[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alice, która przez całyczas tej sceny trzymała się nieco z tyłu, szła teraz ku Old Palace, trzymającHattie za rękę.Dziewczynka co chwila zatrzymywała się i zrywała ostatnie,spóznione margerytki.Jej podniecony szczebiot dolatywał go coraz słabiej.Laura wciąż stała w tym samym miejscu, w którym ją zostawił, iodprowadzała go wzrokiem.Dexter nie posiadał się z oburzenia.Laura ukryłaprzed nim istnienie jego córki, a co gorsza Hattie nosiła nazwisko człowieka,którym gardził.Zdawało mu się, że w końcu powiedzieli sobie z Laurą całąprawdę, ale nawet wtedy zachowała swój sekret.Zaufał jej, ale ona niezamierzała odpłacić mu tym samym.Teraz pozostało mu tylko jedno: musiał doprowadzić do ślubu.Dobrzepamiętał z dziecięcych lat cierpienia swojego rodzeństwa, słyszącego dookołaplotki o gromadce Anstruthera.Kiedy Laura zostanie jego żoną, nieokiełznananamiętność, która doprowadziła do narodzin jego córki z nieprawego łoża,znajdzie się wreszcie pod kontrolą.Hattie będzie oficjalnie jego pasierbicą, alez czasem, gdy dorośnie na tyle, by móc to zrozumieć, on wyjawi jej prawdę.Przywróci w ten sposób porządek i spokój.Przez chwilę zastanawiał się, jak potym wszystkim będzie mógł mieszkać z Laurą pod jednym dachem, ale znówna pomoc przyszła mu żelazna logika.Naprawdę ważne było tylko to, że on, anie kto inny będzie kontrolował sytuację.Wszystko jakoś się ułoży.Kiedy Laura weszła do domu, panowała w nim niezmącona cisza.Rachelzabrała Hattie do pokoju dziecięcego na kolację.Alice zostawiła liścik na213RS stoliku w holu, zapowiadając wizytę nazajutrz.Laura zatrzymała wzrok nazdobiącym parapet bukieciku margerytek.Ogarnęło ją wzruszenie.Weszła dobiblioteki, tam nalała sobie szklaneczkę brandy i wypiła ją niczym lekarstwo.Nagle poczuła wielkie znużenie.Usiadła w fotelu i schowała twarz w dłoniach.Jak on mógł się dowiedzieć? Była pewna, że nikt z ludzi znających jejsekret nie zdradziłby go Dexterowi.Nawet jeśli nie pochwalali jejpostępowania, uważaliby, aby nie zaszkodzić przyszłości Hattie.Czyżby ktośjeszcze znał prawdę o pochodzeniu jej córeczki? Zimny dreszcz przebiegł jejpo plecach.Wyobraziła sobie, że ktoś może bacznie ją obserwować i tylkoczyhać na okazję, by ujawnić wydarzenia z przeszłości.Skoro nikt Dexterowinie powiedział, to jak się domyślił?Jeszcze nigdy nie widziała Dextera w takim stanie.Bała się, co postanowii co może stać się z Hattie.Spojrzała w okno, zastanawiając się, co mógł czuć,gdy tak niespodziewanie dowiedział się o swoim ojcostwie.Nie sposób byłotego odgadnąć, musiał jednak poczuć się głęboko urażony.Liczyła na to, żeprzynajmniej wytłumaczy mu, dlaczego tak postąpiła.Zależało jej, by tozrozumiał.Zegar w holu wybił piątą.Laura wstała i wygładziła suknię.Musiała sięprzebrać i wysłać liścik z przeprosinami do Milesa.Poza tym powinna zajść dopokoju dziecięcego, gdzie Hattie jadła podwieczorek.Miała nadzieję, że nieczuć od niej brandy.Do przyjścia Dextera została niecała godzina.Zegar cykał bezlitośnie, aona bała się coraz bardziej.Lydię zżerał niepokój.Ledwie skubnęła coś z talerza, za to dwudziestyraz tego wieczoru rozglądała się wśród gości przy stole sir Montague'a, choćjuż się zorientowała, że jej ukochanego nie ma.Tego dnia widziała go tylkoprzelotnie, pochłoniętego rozmową z innym mężczyzną w pijalni.Popatrzył na214RS nią obojętnie, jakby nic dla niego nie znaczyła, i Lydia poczuła sięzdruzgotana, chociaż tłumaczyła sobie, że sytuacja tego wymagała.Próbowałaznalezć pocieszenie we wspomnieniach czułych słów i zapewnień, jakieusłyszała od niego, gdy wymieniali pieszczoty podczas maskarady.Zastanawiała się, czy przypadkiem nie straciła rozumu, pozwalając się uwieśćprzy księżycu.Wtedy wydawało jej się to romantyczne, a ona kochała go takbardzo, że oddała mu się, nie myśląc o konsekwencjach.Teraz obleciał jąstrach, tylko ciepło otrzymanego w podarku pierścienia, wiszącego na złotymłańcuszku między jej piersiami, dodawało jej pewności siebie.Bawiła się mrożonym owocem na talerzu tak długo, aż w końcu matkawyciągnęła rękę i wyrwała jej z dłoni łyżeczkę, która upadła z brzękiem nastół. Przestań!  syknęła Faye. Co się z tobą dzieje? Jesteś jak zwiędłasałata. Nic się nie dzieje  odparła Lydia.Matka była z niej wyjątkowoniezadowolona, odkąd na maskaradzie zobaczyła ją tańczącą z kochankiem.Bez końca wypytywała, kto to był, a Lydia udawała, że nie wie, o co matcechodzi.Faye nawet rzuciła w nią szczotką do włosów.Na szczęście chybiła,ale Lydia wiedziała, że chwiejna równowaga matki była teraz wyjątkowoniestabilna. Uśmiechaj się!  poleciła Faye. Uśmiechaj się z przekonaniem, boinaczej nigdy nie upolujesz męża!  Tym słowom towarzyszył pokracznygrymas.Lady Elizabeth przesłała Lydii współczujące spojrzenie z przeciwległejstrony stołu.Lydia pomyślała z goryczą, że lady Elizabeth za nic niepozwoliłaby się w ten sposób traktować.Bardzo żałowała, że nie ma takiegocharakteru jak damy, które zdecydowały się stawić opór podatkowi215RS niewieściemu narzuconemu przez sir Montague'a.Rodzice kazali jejprzychodzić do domu sir Montague'a i przyjmować jego zaproszenia, awszystko po to, by wydać ją za mąż, chociaż ona sama w głębi serca chciałabyć taką samą buntowniczką, jak lady Elizabeth.Wstała i odsunęła krzesło. Przepraszam  powiedziała. Nie czuję się najlepiej.Zaskoczona Faye podniosła głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl