[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie chciało mi się spać.A przy tym tak jest chłodniej niż w łóżku.Czy jadłeś coś naobiad? Tak.Chodził nerwowo po pokoju.Kitty widziała, że chce jej coś powiedzieć i że jestzakłopotany.Czekała spokojnie, aż się zdecyduje.Nagle przemówił. Rozmyślałem o tym, co mi powiedziałaś dziś po południu.Sądzę, że lepiej będzie,jeśli wyjedziesz.Mówiłem o tym z pułkownikiem.Yu, da ci eskortę.Mogłabyś wziąćamah ze sobą.Nie będziesz narażona na żadne niebezpieczeństwo. Dokąd mogłabym się udać? Możesz pojechać do matki. Czy sądzisz, że byłaby mi rada?Zawahał się chwilę, jakby rozważając tę sprawę. To jedz do Tching-Yenu. Po cóż bym tam miała jechać? Twój stan obecny wymaga starań i wygody.Byłoby wprost okrucieństwem wymagaćteraz od ciebie pozostania tutaj.Nie mogła powstrzymać uśmiechu, na poły gorzkiego, na poły rozbawionego, któryprzemknął po jej twarzy.Rzuciła okiem na Waltera i omal nie roześmiała się głośno. Nie wiem, dlaczego miałbyś się tak troszczyć o moje zdrowie.Zbliżył się i patrzył w noc za oknem.Nigdy jeszcze bezchmurne niebo nie było takusypane gwiazdami. Mei-tan-fu nie jest obecnie najodpowiedniejszym miejscem dla kobiety w twoimstanie.Kitty patrzyła na Waltera odcinającego się wyraznie w białym letnim ubraniu na czarnymtle nocy.Było coś groznego w jego ostrym profilu, a jednak nie wiedziała, dlaczego niebudził w niej w tej chwili żadnego lęku. Gdy żądałeś, bym tu z tobą przyjechała, pragnąłeś mojej śmierci? zapytała nagle.Nie odpowiadał dość długo.Czy chciał udać, że nie słyszał jej pytania? Z początku tak.Wzdrygnęła się lekko.Po raz pierwszy Walter wyraznie wyjaśnił swoje zamiary.Dziwiła się sobie, że nie ma doń nawet o to żalu.Ogarnął ją pewien podziw dla Waltera wtej chwili i jednocześnie bawiła ją myśl o tym, jakim nikczemnym głupcem był CharlieTownsend, jak dalece nie orientował się w położeniu. Brałeś na siebie jednak niemałą odpowiedzialność rzekła. Przy twoim czułymsumieniu, nie wiem, czybyś sobie mógł wybaczyć, gdybym tu umarła. No, nie umarłaś przecież.Jakoś ci to służy. Jeszcze się nigdy w życiu nie czułam tak dobrze.Przez chwilę miała pokusę oddania się na łaskę i niełaskę Waltera.Po tych scenachgrozy i zniszczenia, przeżytych wspólnie, byłoby wprost dziecinne przykładać jakąś wagędo tych śmiesznych spraw zdrad małżeńskich.Gdy śmierć czyha za każdym węgłem,wyrywając ludzkie życia jak ogrodnik wykopujący ziemniaki, czyż nie jest istnymszaleństwem troszczyć się o brudne konszachty tej czy owej osoby? Gdyby tylko zdołałamu wyjaśnić, jak dalece Charlie przestał być dla niej ważny, że teraz nawet rysy jegotwarzy przypomina sobie z trudem, jak ta miłość całkowicie uciekła z jej serca! Teraz, gdynie kochała już Karola, wszystko, co zaszło między nimi, przestało dla niej istnieć.Zchwilą odzyskania swego serca nie ceniła sobie tego za grosz, co w porywie miłościoddała ze swego ciała.Miała ochotę powiedzieć Walterowi: Czyż nie za długo trwa toszaleństwo? Dąsaliśmy się na siebie nawzajem jak dzieci.Czyż nie moglibyśmy uściskaćsię i być znowu przyjaciółmi? Czy dlatego, że nie jesteśmy kochankami, nie może byćmiędzy nami przyjazni? Walter trwał nieruchomo, a światło lampy uwydatniało śmiertelnąbladość jego obojętnej twarzy.Zabrakło jej odwagi.A nuż nie wyrazi się dość zręcznie iWalter spojrzy na nią tym swoim lodowatym, srogim wzrokiem? Znała już teraz jegoniezwykłą nadczułość, którą pokrywał ostrym sarkazmem, wiedziała, jak szybko umiałzamykać swoje serce, gdy uczucia jego doznawały najmniejszej urazy.Wezbrał w niejchwilowy gniew nad jego nierozsądkiem.Na pewno najsilniej dotknął go cios zadany jegopróżności.Zaczynała niewyraznie rozumieć, że jest to najtrudniejsza do wygojenia rana.Jakie to dziwne, że mężczyzni przywiązują taką wagę do wierności swoich żon.Gdyoddała się po raz pierwszy Karolowi, była pewna, że stanie się inną, odmienioną kobietą,a jednak przekonała się, że nie uległa żadnej zmianie, odczuła tylko jakąś błogość, jakbyzwiększenie sił żywotnych w sobie.Jaka szkoda, że nie zdobyła się na powiedzenieWalterowi, iż jest ojcem jej dziecka.Dla niej tak drobne kłamstwo nic by przecież nieznaczyło, a Walter znalazłby w tym przeświadczeniu pociechę.Ostatecznie nie byłoby tomoże nawet kłamstwem; jakiż to dziwny odruch sumienia nie pozwolił jej skorzystać z tejwątpliwości? Jacy ci mężczyzni są niemądrzy! Ich udział w tworzeniu nowego życia jesttak niewielki.Niewiasta przez długie miesiące, pełne niewygód i cierpień, nosi dziecko wswym łonie i wydaje na świat w bólach, a jednak mężczyzna na zasadzie chwilowegostosunku rości sobie takie przemożne prawa.Dlaczego miałoby to sprawiać jakąś różnicęw jego uczuciach względem dziecka? Potem myśli Kitty zatrzymały się na oczekiwanymdziecięciu.Nie było w tej myśli ani wzruszenia, ani macierzyńskiej czułości, nic próczlekkiego zaciekawienia. Sądzę, że zechcesz to sobie nieco przemyśleć? rzekł Walter, przerywając długiemilczenie. Niby co mam przemyśleć?Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Musisz przecież pomyśleć o tym, kiedy wyruszysz. Ależ ja wcale nie chcę wyjechać. Dlaczego? Polubiłam swoją pracę w klasztorze.Czuję się pożyteczna.Wolałabym zostać, dopókity tu będziesz. Muszę cię uprzedzić, że w obecnym stanie znacznie łatwiej możesz ulec zarazie. Podoba mi się ta twoja nagła troska o moje zdrowie. Czy zostajesz tu ze względu na mnie?Zawahała się.Nie wiedział, że jedynym, dość dla niej samej niespodziewanymuczuciem, jakie w niej budził obecnie, była litość. Wiem, że mnie nie kochasz.Nieraz myślę, że cię po prostu nudzę.Nie uważam cię zakobietę zdolną do bezinteresownych wysiłków na rzecz kilku zaśniedziałych zakonnic igromady chińskich bachorów.Uśmiechnęła się lekko. Jesteś niesprawiedliwy.Gardzisz mną teraz dlatego, że w swoim czasie nie poznałeśsię na mnie.Czyż to moja wina, że byłeś takim osłem? Jeśli postanowiłaś tu zostać, twoja wola. %7łałuję, że nie mogę dać ci okazji do okazania wspaniałomyślności.Było jej wprost trudno utrzymać powagę. Prawdę powiedziawszy, masz trochę racji, utrzymując, że nie pozostaję tu jedynie dlasierot [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Nie chciało mi się spać.A przy tym tak jest chłodniej niż w łóżku.Czy jadłeś coś naobiad? Tak.Chodził nerwowo po pokoju.Kitty widziała, że chce jej coś powiedzieć i że jestzakłopotany.Czekała spokojnie, aż się zdecyduje.Nagle przemówił. Rozmyślałem o tym, co mi powiedziałaś dziś po południu.Sądzę, że lepiej będzie,jeśli wyjedziesz.Mówiłem o tym z pułkownikiem.Yu, da ci eskortę.Mogłabyś wziąćamah ze sobą.Nie będziesz narażona na żadne niebezpieczeństwo. Dokąd mogłabym się udać? Możesz pojechać do matki. Czy sądzisz, że byłaby mi rada?Zawahał się chwilę, jakby rozważając tę sprawę. To jedz do Tching-Yenu. Po cóż bym tam miała jechać? Twój stan obecny wymaga starań i wygody.Byłoby wprost okrucieństwem wymagaćteraz od ciebie pozostania tutaj.Nie mogła powstrzymać uśmiechu, na poły gorzkiego, na poły rozbawionego, któryprzemknął po jej twarzy.Rzuciła okiem na Waltera i omal nie roześmiała się głośno. Nie wiem, dlaczego miałbyś się tak troszczyć o moje zdrowie.Zbliżył się i patrzył w noc za oknem.Nigdy jeszcze bezchmurne niebo nie było takusypane gwiazdami. Mei-tan-fu nie jest obecnie najodpowiedniejszym miejscem dla kobiety w twoimstanie.Kitty patrzyła na Waltera odcinającego się wyraznie w białym letnim ubraniu na czarnymtle nocy.Było coś groznego w jego ostrym profilu, a jednak nie wiedziała, dlaczego niebudził w niej w tej chwili żadnego lęku. Gdy żądałeś, bym tu z tobą przyjechała, pragnąłeś mojej śmierci? zapytała nagle.Nie odpowiadał dość długo.Czy chciał udać, że nie słyszał jej pytania? Z początku tak.Wzdrygnęła się lekko.Po raz pierwszy Walter wyraznie wyjaśnił swoje zamiary.Dziwiła się sobie, że nie ma doń nawet o to żalu.Ogarnął ją pewien podziw dla Waltera wtej chwili i jednocześnie bawiła ją myśl o tym, jakim nikczemnym głupcem był CharlieTownsend, jak dalece nie orientował się w położeniu. Brałeś na siebie jednak niemałą odpowiedzialność rzekła. Przy twoim czułymsumieniu, nie wiem, czybyś sobie mógł wybaczyć, gdybym tu umarła. No, nie umarłaś przecież.Jakoś ci to służy. Jeszcze się nigdy w życiu nie czułam tak dobrze.Przez chwilę miała pokusę oddania się na łaskę i niełaskę Waltera.Po tych scenachgrozy i zniszczenia, przeżytych wspólnie, byłoby wprost dziecinne przykładać jakąś wagędo tych śmiesznych spraw zdrad małżeńskich.Gdy śmierć czyha za każdym węgłem,wyrywając ludzkie życia jak ogrodnik wykopujący ziemniaki, czyż nie jest istnymszaleństwem troszczyć się o brudne konszachty tej czy owej osoby? Gdyby tylko zdołałamu wyjaśnić, jak dalece Charlie przestał być dla niej ważny, że teraz nawet rysy jegotwarzy przypomina sobie z trudem, jak ta miłość całkowicie uciekła z jej serca! Teraz, gdynie kochała już Karola, wszystko, co zaszło między nimi, przestało dla niej istnieć.Zchwilą odzyskania swego serca nie ceniła sobie tego za grosz, co w porywie miłościoddała ze swego ciała.Miała ochotę powiedzieć Walterowi: Czyż nie za długo trwa toszaleństwo? Dąsaliśmy się na siebie nawzajem jak dzieci.Czyż nie moglibyśmy uściskaćsię i być znowu przyjaciółmi? Czy dlatego, że nie jesteśmy kochankami, nie może byćmiędzy nami przyjazni? Walter trwał nieruchomo, a światło lampy uwydatniało śmiertelnąbladość jego obojętnej twarzy.Zabrakło jej odwagi.A nuż nie wyrazi się dość zręcznie iWalter spojrzy na nią tym swoim lodowatym, srogim wzrokiem? Znała już teraz jegoniezwykłą nadczułość, którą pokrywał ostrym sarkazmem, wiedziała, jak szybko umiałzamykać swoje serce, gdy uczucia jego doznawały najmniejszej urazy.Wezbrał w niejchwilowy gniew nad jego nierozsądkiem.Na pewno najsilniej dotknął go cios zadany jegopróżności.Zaczynała niewyraznie rozumieć, że jest to najtrudniejsza do wygojenia rana.Jakie to dziwne, że mężczyzni przywiązują taką wagę do wierności swoich żon.Gdyoddała się po raz pierwszy Karolowi, była pewna, że stanie się inną, odmienioną kobietą,a jednak przekonała się, że nie uległa żadnej zmianie, odczuła tylko jakąś błogość, jakbyzwiększenie sił żywotnych w sobie.Jaka szkoda, że nie zdobyła się na powiedzenieWalterowi, iż jest ojcem jej dziecka.Dla niej tak drobne kłamstwo nic by przecież nieznaczyło, a Walter znalazłby w tym przeświadczeniu pociechę.Ostatecznie nie byłoby tomoże nawet kłamstwem; jakiż to dziwny odruch sumienia nie pozwolił jej skorzystać z tejwątpliwości? Jacy ci mężczyzni są niemądrzy! Ich udział w tworzeniu nowego życia jesttak niewielki.Niewiasta przez długie miesiące, pełne niewygód i cierpień, nosi dziecko wswym łonie i wydaje na świat w bólach, a jednak mężczyzna na zasadzie chwilowegostosunku rości sobie takie przemożne prawa.Dlaczego miałoby to sprawiać jakąś różnicęw jego uczuciach względem dziecka? Potem myśli Kitty zatrzymały się na oczekiwanymdziecięciu.Nie było w tej myśli ani wzruszenia, ani macierzyńskiej czułości, nic próczlekkiego zaciekawienia. Sądzę, że zechcesz to sobie nieco przemyśleć? rzekł Walter, przerywając długiemilczenie. Niby co mam przemyśleć?Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Musisz przecież pomyśleć o tym, kiedy wyruszysz. Ależ ja wcale nie chcę wyjechać. Dlaczego? Polubiłam swoją pracę w klasztorze.Czuję się pożyteczna.Wolałabym zostać, dopókity tu będziesz. Muszę cię uprzedzić, że w obecnym stanie znacznie łatwiej możesz ulec zarazie. Podoba mi się ta twoja nagła troska o moje zdrowie. Czy zostajesz tu ze względu na mnie?Zawahała się.Nie wiedział, że jedynym, dość dla niej samej niespodziewanymuczuciem, jakie w niej budził obecnie, była litość. Wiem, że mnie nie kochasz.Nieraz myślę, że cię po prostu nudzę.Nie uważam cię zakobietę zdolną do bezinteresownych wysiłków na rzecz kilku zaśniedziałych zakonnic igromady chińskich bachorów.Uśmiechnęła się lekko. Jesteś niesprawiedliwy.Gardzisz mną teraz dlatego, że w swoim czasie nie poznałeśsię na mnie.Czyż to moja wina, że byłeś takim osłem? Jeśli postanowiłaś tu zostać, twoja wola. %7łałuję, że nie mogę dać ci okazji do okazania wspaniałomyślności.Było jej wprost trudno utrzymać powagę. Prawdę powiedziawszy, masz trochę racji, utrzymując, że nie pozostaję tu jedynie dlasierot [ Pobierz całość w formacie PDF ]