[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Możesz mnie nakłonić do ślubu, ale nie uda ci się sprawić, bymbyła szczęśliwa, kiedy już się pobierzemy.- Julianno.- Miej świadomość, że cię znienawidzę.Zobaczyła błysk żalu w jego oczach, a przynajmniej wydawałojej się, że zobaczyła.W sekundę pózniej wzrok Rafe'a znowu stał sięnieprzenikniony.334RS- To już pani decyzja, madame.- Cofnął się i ukłonił.- Postaramsię jak najszybciej przekazać pani szczegóły dotyczące ślubu.%7łyczęmiłego dnia.Julianna nie odpowiedziała na pożegnanie, w milczeniuodprowadzając go wzrokiem, i dopiero, kiedy usłyszała trzaskfrontowych drzwi i odgłos ruszającego powozu, pozwoliła sobie nawybuch emocji.Schowała twarz w dłoniach i zalała się rzewnymi łzami.335RS19Pan Rafe Pendragon do pana, wasza łaskawość - zaanonsowałdumnym głosem kamerdyner księcia Wyvern, stając w drzwiachimponującego gabinetu.Oczywiście w rodowej rezydencji księcia wszystko byłoimponujące, poczynając od podjazdu otoczonego czterystomagigantycznymi dębami, zasadzonymi w XI wieku przez pierwszegoksięcia Wyvern, kończąc na samej rezydencji, znanej pod nazwąRosemeade, w której znajdowało się dwieście pięćdziesiąt pokoi.Rafe przyglądał się, jak jego przyjaciel, Anthony Black, podnosigłowę otoczoną ciemnymi włosami znad sterty listów.Na jegopoważną twarz wypłynął uśmiech zadowolenia.Po odrzuceniu piórana blat masywnego biurka - które podobno wyrzezbiono z jednegokawałka dębu powalonego piorunem przed prawie trzystu laty - Tonywstał i po obejściu biurka, podszedł do gościa.- Cóż za wspaniała niespodzianka! - zawołał, chwytając Rafe'aza rękę, żeby nią energicznie potrząsnąć.- Już dostawałem obłęduprzez tę korespondencję, którą mnie zarzucono.Twoja wizyta todoskonały pretekst, żebym zrobił sobie przerwę.Rafe wygiął usta w uśmiechu.- Cieszę się, że moja osoba do czegoś się przyda.Tony zerknął na kamerdynera.- Na razie to wszystko, Crump, dziękuję.- Tak jest, wasza łaskawość.336RSSłużący pokłonił się i opuścił pokój, pozostawiając panówsamych.- A więc mów, co cię wyciągnęło z miasta w połowie tygodnia?- zapytał Tony, przemierzając gabinet po grubym niebiesko-złotymtureckim dywanie.- Zazwyczaj nie masz czasu na odwiedziny,chociaż Rosemeade leży tylko trzy godziny jazdy od Londynu.- Muszę z tobą coś przedyskutować.- Och.Może najpierw się napijemy? - zaproponował książę,otwierając oszklone drzwi barku wykonanego z drewna atłasowego.- Whisky.Po przyjęciu trunku Rafe opadł na jedno ze stojących wgabinecie krzeseł.Wyvern z kieliszkiem ciemnego porto wrócił naswoje miejsce za biurkiem.- No to mów, co ci chodzi po głowie.- Tytuł.Tony podniósł do ust kieliszek, a w jego ciemnoniebieskichoczach zamigotało zaciekawienie.- Naprawdę? Dla kogo?- Dla mnie.Zdecydowałem, że chcę go mieć.- Dla ciebie?- Tak, dla mnie.Przecież właśnie powiedziałem.Oczywiściewiem, że nie kupuje się tytułów, tylko otrzymuje za wierną służbękrólowi.Pomyślałem więc, że odpowiednio wysoka dotacja wojennapowinna załatwić sprawę.337RSKsiążę znów upił nieco porto, po czym energicznie odstawiłkieliszek.- Jestem przekonany, że załatwi.Wybacz moje zaskoczenie, aleod ilu to już lat namawiam cię na przyjęcie tytułu?Rafe uśmiechnął się ponuro.- Od kilku.Zdaje się, że zacząłeś mi to sugerować, kiedyuznałeś, że mam już wystarczające fundusze, żeby go kupić.- Sugerowałem tak, ponieważ w przeciwieństwie do bogatychmieszczan, którzy na siłę chcą dostać się do szlacheckich kręgów, tymożesz się poszczycić manierami i wykształceniem.W twoich żyłachpłynie ta sama niebieska krew, co w żyłach innych arystokratów, amoże nawet lepsza.- Jestem ci wdzięczny za wiarę we mnie, obawiam się jednak, żenie będę tak ciepło witany przez niektórych twoich przyjaciół ztowarzystwa.Tony zmarszczył czoło.- To prawda, że duża ich część to okropne snoby, ale ja wiem, żedasz sobie radę.I z wielką przyjemnością wystąpię o tytuł dla ciebie.Podobnie jak Vessey tego jestem pewien.- Tak, ty i Ethan jesteście lojalnymi przyjaciółmi.Zawsze takbyło i dziękuję ci za to.Książę odpowiedział na podziękowanie lekceważącymmachnięciem dłoni.- Ale dlaczego? Dlaczego teraz, skoro wcześniej ci na tym niezależało? I szczerze mówiąc, nadal nie zależy, pomyślał Rafe.338RSNiemniej w ciągu kilku następnych dni w jego życiu dokona sięznacząca zmiana.Będzie miał żonę i dziecko i to ze względu na nichpragnął podnieść swój status.Jeśli zostanie przyjęty do grona arystokracji, syn odziedziczy ponim nie tylko pokazny majątek, ale także tytuł.Chłopak nie będziemusiał znosić upokorzeń, jakich Rafe, dorastając, sam doświadczał.Och, nie obejdzie się pewnie bez kpin na temat wątpliwegopochodzenia ojca, ale za to świat nie będzie mógł nic zarzucićpochodzeniu matki.A jeśli zdarzy się, że Julianna urodzidziewczynkę, ona także skorzysta na tym, że Rafe otrzyma tytułszlachecki.Kiedy nadejdzie pora, jej szanse na zawarcie dobregomałżeństwa znacznie wzrosną.Jeszcze bardziej niż o dziecko chodziło mu o Juliannę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Możesz mnie nakłonić do ślubu, ale nie uda ci się sprawić, bymbyła szczęśliwa, kiedy już się pobierzemy.- Julianno.- Miej świadomość, że cię znienawidzę.Zobaczyła błysk żalu w jego oczach, a przynajmniej wydawałojej się, że zobaczyła.W sekundę pózniej wzrok Rafe'a znowu stał sięnieprzenikniony.334RS- To już pani decyzja, madame.- Cofnął się i ukłonił.- Postaramsię jak najszybciej przekazać pani szczegóły dotyczące ślubu.%7łyczęmiłego dnia.Julianna nie odpowiedziała na pożegnanie, w milczeniuodprowadzając go wzrokiem, i dopiero, kiedy usłyszała trzaskfrontowych drzwi i odgłos ruszającego powozu, pozwoliła sobie nawybuch emocji.Schowała twarz w dłoniach i zalała się rzewnymi łzami.335RS19Pan Rafe Pendragon do pana, wasza łaskawość - zaanonsowałdumnym głosem kamerdyner księcia Wyvern, stając w drzwiachimponującego gabinetu.Oczywiście w rodowej rezydencji księcia wszystko byłoimponujące, poczynając od podjazdu otoczonego czterystomagigantycznymi dębami, zasadzonymi w XI wieku przez pierwszegoksięcia Wyvern, kończąc na samej rezydencji, znanej pod nazwąRosemeade, w której znajdowało się dwieście pięćdziesiąt pokoi.Rafe przyglądał się, jak jego przyjaciel, Anthony Black, podnosigłowę otoczoną ciemnymi włosami znad sterty listów.Na jegopoważną twarz wypłynął uśmiech zadowolenia.Po odrzuceniu piórana blat masywnego biurka - które podobno wyrzezbiono z jednegokawałka dębu powalonego piorunem przed prawie trzystu laty - Tonywstał i po obejściu biurka, podszedł do gościa.- Cóż za wspaniała niespodzianka! - zawołał, chwytając Rafe'aza rękę, żeby nią energicznie potrząsnąć.- Już dostawałem obłęduprzez tę korespondencję, którą mnie zarzucono.Twoja wizyta todoskonały pretekst, żebym zrobił sobie przerwę.Rafe wygiął usta w uśmiechu.- Cieszę się, że moja osoba do czegoś się przyda.Tony zerknął na kamerdynera.- Na razie to wszystko, Crump, dziękuję.- Tak jest, wasza łaskawość.336RSSłużący pokłonił się i opuścił pokój, pozostawiając panówsamych.- A więc mów, co cię wyciągnęło z miasta w połowie tygodnia?- zapytał Tony, przemierzając gabinet po grubym niebiesko-złotymtureckim dywanie.- Zazwyczaj nie masz czasu na odwiedziny,chociaż Rosemeade leży tylko trzy godziny jazdy od Londynu.- Muszę z tobą coś przedyskutować.- Och.Może najpierw się napijemy? - zaproponował książę,otwierając oszklone drzwi barku wykonanego z drewna atłasowego.- Whisky.Po przyjęciu trunku Rafe opadł na jedno ze stojących wgabinecie krzeseł.Wyvern z kieliszkiem ciemnego porto wrócił naswoje miejsce za biurkiem.- No to mów, co ci chodzi po głowie.- Tytuł.Tony podniósł do ust kieliszek, a w jego ciemnoniebieskichoczach zamigotało zaciekawienie.- Naprawdę? Dla kogo?- Dla mnie.Zdecydowałem, że chcę go mieć.- Dla ciebie?- Tak, dla mnie.Przecież właśnie powiedziałem.Oczywiściewiem, że nie kupuje się tytułów, tylko otrzymuje za wierną służbękrólowi.Pomyślałem więc, że odpowiednio wysoka dotacja wojennapowinna załatwić sprawę.337RSKsiążę znów upił nieco porto, po czym energicznie odstawiłkieliszek.- Jestem przekonany, że załatwi.Wybacz moje zaskoczenie, aleod ilu to już lat namawiam cię na przyjęcie tytułu?Rafe uśmiechnął się ponuro.- Od kilku.Zdaje się, że zacząłeś mi to sugerować, kiedyuznałeś, że mam już wystarczające fundusze, żeby go kupić.- Sugerowałem tak, ponieważ w przeciwieństwie do bogatychmieszczan, którzy na siłę chcą dostać się do szlacheckich kręgów, tymożesz się poszczycić manierami i wykształceniem.W twoich żyłachpłynie ta sama niebieska krew, co w żyłach innych arystokratów, amoże nawet lepsza.- Jestem ci wdzięczny za wiarę we mnie, obawiam się jednak, żenie będę tak ciepło witany przez niektórych twoich przyjaciół ztowarzystwa.Tony zmarszczył czoło.- To prawda, że duża ich część to okropne snoby, ale ja wiem, żedasz sobie radę.I z wielką przyjemnością wystąpię o tytuł dla ciebie.Podobnie jak Vessey tego jestem pewien.- Tak, ty i Ethan jesteście lojalnymi przyjaciółmi.Zawsze takbyło i dziękuję ci za to.Książę odpowiedział na podziękowanie lekceważącymmachnięciem dłoni.- Ale dlaczego? Dlaczego teraz, skoro wcześniej ci na tym niezależało? I szczerze mówiąc, nadal nie zależy, pomyślał Rafe.338RSNiemniej w ciągu kilku następnych dni w jego życiu dokona sięznacząca zmiana.Będzie miał żonę i dziecko i to ze względu na nichpragnął podnieść swój status.Jeśli zostanie przyjęty do grona arystokracji, syn odziedziczy ponim nie tylko pokazny majątek, ale także tytuł.Chłopak nie będziemusiał znosić upokorzeń, jakich Rafe, dorastając, sam doświadczał.Och, nie obejdzie się pewnie bez kpin na temat wątpliwegopochodzenia ojca, ale za to świat nie będzie mógł nic zarzucićpochodzeniu matki.A jeśli zdarzy się, że Julianna urodzidziewczynkę, ona także skorzysta na tym, że Rafe otrzyma tytułszlachecki.Kiedy nadejdzie pora, jej szanse na zawarcie dobregomałżeństwa znacznie wzrosną.Jeszcze bardziej niż o dziecko chodziło mu o Juliannę [ Pobierz całość w formacie PDF ]