[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zwłaszcza ogon i rogi.Ostrzegam, \e ich u\yję, jeśli natychmiast nie zabierzecie się do pracy.Robotnicy parsknęli śmiechem.Rory zbli\ył się do niego i poklepał go dobroduszniepo ramieniu, a potem przeszli do omawiania powa\niejszych spraw.Skończywszy, Darragh podszedł do drewnianego stolika, gdzie le\ały plany iwykresy.Poło\ył na nim rysunek, przykrywając go du\ą płachtą papieru.Z całych sił starałsię zapomnieć o niepokojąco pięknej artystce, która go stworzyła.Jeannette była w smutnym nastroju.Siedziała w fotelu, obserwując krople deszczupłynące po szybie w jej pokoju.Westchnęła, zrozpaczona nudą.Tak samo beznadziejniespędziła inne popołudnia w ciągu ostatnich czterech tygodni.Jedyną rozrywkę stanowilikuzyni i jej własne, samotne zajęcia.Z powodu deszczu robotnicy zeszli z budowy ju\ po południu.W domu panowałacisza, jeśli nie liczyć szmeru deszczu i szumu wody w rynnach.Ostatnio nie widywała Darragha O'Briena.Nie, \eby chciała go zobaczyć.Odczułaulgę na myśl, \e z własnej woli postanowił zniknąć z jej \ycia.Naprawdę tak było.Jednak ichspotkania wprowadzały trochę \ycia w monotonię wiejskiej egzystencji i jego niezrozumiałewycofanie się wywołało zauwa\alną pustkę.Przypomniała sobie poranek, kiedy zostawiła swój obraz na budowie, \eby robotnicymogli go obejrzeć.Obudziwszy się wcześnie, pobiegła do okna w jednym z pokoigościnnych, gdzie z góry mogła wszystko obserwować.Najpierw śmiała się wraz z robotni-kami, kiedy podchodzili kolejno, \eby obejrzeć karykaturę.Czekała w podnieceniu, a\ zjawisię O'Brien.Pewnie obejrzy jej najnowsze dzieło i wybuchnie!Poza tym jednak, \e parsknął śmiechem i zrobił parę kpiących uwag, prawie niezareagował.Być mo\e, pomyślała wówczas, ukrywał prawdziwe uczucia do spotkania z niątwarzą w twarz.Zatem czekała, spodziewając się, \e będzie jej szukał.Ale nie zrobił tego.Jej irytacja,a potem znu\enie rosły z ka\dym, podobnym do poprzedniego, dniem.Darragh nie spuszczałnawet Witruwiusza ze smyczy, nie pozwalając mu biegać swobodnie, tak \e ogromna bestianie mogła dawać jej się we znaki, kiedy popołudniami szła do ogrodu czy na pola, \ebymalować.Co prawda wcale nie chciała kolejnego spotkania z psem, jako \e dość ju\ zostałaobśliniona i wybrudzona.Ale pan i pies trzymali się z daleka.Mogłaby sama poszukać O'Briena, ale pod jakim pretekstem? Po nieszczęsnympopołudniu, kiedy ukarał ją za ukrycie narzędzi, uznała, \e rozsądnie będzie zaprzestać tegoniemądrego pojedynku.Choć trudno było jej się pogodzić z porannymi hałasami na budowie,uświadomiła sobie, \e nie mo\e na to nic poradzić.To on powinien jej szukać, choćby po to, \eby nacieszyć się swoim triumfem.Jednakmijały dni, minął tydzień, potem drugi i trzeci, i Jeannette zrozumiała, \e straciłzainteresowanie.Zarówno starciami z nią, jak i nią samą, jak się wydawało.Ku własnemu upokorzeniu zachodziła czasem do pokoju gościnnego, \eby na niegopopatrzeć.Nigdy jednak nie siedziała tam długo, wmawiając sobie, \e sprowadzała ją tamjedynie nuda i ciekawość.Nie \ywiła, rzecz jasna, \adnych ciepłych uczuć do niego.Jak\e by mogła, wziąwszypod uwagę, \e pochodzili z dwóch zupełnie odrębnych światów? Ona była angielską damą zeszlachetnego rodu i znakomitej rodziny.On - przedstawicielem irlandzkiej klasy średniej,niemogącym poszczycić się niczym innym poza niewątpliwymi umiejętnościami architekta.To wszystko było zresztą bez znaczenia, poniewa\ nie miała zamiaru wdawać się w\aden flirt.Po powrocie do Anglii wyjdzie za mą\ za kogoś bardzo majętnego.Więcnaprawdę O'Brien wyświadczał jej przysługę, wycofując się z jej \ycia.Był zbyt zajęty pracą.Zapewne z tej przyczyny przestała go spotykać.Powstająceskrzydło pochłaniało cały jego czas i siły.I do tego talent [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Zwłaszcza ogon i rogi.Ostrzegam, \e ich u\yję, jeśli natychmiast nie zabierzecie się do pracy.Robotnicy parsknęli śmiechem.Rory zbli\ył się do niego i poklepał go dobroduszniepo ramieniu, a potem przeszli do omawiania powa\niejszych spraw.Skończywszy, Darragh podszedł do drewnianego stolika, gdzie le\ały plany iwykresy.Poło\ył na nim rysunek, przykrywając go du\ą płachtą papieru.Z całych sił starałsię zapomnieć o niepokojąco pięknej artystce, która go stworzyła.Jeannette była w smutnym nastroju.Siedziała w fotelu, obserwując krople deszczupłynące po szybie w jej pokoju.Westchnęła, zrozpaczona nudą.Tak samo beznadziejniespędziła inne popołudnia w ciągu ostatnich czterech tygodni.Jedyną rozrywkę stanowilikuzyni i jej własne, samotne zajęcia.Z powodu deszczu robotnicy zeszli z budowy ju\ po południu.W domu panowałacisza, jeśli nie liczyć szmeru deszczu i szumu wody w rynnach.Ostatnio nie widywała Darragha O'Briena.Nie, \eby chciała go zobaczyć.Odczułaulgę na myśl, \e z własnej woli postanowił zniknąć z jej \ycia.Naprawdę tak było.Jednak ichspotkania wprowadzały trochę \ycia w monotonię wiejskiej egzystencji i jego niezrozumiałewycofanie się wywołało zauwa\alną pustkę.Przypomniała sobie poranek, kiedy zostawiła swój obraz na budowie, \eby robotnicymogli go obejrzeć.Obudziwszy się wcześnie, pobiegła do okna w jednym z pokoigościnnych, gdzie z góry mogła wszystko obserwować.Najpierw śmiała się wraz z robotni-kami, kiedy podchodzili kolejno, \eby obejrzeć karykaturę.Czekała w podnieceniu, a\ zjawisię O'Brien.Pewnie obejrzy jej najnowsze dzieło i wybuchnie!Poza tym jednak, \e parsknął śmiechem i zrobił parę kpiących uwag, prawie niezareagował.Być mo\e, pomyślała wówczas, ukrywał prawdziwe uczucia do spotkania z niątwarzą w twarz.Zatem czekała, spodziewając się, \e będzie jej szukał.Ale nie zrobił tego.Jej irytacja,a potem znu\enie rosły z ka\dym, podobnym do poprzedniego, dniem.Darragh nie spuszczałnawet Witruwiusza ze smyczy, nie pozwalając mu biegać swobodnie, tak \e ogromna bestianie mogła dawać jej się we znaki, kiedy popołudniami szła do ogrodu czy na pola, \ebymalować.Co prawda wcale nie chciała kolejnego spotkania z psem, jako \e dość ju\ zostałaobśliniona i wybrudzona.Ale pan i pies trzymali się z daleka.Mogłaby sama poszukać O'Briena, ale pod jakim pretekstem? Po nieszczęsnympopołudniu, kiedy ukarał ją za ukrycie narzędzi, uznała, \e rozsądnie będzie zaprzestać tegoniemądrego pojedynku.Choć trudno było jej się pogodzić z porannymi hałasami na budowie,uświadomiła sobie, \e nie mo\e na to nic poradzić.To on powinien jej szukać, choćby po to, \eby nacieszyć się swoim triumfem.Jednakmijały dni, minął tydzień, potem drugi i trzeci, i Jeannette zrozumiała, \e straciłzainteresowanie.Zarówno starciami z nią, jak i nią samą, jak się wydawało.Ku własnemu upokorzeniu zachodziła czasem do pokoju gościnnego, \eby na niegopopatrzeć.Nigdy jednak nie siedziała tam długo, wmawiając sobie, \e sprowadzała ją tamjedynie nuda i ciekawość.Nie \ywiła, rzecz jasna, \adnych ciepłych uczuć do niego.Jak\e by mogła, wziąwszypod uwagę, \e pochodzili z dwóch zupełnie odrębnych światów? Ona była angielską damą zeszlachetnego rodu i znakomitej rodziny.On - przedstawicielem irlandzkiej klasy średniej,niemogącym poszczycić się niczym innym poza niewątpliwymi umiejętnościami architekta.To wszystko było zresztą bez znaczenia, poniewa\ nie miała zamiaru wdawać się w\aden flirt.Po powrocie do Anglii wyjdzie za mą\ za kogoś bardzo majętnego.Więcnaprawdę O'Brien wyświadczał jej przysługę, wycofując się z jej \ycia.Był zbyt zajęty pracą.Zapewne z tej przyczyny przestała go spotykać.Powstająceskrzydło pochłaniało cały jego czas i siły.I do tego talent [ Pobierz całość w formacie PDF ]