[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skierowałem na nią promień latarki.- To gałęzie sosnowe.- Odciągnij je na bok.Pospiesz się.Komandos zaczął rozrzucać gałęzie i po chwili odsłonił czarną limuzynę typuSzanghaj.Teraz przyszła pora na plecak.- A teraz patrz w ślad za moim światłem, na lewo odmaski - rzekł Bourne.- Na co?- Szukaj drzewa z białym zaciosem na pniu.Widzisz?- Tak.- Pod nim, jakieś pół metra od pnia, jest rozpulchniona ziemia.Pod nią plecak.Wykopgo.- Pieprzony technik z ciebie, co?- Aż ciebie nie?Zabójca bez słowa odgarnął ziemię i wydobył plecak.Trzymając go za pasy w prawej ręce, zrobił krok do przodu, jakby chciał podać pakunek Jasonowi.A potem nagle zamachnąłsię plecakiem, celując w broń oraz latarkę trzymaną przez Bourne'a i rzucił się do przodu zpalcami rąk rozstawionymi jak pazury wielkiego, wściekłego kota.Bourne spodziewał się tego.W takim właśnie momencie on sam spróbowałby uzyskaćpewną, choćby chwilową przewagę, kilka sekund potrzebnych na to, by skoczyć w ciemność.Zrobił krok do przodu i uderzył przelatującego obok siłą rozpędu mordercę pistoletem wgłowę.Wbił kolano w plecy rozpłaszczonego na ziemi komandosa i trzymając w zębachlatarkę, wykręcił mu prawą rękę za plecy.- Ostrzegałem cię - powiedział Jason, podrywając zabójcę na nogi.- Rzecz jednak wtym, że jesteś mi potrzebny.A więc zamiast odbierać ci życie, wykonam za pomocą kulimaleńką operację.- Przyłożył ukośnie lufę pistoletu do bicepsu na ramieniu Anglika ipociągnął za spust.- Jezu! - wrzasnął zabójca, gdy rozległo się kaszlnięcie pistoletu i trysnęła krew.- Kości masz całe - powiedział Delta.- Przedziurawiłem tylko mięśnie i dzięki temumożesz teraz zapomnieć o posługiwaniu się prawą ręką.Masz szczęście, że jestemmiłosiernym człowiekiem.W plecaku jest gaza, plaster i środki dezynfekujące.Możesz sięteraz połatać, majorze.A potem pojedziemy.Zostaniesz moim szoferem w ChińskiejRepublice Ludowej.Będę siedział na tylnym siedzeniu z pistoletem wymierzonym w twojągłowę i z mapą w ręku.Na twoim miejscu postarałbym się nie pomylić zakrętu.139Do bramy dobiegło dwunastu ludzi Sheng Chouyan-ga.Mieli ze sobą jedynie czterylatarki.- Weishenme? Cuowu!- Mafan! Fengkuang!- You maobing!- WeifaniRozległy się wrzaski ludzi zbulwersowanych widokiem zgaszonych reflektorów.Oskarżano wszystkich i o wszystko - od nieudolności po zdradę.Sprawdzono budkęwartowniczą.Przełączniki elektryczne i telefon nie działały, strażnik gdzieś przepadł.Kilkuludzi obejrzało łańcuch owinięty wokół zamka bramy i zaczęło wydawać rozkazy innym.Ponieważ nikt nie mógł wydostać się na zewnątrz, doszli do wniosku, że sprawcy całegozamieszania muszą wciąż znajdować się na terenie rezerwatu.- Biao! - zawołał prowokator, który poprzednio udawał więznia.- Quan bu zai zheli! -wrzasnął, rozkazując pozostałym podzielić się latarkami i przeszukać parking, pobliski las ibagna.Zcigający z bronią gotową do strzału rozproszyli się i zaczęli biegać po całymparkingu.Przybyło jeszcze siedmiu ludzi, z których tylko jeden miał latarkę.Fałszywywięzień zażądał, żeby mu ją dano i zaczął wyjaśniać sytuację, próbując zorganizować kolejnągrupę poszukiwawczą.Rozległy się protesty, że w takich ciemnościach jedno zródło światłato za mało na tyle osób.Rozwścieczony organizator wywrzeszczał całą wiązankęprzekleństw, przypisując niewiarygodną głupotę wszystkim poza sobą.Ciemności rozjaśniły tańczące płomienie pochodni, gdy z dolinki przybyła ostatniagrupa spiskowców, na czele której kroczył Sheng Chouyang.U jego boku w pochwieprzytroczonej rapciami do pasa kołysał się obrzędowy miecz.Prowokator pokazał mu łańcuchowinięty wokół zamka bramy i powtórzył swoje argumenty.- Nie rozumujesz właściwie - oznajmił rozdrażniony Sheng.- Wyciągasz błędnewnioski! Aańcuch nie został tu umieszczony przez któregoś z naszych ludzi, aby zatrzymaćprzestępcę czy przestępców w środku.Przeciwnie, założyli go winowajcy, żeby opóznićpościg, żeby zamknąć nas na terenie rezerwatu!- Ale jest tu zbyt wiele przeszkód. - Które tamci zauważyli i wzięli pod uwagę! - krzyknął ShengChouyang.- Czy muszę wszystko powtarzać? Ci ludzie to specjaliści od przeżycia!Przetrwali służbę w tym zbrodniczym batalionie o nazwie  Meduza", ponieważ wszystkobrali pod uwagę! Przeszli górą!- Niemożliwe, panie! - zaoponował młodszy mężczyzna.- Górne zasieki z drutów inachylona część ogrodzenia są pod napięciem, które włącza się, gdy nacisk przekraczatrzydzieści funtów.Dzięki temu zwierzęta i ptaki nie zostają porażone prądem.- W takim razie odkryli zródło zasilania i odcięli dopływ prądu!- Przełączniki są wewnątrz, przynajmniej siedemdziesiąt pięć metrów od bramy,zamaskowane pod ziemią.Nawet ja nie wiem dokładnie, gdzie się znajdują.- Poślij kogoś górą - rozkazał Sheng.Jego podwładny rozejrzał się wokoło.Trzy metry dalej dwaj mężczyzni rozmawiali zesobą.Było mało prawdopodobne, że dotarło do nich coś z tej ożywionej dyskusji.- Ty! -powiedział młodszy przywódca wskazując mężczyznę po lewej.- Słucham?- Wdrap się na ogrodzenie!- Tak jest! - Jego podkomendny podbiegł do płotu i podskoczył chwytając dłońmi okasiatki i pracując gwałtownie nogami.Dotarł na sam wierzch i zaczął forsować nachyloną ioplecioną drutem kolczastym część ogrodzenia.- Aiyaaa!Trzaskowi wyładowania towarzyszyły oślepiające, błękitnobiałe błyskawice.Wyprężone ciało z włosami i brwiami wypalonymi do gołej skóry poleciało do tyłu i uderzyłoo ziemię z łoskotem padającej skały.Skrzyżowały się na nim światła latarek.Mężczyzna byłmartwy.- Ciężarówka! - wrzasnął Sheng.- To kretynizm! Wezcie ciężarówkę i rozwalciebramę! Róbcie, co każę! Natychmiast!Dwaj mężczyzni pobiegli na parking i po sekundzie ryk potężnego silnika ciężarówkiwypełnił ciszę nocy.Rozległ się zgrzyt trybów, gdy zmieniano bieg na wsteczny.Wielkaciężarówka szarpnęła do tyłu, kołysząc całym nadwoziem i nagle zatrzymała się w miejscu.Sflaczałe opony obracały się, a tląca się guma zaczęła dymić.Sheng Chouyang patrzył na to znarastającym lękiem i wściekłością.- Pozostałe! - wrzasnął.- Uruchomcie pozostałe! Wszystkie! Zapuszczono silniki wkolejnych samochodach i maszyny jedna po drugiej szarpały do tyłu na wstecznym biegu, byz grzechotem i zgrzytem osiąść na miękkim żwirze, niezdolne do jazdy.RozgorączkowanySheng podbiegł do bramy, wyciągnął pistolet i wystrzelił dwukrotnie w owinięty wokółzamka łańcuch.Stojący z prawej strony człowiek krzyknął, chwycił się za zakrwawione czołoi upadł na ziemię.Sheng uniósł twarz ku ciemnemu niebu i wydał dziki ryk protestu.Wyszarpnął swój obrzędowy miecz i zaczął rąbać nim owinięty łańcuchem zamek bramy.Byłto próżny wysiłek.Głownia miecza pękła. ROZDZIAA 28To ten dom, ten z wysokim murem - powiedział funkcjonariusz operacyjny CIAMatthew Richards wjeżdżając samochodem pod górę na Yictoria Peak.- Zgodnie z naszymiinformacjami na całym terenie jest piechota morska i nie byłoby dobrze, gdyby mnie z tobąwidziano.- Chyba chcesz mi być winny parę dolarów - rzekł Aleks Conklin pochylając się doprzodu i spoglądając przez przednią szybę.- To się da załatwić.- Ja po prostu nie chcę być w to wplątany, na rany Chrystusa! I nie mam żadnychdolarów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl