[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dokładnie tak powiedziałem Nowakowskiemu: jeśli ktoś ją napadł, na pewno nieczekała z założonymi rękoma, aż ktoś ją uratuje.- Zaśmiał się w słuchawkę.-Gdy nieodbierałaś, Monia zaczęła się martwić, że może wyśledziłaś tych kolesi i spuszczasz imłomot.Nie mogłam się nie uśmiechnąć.- Nic tak ekscytującego, Krzysiu, musiałam odpocząć i wylizać rany, a u mojegoprzyjaciela nie ma zasięgu.Ot, tajemnica rozwiązana.Dzwonię w nadziei, że sprawdziłeś jużnumery, o które pytałam.- Sprawdziłem, zwłaszcza że przyszło mi do głowy, że napaść na ciebie może byćsprawką tego palanta.Skoro jest stalkerem, kto wie do czego jeszcze jest zdolny.- Kto to jest? - Wyciągnęłam notes i długopis, Miron nadstawił bark, bym miała o cooprzeć mojego moleskina i mogła notować.- Niejaki Władysław Wrzosowski, mieszkaniecTorunia, zamieszkały na ulicy Rudackiej czterdzieści pięć.Lat pięćdziesiąt dwa.- %7łonaty?- Nie - odpowiedział Krzysiek zgodnie z moim oczekiwaniem.- Trzy lata temu zmarłajego matka.Do tego czasu dom zapisany był na nią.Mogłam iść o zakład, że śmierć matki była impulsem wyzwalającym dla jegoszaleństwa.Efekt szczeniaka wypuszczonego na zieloną trawkę.Przez pół wieku był pod jejwpływem, zapewne trzymała go twardą ręką, a gdy odeszła, doszedł do wniosku, że już niebędzie słaby.Spotykałam podobne przypadki.Tłumiona latami agresja znajduje ujście.Czytałam o takich jak on, był materiałem na seryjnego mordercę.Właściwie już niemateriałem, co najmniej kilku z porwanych nie żyło.Czy robił to wszystko dla siebie, czy poodejściu matki spotkał kogoś nowego, komu chciał zaimponować?- %7ładnej stałej pracy, dorywcze zajęcia, góra na kilka miesięcy - wymieniał dalejKrzysiek.Niemożność utrzymania pracy, samotny, może do pewnego stopnia był aspołeczny.Wobu światach.W Thornie słaby lub niechciany, w Toruniu nieudacznik.Czy to wystarczającypowód, by zacząć zabijać? Na Boginię, musiało być coś więcej, kolesi pasujących do opisubyły tysiące.Ulice opustoszałyby, gdyby wszyscy zaczęli tak rozładowywać frustrację.- Posiadacz dwóch aut, przerejestrowane na niego po śmierci matki.Toyota, rocznikdziewięćdziesiąty, o którą pytałaś, i kangoo z dziewięćdziesiątego szóstego.Potrzebujesznumerów? - Słyszałam, jak Krzysiek przerzuca kartki wydruków, szelest papieru mieszał się zjego równym oddechem.- Nie, to wystarczy.Notowałam wszystko.Kangoo było duże, można je łatwo przerobić tak, by się nadawałodo transportu kogoś związanego lub nieprzytomnego, wystarczyło wyjąć tylne siedzenia,drzwi odsuwane na bok, bardzo wygodnie.Tak, praktyczny, zorganizowany.To nie byłodziałanie szaleńca, ale socjopaty, metodycznego stratega.- Dzięki, Krzysiu, jestem twoją dłużniczką.- Zajmiesz się przy okazji dziewczynkami, a ja wyskoczę z moją boską żoną na dobrąkolację.- Masz to jak w banku.- I może kiedyś przyprowadzisz na kolację do nas tego swojego półboga? Jacek i Placeknie mogli się nadziwić, wszystkim pokazywali zdjęcie.- Ożeż, a co ich tak zdziwiło? Nie wyglądam na dziewczynę, która może wyrwać takapetyczny kąsek? -Zastanawiało mnie, czemu się złościłam, ale nie znalazłam odpowiedzi.- Nie, po prostu podobno wyglądaliście na takich zakochanych.Byli zdziwieni, bo nigdynie wygadałaś się, że się z kimś spotykasz.Poza tym znasz zasadę piękna i bestia.Zakładaliśmy, że jeśli kiedyś zwiążesz się z kimś, będzie tak& mało atrakcyjny, że wszyscybędziemy musieli cię pytać, co w nim widzisz.Wiesz, ktoś taki jak Witkacy.- Zmiał się przezchwilę z własnego dowcipu.Hm, w mojej ocenie Witkacy jest całkiem atrakcyjny,pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos.Krzysiek kontynuował wywód.- Z tego, cowidziałem na zdjęciu, twój półbóg zdecydowanie nie jest bestią.- Nie wiesz, co skrywa pod skórą, lub ja.Może to ja jestem bestią w tym związku?- Tak, jasne, a u nas to Monia jest brzydszą połówką.Musiałam parsknąć śmiechem.Krzysiek był typem zwalistego osiłka.Monia byładziewczyną, która wygrywa koronę miss balu maturalnego, śliczna i wiotka nawet pourodzeniu dwójki dzieci.- Okej, uznajmy, że z moim przyjacielem postanowiliśmy zadaćkłam przekonaniu, że tylko przeciwieństwa się przyciągają.Widziałeś zdjęcia, jak mogłabymsię oprzeć takiemu ciału, Krzysiu?- Dokładnie to powiedziała Monia.Dodała też, że zapyta cię, skąd się takich bierze, iwymieni mnie na nowszy model.Zmarkotniał, choć oboje wiedzieliśmy, że to żarty, a Monianie widziała poza nim świata.Dla spokojności jego snów powiedziałam:- Nie bój żaby, Krzysiu, taki jest tylko jeden, a ja nie zamierzam się nim dzielić.Moniamusi obejść się smakiem.- Zaśmiałam się i nie był to dobry śmiech, nie kłamałam.- Dzięki, itak trzymaj.Uważaj na siebie, Dora, jakby co, dzwoń. - Jasne, dzięki.Całusy dla Moni i dziewczynek.Rozłączyłam się i wygładziłam kartkę, na której nieco koślawymi literami zapisałamwszystkie dane.Dopisałam kilka zdań do profilu, który kształtował mi się coraz wyrazniej.Miron patrzył na mnie z szelmowskim uśmieszkiem.- Mówisz, że nie będziesz się mną dzielić, słonko?- Daj spokój, ratowałam małżeństwo kolegi.-Uśmiechnęłam się lekko.- Choćprzyznaję, że myśl o dzieleniu się tobą nie podoba mi się.Jestem cholernie samolubnąwiedzmą.Jakoś jedyną osobą, z którą mam ochotę się dzielić, jest pewien zaginionychwilowo anioł.- Tak trzymaj.- Wyszczerzył białe zęby w uśmiechu ociekającym satysfakcją.Nie pytałam, czy on chciałby się mną dzielić.Te rozmowy powinny się skończyć, choćbyły na swój sposób& przyjemne.- Co teraz? - zapytał.- Dwie rzeczy - mruknęłam.- Musimy iść do Starszyzny i podać im te dane.Wiemy,kim jest jako człowiek, ale nie mamy pojęcia, jaką ma przeszłość jako magiczny.Sprawdzągo.My w tym czasie wsiądziemy w autobus linii trzynaście i pojedziemy na wycieczkękrajoznawczą na drugą stronę Wisły.Rozejrzymy się nieco.Przytaknął.Wróciliśmy do portalu i szybkim krokiem przemierzyliśmy trasę doróżowawej kamienicy Starszyzny.Na miejscu zastaliśmy tylko Kaspiana.Katarzyna i Brunotropili wilki, które mnie wczoraj zaatakowały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Dokładnie tak powiedziałem Nowakowskiemu: jeśli ktoś ją napadł, na pewno nieczekała z założonymi rękoma, aż ktoś ją uratuje.- Zaśmiał się w słuchawkę.-Gdy nieodbierałaś, Monia zaczęła się martwić, że może wyśledziłaś tych kolesi i spuszczasz imłomot.Nie mogłam się nie uśmiechnąć.- Nic tak ekscytującego, Krzysiu, musiałam odpocząć i wylizać rany, a u mojegoprzyjaciela nie ma zasięgu.Ot, tajemnica rozwiązana.Dzwonię w nadziei, że sprawdziłeś jużnumery, o które pytałam.- Sprawdziłem, zwłaszcza że przyszło mi do głowy, że napaść na ciebie może byćsprawką tego palanta.Skoro jest stalkerem, kto wie do czego jeszcze jest zdolny.- Kto to jest? - Wyciągnęłam notes i długopis, Miron nadstawił bark, bym miała o cooprzeć mojego moleskina i mogła notować.- Niejaki Władysław Wrzosowski, mieszkaniecTorunia, zamieszkały na ulicy Rudackiej czterdzieści pięć.Lat pięćdziesiąt dwa.- %7łonaty?- Nie - odpowiedział Krzysiek zgodnie z moim oczekiwaniem.- Trzy lata temu zmarłajego matka.Do tego czasu dom zapisany był na nią.Mogłam iść o zakład, że śmierć matki była impulsem wyzwalającym dla jegoszaleństwa.Efekt szczeniaka wypuszczonego na zieloną trawkę.Przez pół wieku był pod jejwpływem, zapewne trzymała go twardą ręką, a gdy odeszła, doszedł do wniosku, że już niebędzie słaby.Spotykałam podobne przypadki.Tłumiona latami agresja znajduje ujście.Czytałam o takich jak on, był materiałem na seryjnego mordercę.Właściwie już niemateriałem, co najmniej kilku z porwanych nie żyło.Czy robił to wszystko dla siebie, czy poodejściu matki spotkał kogoś nowego, komu chciał zaimponować?- %7ładnej stałej pracy, dorywcze zajęcia, góra na kilka miesięcy - wymieniał dalejKrzysiek.Niemożność utrzymania pracy, samotny, może do pewnego stopnia był aspołeczny.Wobu światach.W Thornie słaby lub niechciany, w Toruniu nieudacznik.Czy to wystarczającypowód, by zacząć zabijać? Na Boginię, musiało być coś więcej, kolesi pasujących do opisubyły tysiące.Ulice opustoszałyby, gdyby wszyscy zaczęli tak rozładowywać frustrację.- Posiadacz dwóch aut, przerejestrowane na niego po śmierci matki.Toyota, rocznikdziewięćdziesiąty, o którą pytałaś, i kangoo z dziewięćdziesiątego szóstego.Potrzebujesznumerów? - Słyszałam, jak Krzysiek przerzuca kartki wydruków, szelest papieru mieszał się zjego równym oddechem.- Nie, to wystarczy.Notowałam wszystko.Kangoo było duże, można je łatwo przerobić tak, by się nadawałodo transportu kogoś związanego lub nieprzytomnego, wystarczyło wyjąć tylne siedzenia,drzwi odsuwane na bok, bardzo wygodnie.Tak, praktyczny, zorganizowany.To nie byłodziałanie szaleńca, ale socjopaty, metodycznego stratega.- Dzięki, Krzysiu, jestem twoją dłużniczką.- Zajmiesz się przy okazji dziewczynkami, a ja wyskoczę z moją boską żoną na dobrąkolację.- Masz to jak w banku.- I może kiedyś przyprowadzisz na kolację do nas tego swojego półboga? Jacek i Placeknie mogli się nadziwić, wszystkim pokazywali zdjęcie.- Ożeż, a co ich tak zdziwiło? Nie wyglądam na dziewczynę, która może wyrwać takapetyczny kąsek? -Zastanawiało mnie, czemu się złościłam, ale nie znalazłam odpowiedzi.- Nie, po prostu podobno wyglądaliście na takich zakochanych.Byli zdziwieni, bo nigdynie wygadałaś się, że się z kimś spotykasz.Poza tym znasz zasadę piękna i bestia.Zakładaliśmy, że jeśli kiedyś zwiążesz się z kimś, będzie tak& mało atrakcyjny, że wszyscybędziemy musieli cię pytać, co w nim widzisz.Wiesz, ktoś taki jak Witkacy.- Zmiał się przezchwilę z własnego dowcipu.Hm, w mojej ocenie Witkacy jest całkiem atrakcyjny,pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos.Krzysiek kontynuował wywód.- Z tego, cowidziałem na zdjęciu, twój półbóg zdecydowanie nie jest bestią.- Nie wiesz, co skrywa pod skórą, lub ja.Może to ja jestem bestią w tym związku?- Tak, jasne, a u nas to Monia jest brzydszą połówką.Musiałam parsknąć śmiechem.Krzysiek był typem zwalistego osiłka.Monia byładziewczyną, która wygrywa koronę miss balu maturalnego, śliczna i wiotka nawet pourodzeniu dwójki dzieci.- Okej, uznajmy, że z moim przyjacielem postanowiliśmy zadaćkłam przekonaniu, że tylko przeciwieństwa się przyciągają.Widziałeś zdjęcia, jak mogłabymsię oprzeć takiemu ciału, Krzysiu?- Dokładnie to powiedziała Monia.Dodała też, że zapyta cię, skąd się takich bierze, iwymieni mnie na nowszy model.Zmarkotniał, choć oboje wiedzieliśmy, że to żarty, a Monianie widziała poza nim świata.Dla spokojności jego snów powiedziałam:- Nie bój żaby, Krzysiu, taki jest tylko jeden, a ja nie zamierzam się nim dzielić.Moniamusi obejść się smakiem.- Zaśmiałam się i nie był to dobry śmiech, nie kłamałam.- Dzięki, itak trzymaj.Uważaj na siebie, Dora, jakby co, dzwoń. - Jasne, dzięki.Całusy dla Moni i dziewczynek.Rozłączyłam się i wygładziłam kartkę, na której nieco koślawymi literami zapisałamwszystkie dane.Dopisałam kilka zdań do profilu, który kształtował mi się coraz wyrazniej.Miron patrzył na mnie z szelmowskim uśmieszkiem.- Mówisz, że nie będziesz się mną dzielić, słonko?- Daj spokój, ratowałam małżeństwo kolegi.-Uśmiechnęłam się lekko.- Choćprzyznaję, że myśl o dzieleniu się tobą nie podoba mi się.Jestem cholernie samolubnąwiedzmą.Jakoś jedyną osobą, z którą mam ochotę się dzielić, jest pewien zaginionychwilowo anioł.- Tak trzymaj.- Wyszczerzył białe zęby w uśmiechu ociekającym satysfakcją.Nie pytałam, czy on chciałby się mną dzielić.Te rozmowy powinny się skończyć, choćbyły na swój sposób& przyjemne.- Co teraz? - zapytał.- Dwie rzeczy - mruknęłam.- Musimy iść do Starszyzny i podać im te dane.Wiemy,kim jest jako człowiek, ale nie mamy pojęcia, jaką ma przeszłość jako magiczny.Sprawdzągo.My w tym czasie wsiądziemy w autobus linii trzynaście i pojedziemy na wycieczkękrajoznawczą na drugą stronę Wisły.Rozejrzymy się nieco.Przytaknął.Wróciliśmy do portalu i szybkim krokiem przemierzyliśmy trasę doróżowawej kamienicy Starszyzny.Na miejscu zastaliśmy tylko Kaspiana.Katarzyna i Brunotropili wilki, które mnie wczoraj zaatakowały [ Pobierz całość w formacie PDF ]