[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skrzyknął kilkuswoich kolegów, którzy rzekomo wabili kobiety dokrólewskiej karety i mordowali je zgodnie zmasońskimi rytuałami.- To możliwe? - spytał jeden z sierżantów wmundurze.- Bardzo mało prawdopodobne - odparłam.- Popierwsze, kobiety ginęły tam, gdzie je znajdowano.Dość jasno wskazuje na to ilość krwi na miejscu i to,że nie było jej gdzie indziej w okolicy.A poza tym te136morderstwa nie wyglądały na zaplanowaneegzekucje.Były dokonywane w gorączce przezkogoś, kto ledwie panował nad furią.- Okej, okej.- Tulloch wstała i spojrzała nazegarek.- Dzięki, Lacey, ale nie możemy całą nocrozmawiać o podejrzeniach w sprawie Rozpruwaczai raczej nic nam to nie da.Idzmy już stąd, dobrze?Komisariat powoli opustoszał.Kiedy grupkipolicjantów wychodziły z budynku, niemalwidziałam otaczającą je aurę napięcia.Czekanie, ażstanie się coś złego - to zawsze o wiele gorsze niżstawianie temu czoła.- Szukasz czegoś konkretnego? - spytał mniejeden z techników od monitoringu.Wróciłam do swojego starego komisariatu wSouthwark, cichcem udając się śladami resztyzespołu, i poszłam do pokoju, w którym obserwujesię obraz ze wszystkich kamer nadzoru w dzielnicy.Trzydzieści monitorów non stop daje przekaz nażywo.Operatorzy mogą w ciągu sekund powiększyćdowolny z tych obrazów, a rozdzielczość naprawdęrobi wrażenie.Patrzysz na ludzi, którzy siedzą przedpubem i widzisz lód połyskujący w ich drinkach.- Inspektor Tulloch chce, żebym trochępoobserwowała ulice - skłamałam.- Może coś mi sięprzypomni.Widzicie kogoś z naszych?Zaczęli przełączać monitory i zauważyliśmy kilkaosób z wydziału.Siedzieli w samochodach137zaparkowanych na rogach ulic, snuli się przedknajpami i sklepami.Audi Marka Joesbury ego stałojakieś dwieście metrów od miejsca morderstwa.Drzwiczki kierowcy otworzyły się i Joesbury wysiadł.Od strony pasażera pojawił się sierżant Anderson.Kiedy obydwaj weszli na osiedle, zaczęłam po razsetny gryzć się myślą o pogróżce Joesbury ego, żeprzeprowadzi śledztwo na mój temat.Niewiedziałam, czy ją spełnił.Nagle mój wzrok przykuła postać w niebieskimpłaszczu na ekranie powyżej.Dana Tulloch szłaprzez plac, w stronę katedry Southwark.Gdyby Joesbury sprawdził mnie pobieżnie,dowiedziałby się, że wstąpiłam do policji w wiekudwudziestu sześciu lat, trochę ponad trzy lata temu,po okresie służby w rezerwie RAF-u, że miałamdobre stopnie na wszystkich kursach, że w wolnymczasie chodziłam na kurs prawa i że do programuszkolenia na śledczą przyjęto mnie za pierwszympodejściem.Gdyby uzyskał dostęp do moich danychpersonalnych - mało prawdopodobne, ale gdyby -zobaczyłby, że studiowałam prawo na UniwersytecieLancaster, ale odpadłam przed zaliczeniem drugiegoroku.Przeczytałby, że jako piętnastolatka dostałampouczenie, bo policja znalazła w mojej kieszeniniedopalonego jointa, i że rok pózniej trafiłam doszpitala po przedawkowaniu GHB w klubie.Po138wyjściu następnego dnia policja wlepiła mi kolejnepouczenie.Tulloch otworzyła główne drzwi katedry i weszłado środka.Wstałam, podziękowałam dwómoperatorom i opuściłam pokój nadzoru.Gdyby Joesbury naprawdę poszedł na całość,mógłby się dogrzebać, że urodziłam się wShropshire, że nie znałam ojca, że mnie i bratawychowywali dziadkowie, a od czasu do czasutrafialiśmy do rodzin zastępczych, bo mojanastoletnia zaćpana matka uznała, że trudymacierzyństwa ją przerastają.Mógłby siędowiedzieć, że kiedy dziadkowie umarli, a mójproblem z narkotykami przybrał na sile, przez kilkalat bujałam się po ulicach, żyłam na marginesie.I żemój brat mieszka w Kanadzie, i że nierozmawialiśmy ze sobą od wielu lat.I miałam nadzieję, że na tym poprzestanie.13925Katedrę przygotowywano już do zamknięciana noc.Starszawy kościelny pokazał mi obie dłonie zrozłożonymi palcami i ruchem głowy z uśmiechemwskazał drzwi.Miałam dziesięć minut.Kiedy podeszłam, Tulloch patrzyła przed siebie,na centralny witraż nad ołtarzem.Na pewnousłyszała, że się zbliżamy, ale tkwiła nieruchomo jakkamienne rzezby wokół nas.Omal się niewycofałam, ale zmieniłam zdanie.- Dana - odezwałam się do niej cicho.Drgnęła, jakbym obudziła ją z drzemki.- Co ty tu robisz?Dobre pytanie.- Przepraszam - zaczęłam.- Zobaczyłam, jakwchodzisz& - urwałam.Sama nie wiedziałam, po coza nią przyszłam.- I byłaś ciekawa, dlaczego siedzę tutaj, zamiastbuszować po ulicach? - Znów odwróciła się odemnie.- To byłby niezły nagłówek do gazety, co?Szefowa dochodzeniówki modli się o pomoc, gdymorderca znów atakuje.Nie wiedziałam, jak na to odpowiedzieć.Całkiemniezle trafiła w to, co chodziło mi po głowie.- Przegapiłaś nabożeństwo wieczorne -stwierdziła po sekundzie.- Nie jestem szczególnie wierząca.140- Ja też nigdy nie byłam - przyznała, wciążwbijając wzrok przed siebie.- Ale teraz dałabymwszystko, by wiedzieć, że ktoś tam rządzi na górze.%7łe jest jakiś plan.Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.I niezamierzałam zaczynać.Tulloch uniosła się trochę i przesunęła dalejwzdłuż ławki; nie pozostawiła mi wielkiego wyboru.Usiadłam obok niej.I czekałam.- Wiem, że wtedy w toalecie to byłaś ty - szepnęła.- Przepraszam.Nie chciałam być wścibska.Cisza.Niechcący puknęłam stopą czerwonąpoduszeczkę do klęczenia w ławce przede mną, ażzahuśtała się na haczyku.- Po prostu założyłam, że zjadłaś coś, co ci nie.-urwałam& Niczego takiego nie założyłam, a to niebyła kobieta, której można wciskać kit.- Czyli w zasadzie cokolwiek, co wkładam do ust,Lacey - powiedziała.- Nie mogę jeść.Zerknęłam ukradkiem w bok.Mnie samej nigdynie wpuszczono by do klubu Strażników Wagi, alenie mogłam się porównywać z Tulloch.- Kiedy byłam nastolatką, miałam zaburzeniaodżywiania - ciągnęła.- Myślałam, że to już za mną.Najwyrazniej nie.Cokolwiek zjem, wymiotuję.W tejchwili odżywiam się chudym mlekiem, sokiempomarańczowym i witaminami.141Znów kopnęłam poduszeczkę.Zaczynałamżałować, że w ogóle poszłam do pokoju kamernadzoru.Tulloch spojrzała w dół, na bujającą siępoduszkę, a potem znów na witraż.- Chcesz wiedzieć, co tu robię? - spytała.-Układam prośbę o przeniesienie.Prośba o przeniesienie oznaczała rezygnację zprowadzenia dochodzenia.To byłby koniec jejkariery jako śledczej.- I idzie mi całkiem niezle - ciągnęła w toniepogawędki, jakbyśmy omawiały programtelewizyjny obejrzany zeszłego wieczoru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Skrzyknął kilkuswoich kolegów, którzy rzekomo wabili kobiety dokrólewskiej karety i mordowali je zgodnie zmasońskimi rytuałami.- To możliwe? - spytał jeden z sierżantów wmundurze.- Bardzo mało prawdopodobne - odparłam.- Popierwsze, kobiety ginęły tam, gdzie je znajdowano.Dość jasno wskazuje na to ilość krwi na miejscu i to,że nie było jej gdzie indziej w okolicy.A poza tym te136morderstwa nie wyglądały na zaplanowaneegzekucje.Były dokonywane w gorączce przezkogoś, kto ledwie panował nad furią.- Okej, okej.- Tulloch wstała i spojrzała nazegarek.- Dzięki, Lacey, ale nie możemy całą nocrozmawiać o podejrzeniach w sprawie Rozpruwaczai raczej nic nam to nie da.Idzmy już stąd, dobrze?Komisariat powoli opustoszał.Kiedy grupkipolicjantów wychodziły z budynku, niemalwidziałam otaczającą je aurę napięcia.Czekanie, ażstanie się coś złego - to zawsze o wiele gorsze niżstawianie temu czoła.- Szukasz czegoś konkretnego? - spytał mniejeden z techników od monitoringu.Wróciłam do swojego starego komisariatu wSouthwark, cichcem udając się śladami resztyzespołu, i poszłam do pokoju, w którym obserwujesię obraz ze wszystkich kamer nadzoru w dzielnicy.Trzydzieści monitorów non stop daje przekaz nażywo.Operatorzy mogą w ciągu sekund powiększyćdowolny z tych obrazów, a rozdzielczość naprawdęrobi wrażenie.Patrzysz na ludzi, którzy siedzą przedpubem i widzisz lód połyskujący w ich drinkach.- Inspektor Tulloch chce, żebym trochępoobserwowała ulice - skłamałam.- Może coś mi sięprzypomni.Widzicie kogoś z naszych?Zaczęli przełączać monitory i zauważyliśmy kilkaosób z wydziału.Siedzieli w samochodach137zaparkowanych na rogach ulic, snuli się przedknajpami i sklepami.Audi Marka Joesbury ego stałojakieś dwieście metrów od miejsca morderstwa.Drzwiczki kierowcy otworzyły się i Joesbury wysiadł.Od strony pasażera pojawił się sierżant Anderson.Kiedy obydwaj weszli na osiedle, zaczęłam po razsetny gryzć się myślą o pogróżce Joesbury ego, żeprzeprowadzi śledztwo na mój temat.Niewiedziałam, czy ją spełnił.Nagle mój wzrok przykuła postać w niebieskimpłaszczu na ekranie powyżej.Dana Tulloch szłaprzez plac, w stronę katedry Southwark.Gdyby Joesbury sprawdził mnie pobieżnie,dowiedziałby się, że wstąpiłam do policji w wiekudwudziestu sześciu lat, trochę ponad trzy lata temu,po okresie służby w rezerwie RAF-u, że miałamdobre stopnie na wszystkich kursach, że w wolnymczasie chodziłam na kurs prawa i że do programuszkolenia na śledczą przyjęto mnie za pierwszympodejściem.Gdyby uzyskał dostęp do moich danychpersonalnych - mało prawdopodobne, ale gdyby -zobaczyłby, że studiowałam prawo na UniwersytecieLancaster, ale odpadłam przed zaliczeniem drugiegoroku.Przeczytałby, że jako piętnastolatka dostałampouczenie, bo policja znalazła w mojej kieszeniniedopalonego jointa, i że rok pózniej trafiłam doszpitala po przedawkowaniu GHB w klubie.Po138wyjściu następnego dnia policja wlepiła mi kolejnepouczenie.Tulloch otworzyła główne drzwi katedry i weszłado środka.Wstałam, podziękowałam dwómoperatorom i opuściłam pokój nadzoru.Gdyby Joesbury naprawdę poszedł na całość,mógłby się dogrzebać, że urodziłam się wShropshire, że nie znałam ojca, że mnie i bratawychowywali dziadkowie, a od czasu do czasutrafialiśmy do rodzin zastępczych, bo mojanastoletnia zaćpana matka uznała, że trudymacierzyństwa ją przerastają.Mógłby siędowiedzieć, że kiedy dziadkowie umarli, a mójproblem z narkotykami przybrał na sile, przez kilkalat bujałam się po ulicach, żyłam na marginesie.I żemój brat mieszka w Kanadzie, i że nierozmawialiśmy ze sobą od wielu lat.I miałam nadzieję, że na tym poprzestanie.13925Katedrę przygotowywano już do zamknięciana noc.Starszawy kościelny pokazał mi obie dłonie zrozłożonymi palcami i ruchem głowy z uśmiechemwskazał drzwi.Miałam dziesięć minut.Kiedy podeszłam, Tulloch patrzyła przed siebie,na centralny witraż nad ołtarzem.Na pewnousłyszała, że się zbliżamy, ale tkwiła nieruchomo jakkamienne rzezby wokół nas.Omal się niewycofałam, ale zmieniłam zdanie.- Dana - odezwałam się do niej cicho.Drgnęła, jakbym obudziła ją z drzemki.- Co ty tu robisz?Dobre pytanie.- Przepraszam - zaczęłam.- Zobaczyłam, jakwchodzisz& - urwałam.Sama nie wiedziałam, po coza nią przyszłam.- I byłaś ciekawa, dlaczego siedzę tutaj, zamiastbuszować po ulicach? - Znów odwróciła się odemnie.- To byłby niezły nagłówek do gazety, co?Szefowa dochodzeniówki modli się o pomoc, gdymorderca znów atakuje.Nie wiedziałam, jak na to odpowiedzieć.Całkiemniezle trafiła w to, co chodziło mi po głowie.- Przegapiłaś nabożeństwo wieczorne -stwierdziła po sekundzie.- Nie jestem szczególnie wierząca.140- Ja też nigdy nie byłam - przyznała, wciążwbijając wzrok przed siebie.- Ale teraz dałabymwszystko, by wiedzieć, że ktoś tam rządzi na górze.%7łe jest jakiś plan.Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.I niezamierzałam zaczynać.Tulloch uniosła się trochę i przesunęła dalejwzdłuż ławki; nie pozostawiła mi wielkiego wyboru.Usiadłam obok niej.I czekałam.- Wiem, że wtedy w toalecie to byłaś ty - szepnęła.- Przepraszam.Nie chciałam być wścibska.Cisza.Niechcący puknęłam stopą czerwonąpoduszeczkę do klęczenia w ławce przede mną, ażzahuśtała się na haczyku.- Po prostu założyłam, że zjadłaś coś, co ci nie.-urwałam& Niczego takiego nie założyłam, a to niebyła kobieta, której można wciskać kit.- Czyli w zasadzie cokolwiek, co wkładam do ust,Lacey - powiedziała.- Nie mogę jeść.Zerknęłam ukradkiem w bok.Mnie samej nigdynie wpuszczono by do klubu Strażników Wagi, alenie mogłam się porównywać z Tulloch.- Kiedy byłam nastolatką, miałam zaburzeniaodżywiania - ciągnęła.- Myślałam, że to już za mną.Najwyrazniej nie.Cokolwiek zjem, wymiotuję.W tejchwili odżywiam się chudym mlekiem, sokiempomarańczowym i witaminami.141Znów kopnęłam poduszeczkę.Zaczynałamżałować, że w ogóle poszłam do pokoju kamernadzoru.Tulloch spojrzała w dół, na bujającą siępoduszkę, a potem znów na witraż.- Chcesz wiedzieć, co tu robię? - spytała.-Układam prośbę o przeniesienie.Prośba o przeniesienie oznaczała rezygnację zprowadzenia dochodzenia.To byłby koniec jejkariery jako śledczej.- I idzie mi całkiem niezle - ciągnęła w toniepogawędki, jakbyśmy omawiały programtelewizyjny obejrzany zeszłego wieczoru [ Pobierz całość w formacie PDF ]