[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zapomniałem czegoś - odparł Rogan, ledwo łapiąc powietrze.Fallon popchnął go do samochodu.Wsiedli i Murphy ruszył ostro do przodu.Fallon chwycił go za ramię.- A teraz spokojnie, zwolnij - powiedział.- Nie możemy sobie pozwolić na zwracanie na siebie uwagi.Po prostu przewiez nas przez miasto z bezpiecznąprędkością trzydziestu mil na godzinę.Chłopak był zlany potem.Fallon zapalił papierosai wetknął mu w usta.- Dziękuję, panie Fallon, zaraz będę w porządku.- Dobrze ci idzie, synu - powiedział Fallon.Zapaliłpapierosa i odchylił się do tyłu, obserwując ulicęprzed nimi.- Przecież ten dzieciak jest śmiertelnie przerażony- odezwał się Rogan.- W czym jest taki dobry? Powinniśmy go tu zostawić.Fallon odwrócił się i powiedział powoli:- Jeśli zostawię kogokolwiek, to na pewno ciebie.Rogan zamilkł, a Fallon skierował wzrok z powrotem na ulicę.Zdawał sobie sprawę z beznadziejnościich położenia.Miasto z pewnością roiło się już od policji.Od czasu, gdy stary ksiądz zdążył ich zawiado-79mić, mogli zablokować patrolami niemal wszystkieulice.A ich jedyną szansą było przedarcie się przezblokady uliczne.W momencie gdy to zaświtało mu wgłowie, Murphy gwałtownie zwolnił.Przed nimi stałsznur samochodów i Fallon zrozumiał z zamierającymsercem, że było za pózno.- Co mam zrobić, panie Fallon? - spytał Murphy, ajego głos był teraz mocny i opanowany.- Skręć na drugą stronę ulicy - rozkazał Fallon -spróbujemy inną trasą.- Wiedział jednak, że tylko tracączas.Samochód zawrócił i wyjechał bocznymi uliczkami na kolejną główną arterię.Gdy się wynurzyli z zakrętu, Fallon ujrzał kolejny sznur pojazdów.Klepnąłchłopaka w ramię i powiedział:- Skręć w prawo i jedz z powrotem do centrum miasta.Rogan stracił panowanie nad sobą, w jego głosiezabrzmiała panika:- Co teraz zrobimy? Nie mamy już żadnych szans!- Zamknij się - powiedział Fallon, spoglądając równocześnie w lusterko.Dostrzegł z tyłu czarny samochód podążający ostrożnie za nimi.- Gazu! - krzyknął i Murphy wcisnął stopą pedał.Samochód ruszył z nagłym przyspieszeniem.- To policja - stwierdził Rogan.- Nie ma szans, abyich zgubić.- Musieli nas zobaczyć, gdy zawracaliśmy z kolejki- powiedział Fallon.80Obserwował strzałkę prędkościomierza, która do-pełzła do sześćdziesiątki i tu się zatrzymała.- Docisnąłem już do końca - oznajmił Murphy rozpaczliwie.Fallon skinął głową i spojrzał do tyłu.Samochódpolicyjny jechał tuż za nimi.- Posłuchaj, co teraz zrobimy.Zwolnij i skręć w następną ulicę w prawo, potem wez pierwszy zakręt wlewo i wyskakujemy.Jasne?Chłopak kiwnął energicznie głową, a Rogan powiedział:- Daj mi swój pistolet, to spróbuję trafić ich w opony.- %7ładnej strzelaniny - odparł Fallon.- Jak dotąd tylko jeden z nas jest oskarżony o morderstwo.Przekleństwa Rogana zagłuszył pisk opon, gdyMurphy zredukował biegi.Zahamował i wyprowadził samochód z poślizgu na następnym zakręcie.Mknęli wzdłuż ciemnej ulicy, otoczonej szeregamipiętrowych domów.Murphy włączył długie światła,oświetlając następny zakręt.Gdy byli jeszcze daleko,znowu zredukował biegi, samochód wpadł w szerokipoślizg, koła zabuksowały na rogu chodnika i byli jużbezpieczni, pędząc przed siebie w ciemnościach.Zwiatła oświetliły wjazd do wąskiej alejki.- Teraz! - krzyknął Fallon, klepiąc go w ramię.Murphy nacisnął gwałtownie nogą na hamulec, prześlizgnął się pod kątem po ulicy i uderzył z łoskotem olatarnię.81Przez moment zapanowała cisza.Gdzieś w ciemności zaszczekał pies.Fallon jednym szarpnięciemotworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz.Murphy wygramolił się za nim.- Wszystko w porządku? - spytał Fallon.Chłopak kiwnął głową.- Trochę potłuczony, ale nic poza tym.Rogan dołączył do nich, klnąc wściekle.- Co za cholerne bagno - wyrzucił z siebie.- Będzie jeszcze większe, jeśli się stąd szybko niewydostaniemy - odparł Fallon i w tym samym momencie światła policyjnego wozu pojawiły się nakońcu ulicy.- Za mną - rzucił Murphy.- Znam dobrze tę okolicę.Jeszcze możemy się im wywinąć.Wskoczył w alejkę, a pozostali mężczyzni podą-żyli za nim.Murphy kręcił i lawirował wśród bocznych uliczek i alejek, a potem zatrzymał się i uniósłdo góry dłoń.- Co się dzieje? - spytał Fallon.- Próbuję się zorientować czy idą za nami - odparłMurphy.W ciemności mogli niewyraznie usłyszeć krzyki iwarkot zbliżających się samochodów.- Są chyba na naszym tropie - odezwał się Fallon.-Biegnijmy dalej.Zaczęli znowu biec, Murphy na czele jak poprzednio.Przebiegli kilka rozsypujących się posiadłości iwydostali się na długą i wąską alejkę, która wydawała82się prowadzić w nieskończoność.Gdy znalezli się tużprzed jej wylotem, Murphy zawołał przez ramię, ledwo łapiąc oddech:- Uważajcie, teraz będziemy przekraczać ruchliwąulicę.Zwolnił do truchtu i skręcił za rogiem prosto w ramiona policjanta.Podczas gdy posterunkowy szamotał się, szukającrewolweru, Murphy rzucił się na niego i krzyknął:- Niech pan ucieka, panie Fallon, niech pan ucieka.Upadli, zaplątani w masie walczących rąk i nóg.Rogan przeciął prosto ulicę i zniknął gdzieś po drugiej stronie.Fallon uskoczył zwinnie z drogi i gdy policjant znalazł się na wierzchu, kopnął go w kark.Mężczyzna upadł z jękiem, a Fallon postawił Murp-hy'ego na nogi i pociągnął go przez ulicę.Przechodnie, którzy zatrzymali się, aby popatrzeć, rozbiegli sięszybko i Fallon z chłopakiem wpadli w mrok bocznejuliczki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Zapomniałem czegoś - odparł Rogan, ledwo łapiąc powietrze.Fallon popchnął go do samochodu.Wsiedli i Murphy ruszył ostro do przodu.Fallon chwycił go za ramię.- A teraz spokojnie, zwolnij - powiedział.- Nie możemy sobie pozwolić na zwracanie na siebie uwagi.Po prostu przewiez nas przez miasto z bezpiecznąprędkością trzydziestu mil na godzinę.Chłopak był zlany potem.Fallon zapalił papierosai wetknął mu w usta.- Dziękuję, panie Fallon, zaraz będę w porządku.- Dobrze ci idzie, synu - powiedział Fallon.Zapaliłpapierosa i odchylił się do tyłu, obserwując ulicęprzed nimi.- Przecież ten dzieciak jest śmiertelnie przerażony- odezwał się Rogan.- W czym jest taki dobry? Powinniśmy go tu zostawić.Fallon odwrócił się i powiedział powoli:- Jeśli zostawię kogokolwiek, to na pewno ciebie.Rogan zamilkł, a Fallon skierował wzrok z powrotem na ulicę.Zdawał sobie sprawę z beznadziejnościich położenia.Miasto z pewnością roiło się już od policji.Od czasu, gdy stary ksiądz zdążył ich zawiado-79mić, mogli zablokować patrolami niemal wszystkieulice.A ich jedyną szansą było przedarcie się przezblokady uliczne.W momencie gdy to zaświtało mu wgłowie, Murphy gwałtownie zwolnił.Przed nimi stałsznur samochodów i Fallon zrozumiał z zamierającymsercem, że było za pózno.- Co mam zrobić, panie Fallon? - spytał Murphy, ajego głos był teraz mocny i opanowany.- Skręć na drugą stronę ulicy - rozkazał Fallon -spróbujemy inną trasą.- Wiedział jednak, że tylko tracączas.Samochód zawrócił i wyjechał bocznymi uliczkami na kolejną główną arterię.Gdy się wynurzyli z zakrętu, Fallon ujrzał kolejny sznur pojazdów.Klepnąłchłopaka w ramię i powiedział:- Skręć w prawo i jedz z powrotem do centrum miasta.Rogan stracił panowanie nad sobą, w jego głosiezabrzmiała panika:- Co teraz zrobimy? Nie mamy już żadnych szans!- Zamknij się - powiedział Fallon, spoglądając równocześnie w lusterko.Dostrzegł z tyłu czarny samochód podążający ostrożnie za nimi.- Gazu! - krzyknął i Murphy wcisnął stopą pedał.Samochód ruszył z nagłym przyspieszeniem.- To policja - stwierdził Rogan.- Nie ma szans, abyich zgubić.- Musieli nas zobaczyć, gdy zawracaliśmy z kolejki- powiedział Fallon.80Obserwował strzałkę prędkościomierza, która do-pełzła do sześćdziesiątki i tu się zatrzymała.- Docisnąłem już do końca - oznajmił Murphy rozpaczliwie.Fallon skinął głową i spojrzał do tyłu.Samochódpolicyjny jechał tuż za nimi.- Posłuchaj, co teraz zrobimy.Zwolnij i skręć w następną ulicę w prawo, potem wez pierwszy zakręt wlewo i wyskakujemy.Jasne?Chłopak kiwnął energicznie głową, a Rogan powiedział:- Daj mi swój pistolet, to spróbuję trafić ich w opony.- %7ładnej strzelaniny - odparł Fallon.- Jak dotąd tylko jeden z nas jest oskarżony o morderstwo.Przekleństwa Rogana zagłuszył pisk opon, gdyMurphy zredukował biegi.Zahamował i wyprowadził samochód z poślizgu na następnym zakręcie.Mknęli wzdłuż ciemnej ulicy, otoczonej szeregamipiętrowych domów.Murphy włączył długie światła,oświetlając następny zakręt.Gdy byli jeszcze daleko,znowu zredukował biegi, samochód wpadł w szerokipoślizg, koła zabuksowały na rogu chodnika i byli jużbezpieczni, pędząc przed siebie w ciemnościach.Zwiatła oświetliły wjazd do wąskiej alejki.- Teraz! - krzyknął Fallon, klepiąc go w ramię.Murphy nacisnął gwałtownie nogą na hamulec, prześlizgnął się pod kątem po ulicy i uderzył z łoskotem olatarnię.81Przez moment zapanowała cisza.Gdzieś w ciemności zaszczekał pies.Fallon jednym szarpnięciemotworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz.Murphy wygramolił się za nim.- Wszystko w porządku? - spytał Fallon.Chłopak kiwnął głową.- Trochę potłuczony, ale nic poza tym.Rogan dołączył do nich, klnąc wściekle.- Co za cholerne bagno - wyrzucił z siebie.- Będzie jeszcze większe, jeśli się stąd szybko niewydostaniemy - odparł Fallon i w tym samym momencie światła policyjnego wozu pojawiły się nakońcu ulicy.- Za mną - rzucił Murphy.- Znam dobrze tę okolicę.Jeszcze możemy się im wywinąć.Wskoczył w alejkę, a pozostali mężczyzni podą-żyli za nim.Murphy kręcił i lawirował wśród bocznych uliczek i alejek, a potem zatrzymał się i uniósłdo góry dłoń.- Co się dzieje? - spytał Fallon.- Próbuję się zorientować czy idą za nami - odparłMurphy.W ciemności mogli niewyraznie usłyszeć krzyki iwarkot zbliżających się samochodów.- Są chyba na naszym tropie - odezwał się Fallon.-Biegnijmy dalej.Zaczęli znowu biec, Murphy na czele jak poprzednio.Przebiegli kilka rozsypujących się posiadłości iwydostali się na długą i wąską alejkę, która wydawała82się prowadzić w nieskończoność.Gdy znalezli się tużprzed jej wylotem, Murphy zawołał przez ramię, ledwo łapiąc oddech:- Uważajcie, teraz będziemy przekraczać ruchliwąulicę.Zwolnił do truchtu i skręcił za rogiem prosto w ramiona policjanta.Podczas gdy posterunkowy szamotał się, szukającrewolweru, Murphy rzucił się na niego i krzyknął:- Niech pan ucieka, panie Fallon, niech pan ucieka.Upadli, zaplątani w masie walczących rąk i nóg.Rogan przeciął prosto ulicę i zniknął gdzieś po drugiej stronie.Fallon uskoczył zwinnie z drogi i gdy policjant znalazł się na wierzchu, kopnął go w kark.Mężczyzna upadł z jękiem, a Fallon postawił Murp-hy'ego na nogi i pociągnął go przez ulicę.Przechodnie, którzy zatrzymali się, aby popatrzeć, rozbiegli sięszybko i Fallon z chłopakiem wpadli w mrok bocznejuliczki [ Pobierz całość w formacie PDF ]