[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marszczę czoło i wykręcam szyję, usiłując zajrzećpod oba auta bez klękania na kolanach, coskończyłoby się gigantycznymi oczkami wpończochach.Zajmuje mi to chwilę, ale po dwukrotnymokrążeniu samochodów w końcu dostrzegam kluczykiukryte w cieniu za tylną oponą mercedesa.Podrywam je i zamieram kątem okadostrzegam jakiś ruch.Tam, przy klatce schodowej,obok mojego samochodu, widzę cień mężczyzny. Halo!Cień się nie porusza.Zaczynam drżeć, boczuję, że mężczyzna mnie obserwuje. Hej! wołam. Jest tam ktoś? Przystaję, rozważając, czy powinnam iść naprzód wstronę samochodu, czy raczej cofnąć się do biurowcaStarka i poprosić ochroniarza o eskortę.Podnoszę telefon. Dzwonię po ochronę.Radzę, żebyś stądspadał.Mężczyzna przez chwilę ani drgnie.Potemjednak nagle cofa się i znika w głębszym cieniu.Pochwili słyszę metaliczny szczęk, a następnie głuchytrzask zamykanych drzwi na klatkę schodową.Trzęsąc się, biegnę do samochodu.Marzętylko o tym, żeby się stąd wydostać.Docieram do centrum Beverly w zachodnimHollywood po drodze zdążyłam się już nasycićGeorge em Straitem i przełączyć stację z powrotemna rocka.Kiwam się w rytm Journey, parkując tużobok jasno oświetlonej windy, która zawiezie mnie domodnego centrum handlowego.Jamie nie oddzwoniła i szczerze mówiąc,cieszę się z tego.Znowu panuję nad sobą,zagrzebałam gdzieś mojego pana Hyde a i myśl ozwierzaniu się Jamie z przebiegu całego dnia jest wtej chwili nie do zniesienia.Nie chcę myśleć o tym, cosię stało.Nie chcę uruchomić lawiny.I naprawdę nie mam ochoty rozpamiętywać,jak uciekłam od Damiena Starka.Co on teraz o mnie myśli?Nie, nie będę w to wchodzić.Wysiadam z samochodu, zamykam drzwi,chociaż w tej części Los Angeles nawet przestępcywoleliby umrzeć, niż dać się przyłapać przy takimwraku jak mój samochód, i kieruję się w stronęsklepów, myśląc o kosmetykach, butach i torebkach.Damien Stark nie jest dozwolonym tematem.Winda wywozi mnie w górę, wysoko, wysoko,jakby wiozła mnie z ciemnego piekła do jasnooświetlonego nieba.Wszędzie są piękni ludzie,jesteśmy niemal identyczni w naszej plastikowejurodzie.Ja, inni klienci, nawet manekiny za szybami.Wszyscy chowamy się za maskami, udajemy, żejesteśmy idealni.Piękne ubrania nawołują mnie jak syreny.Wypływam ku nim, włączam się do ruchu iodwiedzam sklepy po kolei niesiona falą ludzi.Zdejmuję mnóstwo rzeczy z wieszaków,przymierzam.Obracam się przed potrójnymi lustramii z uprzejmym uśmiechem słucham zapewnieńekspedientek, że to taki uroczy zestaw.%7łe mojenogi prezentują się w nim tak seksownie.%7łe wszyscybędą się za mną oglądać.Nic nie kupuję.W Macy s znajduję kolorowe koszulki ibawełniane spodnie na sznurek w biało-niebieskiepaski.Kupuję je i jeszcze dwie koszulki, białą iniebieską.Z zakupami idę do Starbucksa, gdziezamawiam kawę z mlekiem i jagodowy muffin.Zakupy, słodycze, sprawdzone na pocieszenie.Siedzę przy oknie i patrzę na świat.Znówwylądowałam tu bez aparatu i żałuję, że go nie mam.Dostałam go od Ashley pod choinkę, w połowiepierwszego roku liceum, i służył mi jak pasbezpieczeństwa.Chętnie sfotografowałabym kilka ztych mijających mnie postaci.Każda z nich kryje wsobie tajemnicę.Obserwuję je i usiłuję odgadnąć tesekrety, ale to niemożliwe.Nie mam żadnychwskazówek.Ta chyba ma romans.Ten może bić żonę.Wymalowana nastolatka wygląda, jakby ukradła parękoronkowych majtek.Nie mam żadnego sposobu, byczegokolwiek się dowiedzieć i to podnosi mnie naduchu.Jeśli nie potrafię przeniknąć ich tajemnic, tooni tak samo nie wiedzą nic o mnie.Podobnie jak,mam nadzieję, Damien Stark.Nie jestem dumna z mojego zachowania.Wiem, że powinnam go przeprosić, a może nawetjakoś się wytłumaczyć, ale to będzie musiałozaczekać.Muszę wymyślić coś prawdopodobnego.Stark może i nie zna moich tajemnic, ale z całąpewnością zauważyłby, gdybym kłamała.Kończę ciastko i wstaję, zabierając resztękawy.W tej samej chwili dociera do mnie, o czymnaprawdę myślałam.Będę musiała znowu spotkać sięz Damienem Starkiem.Myśl ta oplata mnie, budząc zarazemzażenowanie i ekscytację.I odrobinkę strachu.Czy onw ogóle zechce się jeszcze ze mną spotkać? Coważniejsze: czy przyjmie do wiadomości, żecokolwiek między nami się działo, właśnie zostałostanowczo i nieodwołalnie zakończone?Oczywiście, że tak.Sam powiedział, żedecyzja należy do mnie.To on dał mi tę władzę.I wszystko zepsułam.Zapomniałam o tym, jakgłęboko sięgają moje słabości, a nigdy nie wolnosądzić, że jest się niezniszczalnym. Pogrążona w myślach pokonuję drogę dowindy i na dół, do mojego samochodu.Wsiadam doniego i czuję się lepiej, nawet jeśli nie wszystko udałomi się naprawić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Marszczę czoło i wykręcam szyję, usiłując zajrzećpod oba auta bez klękania na kolanach, coskończyłoby się gigantycznymi oczkami wpończochach.Zajmuje mi to chwilę, ale po dwukrotnymokrążeniu samochodów w końcu dostrzegam kluczykiukryte w cieniu za tylną oponą mercedesa.Podrywam je i zamieram kątem okadostrzegam jakiś ruch.Tam, przy klatce schodowej,obok mojego samochodu, widzę cień mężczyzny. Halo!Cień się nie porusza.Zaczynam drżeć, boczuję, że mężczyzna mnie obserwuje. Hej! wołam. Jest tam ktoś? Przystaję, rozważając, czy powinnam iść naprzód wstronę samochodu, czy raczej cofnąć się do biurowcaStarka i poprosić ochroniarza o eskortę.Podnoszę telefon. Dzwonię po ochronę.Radzę, żebyś stądspadał.Mężczyzna przez chwilę ani drgnie.Potemjednak nagle cofa się i znika w głębszym cieniu.Pochwili słyszę metaliczny szczęk, a następnie głuchytrzask zamykanych drzwi na klatkę schodową.Trzęsąc się, biegnę do samochodu.Marzętylko o tym, żeby się stąd wydostać.Docieram do centrum Beverly w zachodnimHollywood po drodze zdążyłam się już nasycićGeorge em Straitem i przełączyć stację z powrotemna rocka.Kiwam się w rytm Journey, parkując tużobok jasno oświetlonej windy, która zawiezie mnie domodnego centrum handlowego.Jamie nie oddzwoniła i szczerze mówiąc,cieszę się z tego.Znowu panuję nad sobą,zagrzebałam gdzieś mojego pana Hyde a i myśl ozwierzaniu się Jamie z przebiegu całego dnia jest wtej chwili nie do zniesienia.Nie chcę myśleć o tym, cosię stało.Nie chcę uruchomić lawiny.I naprawdę nie mam ochoty rozpamiętywać,jak uciekłam od Damiena Starka.Co on teraz o mnie myśli?Nie, nie będę w to wchodzić.Wysiadam z samochodu, zamykam drzwi,chociaż w tej części Los Angeles nawet przestępcywoleliby umrzeć, niż dać się przyłapać przy takimwraku jak mój samochód, i kieruję się w stronęsklepów, myśląc o kosmetykach, butach i torebkach.Damien Stark nie jest dozwolonym tematem.Winda wywozi mnie w górę, wysoko, wysoko,jakby wiozła mnie z ciemnego piekła do jasnooświetlonego nieba.Wszędzie są piękni ludzie,jesteśmy niemal identyczni w naszej plastikowejurodzie.Ja, inni klienci, nawet manekiny za szybami.Wszyscy chowamy się za maskami, udajemy, żejesteśmy idealni.Piękne ubrania nawołują mnie jak syreny.Wypływam ku nim, włączam się do ruchu iodwiedzam sklepy po kolei niesiona falą ludzi.Zdejmuję mnóstwo rzeczy z wieszaków,przymierzam.Obracam się przed potrójnymi lustramii z uprzejmym uśmiechem słucham zapewnieńekspedientek, że to taki uroczy zestaw.%7łe mojenogi prezentują się w nim tak seksownie.%7łe wszyscybędą się za mną oglądać.Nic nie kupuję.W Macy s znajduję kolorowe koszulki ibawełniane spodnie na sznurek w biało-niebieskiepaski.Kupuję je i jeszcze dwie koszulki, białą iniebieską.Z zakupami idę do Starbucksa, gdziezamawiam kawę z mlekiem i jagodowy muffin.Zakupy, słodycze, sprawdzone na pocieszenie.Siedzę przy oknie i patrzę na świat.Znówwylądowałam tu bez aparatu i żałuję, że go nie mam.Dostałam go od Ashley pod choinkę, w połowiepierwszego roku liceum, i służył mi jak pasbezpieczeństwa.Chętnie sfotografowałabym kilka ztych mijających mnie postaci.Każda z nich kryje wsobie tajemnicę.Obserwuję je i usiłuję odgadnąć tesekrety, ale to niemożliwe.Nie mam żadnychwskazówek.Ta chyba ma romans.Ten może bić żonę.Wymalowana nastolatka wygląda, jakby ukradła parękoronkowych majtek.Nie mam żadnego sposobu, byczegokolwiek się dowiedzieć i to podnosi mnie naduchu.Jeśli nie potrafię przeniknąć ich tajemnic, tooni tak samo nie wiedzą nic o mnie.Podobnie jak,mam nadzieję, Damien Stark.Nie jestem dumna z mojego zachowania.Wiem, że powinnam go przeprosić, a może nawetjakoś się wytłumaczyć, ale to będzie musiałozaczekać.Muszę wymyślić coś prawdopodobnego.Stark może i nie zna moich tajemnic, ale z całąpewnością zauważyłby, gdybym kłamała.Kończę ciastko i wstaję, zabierając resztękawy.W tej samej chwili dociera do mnie, o czymnaprawdę myślałam.Będę musiała znowu spotkać sięz Damienem Starkiem.Myśl ta oplata mnie, budząc zarazemzażenowanie i ekscytację.I odrobinkę strachu.Czy onw ogóle zechce się jeszcze ze mną spotkać? Coważniejsze: czy przyjmie do wiadomości, żecokolwiek między nami się działo, właśnie zostałostanowczo i nieodwołalnie zakończone?Oczywiście, że tak.Sam powiedział, żedecyzja należy do mnie.To on dał mi tę władzę.I wszystko zepsułam.Zapomniałam o tym, jakgłęboko sięgają moje słabości, a nigdy nie wolnosądzić, że jest się niezniszczalnym. Pogrążona w myślach pokonuję drogę dowindy i na dół, do mojego samochodu.Wsiadam doniego i czuję się lepiej, nawet jeśli nie wszystko udałomi się naprawić [ Pobierz całość w formacie PDF ]