[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I myślę, że to jest naszeprawdziwe odbicie, małe, tak jak my naprawdę jesteśmy mali.Caleb mówi dalej.- Tutaj in-formacja jest wolna, zawsze dostępna.- To nie Prawość.Caleb, otaczają cię kłamcy.Ludzie tak sprytni, że doskonale sięorientują, jak tobą manipulować.- Nie sądzisz, że nie zauważyłbym, gdyby mną manipulowano?- Jeśli są tacy mądrzy, jak myślisz, to nie.Nie przypuszczam, żebyś się skapował.- Nie masz pojęcia, o czym mówisz.- Kręci głową.- Tak.Bo nigdy nie widziałam skorumpowanej frakcji? Ja tylko trenuję, żeby zostaćNieustraszoną, na litość boską.Przynajmniej wiem, do czego należę, Caleb.Ty wolisz zigno-rować to, co wiedzieliśmy przez całe życie: ci ludzie są aroganccy i chciwi i zaprowadzą ciędonikąd.- Myślę, że powinnaś już iść, Beatrice.- Głos mu twardnieje.- Z przyjemnością.Aha, chyba nie będzie to miało dla ciebie znaczenia, ale mamachciała, żebyś popracował nad serum do symulacji.- Widziałaś się z nią? - Wygląda na urażonego.- Dlaczego ona nie…- Bo Erudyci nie wpuszczają już Altruistów do swoich rewirów.Czy do tej informacjiteż nie miałeś dostępu?Przepycham się obok niego, odchodzę z jaskini luster i rzeźby, idę chodnikiem.Zażadną cenę nie powinnam opuszczać terenów Nieustraszonych.Teraz zdają się domem - przy-najmniej tutaj.Doskonale wiem, na czym stoję - na niepewnym gruncie.Tłumek na chodniku przerzedza się, podnoszę wzrok, żeby zobaczyć dlaczego.Kilkametrów przede mną stoi dwóch Erudytów ze skrzyżowanymi na piersi rękami.- Przepraszam - mówi jeden z nich.- Musisz pójść z nami.Jeden niemal depcze mi po piętach, tak że czuję jego oddech na tyle głowy.Drugi pro-wadzi mnie do biblioteki, a potem trzema korytarzami do windy.Za biblioteką podłoga niejest już drewniana, pokrywają ją białe płytki, a ściany jarzą się jak sufit pokoju podczas te-stów przynależności.Blask odbija się od srebrnych drzwi windy, mrużę oczy, żeby cokolwiekwidzieć.Próbuję zachować spokój.Zadaję sobie pytania z treningu Nieustraszonych.„Co zro-bisz, jeśli ktoś zaatakuje cię od tyłu?” Wyobrażam sobie, że temu za mną wbiję łokieć wbrzuch albo w pachwinę.Wyobrażam sobie, że biegnę, żałuję, że nie mam pistoletu.To sąmyśli Nieustraszonych.Stały się moimi myślami.„Co zrobisz, jeśli zaatakuje cię dwóch ludzinaraz?”Idę za mężczyzną pustym, jarzącym się korytarzem, wchodzę do biura.Szklane ściany- domyślam się, która frakcja zaprojektowała moją szkołę.Za metalowym biurkiem siedzi ja-kaś kobieta.Patrzę na jej twarz.Ta sama twarz dominuje nad biblioteką Erudytów; występujew każdym artykule opublikowanym przez Erudytów.Od jak dawna jej nienawidzę? Nie pa-miętam.- Siadaj - mówi Jeanine.Jej głos brzmi znajomo, szczególnie kiedy jest zirytowana.Szare wodniste oczy koncentrują się na mnie.- Wolę nie.- Siadaj - powtarza.Na pewno już słyszałam jej głos.W korytarzu, jak rozmawiała z Erikiem, zanim mniezaatakowano.Jak wspominała Niezgodnych.A wcześniej, raz, słyszałam go…- To twój głos był w symulacji.To znaczy w teście przynależności.Ona jest zagrożeniem, przed którym ostrzegała mnie matka i Tori.Teraz siedzi nawprost mnie.- Zgadza się.Test przynależności jest jak dotąd moim największym osiągnięciem jakonaukowca.Przejrzałam wyniki twojego testu, Beatrice.Najwyraźniej był z nim problem.Niezostał zarejestrowany, a twoje wyniki zostały wpisane ręcznie.Wiedziałaś dlaczego?- Nie.- Wiedziałaś, że jesteś jedną z dwóch osób, które w całej historii otrzymały wyniki Al-truizmu, a przeszły do Nieustraszonych?- Nie.- Ukrywam wstrząs, Tobias i ja jesteśmy jedynymi takimi? Ale jego wynik byłprawdziwy, a mój sfałszowany.Więc to naprawdę musi być on.Żołądek mi się kurczy na samą myśl o nim.W tej chwili wszystko mi jedno, jaki tenTobias jest wyjątkowy.Nazwał mnie żałosną.- Dlaczego wybrałaś Nieustraszonych? - pyta Jeanine.- A co to ma do rzeczy? - Próbuję złagodzić ton, ale mi nie wychodzi.- Chyba nie za-mierzasz udzielić mi nagany za to, że opuściłam swoją frakcję i szukałam brata? „Frakcja po-nad krwią”, zgadza się? - milknę.-I dlaczego przyprowadzili mnie do twojego gabinetu? Je-steś taka ważna czy co? - Może to spuści z niej trochę powietrza.Przez sekundę ma ściągnięte usta.- Naganę zostawię Nieustraszonym.- Rozpiera się w fotelu.Kładę ręce na oparciu fotela, na którym nie usiadłam, i zaciskam palce.Okno za nią wychodzi na miasto.W oddali pociąg leniwie zmienia kurs.- Co do powodu twojej obecności tutaj… Moją frakcję cechuje ciekawość - odpowiadaJeanine.- Przeglądając twoje dane, zobaczyłam kolejny błąd w innej symulacji.I znowu, niezarejestrowano tego.Wiedziałaś?- Jak się dostałaś do moich danych? Tylko Nieustraszeni mają do nich dostęp.- Ponieważ to Erudyci opracowali symulacje, zawarliśmy… porozumienie z Nieustra-szonymi, Beatrice.- Nachyla głowę i uśmiecha się do mnie.- Mnie niepokoi wyłącznie jakośćnaszej technologii.Jeśli nie zda u was egzaminu, muszę sprawić, żeby to się nie powtarzało.Zrozumiałam jedno: okłamuje mnie.Nie obchodzi jej technologia - podejrzewa, że cośsię nie zgadza w wynikach mojego testu.Tak samo jak przywódcy Nieustraszonych, wszędziewęszy Niezgodnych.A jeśli moja matka chciała, żeby Caleb pracował nad serum do symula-cji, to pewnie dlatego, że wynalazła je Jeanine.Ale co takiego groźnego jest w tym, że umiem manipulować symulacjami? Dlaczegowłaśnie dla reprezentantki Erudytów ma to znaczenie? Nie potrafię odpowiedzieć na żadne zpytań.Ale jej spojrzenie przypomina mi wzrok psa obronnego podczas testów przynależności- bezwzględne, drapieżne oczy.Ona chce rozszarpać mnie na strzępy.Teraz nie mogę poło-żyć się i poddać.Też muszę się stać psem obronnym.Czuję serce w gardle.- Nie wiem, jak działają symulacje, ale po płynie, który mi wstrzyknięto, bolał mniebrzuch.Może nadzorca był rozproszony, bo bał się, że zwymiotuję, i zapomniał zrobić zapis.Po testach przynależności też było mi niedobrze.- Często masz problemy z żołądkiem, Beatrice? - jej głos tnie jak ostrze brzytwy.Je-anine stuka przyciętymi paznokciami w szklany blat.- Od dzieciństwa - odpowiadam tak gładko, jak tylko mogę.Odsuwam krzesło i prze-chodzę w bok, żeby na nim usiąść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.I myślę, że to jest naszeprawdziwe odbicie, małe, tak jak my naprawdę jesteśmy mali.Caleb mówi dalej.- Tutaj in-formacja jest wolna, zawsze dostępna.- To nie Prawość.Caleb, otaczają cię kłamcy.Ludzie tak sprytni, że doskonale sięorientują, jak tobą manipulować.- Nie sądzisz, że nie zauważyłbym, gdyby mną manipulowano?- Jeśli są tacy mądrzy, jak myślisz, to nie.Nie przypuszczam, żebyś się skapował.- Nie masz pojęcia, o czym mówisz.- Kręci głową.- Tak.Bo nigdy nie widziałam skorumpowanej frakcji? Ja tylko trenuję, żeby zostaćNieustraszoną, na litość boską.Przynajmniej wiem, do czego należę, Caleb.Ty wolisz zigno-rować to, co wiedzieliśmy przez całe życie: ci ludzie są aroganccy i chciwi i zaprowadzą ciędonikąd.- Myślę, że powinnaś już iść, Beatrice.- Głos mu twardnieje.- Z przyjemnością.Aha, chyba nie będzie to miało dla ciebie znaczenia, ale mamachciała, żebyś popracował nad serum do symulacji.- Widziałaś się z nią? - Wygląda na urażonego.- Dlaczego ona nie…- Bo Erudyci nie wpuszczają już Altruistów do swoich rewirów.Czy do tej informacjiteż nie miałeś dostępu?Przepycham się obok niego, odchodzę z jaskini luster i rzeźby, idę chodnikiem.Zażadną cenę nie powinnam opuszczać terenów Nieustraszonych.Teraz zdają się domem - przy-najmniej tutaj.Doskonale wiem, na czym stoję - na niepewnym gruncie.Tłumek na chodniku przerzedza się, podnoszę wzrok, żeby zobaczyć dlaczego.Kilkametrów przede mną stoi dwóch Erudytów ze skrzyżowanymi na piersi rękami.- Przepraszam - mówi jeden z nich.- Musisz pójść z nami.Jeden niemal depcze mi po piętach, tak że czuję jego oddech na tyle głowy.Drugi pro-wadzi mnie do biblioteki, a potem trzema korytarzami do windy.Za biblioteką podłoga niejest już drewniana, pokrywają ją białe płytki, a ściany jarzą się jak sufit pokoju podczas te-stów przynależności.Blask odbija się od srebrnych drzwi windy, mrużę oczy, żeby cokolwiekwidzieć.Próbuję zachować spokój.Zadaję sobie pytania z treningu Nieustraszonych.„Co zro-bisz, jeśli ktoś zaatakuje cię od tyłu?” Wyobrażam sobie, że temu za mną wbiję łokieć wbrzuch albo w pachwinę.Wyobrażam sobie, że biegnę, żałuję, że nie mam pistoletu.To sąmyśli Nieustraszonych.Stały się moimi myślami.„Co zrobisz, jeśli zaatakuje cię dwóch ludzinaraz?”Idę za mężczyzną pustym, jarzącym się korytarzem, wchodzę do biura.Szklane ściany- domyślam się, która frakcja zaprojektowała moją szkołę.Za metalowym biurkiem siedzi ja-kaś kobieta.Patrzę na jej twarz.Ta sama twarz dominuje nad biblioteką Erudytów; występujew każdym artykule opublikowanym przez Erudytów.Od jak dawna jej nienawidzę? Nie pa-miętam.- Siadaj - mówi Jeanine.Jej głos brzmi znajomo, szczególnie kiedy jest zirytowana.Szare wodniste oczy koncentrują się na mnie.- Wolę nie.- Siadaj - powtarza.Na pewno już słyszałam jej głos.W korytarzu, jak rozmawiała z Erikiem, zanim mniezaatakowano.Jak wspominała Niezgodnych.A wcześniej, raz, słyszałam go…- To twój głos był w symulacji.To znaczy w teście przynależności.Ona jest zagrożeniem, przed którym ostrzegała mnie matka i Tori.Teraz siedzi nawprost mnie.- Zgadza się.Test przynależności jest jak dotąd moim największym osiągnięciem jakonaukowca.Przejrzałam wyniki twojego testu, Beatrice.Najwyraźniej był z nim problem.Niezostał zarejestrowany, a twoje wyniki zostały wpisane ręcznie.Wiedziałaś dlaczego?- Nie.- Wiedziałaś, że jesteś jedną z dwóch osób, które w całej historii otrzymały wyniki Al-truizmu, a przeszły do Nieustraszonych?- Nie.- Ukrywam wstrząs, Tobias i ja jesteśmy jedynymi takimi? Ale jego wynik byłprawdziwy, a mój sfałszowany.Więc to naprawdę musi być on.Żołądek mi się kurczy na samą myśl o nim.W tej chwili wszystko mi jedno, jaki tenTobias jest wyjątkowy.Nazwał mnie żałosną.- Dlaczego wybrałaś Nieustraszonych? - pyta Jeanine.- A co to ma do rzeczy? - Próbuję złagodzić ton, ale mi nie wychodzi.- Chyba nie za-mierzasz udzielić mi nagany za to, że opuściłam swoją frakcję i szukałam brata? „Frakcja po-nad krwią”, zgadza się? - milknę.-I dlaczego przyprowadzili mnie do twojego gabinetu? Je-steś taka ważna czy co? - Może to spuści z niej trochę powietrza.Przez sekundę ma ściągnięte usta.- Naganę zostawię Nieustraszonym.- Rozpiera się w fotelu.Kładę ręce na oparciu fotela, na którym nie usiadłam, i zaciskam palce.Okno za nią wychodzi na miasto.W oddali pociąg leniwie zmienia kurs.- Co do powodu twojej obecności tutaj… Moją frakcję cechuje ciekawość - odpowiadaJeanine.- Przeglądając twoje dane, zobaczyłam kolejny błąd w innej symulacji.I znowu, niezarejestrowano tego.Wiedziałaś?- Jak się dostałaś do moich danych? Tylko Nieustraszeni mają do nich dostęp.- Ponieważ to Erudyci opracowali symulacje, zawarliśmy… porozumienie z Nieustra-szonymi, Beatrice.- Nachyla głowę i uśmiecha się do mnie.- Mnie niepokoi wyłącznie jakośćnaszej technologii.Jeśli nie zda u was egzaminu, muszę sprawić, żeby to się nie powtarzało.Zrozumiałam jedno: okłamuje mnie.Nie obchodzi jej technologia - podejrzewa, że cośsię nie zgadza w wynikach mojego testu.Tak samo jak przywódcy Nieustraszonych, wszędziewęszy Niezgodnych.A jeśli moja matka chciała, żeby Caleb pracował nad serum do symula-cji, to pewnie dlatego, że wynalazła je Jeanine.Ale co takiego groźnego jest w tym, że umiem manipulować symulacjami? Dlaczegowłaśnie dla reprezentantki Erudytów ma to znaczenie? Nie potrafię odpowiedzieć na żadne zpytań.Ale jej spojrzenie przypomina mi wzrok psa obronnego podczas testów przynależności- bezwzględne, drapieżne oczy.Ona chce rozszarpać mnie na strzępy.Teraz nie mogę poło-żyć się i poddać.Też muszę się stać psem obronnym.Czuję serce w gardle.- Nie wiem, jak działają symulacje, ale po płynie, który mi wstrzyknięto, bolał mniebrzuch.Może nadzorca był rozproszony, bo bał się, że zwymiotuję, i zapomniał zrobić zapis.Po testach przynależności też było mi niedobrze.- Często masz problemy z żołądkiem, Beatrice? - jej głos tnie jak ostrze brzytwy.Je-anine stuka przyciętymi paznokciami w szklany blat.- Od dzieciństwa - odpowiadam tak gładko, jak tylko mogę.Odsuwam krzesło i prze-chodzę w bok, żeby na nim usiąść [ Pobierz całość w formacie PDF ]