[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyły się obejmowaćmongoloidów, całować, pieścić, a w końcu naprawdę ich pokochały.Alba czekała przez całytydzień na przyjazd furgonetki z niedorozwiniętymi umysłowo i skakała z radości, gdy biegły,by ją uściskać.Lecz czwartki były wyczerpujące.Alba kładła się zmęczona, w głowie kręciłosię jej od słodkich azjatyckich twarzy dzieci z pracowni, a Blanca cierpiała niezmiennie na146 migrenę.Gdy zakonnice poszły ju\ sobie, w zamęcie białych gałganów prowadząc za ręcechmarę niedorozwiniętych dzieci, Blanca ściskała córkę jak szalona, obcałowywała i mówiła,\e nale\y dziękować Bogu, i\ jest normalna.Dlatego Alba rosła z wyobra\eniem, \enormalność jest darem Bo\ym.Kiedyś porozmawiała o tym z babką.- Niemal w ka\dej rodzinie jest osoba głupia lub szalona, moje dziecko - zapewniła jąClara, nie odrywając wzroku od robótki, poniewa\ przez te wszystkie lata nie nauczyła sięrobić na drutach nie patrząc na nie.- Czasami są niewidoczne, gdy\ się je ukrywa, jakbyprzynosiły wstyd.Zamyka się je w najodleglejszych pokojach, \eby nie widzieli ich goście.Lecz w rzeczywistości nie ma się czego wstydzić, one te\ są dziełem Boga.- Ale w naszej rodzinie nie ma nikogo takiego, babciu - replikowała Alba.- Nie ma.Tutaj szaleństwo udzieliło się wszystkim po trochu i nie zostało go tyle, \ebyzrobić z kogoś z nas skończonego wariata.Tak wyglądały jej rozmowy z Clarą.Dlatego dla Alby najwa\niejszą osobą w domu inajsilniejszą osobowością w jej \yciu była babka.To ona była silnikiem, który wprawiał wruch i w działanie cały ten magiczny świat, poło\ony na zapleczu wielkiego domu naro\nego,w którym spędziła siedem pierwszych lat w warunkach całkowitej swobody.Przyzwyczaiłasię do dziwactw babki.Nie zaskakiwało jej, gdy Clara poruszana jakąś niewidzialną siłąprzemieszczała się w transie po całym salonie, siedząc z podwiniętymi stopami w fotelu.Albatowarzyszyła babce we wszystkich wędrówkach po szpitalach i domach dobroczynności, gdyClara usiłowała iść śladem swych podopiecznych w potrzebie, a nawet nauczyła siępoczwórną wełnianą nitką i na grubych drutach robić kamizelki, które wuj Jaime zakładał nasiebie jeden raz, po czym oddawał komuś innemu; uczyniła to tylko dlatego, by móc oglądaćbezzębny uśmiech babki, gdy dostawała zeza łapiąc oczka.Często Clara prosiła Albę, \ebycoś przekazała od niej Estebanowi, i dlatego nazwano ją Gołębiem Pocztowym.Uczestniczyław piątkowych seansach, podczas których podskakiwał stolik na trzech nogach, choć niestosowano \adnych sztuczek, znanych zródeł energii czy dzwigni, oraz w wieczorachliterackich, na których występowali na przemian uznani mistrzowie i mniej czy bardziej liczniprotegowani Clary - nieśmiali, nikomu nie znani artyści.W tych czasach w wielkim domunaro\nym jadło i piło wielu gości.Prawie wszyscy wa\ni w kraju ludzie mieszkali tamkolejno lub co najmniej uczestniczyli w seansach spirytystycznych, odczytach na tematykulturalne i spotkaniach towarzyskich - nawet Poeta, którego po latach uwa\ano zanajwybitniejszego w tym stuleciu i tłumaczono na wszystkie znane języki świata; Albasiedziała mu wielokrotnie na kolanach nie podejrzewając, \e pewnego dnia z wiązkączerwonych jak krew gozdzików będzie szła za jego trumną wzdłu\ szpaleru karabinówmaszynowych.Clara była jeszcze młoda, choć wnuczce wydawała się bardzo stara, gdy\ nie miałazębów.Lecz nie miała równie\ zmarszczek i gdy zamykała usta, sprawiała wra\enie osobybardzo młodej, a to na skutek niewinnego wyrazu twarzy.Ubierała się w tuniki z surówkilnianej, które wyglądały jak kaftany bezpieczeństwa, w zimie zaś nosiła długie wełnianeskarpety i rękawice bez palców.Bawiły ją rzeczy mało zabawne, natomiast nie była w staniezrozumieć dowcipu, śmiała się poniewczasie, gdy ju\ ucichł śmiech innych; potrafiła te\martwić się bardzo, widząc, jak ktoś się ośmiesza.Czasami cierpiała na ataki astmy.Wtedysrebrnym dzwoneczkiem, który zawsze nosiła ze sobą, przywoływała wnuczkę i Albaprzybiegała, obejmowała ją i kurowała, szepcząc słowa pociechy, gdy\ obie wiedziały zdoświadczenia, \e na astmę pomaga tylko długotrwały uścisk kogoś kochanego.Clara miałaśmiejące się oczy leszczynowej barwy, siwe lśniące włosy zebrane w nieporządny kok, zktórego wymykały się niesforne kosmyki, dłonie białe i delikatne o migdałowychpaznokciach i długie palce, na których nie nosiła pierścionków i które słu\yły jedynie doczułych gestów, manipulowania kartami, z których wró\yła, i wkładania sztucznej szczęki wporach posiłków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl