[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dom ma teraz najemcę, szanownego wdowca i dobrego rzemieślnika,który troszczy się o ten krzew, przycina go i nawozi, odkąd przejął tę nieruchomość.Czemujego nie poprosić o przekazanie tej róży? Nie drogą okrężną, za pośrednictwem osób trzecichi z polecenia, ale wprost z krzaka do pani? Ten dom jest jego dzierżawą, tak jak jest jejbeneficjum, a błogosławieństwo idzie wraz z tą różą bez zbędnych słów.Nie miał pewności, co go skłoniło do przedstawienia tej propozycji.Mogło to byćwino wypite tego wieczoru, które połączone z trunkiem zaoferowanym przez opata, przywołało wspomnienie tej bliskiej i szczęśliwej rodziny, jaką opuścił w mieście, gdzieognisko małżeńskie, równie święte na swój sposób jak śluby zakonne, dawało niebuświadectwo zbożnego celu ludzkości.Cokolwiek to było, z pewnością mieli tu do czynienia zkonfrontacją o szczególnym znaczeniu między kobietą a mężczyzną, jak to pokazał aż nazbytwyraznie Eluryk.Ktoś, kto zostanie wysłany na te zawody, może być równie dobrzedojrzałym człowiekiem, który już zna kobiety, miłość, małżeństwo i stratę.To dobra myśl - rzekł Anzelm, rozważywszy to beznamiętnie.- Jeśli to ma byćczłowiek świecki, nie ma lepszego niż ten najemca.On także korzysta z tego domu.Taposiadłość dobrze mu służy, bo jego poprzednia kwatera była zbyt odległa od miasta i zbytciasna.I myślicie, że się zgodzi? - spytał opat.Możemy zapytać.Wykonywał już zlecenia dlatej damy.Znają się.Im lepsze ma kontakty z ludzmi z miasta, tym korzystniej dla handlu.Chyba nie będzie miał nic przeciwko.Zatem jutro - postanowił opat z zadowoleniem.- Po ślęWitalisa, żeby mu to powiedział.A nasz problem, choć nie wielki, będzie szczęśliwierozwiązany. Rozdział trzeciBrat Witalis żył tak długo wśród dokumentów, rachunków i paragrafów, że nic go niedziwiło i nic, co nie było zapisane na welinie, nie budziło jego ciekawości.Polecenia, któremu przypadały, wykonywał skrupulatnie, ale bez osobistego zainteresowania.Przekazałposłanie opata Niallowi Brązownikowi słowo po słowie, spodziewając się natychmiastowejzgody i otrzymując ją.Zaniósł tę satysfakcjonującą odpowiedz Opatowi i natychmiastzapomniał, jak wygląda najemca.Nie wyrzucił natomiast z pamięci ani jednego słowa zżadnego pergaminu, który kiedykolwiek przeszedł przez jego ręce.Te słowa były niezmiennei nawet z upływem lat co najwyżej nieco bladły, ale twarze ludzi świeckich, których mógł jużnigdy więcej nie zobaczyć i których nie potrafił sobie przypomnieć, nawet zauważając jewcześniej, znikały z jego umysłu tak samo bez śladu jak słowa wyskrobane z arkusza welinu,żeby zrobić miejsce na nowy tekst.Brązownik jest całkiem chętny - oznajmił po powrocie opatowi Radulfusowi - ipodejmuje się doręczenia.Nawet się nie zastanawiał, czemu ten obowiązek miałby być przeniesiony z zakonnikana człowiek świeckiego.W każdym razie wyglądało to właściwiej, skoro donatorką byłakobieta.To dobrze - powiedział opat i ledwo skończył zdanie, przestał myśleć o tej sprawie.Kiedy Niall został sam, stał przez kilka minut, patrząc za odchodzącym gościem,zapomniawszy o prawie ukończonym półmisku, wybijaku i młotku na roboczym stole.Jeszcze tylko mały fragment krawędzi, a potem będzie mógł się zająć tym paskiem z miękkiejskóry zwiniętym na półce i czekającym na swoją kolej.Trzeba wykonać odlew klamry, apotem wykuć precyzyjny wzór i dobrać jaskrawe emalie, żeby wypełnić nimi wgłębienia.Jużtrzykrotnie rozwijał go i obracał w palcach, podziwiając subtelność wykonania brązowychrozetek.Dla niej zrobi coś pięknego, choćby małego i nie rzucającego się w oczy, i nawetjeśli ona nie spojrzy na to inaczej niż jak na ozdobę stroju, przedmiot użytkowy, będzie toprzynajmniej nosiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl