[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był czarujący, upojny.Nigdy wcześ-niej nie doświadczyła czegoś równie niezwykłego.Nie miała na tonawet nadziei.Przez krótką magiczną chwilę poczuła, że wszystko jest możliwe.Po raz pierwszy w życiu Charlotte odważyła się uwierzyć, żezamieszkujące jej serce tajemne marzenia mogą się naprawdę ziścić.%7łe jakimś cudem odnajdzie miłość, której zawsze pragnęła, ale daw-no temu przestała wierzyć, że może mieć szczęście jej doświadczyć.Nagle tak się zdenerwowała, że aż zaschło jej w gardle i musiałaodchrząknąć.Niebezpiecznie jest za dużo myśleć, marzyć i miećzbyt wiele nadziei.Ma kruche, delikatne serce.Niewiele trzeba, abyje zdruzgotać.Pokręciła głową, mówiąc sobie w duchu, że na pewno się myli,że zbyt wiele sobie obiecuje po tym pocałunku.Pochyliła się doprzodu, dokładnie przestudiowała swoje odbicie w lustrze i jeszczeraz westchnęła z zakłopotaniem.Nie widziała w sobie nic, comogłoby wzbudzić namiętność, nic, co mogłoby zachęcić takprzystojnego mężczyznę, jak Daniel Tremaine, aby ją pocałować.Mruknęła niecierpliwie, zła na siebie za to, że puściła wodze fan-tazji i jest tak mało praktyczna.To był tylko pocałunek.Dla niegoniewątpliwie jeden z wielu.Z postanowieniem, że może dalej nor-malnie żyć tylko pod warunkiem, że będzie twardo chodzić po ziemi,zmusiła się, aby odejść od lustra.Kiedy szła, aby przyłączyć się do zebranych w salonie gości,wciąż sobie powtarzała, że musi zachowywać się normalnie, musizapomnieć, że pocałunek był dla niej tak ważny.Kiedy jednak przekroczyła próg salonu, jej oczy natychmiast za-częły wypatrywać Daniela.Rozmawiał z kilkoma dżentelmenamii była to bez wątpienia rozmowa o interesach.Poczuła, że jest z niegodumna.Wiedziała, że Daniel czuje się niezręcznie z powodu charak-teru swojej pracy i uważa, że nie jest przez to prawdziwym dżentel-menem.Dla niej jednak jego osiągnięcia były imponujące.Dowo-dziły charakteru i inteligencji.W jej oczach czyniły go bardziej, a niemniej atrakcyjnym.Podejrzewała też, że Daniel martwi się, czy zbyt długie przeby-wanie wśród Amerykanów nie zostawiło na nim śladu ich niewy-brednych manier, ale Charlotte absolutnie się z tym nie zgadzała.Uważała jego maniery za nieskazitelne, a jego odświeżającą bezpo-średniość przyjmowała jako oznakę uczciwości.Jeśli naprawdę sądził, że skoro zarabia na życie, nie jest praw-dziwym dżentelmenem, musi mu to wyperswadować.W jej oczachpraca czyniła go bardziej męskim.- Jakaś jesteś ostatnio zaaferowana, Charlotte.Czy wszystkow porządku?Zaskoczona, Charlotte oderwała wzrok od Daniela i spojrzała nabrata.Cameron uśmiechał się do niej serdecznie, ale w kącikach ustporobiły mu się drobne zmarszczki, które świadczyły o zatroskaniu.- Nic mi nie jest, Cameronie.Troszkę jestem tylko zmęczonadzisiejszą wycieczką.To wszystko.- Jeśli jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć.Mogę zawołać two-ją pokojówkę, żeby odprowadziła cię do sypialni.Nie musisz uczest-niczyć we wszystkich spotkaniach.- Ani mi się waż - odparła ostro.- Chcę zostać.To tylko obiad,na miłość boską.Nie jestem aż tak delikatna ani słaba, że nie mogęsiedzieć przy stole i jeść, bo zanadto się zmęczę.Zarumieniła się nieco, ponieważ Cameron uniósł ze zdziwieniabrwi.Zaskoczyła go ta niespodzianie silna reakcja, ale był za-dowolony, że siostra wyraża swoje zdanie, chociaż mogła to zrobićw sposób nieco łagodniejszy.Charlotte zaczęła się natomiastobawiać, że brat zacznie podejrzewać istnienie jakiegoś innegopowodu, dla którego koniecznie chce być przy obiedzie, więcodwróciła się, aby odejść.- W tym roku mamy bardzo ożywione towarzystwo - powiedziałCameron, wyraznie nie chcąc, aby sobie poszła.Nie mogła przepuścić okazji kontynuowania tego tematu.Od-wróciła się w stronę brata, który znowu się uśmiechał.- Miły zestaw starych przyjaciół i krewnych, a także nowychtwarzy - powiedziała.- Ale ciekawią mnie pan Tremaine i jego sio-stra.Jak blisko ich znasz?Uśmiech został na twarzy Camerona, lecz słysząc to pytanie,nieco się usztywnił.- Rozważamy z Tremaine'em różne przedsięwzięcia.- W święta? To nie może być jedyny powód, dla którego ich za-prosiłeś.Wiem, że pan Tremaine skoncentrowany jest na pracy, aleo tobie nie można tego powiedzieć.- Może nie mam rąk pełnych roboty, ale prowadzę różne interesy- ogólnikowo stwierdził Cameron - a w niektórych bierze udziałTremaine.Charlotte się zachmurzyła.Coś jej się tutaj nie zgadzało.Za jejzachętą, Daniel opowiadał jej o kilku swoich bieżących przedsię-wzięciach.Jako ważnych inwestorów wymienił lorda Bailey i panaSelby'ego, ale nawet nie wspominał ojej bracie.- Bardzo mnie to dziwi - powiedziała.- Kiedy kilka razy zda-rzyło mi się być w waszym towarzystwie, w powietrzu czułam pew-ną niechęć.- Przymierzamy się do różnych interesów - powtórzył.- Naj-rozmaitszych interesów.Czy to prawda? Mówił zbyt stanowczo i o jeden raz za dużopowtórzył to samo, aby mu tak łatwo mogła uwierzyć, pomyślała.Było w tym coś więcej, niż Cameron chciał jej wyznać, tego byłapewna.Uważnie przyjrzała się bratu i zauważyła, że czuje się corazmniej pewny siebie.Jego niepokój udzielił się też Charlotte.Coprzed nią ukrywa?Do uszu dziewczyny dobiegł śmiech.Odwróciła się od bratai zobaczyła, że Marion wcisnęła się do grupy, w której był Daniel.Swoim zwyczajem zachęcała ich do żartów i do śmiechu, ale Danielskupił się na kimś innym.Na Charlotte.Patrzył na nią z nieukrywanym podziwem.Charlotte poczuławielką radość, ale po chwili ogarnęły ją podejrzenia.Czy Danieludaje, że się nią interesuje? Czy wykorzystuje ją, aby mieć lepszydostęp do jej brata w tych najrozmaitszych interesach?A może, co by było jeszcze gorszym upokorzeniem, Cameronprosił Daniela, aby zwrócił na nią uwagę? W formie przysługi albowarunku zainwestowania w któreś z jego przedsięwzięć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Był czarujący, upojny.Nigdy wcześ-niej nie doświadczyła czegoś równie niezwykłego.Nie miała na tonawet nadziei.Przez krótką magiczną chwilę poczuła, że wszystko jest możliwe.Po raz pierwszy w życiu Charlotte odważyła się uwierzyć, żezamieszkujące jej serce tajemne marzenia mogą się naprawdę ziścić.%7łe jakimś cudem odnajdzie miłość, której zawsze pragnęła, ale daw-no temu przestała wierzyć, że może mieć szczęście jej doświadczyć.Nagle tak się zdenerwowała, że aż zaschło jej w gardle i musiałaodchrząknąć.Niebezpiecznie jest za dużo myśleć, marzyć i miećzbyt wiele nadziei.Ma kruche, delikatne serce.Niewiele trzeba, abyje zdruzgotać.Pokręciła głową, mówiąc sobie w duchu, że na pewno się myli,że zbyt wiele sobie obiecuje po tym pocałunku.Pochyliła się doprzodu, dokładnie przestudiowała swoje odbicie w lustrze i jeszczeraz westchnęła z zakłopotaniem.Nie widziała w sobie nic, comogłoby wzbudzić namiętność, nic, co mogłoby zachęcić takprzystojnego mężczyznę, jak Daniel Tremaine, aby ją pocałować.Mruknęła niecierpliwie, zła na siebie za to, że puściła wodze fan-tazji i jest tak mało praktyczna.To był tylko pocałunek.Dla niegoniewątpliwie jeden z wielu.Z postanowieniem, że może dalej nor-malnie żyć tylko pod warunkiem, że będzie twardo chodzić po ziemi,zmusiła się, aby odejść od lustra.Kiedy szła, aby przyłączyć się do zebranych w salonie gości,wciąż sobie powtarzała, że musi zachowywać się normalnie, musizapomnieć, że pocałunek był dla niej tak ważny.Kiedy jednak przekroczyła próg salonu, jej oczy natychmiast za-częły wypatrywać Daniela.Rozmawiał z kilkoma dżentelmenamii była to bez wątpienia rozmowa o interesach.Poczuła, że jest z niegodumna.Wiedziała, że Daniel czuje się niezręcznie z powodu charak-teru swojej pracy i uważa, że nie jest przez to prawdziwym dżentel-menem.Dla niej jednak jego osiągnięcia były imponujące.Dowo-dziły charakteru i inteligencji.W jej oczach czyniły go bardziej, a niemniej atrakcyjnym.Podejrzewała też, że Daniel martwi się, czy zbyt długie przeby-wanie wśród Amerykanów nie zostawiło na nim śladu ich niewy-brednych manier, ale Charlotte absolutnie się z tym nie zgadzała.Uważała jego maniery za nieskazitelne, a jego odświeżającą bezpo-średniość przyjmowała jako oznakę uczciwości.Jeśli naprawdę sądził, że skoro zarabia na życie, nie jest praw-dziwym dżentelmenem, musi mu to wyperswadować.W jej oczachpraca czyniła go bardziej męskim.- Jakaś jesteś ostatnio zaaferowana, Charlotte.Czy wszystkow porządku?Zaskoczona, Charlotte oderwała wzrok od Daniela i spojrzała nabrata.Cameron uśmiechał się do niej serdecznie, ale w kącikach ustporobiły mu się drobne zmarszczki, które świadczyły o zatroskaniu.- Nic mi nie jest, Cameronie.Troszkę jestem tylko zmęczonadzisiejszą wycieczką.To wszystko.- Jeśli jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć.Mogę zawołać two-ją pokojówkę, żeby odprowadziła cię do sypialni.Nie musisz uczest-niczyć we wszystkich spotkaniach.- Ani mi się waż - odparła ostro.- Chcę zostać.To tylko obiad,na miłość boską.Nie jestem aż tak delikatna ani słaba, że nie mogęsiedzieć przy stole i jeść, bo zanadto się zmęczę.Zarumieniła się nieco, ponieważ Cameron uniósł ze zdziwieniabrwi.Zaskoczyła go ta niespodzianie silna reakcja, ale był za-dowolony, że siostra wyraża swoje zdanie, chociaż mogła to zrobićw sposób nieco łagodniejszy.Charlotte zaczęła się natomiastobawiać, że brat zacznie podejrzewać istnienie jakiegoś innegopowodu, dla którego koniecznie chce być przy obiedzie, więcodwróciła się, aby odejść.- W tym roku mamy bardzo ożywione towarzystwo - powiedziałCameron, wyraznie nie chcąc, aby sobie poszła.Nie mogła przepuścić okazji kontynuowania tego tematu.Od-wróciła się w stronę brata, który znowu się uśmiechał.- Miły zestaw starych przyjaciół i krewnych, a także nowychtwarzy - powiedziała.- Ale ciekawią mnie pan Tremaine i jego sio-stra.Jak blisko ich znasz?Uśmiech został na twarzy Camerona, lecz słysząc to pytanie,nieco się usztywnił.- Rozważamy z Tremaine'em różne przedsięwzięcia.- W święta? To nie może być jedyny powód, dla którego ich za-prosiłeś.Wiem, że pan Tremaine skoncentrowany jest na pracy, aleo tobie nie można tego powiedzieć.- Może nie mam rąk pełnych roboty, ale prowadzę różne interesy- ogólnikowo stwierdził Cameron - a w niektórych bierze udziałTremaine.Charlotte się zachmurzyła.Coś jej się tutaj nie zgadzało.Za jejzachętą, Daniel opowiadał jej o kilku swoich bieżących przedsię-wzięciach.Jako ważnych inwestorów wymienił lorda Bailey i panaSelby'ego, ale nawet nie wspominał ojej bracie.- Bardzo mnie to dziwi - powiedziała.- Kiedy kilka razy zda-rzyło mi się być w waszym towarzystwie, w powietrzu czułam pew-ną niechęć.- Przymierzamy się do różnych interesów - powtórzył.- Naj-rozmaitszych interesów.Czy to prawda? Mówił zbyt stanowczo i o jeden raz za dużopowtórzył to samo, aby mu tak łatwo mogła uwierzyć, pomyślała.Było w tym coś więcej, niż Cameron chciał jej wyznać, tego byłapewna.Uważnie przyjrzała się bratu i zauważyła, że czuje się corazmniej pewny siebie.Jego niepokój udzielił się też Charlotte.Coprzed nią ukrywa?Do uszu dziewczyny dobiegł śmiech.Odwróciła się od bratai zobaczyła, że Marion wcisnęła się do grupy, w której był Daniel.Swoim zwyczajem zachęcała ich do żartów i do śmiechu, ale Danielskupił się na kimś innym.Na Charlotte.Patrzył na nią z nieukrywanym podziwem.Charlotte poczuławielką radość, ale po chwili ogarnęły ją podejrzenia.Czy Danieludaje, że się nią interesuje? Czy wykorzystuje ją, aby mieć lepszydostęp do jej brata w tych najrozmaitszych interesach?A może, co by było jeszcze gorszym upokorzeniem, Cameronprosił Daniela, aby zwrócił na nią uwagę? W formie przysługi albowarunku zainwestowania w któreś z jego przedsięwzięć [ Pobierz całość w formacie PDF ]