[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewiemy, czy była dobrze traktowana przez Caesara i jego rodzinę i jak wyglądało jej życie.Ja, mówiDominika, gdy Sara opowiadała mi tę historię, wyobraziłam sobie dom otoczony werandą, jest samopołudnie, okna zasłonięte, cisza, a wokół drga powietrze tak gorące, że wszystko, co żywe, ucieka wposzukiwaniu cienia pod rozpalonym do białości niebem.Wewnątrz żona Caesara, ponura kobieta o sinawej cerze i wielkich dłoniach, przeklina Afrykę i los,który każe jej mieszkać na tej bezbożnej ziemi, tak gorącej, że można w niej gotować jajka.Z tegomartwego domu na pust-kowiu wychodzi młoda Murzynka, ma bose stopy, niesie na głowie kosz zupraną bielizną, zatrzymuje się nagle i patrzy tak, jakby wiedziała, że ten biały żar zapowiada cośinnego, paryski śnieg, londyńską mgłę.Kolejna pewna data to rok 1810, gdy Saartjie zostajesprzedana bratu farmera, Hendrickowi, który ma ziemię w pobliżu.356Może sam wpadł na ten pomysł, może ktoś mu to podpowiedział, ale wkrótce potem postanawia onopuścić Afrykę razem z Saartjie.Lord Caledon wydaje awantur-nikowi pozwolenie na wywiezieniedziewczyny z Afryki; podobno nie wiedział, biedny, w jakim celu Hendrick zabiera młodą Murzynkędo Londynu, i było mu potem wstyd.Ale stało się.Na statku, którym płynęła z Kapszta-dudwudziestoletnia Saartjie, były prawdopodobnie inne egzotyczne zdobycze martwe i żywe, możemyje sobie wyobrazić, szalejący w klatce lew, skóra zebry, kły słonia.Jak mogła wyglądać morskapodróż Holendra Hendricka i Saartjie, która miała wkrótce zostać Hotentocką Wenus? Wyobrażamsobie, mówi Dominika, że ubrana po europejsku stała i patrzyła na ocean, znikające na horyzonciebrzegi Afryki i zaczynała rozumieć, że nigdy tam nie wróci, ale nie może utracić nadziei na ten po-wrót, bo wtedy nie będzie miała już nic.Co pomyślała, gdy zobaczyła Wielką Brytanię? Kraj, którynie miał nawet nazwy w języku khoi-khoi? Jaki zapach miała dla niej ziemia tak inna od wszystkiego,co znała? Czy podczas podróży Hendrick rozmawiał z nią, a jeśli tak, to o czym?Obiecywał jej wspaniałe życie w Europie? Traktował ją pogardliwie? Z niechęcią? Pożądaniem?Sypiał z nią? Sypiał, mówi Małgosia, nie oparłby się, musiał na własne oczy zobaczyć, co ona tamma, przekonać się, jaka jest w dotyku, jak smakuje, a im mniej ją rozumiał, tym bardziej jejnienawidził.Mogli rozmawiać, podpowiada Dominika, bo Saartjie mówiła biegle po holendersku, ito kolejny znak, że pewnie była w szkole misyjnej; ale mogli też milczeć.Może Hendrick,zadowolony, że udało mu się wywiezć Saartjie z Afryki, prawie się do niej nie 357odzywał, może rozmowę z czarną dziewczyną uważał za coś poniżej godności, a wstyd z powodutego, co zrobił, szedł w zawody z zadowoleniem na myśl o przyszłych zyskach.Być może już liczyłpieniądze, jakie zarobi na Saartjie, i patrzył na jej wypukłe pośladki, które wyrastały poniżejkręgosłupa jak wielki mięsisty kwiat.Im bardziej otłuszczone były pośladki kobiety Khoi-Khoi, imbardziej wystające, tym uważana była za piękniejszą przez współplemieńców.Steatopygia, mówiMałgosia, tak w ję-zyku medycyny nazywa się zwiększony przyrost tkanki tłuszczowej na pośladkach, który cechujemiędzy innymi kobiety Khoi-Khoi i Pigmejki.Za klasyczną steatopygię uważa się przyrost pod kątem90 stopni, wyobraz sobie, i z tego punktu widzenia neolityczne figurki kobiece, na przykład Wenus zWillendorfu, nie mają klasycznej stea-topygii, bo im przyrasta pod kątem 120 stopni.Wszystkopotrafimy zmierzyć, nawet normalny i nadmierny przyrost tyłka, a jako punkt odniesienia służy namnasza biała dupa.Nadmierny tyłek Sary, opowiada dalej Dominika, miał stać się atrakcją stolicyówczesnego świata, pięknego Londynu, ale nie tylko tym szczegółem urody Saartjie zamierzanoprzyciągnąć gawiedz spragnioną eg-zotyki i dzikości.Prawdziwy skarb Hotentockiej Wenus krył sięmiędzy jej nogami; Sara-Saartjie była prawdziwą kopalnią cudów i gdyby nie koniecznośćzachowania pozorów, Hendrick Caesar pewnie już na statku zdarłby z niej ubranie, by inkasowaćzapłatę za wystawienie na pokaz jej hotentockiego fartuszka, jak to ładnie nazwano.Starsze kobietyKhoi-Khoi obciążały kamykami wargi sromowe dziewczynek, by były jak najdłuższe; takie uważanoza piękne.Sinus pudoris, mówi Małgosia, na to 358też mamy nazwę, i to niejedną, nie myśl sobie, reprezentuję starą profesję lekarzy, a jednym z naszychgłównych zajęć jest od wieków dzielenie ciał na normalne i nienor-malne, co zresztą niektórymmedykom zawsze wydawa-ło się bardziej interesujące niż leczenie.Sinus pudoris to nadmiernie, bo jakże inaczej, wydłużonewargi sromowe kobiet Khoi-Khoi.Zasłona wstydu, tablier, czyli fartuch po francusku, Hottentotapron w języku Szekspira.Jakże myśl o tym musiała rozgrzewać Londyńczyków w ponurelistopadowe wieczory.Dzika Afryka, jej dzika cipka, ach, zobaczyć to na własne oczy! Saraopowiadała, opowiada Dominika, że po przyjezdzie do Londynu Hotentocką Wenus pokazywano wklatce; miała być dzika, czarna, miała potrząsać swoimi wielkimi pośladkami, które tu nie byłypiękne i godne pożądania, a jeśli nawet, to nie takiego, które wolno byłoby okazywać przez miłość itroskę.W roli dziwadeł występowały też inne stworzenia: syjamskie blizniaki połączone biodrami ipięknie tańczą-ce przy dzwiękach pianina, dziewczynka o czterech nogach, chłopiec albinos o tak cienkiej skórze, żeświatło prześwietlało go na wskroś i można było zobaczyć wnę-trze jego ciała, rzeki i dorzecza krwiobiegu, ukwiały je-lit, bijące serce.Kto jeszcze? pyta Małgosia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Niewiemy, czy była dobrze traktowana przez Caesara i jego rodzinę i jak wyglądało jej życie.Ja, mówiDominika, gdy Sara opowiadała mi tę historię, wyobraziłam sobie dom otoczony werandą, jest samopołudnie, okna zasłonięte, cisza, a wokół drga powietrze tak gorące, że wszystko, co żywe, ucieka wposzukiwaniu cienia pod rozpalonym do białości niebem.Wewnątrz żona Caesara, ponura kobieta o sinawej cerze i wielkich dłoniach, przeklina Afrykę i los,który każe jej mieszkać na tej bezbożnej ziemi, tak gorącej, że można w niej gotować jajka.Z tegomartwego domu na pust-kowiu wychodzi młoda Murzynka, ma bose stopy, niesie na głowie kosz zupraną bielizną, zatrzymuje się nagle i patrzy tak, jakby wiedziała, że ten biały żar zapowiada cośinnego, paryski śnieg, londyńską mgłę.Kolejna pewna data to rok 1810, gdy Saartjie zostajesprzedana bratu farmera, Hendrickowi, który ma ziemię w pobliżu.356Może sam wpadł na ten pomysł, może ktoś mu to podpowiedział, ale wkrótce potem postanawia onopuścić Afrykę razem z Saartjie.Lord Caledon wydaje awantur-nikowi pozwolenie na wywiezieniedziewczyny z Afryki; podobno nie wiedział, biedny, w jakim celu Hendrick zabiera młodą Murzynkędo Londynu, i było mu potem wstyd.Ale stało się.Na statku, którym płynęła z Kapszta-dudwudziestoletnia Saartjie, były prawdopodobnie inne egzotyczne zdobycze martwe i żywe, możemyje sobie wyobrazić, szalejący w klatce lew, skóra zebry, kły słonia.Jak mogła wyglądać morskapodróż Holendra Hendricka i Saartjie, która miała wkrótce zostać Hotentocką Wenus? Wyobrażamsobie, mówi Dominika, że ubrana po europejsku stała i patrzyła na ocean, znikające na horyzonciebrzegi Afryki i zaczynała rozumieć, że nigdy tam nie wróci, ale nie może utracić nadziei na ten po-wrót, bo wtedy nie będzie miała już nic.Co pomyślała, gdy zobaczyła Wielką Brytanię? Kraj, którynie miał nawet nazwy w języku khoi-khoi? Jaki zapach miała dla niej ziemia tak inna od wszystkiego,co znała? Czy podczas podróży Hendrick rozmawiał z nią, a jeśli tak, to o czym?Obiecywał jej wspaniałe życie w Europie? Traktował ją pogardliwie? Z niechęcią? Pożądaniem?Sypiał z nią? Sypiał, mówi Małgosia, nie oparłby się, musiał na własne oczy zobaczyć, co ona tamma, przekonać się, jaka jest w dotyku, jak smakuje, a im mniej ją rozumiał, tym bardziej jejnienawidził.Mogli rozmawiać, podpowiada Dominika, bo Saartjie mówiła biegle po holendersku, ito kolejny znak, że pewnie była w szkole misyjnej; ale mogli też milczeć.Może Hendrick,zadowolony, że udało mu się wywiezć Saartjie z Afryki, prawie się do niej nie 357odzywał, może rozmowę z czarną dziewczyną uważał za coś poniżej godności, a wstyd z powodutego, co zrobił, szedł w zawody z zadowoleniem na myśl o przyszłych zyskach.Być może już liczyłpieniądze, jakie zarobi na Saartjie, i patrzył na jej wypukłe pośladki, które wyrastały poniżejkręgosłupa jak wielki mięsisty kwiat.Im bardziej otłuszczone były pośladki kobiety Khoi-Khoi, imbardziej wystające, tym uważana była za piękniejszą przez współplemieńców.Steatopygia, mówiMałgosia, tak w ję-zyku medycyny nazywa się zwiększony przyrost tkanki tłuszczowej na pośladkach, który cechujemiędzy innymi kobiety Khoi-Khoi i Pigmejki.Za klasyczną steatopygię uważa się przyrost pod kątem90 stopni, wyobraz sobie, i z tego punktu widzenia neolityczne figurki kobiece, na przykład Wenus zWillendorfu, nie mają klasycznej stea-topygii, bo im przyrasta pod kątem 120 stopni.Wszystkopotrafimy zmierzyć, nawet normalny i nadmierny przyrost tyłka, a jako punkt odniesienia służy namnasza biała dupa.Nadmierny tyłek Sary, opowiada dalej Dominika, miał stać się atrakcją stolicyówczesnego świata, pięknego Londynu, ale nie tylko tym szczegółem urody Saartjie zamierzanoprzyciągnąć gawiedz spragnioną eg-zotyki i dzikości.Prawdziwy skarb Hotentockiej Wenus krył sięmiędzy jej nogami; Sara-Saartjie była prawdziwą kopalnią cudów i gdyby nie koniecznośćzachowania pozorów, Hendrick Caesar pewnie już na statku zdarłby z niej ubranie, by inkasowaćzapłatę za wystawienie na pokaz jej hotentockiego fartuszka, jak to ładnie nazwano.Starsze kobietyKhoi-Khoi obciążały kamykami wargi sromowe dziewczynek, by były jak najdłuższe; takie uważanoza piękne.Sinus pudoris, mówi Małgosia, na to 358też mamy nazwę, i to niejedną, nie myśl sobie, reprezentuję starą profesję lekarzy, a jednym z naszychgłównych zajęć jest od wieków dzielenie ciał na normalne i nienor-malne, co zresztą niektórymmedykom zawsze wydawa-ło się bardziej interesujące niż leczenie.Sinus pudoris to nadmiernie, bo jakże inaczej, wydłużonewargi sromowe kobiet Khoi-Khoi.Zasłona wstydu, tablier, czyli fartuch po francusku, Hottentotapron w języku Szekspira.Jakże myśl o tym musiała rozgrzewać Londyńczyków w ponurelistopadowe wieczory.Dzika Afryka, jej dzika cipka, ach, zobaczyć to na własne oczy! Saraopowiadała, opowiada Dominika, że po przyjezdzie do Londynu Hotentocką Wenus pokazywano wklatce; miała być dzika, czarna, miała potrząsać swoimi wielkimi pośladkami, które tu nie byłypiękne i godne pożądania, a jeśli nawet, to nie takiego, które wolno byłoby okazywać przez miłość itroskę.W roli dziwadeł występowały też inne stworzenia: syjamskie blizniaki połączone biodrami ipięknie tańczą-ce przy dzwiękach pianina, dziewczynka o czterech nogach, chłopiec albinos o tak cienkiej skórze, żeświatło prześwietlało go na wskroś i można było zobaczyć wnę-trze jego ciała, rzeki i dorzecza krwiobiegu, ukwiały je-lit, bijące serce.Kto jeszcze? pyta Małgosia [ Pobierz całość w formacie PDF ]