[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym mężczyźni, poeci czy nie, nie interesują jej, bo Sara, opowiada Dominika, nade wszystko lubi opowieści.Jej prababka Destinee ciągle opowiadała o Czarnej Wenus.To była nie byle jaka historia, bo Wenus, aktorka prowadząca światowe życie, nie tylko posiadała kolekcję garderoby, jakiej nie widywano na Brooklynie, ale latała na żyrandolu, na kryształowym, wyobraź sobie.Gdy się znudziła, zmęczyła, hop, chwytała się żyrandola i leciała do Paryża, do Londynu, do Afryki, tak jak my na dachu Babela do Chmurdalii.Sara uwielbiała tę historię, żyła w tej historii o wiele bardziej niż w codzienności.Sara opowiadała, opowiada Dominika, że weszła raz na krzesło, miała wtedy może z siedem lat, wspięła się na palcach, złapała się klosza i wyrwała całą lampę z sufitu, kable poszły w diabły i przez cztery dni nie było w domu światła.Babka La-Teesha mało się nie wściekła, bo za elektryka musiała zapłacić.Sara opowiadała, opowiada Dominika, że potem szukała tego uczucia, jakie może dać bujanie się na żyrandolu ponad głowami, ponad miastami i morzami, ponad kontynentami, i odnalazła je na karuzeli łańcuchowej, na której potrafiła przelecieć się sześć razy z rzędu, do tej pory uwielbia wesołe miasteczka.Po prababce Destinee Sara odziedziczyła Biblię, a w niej znalazła starą zniszczona kartkę z wizerunkiem Wenus, wyglądającą trochę inaczej niż w opowieści, bo o wiele bardziej podobną do kobiet, wśród których Sara dorastała mi Brooklynie, niż do jakichś aktorek z Paryża.Kobieta o pełnych kształtach, w kolorze dobrze wypieczonego chleba, złożona z okrągłych, jędrnych części, o wystających pośladkach i solidnych udach.Na obrazku, który tak oczarował Sarę, była karykatura Saartjie Baartman, kobiety z plemienia Khoi-Khoi, pokazywanej w XIX wieku w miastach Europy jako egzotyczna osobliwość i brakujące ogniwo między małpą a człowiekiem; personifikacja czarnej i dzikiej Afryki wystawiona na spojrzenie białej i cywilizowanej Europy.Mała Sara tego oczywiście nie wiedziała i dzięki opowieści Destinee nadała wizerunkowi zupełnie inne znaczenie, dla niej to po prostu była Wenus, aktorka z Paryża, latająca na kryształowym żyrandolu, silna, wolna i piękna.Kobieta na wizerunku, potężna niczym królowa, ob-nażona, z papierosem w ustach, wydawała jej się niesa-mowita, emanowała mocą i czułością jednocześnie.Sara wyobraziła sobie, że taka mogłaby być jej matka Shaunika, gdyby nie umarła, ona sama może taka stać się i wy_ruszyć w świat, to była kusząca perspektywa.Sara opowiadała, opowiada Dominika, że z małej i chuderlawej dziewczynki o klatce piersiowej jak klatka dla papugi szybko stała się bardzo kobiecą nastolatką, rzeczywiście coraz bardziej podobną do postaci ze starego obrazka.Na ilustracji, którą Sara odziedziczyła po prababce, napi-sy są zatarte, rysunek ledwo widoczny, i gdy nauczyła się czytać, zgadywała, co jest napisane w dymku nad głową Wenus i pod jej stopami.Love and Beauty.Saartjee the Hottentot Venus, to dało się odcyfrować, ale już niewiele więcej; Take care of., tyle było widoczne w obłoczku, który przechodził w jakąś tłustą plamę, i Sara opowiadała, opowiada Dominika, iż była pewna, że Wenus przekazuje jej w ten sposób wiadomość, której sens powinna odkryć.Dbaj o.o co? Na wszelki wypadek Sara otaczała odtąd troską wszystko, co jej zdaniem potrzebowało opieki, i raz jakaś staruszka, którą chciała przeprowa-dzić przez ulicę na Brooklynie, walnęła ją laską i złamała nos, bo myślała, że mała Murzynka próbuje zwędzić jej torebkę, Sara opowiadała, opowiada Dominika, że jej dziadek, Johnny Torba Pełna Niespodzianek, podczas jednej z krótkich wizyt przyniósł papugę, wielką jak kura i osowiałą, zachowywała się, jakby była naćpana, co zważywszy na kręgi, w jakich się obracał pan Johnny, było zresztą wysoce prawdopodobne.Papuga była jaskrawo-czerwona jak wnętrze papai i miała trochę wyleniały łeb, którym z uporem tarła o pręty klatki.Johnny znikł, pod-prowadzając im nowe żelazko, i babka La-Teesha, wściekła i rozgoryczona, miała ochotę w ślad za nim wysłać tego wielkiego ptaka, i to najlepiej kopniakiem w dupę.Jednak Sara uparła się, że zaopiekuje się papugą, mówiła do niej, głaskała, karmiła jakimiś papkami, aż zwierzę wydobrzało, rozpostarło skrzydła i rozdarło się: vie de merde! Ptaszysko płci nieznanej i takiegoż pochodzenia mówiło po francusku, czego nikt na Bed-Stuy nie potrafił sobie wytłumaczyć, ale Sara uznała to za znale Zaopiekowała się papugą, a ta mówi po francusku, Wenus była aktorką w Paryżu, opowiadała Sara, opowiada Dominika, to układało się w jakąś całość, której sens domagał się zrozumienia.To wtedy Sara wymyśliła sobie, że zostanie pielęgniarką albo rehabilitantka, będzie troszczyć się o pacjentów po wypadkach, operacjach tak jak o papugę i dzięki jej umiejętnościom wrócą do zdrowia.Jedyną istotą oprócz papugi, która chciała słuchać opowieści Sary o Wenus, był właściciel sklepu American Values, polski Żyd Icek Kac.Babka Sary, La-Teesha, mówiła, że jak na Żyda, to porządny z niego człowiek, pewnie w poprzednim życiu był czarny, i grzebała w koszach z przecenionymi towarami, wymieniając z lekiem uwagi o polityce i pogodzie, dwóch rzeczach, na które nie miała żadnego wpływu.Sara odnosiła wrażenie, że babkę i Icka coś łączy, nie, nie romans, coś o wiele głębsze-go i bardziej pokrętnego, ale była za mała, by to zrozumieć.Zaczęło się od tego, że kiedyś, gdy poszła tam z babką na zakupy, Icek chciał jej dać lalkę, taką, jak to lalki, plastikową różową blondynę, a ona zapytała, czy ma inne, bo chciałaby lalkę przypominającą Czarną Wenus.Czarna Wenus? zamyślił się Icek Kac, może znaj-dziemy, ale musisz mi o niej więcej opowiedzieć.Pierwszy raz ktoś pragnął jej opowieści! Opowiadała Sara, opowiada Dominika, że zaczęła przychodzić do Amerykańskich Wartości i pomagać przy układaniu towarów, segregowaniu poplątanych biustonoszy i skarpetek, nalepianiu cen wypisanych na jadowicie różowych kar-teczkach, a Icek Kac nie dziwił się najbardziej nawet nieprawdopodobnej historii o Wenus, jaka przychodziła jej do głowy.Kryształowy żyrandol? dlaczego nie, a czy wie, z czego robi się kryształki? czy wie, że to specjalnie spreparowane szkło? Afryka, niech będzie Afryka, a czy chciałaby zobaczyć wielką mapę świata? znajdą na niej Afrykę, a w Afryce białą plażę, gdzie Wenus mogła przyjść na świat i urządzać przyjęcia.Jeśli ktoś rozumiał potrzebę opowieści nękającą Sarę, to był to właśnie Icek Kac, podrzucał jej delikatnie i niepostrzeżenie nowe fakty, z których Sara tkała opowieść o Wenus i jednocześnie swoją przyszłość; do dziś nie jest pewna, opowiadała Sara, opowiada Dominika, ile Icek wiedział, czy znał historię Hotentockiej Wenus, zanim go o nią zapytała.Od niego dowiedziała się, że słowo Hotentot jest obraźliwe, i nauczyła się oryginalnej nazwy plemienia, z którego Wenus pochodziła, Khoi-Khoi.Hotentot, jąkała, tak holenderscy kolonizatorzy nazywali Khoi-Khoi, bo nie mogli ani zrozumieć, ani nauczyć się języka, który wydawał im się barbarzyński i brzydki.Znasz najdłuższe słowo po niemiecku, pyta Dominika Małgosię, Nie?Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitter-kofferattentater, czyli zabójca hotentockiej matki głup-ka i jąkały umieszczony w kufrze z plecionki przeznaczonym do przechowywania schwytanych kangurów.To nasz Tuwim wymyślił, a Icek Kac je znał i nauczył Sarę, która ma wielki talent do języków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Poza tym mężczyźni, poeci czy nie, nie interesują jej, bo Sara, opowiada Dominika, nade wszystko lubi opowieści.Jej prababka Destinee ciągle opowiadała o Czarnej Wenus.To była nie byle jaka historia, bo Wenus, aktorka prowadząca światowe życie, nie tylko posiadała kolekcję garderoby, jakiej nie widywano na Brooklynie, ale latała na żyrandolu, na kryształowym, wyobraź sobie.Gdy się znudziła, zmęczyła, hop, chwytała się żyrandola i leciała do Paryża, do Londynu, do Afryki, tak jak my na dachu Babela do Chmurdalii.Sara uwielbiała tę historię, żyła w tej historii o wiele bardziej niż w codzienności.Sara opowiadała, opowiada Dominika, że weszła raz na krzesło, miała wtedy może z siedem lat, wspięła się na palcach, złapała się klosza i wyrwała całą lampę z sufitu, kable poszły w diabły i przez cztery dni nie było w domu światła.Babka La-Teesha mało się nie wściekła, bo za elektryka musiała zapłacić.Sara opowiadała, opowiada Dominika, że potem szukała tego uczucia, jakie może dać bujanie się na żyrandolu ponad głowami, ponad miastami i morzami, ponad kontynentami, i odnalazła je na karuzeli łańcuchowej, na której potrafiła przelecieć się sześć razy z rzędu, do tej pory uwielbia wesołe miasteczka.Po prababce Destinee Sara odziedziczyła Biblię, a w niej znalazła starą zniszczona kartkę z wizerunkiem Wenus, wyglądającą trochę inaczej niż w opowieści, bo o wiele bardziej podobną do kobiet, wśród których Sara dorastała mi Brooklynie, niż do jakichś aktorek z Paryża.Kobieta o pełnych kształtach, w kolorze dobrze wypieczonego chleba, złożona z okrągłych, jędrnych części, o wystających pośladkach i solidnych udach.Na obrazku, który tak oczarował Sarę, była karykatura Saartjie Baartman, kobiety z plemienia Khoi-Khoi, pokazywanej w XIX wieku w miastach Europy jako egzotyczna osobliwość i brakujące ogniwo między małpą a człowiekiem; personifikacja czarnej i dzikiej Afryki wystawiona na spojrzenie białej i cywilizowanej Europy.Mała Sara tego oczywiście nie wiedziała i dzięki opowieści Destinee nadała wizerunkowi zupełnie inne znaczenie, dla niej to po prostu była Wenus, aktorka z Paryża, latająca na kryształowym żyrandolu, silna, wolna i piękna.Kobieta na wizerunku, potężna niczym królowa, ob-nażona, z papierosem w ustach, wydawała jej się niesa-mowita, emanowała mocą i czułością jednocześnie.Sara wyobraziła sobie, że taka mogłaby być jej matka Shaunika, gdyby nie umarła, ona sama może taka stać się i wy_ruszyć w świat, to była kusząca perspektywa.Sara opowiadała, opowiada Dominika, że z małej i chuderlawej dziewczynki o klatce piersiowej jak klatka dla papugi szybko stała się bardzo kobiecą nastolatką, rzeczywiście coraz bardziej podobną do postaci ze starego obrazka.Na ilustracji, którą Sara odziedziczyła po prababce, napi-sy są zatarte, rysunek ledwo widoczny, i gdy nauczyła się czytać, zgadywała, co jest napisane w dymku nad głową Wenus i pod jej stopami.Love and Beauty.Saartjee the Hottentot Venus, to dało się odcyfrować, ale już niewiele więcej; Take care of., tyle było widoczne w obłoczku, który przechodził w jakąś tłustą plamę, i Sara opowiadała, opowiada Dominika, iż była pewna, że Wenus przekazuje jej w ten sposób wiadomość, której sens powinna odkryć.Dbaj o.o co? Na wszelki wypadek Sara otaczała odtąd troską wszystko, co jej zdaniem potrzebowało opieki, i raz jakaś staruszka, którą chciała przeprowa-dzić przez ulicę na Brooklynie, walnęła ją laską i złamała nos, bo myślała, że mała Murzynka próbuje zwędzić jej torebkę, Sara opowiadała, opowiada Dominika, że jej dziadek, Johnny Torba Pełna Niespodzianek, podczas jednej z krótkich wizyt przyniósł papugę, wielką jak kura i osowiałą, zachowywała się, jakby była naćpana, co zważywszy na kręgi, w jakich się obracał pan Johnny, było zresztą wysoce prawdopodobne.Papuga była jaskrawo-czerwona jak wnętrze papai i miała trochę wyleniały łeb, którym z uporem tarła o pręty klatki.Johnny znikł, pod-prowadzając im nowe żelazko, i babka La-Teesha, wściekła i rozgoryczona, miała ochotę w ślad za nim wysłać tego wielkiego ptaka, i to najlepiej kopniakiem w dupę.Jednak Sara uparła się, że zaopiekuje się papugą, mówiła do niej, głaskała, karmiła jakimiś papkami, aż zwierzę wydobrzało, rozpostarło skrzydła i rozdarło się: vie de merde! Ptaszysko płci nieznanej i takiegoż pochodzenia mówiło po francusku, czego nikt na Bed-Stuy nie potrafił sobie wytłumaczyć, ale Sara uznała to za znale Zaopiekowała się papugą, a ta mówi po francusku, Wenus była aktorką w Paryżu, opowiadała Sara, opowiada Dominika, to układało się w jakąś całość, której sens domagał się zrozumienia.To wtedy Sara wymyśliła sobie, że zostanie pielęgniarką albo rehabilitantka, będzie troszczyć się o pacjentów po wypadkach, operacjach tak jak o papugę i dzięki jej umiejętnościom wrócą do zdrowia.Jedyną istotą oprócz papugi, która chciała słuchać opowieści Sary o Wenus, był właściciel sklepu American Values, polski Żyd Icek Kac.Babka Sary, La-Teesha, mówiła, że jak na Żyda, to porządny z niego człowiek, pewnie w poprzednim życiu był czarny, i grzebała w koszach z przecenionymi towarami, wymieniając z lekiem uwagi o polityce i pogodzie, dwóch rzeczach, na które nie miała żadnego wpływu.Sara odnosiła wrażenie, że babkę i Icka coś łączy, nie, nie romans, coś o wiele głębsze-go i bardziej pokrętnego, ale była za mała, by to zrozumieć.Zaczęło się od tego, że kiedyś, gdy poszła tam z babką na zakupy, Icek chciał jej dać lalkę, taką, jak to lalki, plastikową różową blondynę, a ona zapytała, czy ma inne, bo chciałaby lalkę przypominającą Czarną Wenus.Czarna Wenus? zamyślił się Icek Kac, może znaj-dziemy, ale musisz mi o niej więcej opowiedzieć.Pierwszy raz ktoś pragnął jej opowieści! Opowiadała Sara, opowiada Dominika, że zaczęła przychodzić do Amerykańskich Wartości i pomagać przy układaniu towarów, segregowaniu poplątanych biustonoszy i skarpetek, nalepianiu cen wypisanych na jadowicie różowych kar-teczkach, a Icek Kac nie dziwił się najbardziej nawet nieprawdopodobnej historii o Wenus, jaka przychodziła jej do głowy.Kryształowy żyrandol? dlaczego nie, a czy wie, z czego robi się kryształki? czy wie, że to specjalnie spreparowane szkło? Afryka, niech będzie Afryka, a czy chciałaby zobaczyć wielką mapę świata? znajdą na niej Afrykę, a w Afryce białą plażę, gdzie Wenus mogła przyjść na świat i urządzać przyjęcia.Jeśli ktoś rozumiał potrzebę opowieści nękającą Sarę, to był to właśnie Icek Kac, podrzucał jej delikatnie i niepostrzeżenie nowe fakty, z których Sara tkała opowieść o Wenus i jednocześnie swoją przyszłość; do dziś nie jest pewna, opowiadała Sara, opowiada Dominika, ile Icek wiedział, czy znał historię Hotentockiej Wenus, zanim go o nią zapytała.Od niego dowiedziała się, że słowo Hotentot jest obraźliwe, i nauczyła się oryginalnej nazwy plemienia, z którego Wenus pochodziła, Khoi-Khoi.Hotentot, jąkała, tak holenderscy kolonizatorzy nazywali Khoi-Khoi, bo nie mogli ani zrozumieć, ani nauczyć się języka, który wydawał im się barbarzyński i brzydki.Znasz najdłuższe słowo po niemiecku, pyta Dominika Małgosię, Nie?Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitter-kofferattentater, czyli zabójca hotentockiej matki głup-ka i jąkały umieszczony w kufrze z plecionki przeznaczonym do przechowywania schwytanych kangurów.To nasz Tuwim wymyślił, a Icek Kac je znał i nauczył Sarę, która ma wielki talent do języków [ Pobierz całość w formacie PDF ]