[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozwa¿a³ nades³any przez pewnego urzêdnika projekt wykupienia dóbr z r¹k szlachty polskiejprzez mieszczañstwo pochodzenia niemieckiego - i umieSci³ na marginesie uwagê, ¿e milszymu jest jeden mieszczanin niemiecki ni¿ ca³y naród Polaków.MySla³ o przeznaczeniu funduszuna kupno przez pañstwo dóbr od Polaków, byleby siê pozbyæ tej liederliche polnische Zeug (pol-skiej ho³oty), która xle gospodaruje, pieni¹dze zbiera, biegnie do Polski i tam pieni¹dze prze-jada.W pasji podpisa³ dekret o kupnie przez pañstwo dóbr polskich Mroczy, Bia³oSliwia, Wy-rzysk i Opalenia.Poniewa¿ ca³y lud polski poczytywa³ za zbrodniarzy i z³odziei, tote¿ bez wa-hania podpisywa³ ciê¿kie na Polaków wyroki, do zatwierdzenia i ³aski podane.Akceptowa³ de-cyzje o wyw³aszczeniu w³aScicieli pochodzenia polskiego, którzy maj¹c dobra na Pomorzu -w Polsce przemieszkiwaæ Smieli.Zgodzi³ siê na sprzedanie tych dóbr Niemcom z Prus alboz Kurlandii, byleby je wyrwaæ z r¹k znienawidzonego plemienia.Zawsze maj¹c jedno na mySli,aby sklavische Leute mit Teutsche zu meliren dla szerzenia europejskiej kultury, podpisa³ dekretzabraniaj¹cy wstêpu ch³opom polskim na nowozdobyt¹ prusk¹ ziemiê.Przegl¹da³ stosy swych notat dawniejszych i spostrzega³ z pociech¹, i¿ osadzi³ ju¿ w Bydgosz-czy sto rodzin kolonistów niemieckich, w Che³mnie dziewiêædziesi¹t, w Budzyniu siedem-dziesi¹t szeSæ, w Go³¹biu siedemdziesi¹t piêæ, w Kwidzynie piêædziesi¹t jedne, w Grudzi¹-dzu czterdzieSci cztery, w Strzelnic czterdzieSci, w Wieleniu dwadzieScia dwie rodziny.Spo-strzeg³, i¿ wyda³ ju¿ 84 000 talarów na sprowadzenie stu osiemdziesiêciu rodzin rolniczychw Bydgoskie, 51 000 talarów na sto dziewiêæ rodzin w Kwidzyñskie, a ogó³em wyda³ 560 000talarów na sprowadzenie kolonistów z Wirtembergii do innych okolic.Zsumowa³ wszystkieswe dotychczasowe wydatki na sprowadzenie osadników i otrzyma³ cyfrê niema³¹.Mia³ ju¿Sci¹gniêtych oko³o tysi¹ca trzystu rodzin, czyli oko³o piêciu tysiêcy piêciuset ludzi w Po-morsk¹ i do nadnoteckiego okrêgu.Szli tedy na jego skinienie do Kwidzyna, Tczewa, Po-krzyw-na, Go³êbia, Kartuz, Che³mna, Che³m¿y, Malborga, Radzynia, Rogoxna, Rwiecia, Skar-szew, Brodnicy, Sztumu, Unis³awia - do mnóstwa wsi i xle zagospodarowanych folwarków.Gdy król g³Ã³wne bie¿¹ce sprawy odrobi³, odsun¹³ papiery na bok.By³ podniecony.Zag³êbi³siê w mapy.Oczy jego przesunê³y siê po tym klinie, którym ju¿ zabi³ Rzeczpospolitej Pol-skiej drogê do morza - po Warmii i Noteci.Ciê¿kie i straszne jego oczy pad³y na Toruñi Gdañsk.W tej oto gburskiej chacie Kaszuby czu³ szczególnie gor¹co i silnie swe dzie³o.Podejmowa³ je od nowa.Dxwiga³ i wykonywa³ w duchu.Wznieca³a siê w nim pasja g³Ã³wna,stara do Polski nienawiSæ, straszna i nienasycona, wci¹¿ od samego dna duszy wznosz¹ca siê- a¿ do sza³u.W nocnej ciszy marzy³ o przebiciu osinowym ko³em tego upiora, o dobiciu tego wroga swe-go ¿ycia.Powraca³ oczyma do punktu na mapie, który nosi³ nazwê Gdañsk , i oczy jego pa³a³y ogniempiekielnej wSciek³oSci.Wodzi³ palcem po miejscach przylegaj¹cych do Gdañska i wyznacza³114o³Ã³wkiem miejsca komór celnych tu¿ pod miastem, przy rozga³êzieniu siê Wis³y w RotheBude.Naznaczy³ w Alt-Schottland miejsca na jarmark dla zniweczenia jarmarku Dominika.Wyznaczy³ w Fahrwasser miejsce na urz¹d do pobierania op³aty od okrêtów nowozbudowa-nych i na sprzeda¿ za granicê gotowych.Wodzi³ palcem po rolach gdañskich mieszczan, gdzie odbywaæ siê powinny musztry pu³kówpruskich - bobrowa³ paznokciem po drogach prowadz¹cych do miasta, gdzie staæ powinnyrogatki kontroluj¹ce przywóz ¿ywnoSci na targi.WSciek³y gniew sp³on¹³ w nim i miota³ jegocia³o i rêce na wspomnienie raportu, i¿ gdañszczanie zatoczyli staroSwieck¹ artyleriê na swewa³y obronne - i¿ na ratuszu burzliwe toczyli obrady wyg³aszaj¹c przeciwko niemu zuchwa³eperory - i ¿e z uporem niez³omnym trzymali siê swej Polski.To imiê rozrywa³o w jego piersi istn¹ ranê krwawi¹c¹.Zwróci³ swe p³omienne oczy na p³at mapyle¿¹cy na po³udnie od zielonego pasma Noteci i patrza³ w ten obraz polskiego kraju straszliwymwzrokiem upiora.Wysun¹³ dwie ciê¿kie piêScie, zacisn¹³ je jak klamry z ¿elaza i zwali³ je na tenobszar.Zdawa³o mu siê w tej chwili, ¿e s³yszy huk pochodu stuleci - wrzask ucieczki S³owianz zachodu na wschód przed legionami Teutonów - ¿e s³yszy odg³os straszliwej rzezi Grunwaldu.Krew mu mózg zalewa³a.Czu³, ¿e jest w stanie podnieSæ do góry i roztr¹ciæ z wysoka tê ca³¹ zie-miê, rozwaliæ j¹ na drzazgi, zdruzgotaæ na miazgê, a¿eby z tej gleby wzruszonej, z nawozu czar-nego, now¹, cywilizowan¹ wed³ug jego mySli formê ugnieSæ, uczyniæ, wylepiæ.Tymczasem g³ucha cisza otaczaj¹ca tê izbê dokuczaæ mu zaczê³a.Nudzi³ siê.Klasn¹³ w rêce.Gdy wszed³ z przyleg³ej sionki oficer s³u¿bowy, poleci³, ¿eby mu sprowadzo-no niezw³ocznie gospodarza tego domu.Chcia³ jeszcze tej nocy pracowaæ pozytywnie, do-wiadywaæ siê najistotniejszej rzeczy, notowaæ sobie szczegó³y z w³asnej obserwacji i ¿ywejrozmowy.Wkrótce wszed³ przywo³any Kaszuba.By³ to cz³owiek w sile wieku, wysoki, szczup³y, orlonosy, o Sci¹g³ych rysach twarzy.Król pyta³ go, czy umie mówiæ po niemiecku, czy choæ rozumie tê mowê.Okaza³o siê, ¿e ani jedno, ani drugie.Kaza³ tedy niezw³ocznie wyszukaæ po nocy t³umacza we wsi, który by mu zeznania Kaszubywy³o¿y³.Sprowadzono wkrótce jakiegoS przyb³êdê, obszarpañca i wycierucha, który z pruskie-go Pomorza przyszed³ by³ w te strony.Ten po niemiecku rozumia³ i mówi³.Wtulony w k¹t izbyze strachu i wstydu, a¿eby swoich brudnych ³achmanów przed oczy wielkiego pana nie wysu-waæ, Swieci³ tylko z g³êbi mroku czarnymi i b³yszcz¹cymi oczyma i czeka³ na ka¿de skinienie.Król pyta³ obudwu wieSniaków o nazwiska i koleje ¿ycia, kaza³ opowiadaæ sobie wszystko,cokolwiek tyczy³o siê tej wioski.Spisywa³ imiona i nazwiska ludzi, kobiet i dzieci.Notowa³iloSæ sztuk inwentarza u ka¿dego z rolników, stan i jakoSæ zasiewów i zbiorów, iloSæ i gatu-nek spo¿ywanego jad³a.Kaza³ opisywaæ sobie i wyliczaæ odzie¿, sprzêty, narzêdzia, opa³,sposób budowania domów, obór, stodó³, chlewów, naturê ¿ycia i rodzaj zabaw wiejskich.GdyzaS wszystko porz¹dnie wynotowa³, prosi³, ¿eby mu opowiedzieli o uroczystoSciach, Swiêtachi obchodach miejscowych - w co siê tutaj wierzy, jakie s¹ tutejsze prognostyki lekarskie i re-ligijne przes¹dy.Wreszcie poprosi³, czy nie umiej¹ jakiej okolicznej historii, przypowieSci,bajki, gadki, legendy.WieSniak, zachêcony ³askawym poklepaniem po ramieniu, oSmieli³ siê i rozgada³, jak tobywa, a¿ do wielomównoSci.Po namySle j¹³ wyk³adaæ nastêpuj¹c¹ kaszubsk¹ historiê:115Jeden gbur mio³ dwóch senów.Ciej on z nimi roz jod wieczerz¹, tej uzdrzo³ przez okno, ¿esê na polu odziñ poli.Tej oni wszesce trzej zaru wiedzcie, ¿e sê tam piniêdze przesuszaj¹.Tak ojc rzek do starszego sena:- Jidz i obocz! A mo¿e dostaniesz od tych piniêdzy.Tak nen starszy sen szed.Jak on przeszedna ten mol, tej stojo³ tam z³y duch i mnieszo³ cijem w tym ogniu.Widz¹c to starszy sen rzek:- Dej mnie od tych piniêdzy! Ale z³y duch odrzek:- Jo ce dom wszetci Cieszynie pe³ny, ciej te mnie powiesz, co bec ni mo¿e!Tak ten starszy sen sê nameszlo³, ale jednak ni mog powiedzec, co bec ni mo¿e! Jak on tej¿odnej odpowiedze nie wiedzo³, tak z³y duch zacz¹n na niego wrzeszczeæ i slepie wewolac.- Pochadej precz st¹d! Bo ce sê zaru nieszczescy stanie.Starszy sen sê srodze werzas i ucekprecz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Rozwa¿a³ nades³any przez pewnego urzêdnika projekt wykupienia dóbr z r¹k szlachty polskiejprzez mieszczañstwo pochodzenia niemieckiego - i umieSci³ na marginesie uwagê, ¿e milszymu jest jeden mieszczanin niemiecki ni¿ ca³y naród Polaków.MySla³ o przeznaczeniu funduszuna kupno przez pañstwo dóbr od Polaków, byleby siê pozbyæ tej liederliche polnische Zeug (pol-skiej ho³oty), która xle gospodaruje, pieni¹dze zbiera, biegnie do Polski i tam pieni¹dze prze-jada.W pasji podpisa³ dekret o kupnie przez pañstwo dóbr polskich Mroczy, Bia³oSliwia, Wy-rzysk i Opalenia.Poniewa¿ ca³y lud polski poczytywa³ za zbrodniarzy i z³odziei, tote¿ bez wa-hania podpisywa³ ciê¿kie na Polaków wyroki, do zatwierdzenia i ³aski podane.Akceptowa³ de-cyzje o wyw³aszczeniu w³aScicieli pochodzenia polskiego, którzy maj¹c dobra na Pomorzu -w Polsce przemieszkiwaæ Smieli.Zgodzi³ siê na sprzedanie tych dóbr Niemcom z Prus alboz Kurlandii, byleby je wyrwaæ z r¹k znienawidzonego plemienia.Zawsze maj¹c jedno na mySli,aby sklavische Leute mit Teutsche zu meliren dla szerzenia europejskiej kultury, podpisa³ dekretzabraniaj¹cy wstêpu ch³opom polskim na nowozdobyt¹ prusk¹ ziemiê.Przegl¹da³ stosy swych notat dawniejszych i spostrzega³ z pociech¹, i¿ osadzi³ ju¿ w Bydgosz-czy sto rodzin kolonistów niemieckich, w Che³mnie dziewiêædziesi¹t, w Budzyniu siedem-dziesi¹t szeSæ, w Go³¹biu siedemdziesi¹t piêæ, w Kwidzynie piêædziesi¹t jedne, w Grudzi¹-dzu czterdzieSci cztery, w Strzelnic czterdzieSci, w Wieleniu dwadzieScia dwie rodziny.Spo-strzeg³, i¿ wyda³ ju¿ 84 000 talarów na sprowadzenie stu osiemdziesiêciu rodzin rolniczychw Bydgoskie, 51 000 talarów na sto dziewiêæ rodzin w Kwidzyñskie, a ogó³em wyda³ 560 000talarów na sprowadzenie kolonistów z Wirtembergii do innych okolic.Zsumowa³ wszystkieswe dotychczasowe wydatki na sprowadzenie osadników i otrzyma³ cyfrê niema³¹.Mia³ ju¿Sci¹gniêtych oko³o tysi¹ca trzystu rodzin, czyli oko³o piêciu tysiêcy piêciuset ludzi w Po-morsk¹ i do nadnoteckiego okrêgu.Szli tedy na jego skinienie do Kwidzyna, Tczewa, Po-krzyw-na, Go³êbia, Kartuz, Che³mna, Che³m¿y, Malborga, Radzynia, Rogoxna, Rwiecia, Skar-szew, Brodnicy, Sztumu, Unis³awia - do mnóstwa wsi i xle zagospodarowanych folwarków.Gdy król g³Ã³wne bie¿¹ce sprawy odrobi³, odsun¹³ papiery na bok.By³ podniecony.Zag³êbi³siê w mapy.Oczy jego przesunê³y siê po tym klinie, którym ju¿ zabi³ Rzeczpospolitej Pol-skiej drogê do morza - po Warmii i Noteci.Ciê¿kie i straszne jego oczy pad³y na Toruñi Gdañsk.W tej oto gburskiej chacie Kaszuby czu³ szczególnie gor¹co i silnie swe dzie³o.Podejmowa³ je od nowa.Dxwiga³ i wykonywa³ w duchu.Wznieca³a siê w nim pasja g³Ã³wna,stara do Polski nienawiSæ, straszna i nienasycona, wci¹¿ od samego dna duszy wznosz¹ca siê- a¿ do sza³u.W nocnej ciszy marzy³ o przebiciu osinowym ko³em tego upiora, o dobiciu tego wroga swe-go ¿ycia.Powraca³ oczyma do punktu na mapie, który nosi³ nazwê Gdañsk , i oczy jego pa³a³y ogniempiekielnej wSciek³oSci.Wodzi³ palcem po miejscach przylegaj¹cych do Gdañska i wyznacza³114o³Ã³wkiem miejsca komór celnych tu¿ pod miastem, przy rozga³êzieniu siê Wis³y w RotheBude.Naznaczy³ w Alt-Schottland miejsca na jarmark dla zniweczenia jarmarku Dominika.Wyznaczy³ w Fahrwasser miejsce na urz¹d do pobierania op³aty od okrêtów nowozbudowa-nych i na sprzeda¿ za granicê gotowych.Wodzi³ palcem po rolach gdañskich mieszczan, gdzie odbywaæ siê powinny musztry pu³kówpruskich - bobrowa³ paznokciem po drogach prowadz¹cych do miasta, gdzie staæ powinnyrogatki kontroluj¹ce przywóz ¿ywnoSci na targi.WSciek³y gniew sp³on¹³ w nim i miota³ jegocia³o i rêce na wspomnienie raportu, i¿ gdañszczanie zatoczyli staroSwieck¹ artyleriê na swewa³y obronne - i¿ na ratuszu burzliwe toczyli obrady wyg³aszaj¹c przeciwko niemu zuchwa³eperory - i ¿e z uporem niez³omnym trzymali siê swej Polski.To imiê rozrywa³o w jego piersi istn¹ ranê krwawi¹c¹.Zwróci³ swe p³omienne oczy na p³at mapyle¿¹cy na po³udnie od zielonego pasma Noteci i patrza³ w ten obraz polskiego kraju straszliwymwzrokiem upiora.Wysun¹³ dwie ciê¿kie piêScie, zacisn¹³ je jak klamry z ¿elaza i zwali³ je na tenobszar.Zdawa³o mu siê w tej chwili, ¿e s³yszy huk pochodu stuleci - wrzask ucieczki S³owianz zachodu na wschód przed legionami Teutonów - ¿e s³yszy odg³os straszliwej rzezi Grunwaldu.Krew mu mózg zalewa³a.Czu³, ¿e jest w stanie podnieSæ do góry i roztr¹ciæ z wysoka tê ca³¹ zie-miê, rozwaliæ j¹ na drzazgi, zdruzgotaæ na miazgê, a¿eby z tej gleby wzruszonej, z nawozu czar-nego, now¹, cywilizowan¹ wed³ug jego mySli formê ugnieSæ, uczyniæ, wylepiæ.Tymczasem g³ucha cisza otaczaj¹ca tê izbê dokuczaæ mu zaczê³a.Nudzi³ siê.Klasn¹³ w rêce.Gdy wszed³ z przyleg³ej sionki oficer s³u¿bowy, poleci³, ¿eby mu sprowadzo-no niezw³ocznie gospodarza tego domu.Chcia³ jeszcze tej nocy pracowaæ pozytywnie, do-wiadywaæ siê najistotniejszej rzeczy, notowaæ sobie szczegó³y z w³asnej obserwacji i ¿ywejrozmowy.Wkrótce wszed³ przywo³any Kaszuba.By³ to cz³owiek w sile wieku, wysoki, szczup³y, orlonosy, o Sci¹g³ych rysach twarzy.Król pyta³ go, czy umie mówiæ po niemiecku, czy choæ rozumie tê mowê.Okaza³o siê, ¿e ani jedno, ani drugie.Kaza³ tedy niezw³ocznie wyszukaæ po nocy t³umacza we wsi, który by mu zeznania Kaszubywy³o¿y³.Sprowadzono wkrótce jakiegoS przyb³êdê, obszarpañca i wycierucha, który z pruskie-go Pomorza przyszed³ by³ w te strony.Ten po niemiecku rozumia³ i mówi³.Wtulony w k¹t izbyze strachu i wstydu, a¿eby swoich brudnych ³achmanów przed oczy wielkiego pana nie wysu-waæ, Swieci³ tylko z g³êbi mroku czarnymi i b³yszcz¹cymi oczyma i czeka³ na ka¿de skinienie.Król pyta³ obudwu wieSniaków o nazwiska i koleje ¿ycia, kaza³ opowiadaæ sobie wszystko,cokolwiek tyczy³o siê tej wioski.Spisywa³ imiona i nazwiska ludzi, kobiet i dzieci.Notowa³iloSæ sztuk inwentarza u ka¿dego z rolników, stan i jakoSæ zasiewów i zbiorów, iloSæ i gatu-nek spo¿ywanego jad³a.Kaza³ opisywaæ sobie i wyliczaæ odzie¿, sprzêty, narzêdzia, opa³,sposób budowania domów, obór, stodó³, chlewów, naturê ¿ycia i rodzaj zabaw wiejskich.GdyzaS wszystko porz¹dnie wynotowa³, prosi³, ¿eby mu opowiedzieli o uroczystoSciach, Swiêtachi obchodach miejscowych - w co siê tutaj wierzy, jakie s¹ tutejsze prognostyki lekarskie i re-ligijne przes¹dy.Wreszcie poprosi³, czy nie umiej¹ jakiej okolicznej historii, przypowieSci,bajki, gadki, legendy.WieSniak, zachêcony ³askawym poklepaniem po ramieniu, oSmieli³ siê i rozgada³, jak tobywa, a¿ do wielomównoSci.Po namySle j¹³ wyk³adaæ nastêpuj¹c¹ kaszubsk¹ historiê:115Jeden gbur mio³ dwóch senów.Ciej on z nimi roz jod wieczerz¹, tej uzdrzo³ przez okno, ¿esê na polu odziñ poli.Tej oni wszesce trzej zaru wiedzcie, ¿e sê tam piniêdze przesuszaj¹.Tak ojc rzek do starszego sena:- Jidz i obocz! A mo¿e dostaniesz od tych piniêdzy.Tak nen starszy sen szed.Jak on przeszedna ten mol, tej stojo³ tam z³y duch i mnieszo³ cijem w tym ogniu.Widz¹c to starszy sen rzek:- Dej mnie od tych piniêdzy! Ale z³y duch odrzek:- Jo ce dom wszetci Cieszynie pe³ny, ciej te mnie powiesz, co bec ni mo¿e!Tak ten starszy sen sê nameszlo³, ale jednak ni mog powiedzec, co bec ni mo¿e! Jak on tej¿odnej odpowiedze nie wiedzo³, tak z³y duch zacz¹n na niego wrzeszczeæ i slepie wewolac.- Pochadej precz st¹d! Bo ce sê zaru nieszczescy stanie.Starszy sen sê srodze werzas i ucekprecz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]