[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekręcił się na bok, ciekaw, który to umarły rockowy idol bądzzwierzęcy duch składa mu wizytę.Ujrzał Nan Shreve, w jasno-brązowej spódnicy i \akiecie, i w samych pończochach.W jednejdłoni trzymała szpilki, przemykając szybko na palcach.Ostro\-nie zamknęła za sobą drzwi.- Zakradłam się - oznajmiła, marszcząc nos i mrugając poro-zumiewawczo.- Nie powinnam jeszcze tu przychodzić.Nan była szczupła, niska, czubkiem głowy ledwie sięgała Ju-de'owi do piersi.Nieprzystosowana społecznie, nie umiała sięuśmiechać - jej uśmiech był sztywnym, bolesnym grymasem,wcale nie wyra\ał pewności siebie, optymizmu, ciepła, radości.Miała czterdzieści sześć lat, mę\a i dwoje dzieci.Od niemal dzie-sięciu lat zajmowała się sprawami Jude'a.Przyjaznili się znaczniedłu\ej, od czasu gdy miała dwadzieścia lat.Wtedy tak\e nie umiałasię uśmiechać i w tamtych czasach nawet nie próbowała.Wów-czas była gniewna, napięta jak struna, a on nie nazywał jej Nan.- Cześć, Tennessee - rzucił.- Czemu nie powinnaś tu przy-chodzić?Podchodziła do łó\ka, lecz słysząc to, zawahała się.Nie za-mierzał nazwać jej Tennessee, po prostu mu się wymknęło.Byłzmęczony.Jej powieki zatrzepotały, przez moment uśmiech wy-dał się jeszcze bardziej nieszczęśliwy ni\ zwykle.Potem otrząsnęłasię i znów ruszyła ku niemu, usiadła na krześle obok.- Umówiłam się w holu z Quinnem - stwierdziła, wbijającstopy w szpilki.- To detektyw, który ma ustalić, co się stało.Tyle308 \e się spóznia.Po drodze na autostradzie minęłam strasznywrak, chyba dostrzegłam jego samochód stojący na poboczu.Musiał się zatrzymać, \eby pomóc stanowym.- O co mnie oskar\ają?- A dlaczego mieliby cię o cokolwiek oskar\ać? Twój ojcieccię zaatakował.Zaatakował was oboje.Masz szczęście, \e nie zgi-nąłeś.Jude, on chce tylko, \ebyś zło\ył zeznanie.Opowiedz mu,co się stało w domu twojego ojca.Powiedz prawdę.- Spojrzałamu w oczy, a potem zaczęła mówić bardzo powoli, jak matkaprzekazująca dziecku proste, lecz wa\ne instrukcje.- Twój ojciecstracił kontakt z rzeczywistością.To się zdarza.Mają nawet na tonazwę, starczy szał.Zaatakował ciebie i Marybeth Kimball, aona go zabiła, ratując wam \ycie.To wszystko, co Quinn chceusłyszeć.Dokładnie to, co się stało.- Stopniowo ich rozmowaprzestawała być przyjacielska i swobodna.Sztuczny uśmiechzniknął i Jude znów widział przed sobą Tennessee, nieugiętą Ten-nessee o zimnych oczach.Skinął głową.- Quinn zapewne będzie te\ miał parę pytań na temat wypad-ku, w którym straciłeś palec - ciągnęła.- W którym zginął pies.Ten pies w twoim wozie.- Nie rozumiem - odparł Jude.- Nie chce ze mną porozma-wiać o tym, co się stało na Florydzie?Jej rzęsy zatrzepotały.Przez moment patrzyła na niego z nie-skrywanym zdumieniem, a potem jej twarz znów zlodowaciała.- Czy coś się stało na Florydzie? Coś, o czym powinnam wie-dzieć, Jude?A zatem policja z Florydy go nie szukała.To nie miało sensu.Zaatakował kobietę i dziecko, został postrzelony, uczestniczyłw wypadku - gdyby jednak ścigano go na Florydzie, Nan ju\ byo tym wiedziała.Planowałaby, jak go z tego wyplątać.- Przyjechałeś na Południe, \eby przed śmiercią zobaczyć sięz ojcem - podjęła.- Tu\ przed tym, nim dotarłeś na farmę, mia-łeś wypadek.Wyprowadzałeś psa na pobocze i ktoś na was naje-chał.Niesamowity splot wydarzeń, ale tak właśnie było.Nic in-nego nie ma sensu.309Drzwi się otwarty i do pokoju zajrzał Jackson Browne.Naszyi miał czerwone znamię, którego wcześniej Jude nie zauwa\ył,szkarłatną plamę mniej więcej w kształcie trójpalczastej dłoni.A gdy się odezwał, w jego głosie zadzwięczał komiczny, cajuńskiakcent.- Panie Coyne, wcią\ jest pan z nami? - Wodził wzrokiem odJude'a do Nan Shreve i z powrotem.- Pańska firma płytowa bę-dzie zawiedziona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Przekręcił się na bok, ciekaw, który to umarły rockowy idol bądzzwierzęcy duch składa mu wizytę.Ujrzał Nan Shreve, w jasno-brązowej spódnicy i \akiecie, i w samych pończochach.W jednejdłoni trzymała szpilki, przemykając szybko na palcach.Ostro\-nie zamknęła za sobą drzwi.- Zakradłam się - oznajmiła, marszcząc nos i mrugając poro-zumiewawczo.- Nie powinnam jeszcze tu przychodzić.Nan była szczupła, niska, czubkiem głowy ledwie sięgała Ju-de'owi do piersi.Nieprzystosowana społecznie, nie umiała sięuśmiechać - jej uśmiech był sztywnym, bolesnym grymasem,wcale nie wyra\ał pewności siebie, optymizmu, ciepła, radości.Miała czterdzieści sześć lat, mę\a i dwoje dzieci.Od niemal dzie-sięciu lat zajmowała się sprawami Jude'a.Przyjaznili się znaczniedłu\ej, od czasu gdy miała dwadzieścia lat.Wtedy tak\e nie umiałasię uśmiechać i w tamtych czasach nawet nie próbowała.Wów-czas była gniewna, napięta jak struna, a on nie nazywał jej Nan.- Cześć, Tennessee - rzucił.- Czemu nie powinnaś tu przy-chodzić?Podchodziła do łó\ka, lecz słysząc to, zawahała się.Nie za-mierzał nazwać jej Tennessee, po prostu mu się wymknęło.Byłzmęczony.Jej powieki zatrzepotały, przez moment uśmiech wy-dał się jeszcze bardziej nieszczęśliwy ni\ zwykle.Potem otrząsnęłasię i znów ruszyła ku niemu, usiadła na krześle obok.- Umówiłam się w holu z Quinnem - stwierdziła, wbijającstopy w szpilki.- To detektyw, który ma ustalić, co się stało.Tyle308 \e się spóznia.Po drodze na autostradzie minęłam strasznywrak, chyba dostrzegłam jego samochód stojący na poboczu.Musiał się zatrzymać, \eby pomóc stanowym.- O co mnie oskar\ają?- A dlaczego mieliby cię o cokolwiek oskar\ać? Twój ojcieccię zaatakował.Zaatakował was oboje.Masz szczęście, \e nie zgi-nąłeś.Jude, on chce tylko, \ebyś zło\ył zeznanie.Opowiedz mu,co się stało w domu twojego ojca.Powiedz prawdę.- Spojrzałamu w oczy, a potem zaczęła mówić bardzo powoli, jak matkaprzekazująca dziecku proste, lecz wa\ne instrukcje.- Twój ojciecstracił kontakt z rzeczywistością.To się zdarza.Mają nawet na tonazwę, starczy szał.Zaatakował ciebie i Marybeth Kimball, aona go zabiła, ratując wam \ycie.To wszystko, co Quinn chceusłyszeć.Dokładnie to, co się stało.- Stopniowo ich rozmowaprzestawała być przyjacielska i swobodna.Sztuczny uśmiechzniknął i Jude znów widział przed sobą Tennessee, nieugiętą Ten-nessee o zimnych oczach.Skinął głową.- Quinn zapewne będzie te\ miał parę pytań na temat wypad-ku, w którym straciłeś palec - ciągnęła.- W którym zginął pies.Ten pies w twoim wozie.- Nie rozumiem - odparł Jude.- Nie chce ze mną porozma-wiać o tym, co się stało na Florydzie?Jej rzęsy zatrzepotały.Przez moment patrzyła na niego z nie-skrywanym zdumieniem, a potem jej twarz znów zlodowaciała.- Czy coś się stało na Florydzie? Coś, o czym powinnam wie-dzieć, Jude?A zatem policja z Florydy go nie szukała.To nie miało sensu.Zaatakował kobietę i dziecko, został postrzelony, uczestniczyłw wypadku - gdyby jednak ścigano go na Florydzie, Nan ju\ byo tym wiedziała.Planowałaby, jak go z tego wyplątać.- Przyjechałeś na Południe, \eby przed śmiercią zobaczyć sięz ojcem - podjęła.- Tu\ przed tym, nim dotarłeś na farmę, mia-łeś wypadek.Wyprowadzałeś psa na pobocze i ktoś na was naje-chał.Niesamowity splot wydarzeń, ale tak właśnie było.Nic in-nego nie ma sensu.309Drzwi się otwarty i do pokoju zajrzał Jackson Browne.Naszyi miał czerwone znamię, którego wcześniej Jude nie zauwa\ył,szkarłatną plamę mniej więcej w kształcie trójpalczastej dłoni.A gdy się odezwał, w jego głosie zadzwięczał komiczny, cajuńskiakcent.- Panie Coyne, wcią\ jest pan z nami? - Wodził wzrokiem odJude'a do Nan Shreve i z powrotem.- Pańska firma płytowa bę-dzie zawiedziona [ Pobierz całość w formacie PDF ]