[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uderzyć ją wreszcie musiałaobojętność kochanka, bo nagle wypuściła go ze swych ramion, odsunęła się i zaśmiała złośliwie: Nie wiedziałam, żeście tacy słabi! wyrzekła. Czyście równie słabi na polu bitwyjak w bojach amora!Poczerwieniał.Ale w tejże chwili przyszedł mu do głowy koncept, który mógł gowyratować z tej ciężkiej opresji. Luba! wymówił. Nie miej w twym sercu na mnie gniewu.Sam siebie sięwstydzę i swego postępowania.Wszakże, skoro poznasz prawdę, to mi wybaczysz. Cóż wam się przydarzyło? Gdym wtedy łgał jechał cały dzień śród wichru i słoty, przeziębić się musiałem iteraz trzęsie mną frybra szczęknął kilka razy zębami. A głowę mam rozpaloną, jakby kat jąścisnął w gorące kleszcze. Aj, biedny galambom, gołąbku! zawołała ze współczuciem już nieurażona w swejmiłości własnej. Taka cię zdjęła niemoc? Czemuś wcześniej tego nie wyznał? Wstyd mi było! Wstyd? Czegóż się wstydzić! Obyś tylko poważnie nie zachorzał. Dotknęła rękąjego czoła. Choć głowę masz chłodną! W środku goreje.a ciało trzęsie& znów kłapnął z przejęciem szczękami. Aj.aj. zaniepokoiła się. Idz do twej komnaty i legnij do łoża. Najlepiej będzie, jeśli to uczynię.Do jutra przejdzie frybra i znów stanie przed tobąognisty kawaler! podniósł się ze swego miejsca.Dała wiarę tej udanej chorobie. Zaraz przyniosę leki i sama będę cię dozorować! czule oświadczyła.Nie wchodziło to bynajmniej w intencje wojewodzica. Jeno dziękować mogę.Choć sen uczyniłby mi najlepiej.Rychło znalazł się Górka w olbrzymim łożu i pokornie wychylił grzane wino z miodem iziołami przyniesione mu przez hrabinę.Pózniej szczękał zębami i trząsł się na swym posłaniu.Apotem udał, że zasnął.Trzymał oczy zamknięte, a Elżbieta wreszcie opuściła jego komnatę, możeznudzona tym snem, a może nie chcąc mu przeszkadzać w spoczynku.Opuściła, rozkazując służbie, by nikt nie śmiał wieczorem niepokoić szlachetnego gościa.Pozostał sam i głęboko odetchnął.Niecierpliwie oczekiwał na Jaśka.Wszak za kilka godzin miał poznać tajemnicę podziemizamku.____________________(1)supozycje przypuszczenia.(2)Hricsó obecnie Hri%0ńov koło %7ńiliny na Słowacji.(3)Autentyczna węgierska legenda.(Przyp.aut.) Rozdział VW LOCHACHKsiężyc płynął nad zamkiem niczym korab po bezkresnych dalach nieba, była już północi wszędy zaległa cisza, gdy w drzwi komnaty rozległo się lekkie skrobanie, a pózniej rozwarły sięone lekko. Zpicie, wojewodzicu? zabrzmiał przytłumiony głos.Ale Górka nie spał.Zdążywszy się ubrać po omacku, niecierpliwie wyglądał chłopaka.Pochwycił karabelę do ręki i już był przy nim. Idziemy?Tamten położył palec na ustach. Cs. szepnął. Stąpajcie za mną, wojewodzicu.Jeno cicho.Tu ściany mająuszy, a garbus po domu łazi i nocą.W ślad za chłopakiem Górka przemknął się przez kilka pokojów.Ze zdziwieniemzauważył, że Jaśko, który za dnia zapewne dobrze poznał drogę, kieruje się w stronę przedsionka.w przedsionek była to olbrzymia sala zawieszona zbrojami i rogami jelenimi, z której kilkorodrzwi wiodło w różne strony.W czasach ubiegłych służyła za miejsce zebrań liczniezjeżdżającego się do Csejthe rycerstwa, a wojenne trofea świadczyły o dawnej, stwierdzonejwiekami świetności.W głębi znajdował się wielki kominek, obok zaś stała postać, ledwie widoczna w mroku.Ku niej podbiegł Jaśko. Maryjka?Wojewodzic, gdy się zbliżył, z trudem rozróżnił rysy przystojnej, wysokiej dziewczyny,której jasne włosy i oczy świadczyły o sarmackim pochodzeniu.(1)Na widok Górki uśmiechnęła się przyjaznie, ale również położyła palec na swe usta. Tu nie gadajmy, wasza miłość ozwała się po polsku, wcale poprawną mową.Nieraz spod ziemi szpieg wyrasta. Gdzie? chciał zapytać, lecz wtem stała się rzecz nieoczekiwana.Dziewczyna wsparła się całą swą postacią o jeden z boków kominka, a ten bez szmeruobrócił się na swych zawiasach.Zza niego wyjrzała czarna głębia wejście do podziemnego,korytarza. Wejdzmy&Wojewodzic ledwie stłumił okrzyk zdziwienia, lecz posłusznie w ślad za dziewczyną iJaśkiem wszedł do ziejącego wilgocią otworu.Komin obrócił się znowu i znalezli się wcałkowitej ciemności. Tfu, do licha! zaklął. Istny zaczarowany pałac! Ale, cóż poradzim śród tej nocy?Choć oko wykol, nic nie widać! Zaraz będzie światło, wasza miłość! odparł Jasiek i przy pomocy krzesiwa i hubkizapalił łuczywo.Z góry przygotował pochodnię.W jej blasku mógł Górka dobrze obejrzeć dziewczynę.Na twarzy jej rysował się wyraz dobroci i szczerości, a oczy poczciwie i z wdzięcznościąpatrzyły na młodego szlachcica. Jak doszliście do tych sekretów, Maryjko? zapytał zaciekawiony. Wszystko wam opowiem, wasza miłość! poczęła tłumaczyć. Od dawna coś misię nie podobało w tym zamku.Mieszkam tu już kilka lat, bo gdy matka umarła w Polsce, ojciecwraz ze mną, byłam jeszcze dzieckiem, wywędrował na Węgry i wstąpił do hrabiny na służbę zahajduka.A gdy legł w jakiejś potyczce z pohańcami, którzy aż pod Csejthe się zapędzili,pozostałam u hrabiny jako dworka.Prawdę rzec, nie mogłam żalić się na nią.Hrabina hojna jestdla ludzi, choć czasem zła i okrutna.Ale tu działy się sprawy dziwne, napełniające mnie trwogą. Jakież to sprawy? Zastanowiło mnie, czemu hrabina czasem wydaje zlecenie, że nikomu w nocy niewolno wychodzić na zamkowe podwórze, a nawet wyzierać przez okna.Mawiała, że przybywajądo niej wysłannicy z Siedmiogrodu, obecność ich musi być zachowana w tajemnicy, a nawetnieznane nikomu ich twarze.Hajduków i resztę służby mało ciekawiły te nocne odwiedziny.Spali po obfitej wieczerzy, zresztą pani tak osypywała ich złotem, że było im obojętne, co się wzamku działo.Lecz mnie zdjęła ciekawość.Zaczaiłam się pewnej nocki w podwórzu i ukryta zawęgłem, dojrzałam dziwny obraz.Do zamku przybyli nie żadni wysłannicy, a ten przebrzydłygarbus Fitzke, wraz z kilku najbardziej zaufanymi hajdukami księżnej wnieśli do zamku jakowąśzwiązaną dziewczynę i wnet zawlekli ją do lochów. Do lochów? Trzeba wam wiedzieć, wojewodzicu, że w zamku istnieją dwa rodzaje lochów.Jedne,dostępne dla wszystkich, które chętnie nawet pokazuje hrabina.Nie ujrzycie w nich nic, próczstarego żelastwa i różnych rupieci.Ale są drugie lochy, potajemne, znakomicie ukryte przez tego,który zamek budował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Uderzyć ją wreszcie musiałaobojętność kochanka, bo nagle wypuściła go ze swych ramion, odsunęła się i zaśmiała złośliwie: Nie wiedziałam, żeście tacy słabi! wyrzekła. Czyście równie słabi na polu bitwyjak w bojach amora!Poczerwieniał.Ale w tejże chwili przyszedł mu do głowy koncept, który mógł gowyratować z tej ciężkiej opresji. Luba! wymówił. Nie miej w twym sercu na mnie gniewu.Sam siebie sięwstydzę i swego postępowania.Wszakże, skoro poznasz prawdę, to mi wybaczysz. Cóż wam się przydarzyło? Gdym wtedy łgał jechał cały dzień śród wichru i słoty, przeziębić się musiałem iteraz trzęsie mną frybra szczęknął kilka razy zębami. A głowę mam rozpaloną, jakby kat jąścisnął w gorące kleszcze. Aj, biedny galambom, gołąbku! zawołała ze współczuciem już nieurażona w swejmiłości własnej. Taka cię zdjęła niemoc? Czemuś wcześniej tego nie wyznał? Wstyd mi było! Wstyd? Czegóż się wstydzić! Obyś tylko poważnie nie zachorzał. Dotknęła rękąjego czoła. Choć głowę masz chłodną! W środku goreje.a ciało trzęsie& znów kłapnął z przejęciem szczękami. Aj.aj. zaniepokoiła się. Idz do twej komnaty i legnij do łoża. Najlepiej będzie, jeśli to uczynię.Do jutra przejdzie frybra i znów stanie przed tobąognisty kawaler! podniósł się ze swego miejsca.Dała wiarę tej udanej chorobie. Zaraz przyniosę leki i sama będę cię dozorować! czule oświadczyła.Nie wchodziło to bynajmniej w intencje wojewodzica. Jeno dziękować mogę.Choć sen uczyniłby mi najlepiej.Rychło znalazł się Górka w olbrzymim łożu i pokornie wychylił grzane wino z miodem iziołami przyniesione mu przez hrabinę.Pózniej szczękał zębami i trząsł się na swym posłaniu.Apotem udał, że zasnął.Trzymał oczy zamknięte, a Elżbieta wreszcie opuściła jego komnatę, możeznudzona tym snem, a może nie chcąc mu przeszkadzać w spoczynku.Opuściła, rozkazując służbie, by nikt nie śmiał wieczorem niepokoić szlachetnego gościa.Pozostał sam i głęboko odetchnął.Niecierpliwie oczekiwał na Jaśka.Wszak za kilka godzin miał poznać tajemnicę podziemizamku.____________________(1)supozycje przypuszczenia.(2)Hricsó obecnie Hri%0ńov koło %7ńiliny na Słowacji.(3)Autentyczna węgierska legenda.(Przyp.aut.) Rozdział VW LOCHACHKsiężyc płynął nad zamkiem niczym korab po bezkresnych dalach nieba, była już północi wszędy zaległa cisza, gdy w drzwi komnaty rozległo się lekkie skrobanie, a pózniej rozwarły sięone lekko. Zpicie, wojewodzicu? zabrzmiał przytłumiony głos.Ale Górka nie spał.Zdążywszy się ubrać po omacku, niecierpliwie wyglądał chłopaka.Pochwycił karabelę do ręki i już był przy nim. Idziemy?Tamten położył palec na ustach. Cs. szepnął. Stąpajcie za mną, wojewodzicu.Jeno cicho.Tu ściany mająuszy, a garbus po domu łazi i nocą.W ślad za chłopakiem Górka przemknął się przez kilka pokojów.Ze zdziwieniemzauważył, że Jaśko, który za dnia zapewne dobrze poznał drogę, kieruje się w stronę przedsionka.w przedsionek była to olbrzymia sala zawieszona zbrojami i rogami jelenimi, z której kilkorodrzwi wiodło w różne strony.W czasach ubiegłych służyła za miejsce zebrań liczniezjeżdżającego się do Csejthe rycerstwa, a wojenne trofea świadczyły o dawnej, stwierdzonejwiekami świetności.W głębi znajdował się wielki kominek, obok zaś stała postać, ledwie widoczna w mroku.Ku niej podbiegł Jaśko. Maryjka?Wojewodzic, gdy się zbliżył, z trudem rozróżnił rysy przystojnej, wysokiej dziewczyny,której jasne włosy i oczy świadczyły o sarmackim pochodzeniu.(1)Na widok Górki uśmiechnęła się przyjaznie, ale również położyła palec na swe usta. Tu nie gadajmy, wasza miłość ozwała się po polsku, wcale poprawną mową.Nieraz spod ziemi szpieg wyrasta. Gdzie? chciał zapytać, lecz wtem stała się rzecz nieoczekiwana.Dziewczyna wsparła się całą swą postacią o jeden z boków kominka, a ten bez szmeruobrócił się na swych zawiasach.Zza niego wyjrzała czarna głębia wejście do podziemnego,korytarza. Wejdzmy&Wojewodzic ledwie stłumił okrzyk zdziwienia, lecz posłusznie w ślad za dziewczyną iJaśkiem wszedł do ziejącego wilgocią otworu.Komin obrócił się znowu i znalezli się wcałkowitej ciemności. Tfu, do licha! zaklął. Istny zaczarowany pałac! Ale, cóż poradzim śród tej nocy?Choć oko wykol, nic nie widać! Zaraz będzie światło, wasza miłość! odparł Jasiek i przy pomocy krzesiwa i hubkizapalił łuczywo.Z góry przygotował pochodnię.W jej blasku mógł Górka dobrze obejrzeć dziewczynę.Na twarzy jej rysował się wyraz dobroci i szczerości, a oczy poczciwie i z wdzięcznościąpatrzyły na młodego szlachcica. Jak doszliście do tych sekretów, Maryjko? zapytał zaciekawiony. Wszystko wam opowiem, wasza miłość! poczęła tłumaczyć. Od dawna coś misię nie podobało w tym zamku.Mieszkam tu już kilka lat, bo gdy matka umarła w Polsce, ojciecwraz ze mną, byłam jeszcze dzieckiem, wywędrował na Węgry i wstąpił do hrabiny na służbę zahajduka.A gdy legł w jakiejś potyczce z pohańcami, którzy aż pod Csejthe się zapędzili,pozostałam u hrabiny jako dworka.Prawdę rzec, nie mogłam żalić się na nią.Hrabina hojna jestdla ludzi, choć czasem zła i okrutna.Ale tu działy się sprawy dziwne, napełniające mnie trwogą. Jakież to sprawy? Zastanowiło mnie, czemu hrabina czasem wydaje zlecenie, że nikomu w nocy niewolno wychodzić na zamkowe podwórze, a nawet wyzierać przez okna.Mawiała, że przybywajądo niej wysłannicy z Siedmiogrodu, obecność ich musi być zachowana w tajemnicy, a nawetnieznane nikomu ich twarze.Hajduków i resztę służby mało ciekawiły te nocne odwiedziny.Spali po obfitej wieczerzy, zresztą pani tak osypywała ich złotem, że było im obojętne, co się wzamku działo.Lecz mnie zdjęła ciekawość.Zaczaiłam się pewnej nocki w podwórzu i ukryta zawęgłem, dojrzałam dziwny obraz.Do zamku przybyli nie żadni wysłannicy, a ten przebrzydłygarbus Fitzke, wraz z kilku najbardziej zaufanymi hajdukami księżnej wnieśli do zamku jakowąśzwiązaną dziewczynę i wnet zawlekli ją do lochów. Do lochów? Trzeba wam wiedzieć, wojewodzicu, że w zamku istnieją dwa rodzaje lochów.Jedne,dostępne dla wszystkich, które chętnie nawet pokazuje hrabina.Nie ujrzycie w nich nic, próczstarego żelastwa i różnych rupieci.Ale są drugie lochy, potajemne, znakomicie ukryte przez tego,który zamek budował [ Pobierz całość w formacie PDF ]