla ciebie zadanie tutaj, na miejscu,więc się nie obawiaj.Spowa\niał nagle i pochylił się do przodu.- Powiadasz, \e Gwen przemówiła do Brenny O'Toole.Co takiego jej powiedziała?- Nie wiesz?Nagle ksią\ę usiadł prosto, choć Shawn nie zauwa\ył \adnego ruchu.- Nie mam prawa wstępu do chatki.Nie mogę te\ przekroczyć granic jej ogrodu, choćmój dom znajduje się tu\ pod nim.Co powiedziała?Shawn poczuł współczucie.Pytanie księcia bardziej przypominało prośbę ni\ rozkaz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nieco dalej stały trzy kamienne krzy\e.Strzegły świętego miejsca, a mo\e tak\e dodawałyotuchy \ywym, którzy wspinali się na wzgórze, by pozdrowić zmarłych.Z tego miejsca roztaczał się wspaniały widok - zatoka Ardmore, niczym szary jedwab,rozpościerała się pod nabrzmiałym burzą niebem.Rytm fal celtyckiego morza, które jak sercebiło dniem i nocą, słychać było wszędzie, a\ po horyzont.Ten szum razem z wiatrem pisałswoją muzykę; ptaki, nie zniechęcone zimową porą, śpiewały do niej pieśni.Promienie słońca wydawały się dziwnie blade; powietrze było wilgotne i chłodne.Trawa przeciskająca się pomiędzy kamieniami miała niezdecydowany, zimowy kolor.Shawn wiedział, \e prawdziwa zima nigdy tutaj nie docierała.Ju\ wkrótce świe\e,zielone pędy miały zacząć torować sobie drogę wśród zeszłorocznych.Pory roku w takich miejscach jak to zachodziły jedna na drugą.Shawn usiadł przy grobie Maude Fitzgerald i poło\ył bratki przy kamiennej płycie, naktórej wyrzezbiono dwa słowa: Mądra kobieta.Jego matka była z domu Fitzgerald, a zatem stara Maude nale\ała w pewnym sensiedo rodziny.Shawn dobrze ją pamiętał - niską, szczupłą kobietę o siwych włosach i bystrychoczach koloru zamglonej zieleni.Pamiętał te\ sposób, w jaki czasami na niego patrzyła, głęboko i spokojnie.Wcale nieczuł przy tym zdenerwowania, a tylko lekki niepokój.Maud zawsze go intrygowała.Jakodziecko często siadywał u jej stóp, kiedy przychodziła do pubu.Nigdy nie męczyło gosłuchanie jej opowieści, a pózniej, po wielu łatach, na podstawie niektórych napisał piosenki.- Jude przysyła ci kwiaty - powiedział.- Ona teraz odpoczywa, bo zasłabła.Ale ju\wszystko jest w porządku, więc nie ma się czym martwić.Chciała trochę odpocząć, więcobiecałem, \e przyniosę ci te kwiaty.Mam nadzieję, \e nie masz mi za złe tych odwiedzin.-Na chwilę umilkł i rozejrzał się wokół.- Teraz ja mieszkam w twojej chatce, a Aidan i Judewprowadzili się do dawnego domu rodziców.Tak to ju\ jest u Gallagherów, zresztą samawiesz.Spodziewają się dziecka i chatka byłaby za mała dla całej rodziny.Babcia Jude, twojakuzynka Agnes Murray, podarowała chatkę Jude w prezencie ślubnym.Zmienił pozycję i usadowił się wygodniej.Nieświadomie zaczął wystukiwać palcamina kolanie rytm uderzeń fal o brzeg.- Lubię mieszkać tutaj, w ciszy i spokoju.Tylko nie wiem, dlaczego nie widziałemjeszcze Lady Gwen.Wiesz, \e pokazała się Brennie O'Toole? Pamiętasz Brennę, najstarszącórkę O'Toole'ów, twoich najbli\szych sąsiadów? Taką rudowłosą.Wiem, wszystkie ichcórki są rude, ale loki Brenny mają w sobie.błysk \aru słonecznego.Odnosi się wra\enie, \eprzy dotyku poparzą palce, ale tak naprawdę są ciepłe i miękkie.Zastanawiał się przez chwilę marszcząc brwi.Odchrząknął i mówił dalej:- Mieszkam ju\ tutaj od prawie pięciu miesięcy, a wcią\ jeszcze nie widziałem Lady.Brenna wpadła tylko naprawić piekarnik, no i Gwen nie tylko jej się pokazała, ale iprzemówiła.- Kobiety to przewrotne stworzenia.Serce Shawna uderzyło mocniej.Nie spodziewał się, \e ktokolwiek mu odpowie wtakim miejscu.Podniósł wzrok i zobaczył mę\czyznę o długich, czarnych włosach,niebieskich, świdrujących oczach i przebiegłym uśmiechu.- Te\ tak uwa\am - powiedział Shawn spokojnie, choć serce po jednym mocnymuderzeniu galopowało mu teraz jak szalone.- A jednak nie potrafimy bez nich \yć, prawda? - Nieznajomy podniósł się zkamiennego krzesła, które stało nieopodal trzech kamiennych krzy\y.Szedł zwinnie po trawiei kamieniach w butach z miękkiej skóry.Usiadł po przeciwnej stronie grobu Maude.Chłodny, porywisty wiatr igrał jego włosami i powiewał krótką czerwoną peleryną,którą niczym król okrywał ramiona.Powietrze stało się jaśniejsze i bardziej przejrzyste.Teraz wszystko - kamienie, trawa,kwiaty - wyglądało jak ostro zarysowana płaskorzezba.Z oddali, dołączając do szumu morzai świstu wiatru, dobiegły dzwięki fujarek i fletów.- Przynajmniej zbyt długo - odparł Shawn.Starał się opanować.Miał nadzieję, \e jegoserce wkrótce tak\e się uspokoi.Mę\czyzna poło\ył dłonie na kolanach.Miał na sobie srebrzysty kaftan i pończochyprzetykane złotą nicią.Na palcu błyszczał srebrny pierścień ze wspaniałym, niebieskimkamieniem.- Wiesz, kim jestem.prawda, Shawnie Gallagher?- Widziałem ilustracje, które Jude namalowała do swojej ksią\ki.Ona świetnie rysuje.- Teraz ma się chyba całkiem niezle, prawda? Ma mę\a i dom.- Tak.Jesteś ksią\ę Carrick.Oczy Carricka błysnęły rozbawieniem.- Czy rozmowa z księciem elfów niepokoi cię, Gallagherze?- Wolałbym przez następne sto lat pozostać w świecie ludzi.Są sprawy, które lepiejzałatwiać tutaj, a nie wśród elfów.Nie zdejmując rąk z kolan Carrick odchylił głowę w tył i zaśmiał się.Jego śmiech byłgłęboki, dzwięczny, intrygujący.- Niektóre z moich dam dworu nie pogardziłyby twoim towarzystwem, jestem tegopewien.Jesteś przystojny i masz talent.Ja jednak mam dla ciebie zadanie tutaj, na miejscu,więc się nie obawiaj.Spowa\niał nagle i pochylił się do przodu.- Powiadasz, \e Gwen przemówiła do Brenny O'Toole.Co takiego jej powiedziała?- Nie wiesz?Nagle ksią\ę usiadł prosto, choć Shawn nie zauwa\ył \adnego ruchu.- Nie mam prawa wstępu do chatki.Nie mogę te\ przekroczyć granic jej ogrodu, choćmój dom znajduje się tu\ pod nim.Co powiedziała?Shawn poczuł współczucie.Pytanie księcia bardziej przypominało prośbę ni\ rozkaz [ Pobierz całość w formacie PDF ]